Bliższe relacje Polski z Turcją – okiem Rosjanina o polskiej duszy

Polska polityka zagraniczna jest jednowymiarowa. Polacy patrzą machinalnie i lekkomyślnie tylko w jednym kierunku. Czemu inne ośrodki siły potrafią realizować swoje zewnętrzne strategie, a Polska nie?

Patrząc poprzez współczesne polskie schematy mentalne na świat, to niewątpliwie polska klasa polityczna, a za nią społeczeństwo, upatruje ciągle w Zachodzie szans, gwarancji dobrego życia i opiekuna. Polacy patrzą na Amerykanów, albo na Niemców. Jak nie jedni to drudzy, w zależności od dominujących obozów politycznych w Polsce. Jakby te kwestie musiały się nawzajem wykluczać w polskiej dyplomacji. O wiele rzadziej w Polsce, a wręcz zazwyczaj z wrogością, patrzy się w kierunku Kremla. Choć postrzegając Rosję, podobnie z resztą jak i Zachód, w kategoriach mitów i przyzwyczajeń. W jej przypadku jako potężny, słowiański i konserwatywny kraj, co najzwyczajniej mija się z prawdą. W Ameryce Południowej nie dostrzega się żadnych perspektyw politycznych, mimo wielomilionowej polskiej emigracji, szczególnie żywej w Brazylii, gdzie mieszka około 2 mln ludzi o polskim pochodzeniu, gdzie w wielu szkołach uczy się języka Mickiewicza, a nawet występuje on jako język urzędowy (gmina Áurea). Nieco częściej dostrzega się Chiny. Jednak poważniejsza współpraca na tym kierunku zderza się z dyrektywami z Waszyngtonu. W polskiej debacie politycznej pomija się również inny region świata, prężnie rozwijający się – Bliski Wschód.

PRZECZYTAJ: Europa i Islam: Koegzystencja czy rewolucja? – W TOWARZYSTWIE

Określenie Bliski Wschód zawiera obszar zamieszkały przez ponad 450 mln ludzi i obejmujący kilkanaście państw. To przede wszystkim kraje arabskie poza Afryką, m.in.: Zjednoczone Emiraty Arabskie, Katar, Liban, Islamska Republika Iranu, a także Izrael z Palestyną oraz Turcja. Biorąc pod uwagę napięte relacje polsko-żydowskie i wpływową w tym państwie klasę polityczną proweniencji sowieckiej trudno jest traktować Izrael za wiarygodnego sojusznika. Kraje arabskie pozostają odległe kulturowo od Polski, chociaż relacje handlowe z nimi wydają się niewykorzystaną możliwością. Niewiele jest państw na świecie, gdzie bezinteresownie czuje się sentyment do Polaków. Jednym z takich miejsc jest Iran. Niezwykle bogata kultura perska w odróżnieniu od arabskiej stanowi mniejszą barierę dla kręgów słowiańskich. Natomiast wbrew wielu sprzyjającym okolicznościom, z uwagi na senior partnerów Polski i miałkich polskich przywódców na biznes w tym przypadku z Persami nie ma co liczyć. Można tu przypomnieć konferencję bliskowschodnią zorganizowaną w Warszawie w 2019 r., która w istocie okazała się platformą do ataku na Iran przez Mike’a Pompeo, Benjamina Netanjahu i kilku innych, za którą zapłaciła Polska. Zarówno wizerunkowo, jak i materialnie. Z wszystkich wyżej wymienionych graczy międzynarodowych najmocniejszym, najciekawszym, otwartym, najbliższym geograficznie i do tego stosunkowo akceptowalnym przez opiekunów wariantem dla Warszawy jest Ankara.

Turcja

Położenie geograficzne Turcji na skrzyżowaniu szlaków z Europy do Azji i mentalność łącząca cechy obu tych obszarów pozwalają na biznesową i kulturową współpracę z dwoma kontynentami. Warto zaznaczyć również obecność podobnej wspólnoty narodowej, religijnej i językowej ludów zamieszkujących Azję Mniejszą i Azję Środkową, co przyczyniło się do wykorzystania tureckiej „miękkiej siły” poza granicami państwa. Swój wpływ polityczny Turcy rozciągają też na Bośnię, Albanię a nawet w mniejszym stopniu na Niemcy (przez handel oraz sporą turecką mniejszość). Turecka doktryna soft power uległa pewnej transformacji na przestrzeni ostatnich dwudziestu lat. Zwiększyła przez to swoje wpływy w krajach znajdujących się w sferze swoich geopolitycznych interesów, przede wszystkim w regionie Kaukazu i na obszarze Azji Środkowej. Głównym bodźcem do ofensywnej polityki zagranicznej był rozpad ZSRR i powstanie na jego obszarach nowych niepodległych państw. Zmiany te zostały podjęte w tureckiej polityce zagranicznej po objęciu władzy przez umiarkowanie konserwatywną i liberalną partię „Sprawiedliwości i Rozwoju” (AKP, 2002 r.). Jej program oparty był oficjalnie na złotym środku pomiędzy państwowością i wartościami pluralizmu demokratycznego.

Obecnie łatwo można zaprzeczyć demokratycznym narracjom tejże partii. Jednak pomimo przekazu AKP i mediów do niej należących skręcającego bardziej w konserwatywno-nacjonalistyczną stronę, nadal można spostrzec rozważania o „prawach wyborczych dla wszystkich”, „dbania o lud”, a także otwartych wyborach prezydenckich, które odbędą się tego roku (stulecie Republiki Tureckiej). Warto dodać, że demokratyczne reformy z początku XXI w. i zmniejszenie wpływu wojska na politykę kraju wzmocniły społeczeństwo Turcji. Reformy zbliżyły także podmioty wolnego rynku i organizacji trzeciego sektora do polityki zagranicznej państwa. Dzięki Ahmetowi Davutoglu, byłemu ministrowi spraw zagranicznych, w tureckiej polityce zagranicznej wypracowano nowe podejście, które zostało dostosowane do doktryny „strategicznej głębi” (tur. Stratejik Derinlik). Kluczowym aspektem tego podejścia była „polityka bez problemów” z krajami sąsiadującymi, polegająca na budowaniu dialogu politycznego oraz harmonii gospodarczej i kulturowej. Wyjątkiem wówczas nie była nawet Grecja, historyczny rywal Osmanów. Ponadto po powstaniach arabskich w Afryce Północnej i na Bliskim Wschodzie oraz po wojnie w Syrii ustrój polityczny państwa tureckiego zaczął być postrzegany jako wzór do naśladowania, co dodatkowo zwiększyło tureckie wpływy w regionie Bliskiego Wschodu.

Czytaj również: Realizm, wojna, imperium

Po dekadzie rządów Recepa Tayyipa Erdogana przez kraj przetoczyły się masowe protesty. Nie miały one jednak podłoża systemowego. Gospodarka pod rządami AKP znacznie się rozwinęła, a pozycja międzynarodowa Turcji wzrosła. Dotyczyły one głównie kwestii coraz bardziej arbitralnej polityki i wzmacniającej się pozycji premiera Erdogana, który zamierzał wkrótce zmienić porządek konstytucyjny na prezydencki. W 2016 r. doszło do próby puczu. W wyniku tamtych wydarzeń polityka autorytarna rządu tylko się wzmogła, choć w dalszym ciągu dryfuje między wartościami konserwatywno-liberalnymi i wolnorynkowymi. Zaczęła również szukać poparcia wśród elektoratu socjalnego, akcentując wsparcie dla określonych grup społecznych.

AKP w dużym stopniu cechuje populizm. Ugrupowanie nie wywiązuje się z wielu swoich obietnic, a ostatni czas jej rządu obarczony jest zmaganiami z ogromną inflacją sięgającą 64% w skali roku (grudzień 2022 r.). Partia zapewnia natomiast podstawowe wymagania przeciętnego Turka, wspierając nade wszystko mieszkańców wsi. Pomaga jej w tym częste odwoływanie się do historii narodów turkijskich, wielkiej przeszłości Turcji i jej wyjątkowości. W związku z tym dominująca globalistyczno-liberalna polityka UE oraz turecka opozycja zarzuca partii rządzącej neoosmanizm i nacjonalizm, a samego R. Erdogana ubiera się w szatki sułtana. Polityka dzisiejszej Turcji rzeczywiście zawiera elementy imperialistyczne, jednak wyrażają się one głównie w „miękkiej sile”, a sam Erdogan nadal wzoruje się raczej na „ojca Turków” i zarazem republikanina w postaci Mustafy Kemala. Rząd turecki wydaje się skutecznie balansować pomiędzy Zachodem i Wschodem, osmanizmem i republiką, socjalizmem i konserwatyzmem. Ta niejednoznaczność jednak nie przeszkadza rządzącym w tworzeniu z Turcji regionalnej potęgi i stanowi przeciwieństwo jednowymiarowej, nieefektywnej polityki polskiej.

Podsumowując, można jednak dostrzec pewne podobieństwa polityczne pomiędzy sytuacją w Turcji a Polską. Mentalność zwykłego tureckiego obywatela będącego trwałym elektoratem AKP jest zbliżona do mentalności wyborcy Prawa i Sprawiedliwości. Mają podobne oczekiwania do życia, reagują na podobne hasła propagandowe i raczej są zakotwiczeni wyznaniowo. Różnica jednak polega na tym, iż Ankara systematycznie i pomyślnie realizuje swój geopolityczny plan, co przeciętnemu obywatelowi w zasadzie odpowiada. Turecka polityka zagraniczna wywiera bezpośredni (i ponadto bez żadnej agresji) wpływ na dużą liczbę krajów Azji Środkowej i Bliskiego Wschodu, szczególnie na te podobne kulturowo lub językowo. Oprócz tego będąc członkiem NATO kraj ten prowadzi istotnie suwerenną politykę obronną, ostrożnie reformując i wzmacniając własną armię. Ta stanowi najpoważniejszą siłę militarną po Stanach Zjednoczonych, a rozwijający się przemysł obronny również jest godzien podziwu. Świadomość własnego potencjału i determinacja w realizowaniu własnego interesu narodowego pozwala Turkom być języczkiem u wagi w wielu światowych sporach, jak chociażby w wojnie na Ukrainie, gdzie Turcja pozycjonuje się w roli mediatora, czy w kwestii przyłączenia Szwecji i Finlandii do Paktu Północnoatlantyckiego. Gdyby polska elita potrafiła podejmować inicjatywę i wykorzystywać okazję, jak Turcy, to w sytuacji obecnych tarć pomiędzy Skandynawią i Anatolią o akcesję do Sojuszu podjęłaby aktywną rolę negocjatora pomiędzy stronami, a nie kibica. Polska, być może z uwagi na znacznie trudniejsze położenie geograficzne od Turcji, łatwiej ulega bałamuceniu przez obce ośrodki siły, jak instytucjom Unii Europejskiej czy skrajnym zgromadzeniom politycznym, w tym marksistowskim, proniemieckim i prorosyjskim. Należy rozumieć, że w światopoglądzie dzisiejszej Moskwy bądź Berlina nie ma miejsca dla silnej i suwerennej Polski. W tym właśnie względzie kraj nad Wisłą mógłby zbliżyć się z Turcją, gdzie z całą pewnością znalazłby jeżeli nie sojusznika to przynajmniej strategicznego partnera. Czas przestać postępować mentalnymi dyrektywami czasów PRLu, przestać szukać poparcia wyłącznie w kuluarach Berlina, Waszyngtonu, albo jak dawniej Moskwy, lecz pomyśleć o Rzeczpospolitej podmiotowo i zwrócić uwagę na Bliski Wschód, szczególnie na region Anatolii.

Wesprzyj portal
Budujmy razem miejsce dla poważnej debaty o społeczeństwie i państwie polskim
Wesprzyj