Realizm, wojna, imperium

15 lutego 2023

24 lutego będzie rocznica inwazji Rosji na Ukrainę. Chociaż wojny po drugiej wojnie światowej trwały w różnych zakątkach świata, w tym w Europie, jak chociażby te związane z rozpadem Jugosławii oraz wojna rosyjsko-gruzińska z roku 2008, to pierwszy raz od 1945 roku, mamy do czynienia z wojną, która realnie zagraża pokojowi i dotychczasowemu ładowi w Europie. Polska zaangażowała się w pomoc militarną Ukrainie przekazując jej sprzęt, ale też humanitarnie przyjmując falę uchodźców. Ten wpis nie będzie jednak poświęcony przebiegowi wojny, poszukiwaniu jej przyczyn i wróżeniu jakie będzie miała dalej skutki.

Już przed wojną grupa (nazwijmy ich mianem prawicowych) publicystów oraz działaczy zaczęło posługiwać się pojęciem realizmu w kontekście polityki międzynarodowej. Tego realizmu nie da się do końca zdefiniować, ale też ujednolicić. Ich wspólnym rdzeniem jest przekonanie, że państwo polskie jest za słabe do konfrontacji z Rosją i nie powinno jakkolwiek angażować się w pomoc Ukrainie oraz ogłosić neutralność. I taki realizm (w każdym jednostkowym przypadku rozbudowany o szereg innych elementów) reprezentują chociażby Gryguć znany jako „Pan Nikt”, dr Sykulski, Pitoń, Braun, Korwin-Mikke, prof. Wielomski, a także Ruch Kamracki czy Praca Polska. Tenże realizm nie ma jednak wiele wspólnego z realizmem o jakim pisali i myśleli twórcy realizmu politycznego w stosunkach międzynarodowych jak Edward Carr czy Hans Morgenthau. Ich realizm to w najczystszej postaci defetyzm.

Realizm Carra i Morgenthaua

Skoro powołałem się wyżej na Edwarda Carra oraz Hansa Morgenthaua to przedstawię czytelnikom realizm i jego założenia powołując się na wyżej wspomnianych realistów. Hans Morgenthau w dziele „Polityka między narodami. Walka o potęgę i pokój” przedstawił sześć zasad realizmu politycznego. Te zasady zbiegają się do stwierdzenia, że:

1. Polityka oraz społeczeństwo rządzą się obiektywnymi prawami niezależnymi od woli człowieka, ale zakorzenionymi w jego naturze.

2. Realista w polityce międzynarodowej kieruje się interesem definiowanym przez kategorię potęgi/siły i poprzez tę kategorię stara się zrozumieć zachowania innych.

3. Interes  jest pojęciem uniwersalnym, ale realista jest świadomy, że jego znaczenie nie jest ustalone raz na zawsze. Dynamizm interesów jest determinowany przez kontekst kulturalny i polityczny w danym momencie historii.

4. Chociaż w polityce obecna jest świadomość o moralnej wadze działań, nieuniknione jest napięcie pomiędzy polityką a moralnością. Realista dostrzega sprzeczność pomiędzy nakazem moralnym a skutecznym działaniem.

5. Realista odmawia utożsamiania aspiracji jednego narodu lub państwa do uczynienia jego interesu mianem wartości uniwersalnej. Każdy naród jest wystawiony na pokusę do wykorzystywania moralnych celów wszechświata jako przykrywki dla własnych interesów. Niewłaściwym, a wręcz bluźnierczym, jest przekonanie, że Bóg staje po czyjejś stronie i narzucanie światu interpretacji tego co jest dobre, a co jest złe.

6. Realizm polityczny zakłada odrębność moralności i etyki polityki od moralności i etyki powszechnej.

Morgenthau jako cel polityki międzynarodowej uznał walkę o potęgę i jest ona zawsze bezpośrednim celem. Wykorzystywanie motywów filozoficznych, religijnych, ekonomicznych i społecznych, stawianie celów wynikających z tychże motywów jest związane z potęgą, której osiągnięcie jest konieczne do realizacji celów, na przykład doktrynalnych. Pośród elementów składających się na potęgę/siłę wymienił – położenie geograficzne, zasoby naturalne oraz ludzkie, potencjał przemysłowy, gotowość bojową i morale, charakter narodowy, jakoś dyplomacji oraz rządu.

Edward Carr opisując realizm zwrócił uwagę na jego deterministyczny charakter. Za pierwszego realistę uznał Machiavellego, który, po pierwsze – uznał, że historia jest sekwencją przyczyn i skutków, której układ można badać i rozumieć, ale nie można jej kierować przy użyciu wyobraźni; po drugie – stwierdził, iż to praktyka tworzy teorię, a nie odwrotnie; a także – po trzecie – polityka nie jest funkcją etyki, lecz etyka jest funkcją polityki. Za realistów uznał również Spinozę w Holandii, Hobbesa w Anglii czy Bodina we Francji, a kolebką „szkoły historycznej” realistów stały się Niemcy i myśl Hegla (Zeitgeist – duch czasu). Rozbudowany determinizm historyczny umożliwił tworzenie interpretacji historii – ekonomicznej u Marksa i Engelsa, geograficznej u geopolityków, czy quasi-biologicznych praw Spenglera decydujących o wzroście i upadku cywilizacji. Carr zauważył, że realiści są relatywistami – normy etyczne dla nich stanowią środek do celu, a nie cel sam w sobie. Myśl realisty jest dostosowana do celu. Carr poddał krytyce koncepcję harmonii interesów uznając ją za narzędzie moralne służące do przywoływania do porządku niepokornych przez uprzywilejowanych, którzy to chcieli zachować własną pozycję. Na jego realizm składały się jeszcze takie stwierdzenia jak przekonanie o tym, że światem rządzą silniejsi i słabsi powinni to zaakceptować, moralność polityce jest podporządkowana i dobre jest to co jest skuteczne, państwa nie są zobowiązane do przestrzegania zawartych zobowiązań międzynarodowych, jeśli przestają być dla nich korzystne, na arenie międzynarodowej największą rolę odgrywa aspekt siły, a ekonomia jest podporządkowana polityce.

Celem tego wpisu nie jest jednak tworzenie artykułu o charakterze naukowym dotyczącego pojęcia i historii realizmu politycznego. Na ten temat powstała masa literatury jak i dostępne są teksty źródłowe. Odwołanie się do Morgenthaua oraz Carra ma swój cel – aby w chwili gdy tylu krzyczy o realizmie – pokazać, że pozornie realistyczne podejścia nie muszą być realistyczne, a pozornie nierealistyczne podejścia są realistyczne.

Czytaj także: Mędrcy z Davos

Polemika z realistami

Carrowskie stwierdzenie, że światem rządzą silniejsi i słabsi powinni to zaakceptować ma swoje odzwierciedlenie w podejściu ludzi określających się mianem realistów – my Polacy to lepiej nic nie róbmy, nie machajmy szabelką i zaakceptujmy to, że Rosja jest silniejsza i nie mamy z nią szans. Idąc tym tokiem myślenia byśmy doszli do sytuacji, w której światem rządzi od 5 w porywach do 10 państw i pozostałe pełnią rolę satelity. Siła Stanów, Rosji lub Chin nie została im jednak nadana przez moce nadprzyrodzone. 300 lat temu Stany Zjednoczone były kolonią, w pierwszej połowie XX wieku Chiny były rozbite w wyniku trwania ery militarystów, obalono tam monarchię, zmagano się z komunistami Mao oraz zostały napadnięte przez Japonię dwukrotnie. Rosja w przeciągu ostatnich 120 lat przegrała wojnę z Japonią oraz I wojnę światową, przeszła krwawą wojnę domową, wygrała II wojnę światową i jej strefa wpływów sięgała Łaby, a obecnie jej granice zachodnie zostały cofnięte do tych z XVII wieku. Siła, jak napisałem już wcześniej, nie jest nadana raz na zawsze i imperia powstają oraz upadają, a państwa nie są mocarstwami przez całe swoje istnienie. Plany imperialne posiada każdy naród i przy sprzyjających okolicznościach zacznie je realizować. Nie dotyczy to wyłącznie Stanów czy Rosji. Jeśli nadarzy się okazja to do osiągnięcia dominacji w danym regionie przystąpi każdy naród. Jeśli państwo słabsze powinno zaakceptować pozycję silniejszego to nigdy byśmy nie uświadczyli powstania Prus, a potem Niemiec, zjednoczenia Włoch czy upadku kolonialnych imperiów.

Realiści na polskim podwórku utrzymują, że polskie działania wobec wojny rosyjsko-ukraińskiej to pchanie się na wojnę i najlepiej jakbyśmy zostawili Ukrainę samą. Podnosi się tutaj najczęściej argument, że tak będzie najlepiej, bo to zachwieje amerykańską hegemonią na kontynencie. Realiści twierdzą, że najlepiej dla świata będzie jak uczyni się go wielobiegunowym. Ale co to zmienia z naszego punktu widzenia czy świat jest wielobiegunowy, czy też nie? Uczynienie świata wielobiegunowym jest korzystne dla Rosji, Chin i kilku innych państw, ale czy dla nas to coś zmieni? Nie. Jeśli mocarstwa dogadałyby się ponad naszymi głowami i wytyczyły strefy wpływów to czy byłoby to wymarzone przez realistów uniezależnienie się od Stanów trafiając z jednej strefy do drugiej? Z realizmem to ma niewiele wspólnego. Wzrost potęgi Rosji, zwłaszcza wskutek wojny jaka obecnie trwa i jeśli Rosja tę wojnę wygra, nie uczyni nas bardziej niezależnym przez wzrost siły Rosji i wytworzenia się drugiego bieguna, a wręcz uzależni nas jeszcze bardziej od struktur NATO. To za sprawą rosyjskiej inwazji, gdy coraz częściej zastanawiano się nad sensem istnienia NATO oraz militarną obecnością Stanów Zjednoczonych w Europie, przestano kwestionować sens istnienia sojuszu oraz obecności USA, wzmacniając oba. Jeśli Rosja podporządkuje sobie całą Ukrainę – to wówczas nie będziemy mieli z nią tylko niedługiego odcinka granicznego w postaci Kaliningradu i granicy z Białorusią, ale dojdzie też granica z podporządkowaną Ukrainą. To będzie miało nie tylko konsekwencje polityczne w postaci zwiększenia obecności wojsk NATO w Polsce, ale również zwiększy wydatki na zbrojenia (co odbije się na cięciach w innych aspektach) i być może przywróceniem poboru (którego boją się realiści strasząc, że zaraz idziemy na wojnę).

To, czy uczynienie świata wielobiegunowym jest w interesie Polski to zależy głównie od tego, jakie państwa miałyby stanowić te inne bieguny. Jeśli pośród nich będzie Rosja – będzie to dla nas niekorzystne. Bez względu na to, czy Rosja stanie się biegunem za sprawą porozumienia ze Stanami, czy za sprawą zwycięstwa w wojnie, będziemy mieli wrogie nam mocarstwo za sąsiada. Rosja nie stanowi również żadnej alternatywy pod względem ideologicznym, światopoglądowym, dla Stanów Zjednoczonych. Rosja zajmuje czołowe pozycje w wielu niechlubnych rankingach jak wskaźnik samobójstw, alkoholizmu, przestępstw, dokonanych aborcji, prostytucji, HIV czy przemocy domowej. Poseł Korwin-Mikke chociaż stara się ukazywać Rosję jako alternatywę ideową dla „zgniłego Zachodu” nie zauważa, że Rosja jest równie, o ile nie bardziej, przegnita.

Realiści często ironicznie odnoszą się do państwa polskiego pisząc o „mocarstwie nad Wisłą”. Podkreślają też, że Polska angażując się w politykę na wschodzie Europy realizuje interes anglosaski. Za sprawą popularyzacji geopolityki i myśli politycznej Dugina w kręgach tychże realistów starają się oni udowodnić słuszność tezy jakoby Polska nie realizowała własnego interesu, ale interes Londynu i Waszyngtonu. Zarazem nie potrafią wskazać jaki to byłby ten polski interes. Geopolityka nie jest nauką, a doktryną, z której niektórzy wywodzą prawo do sprawowania władzy w poszczególnych regionach świata odnosząc się do nauk przyrodniczych, głównie geografii. Geopolityka zrzuca prymat z polityczności na nauki przyrodnicze i je postrzega jako determinant historii oraz polityki międzynarodowej. Chociaż nie sposób zaprzeczyć wpływowi geografii na politykę międzynarodową, nierozsądne jest czynienie z niej głównego czynnika determinującego bieg historii. Wskutek zestawiania tellurokracji (mocarstw lądowych) o charakterze ideokratycznym w opozycji do tallasokracji (mocarstw morskich) o charakterze demokratycznym realistom o antyliberalnych poglądach rodzi się pomysł sprzymierzenia się z Rosją. Chociaż świat w wizji Dugina może wydawać się niekiedy atrakcyjny, jego Rosja nie jest Rosją realną. Mackinder dzieląc Eurazję-Światową Wyspę na Heartland i Strefę Wewnętrzną przeciwstawił obszar Polski obszarowi Rosji i pojawia się wrażenie, że Polska to narzędzie Anglosasów do walki z Rosją.

Chociaż, zgodnie z jedną zasad realizmu Morgenthaua, żaden interes nie może być interesem uniwersalnym, to z pewnością mogą być interesy zbieżne. Jako autor niniejszego tekstu reprezentuję stanowisko, że każdy naród posiada ambicje imperialne i realizuje je przy sprzyjających okolicznościach. Historia wojen Rzeczpospolitej Obojga Narodów z Rosją to historia wojen o dominację w Europie Wschodniej, którą przegraliśmy i zakończyła się ona rozbiorami. Druga Rzeczpospolita to z kolei państwo, które w trakcie formowania się jego granic zawiesiło się pomiędzy typem imperium a państwa narodowego – zbyt duży procent obywateli stanowiący mniejszości narodowe, ale zarazem zbyt małe i pozbawione głównych ośrodków kulturowych innych narodowości (brak Mińska i Kijowa w granicach) by stanowić imperium. Obecnie w obszarze Europy Środkowo-Wschodniej panuje brak siły przewodniej, a Rosja jest o wiele słabsza niż każdy myślał i to jest historyczna chwila do trwałego osłabienia Rosji, a w konsekwencji – zwiększenia pozycji Polski w regionie. Silna Polska i silna Rosja nie mogą koegzystować w tym obszarze, bo ich historyczne wpływy ścierają się na tych samych ziemiach. Rosja nie umożliwiłaby nam również wybicia się na niezależność, bo uniezależnienie się od USA i struktur euroatlantyckich równałoby się uzależnieniu od kleptokratycznej Rosji. Niechęć do demoliberalnych i kapitalistycznych Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii jest jak najbardziej zrozumiała, ale nie możemy działać na zasadzie, że „na złość mamie nie założę zimą czapki i odmrożę sobie uszy”. Jeśli wzmocnienie i bezpieczeństwo Polski ma zostać osiągnięte wskutek osłabienia Rosji to należy to uczynić. Wzmocnienie Rosji na arenie międzynarodowej leży w interesie samej Rosji, gdyż odbyłoby się kosztem Stanów Zjednoczonych, ale na pewno nie leży w interesie państw Europy Środkowo-Wschodniej. Obecna Rosja jest słaba i od prawie roku nie może poradzić sobie z Ukrainą, która bywa nazywana państwem upadłym. Dlaczego więc mamy obawiać się Rosji i wychodzić z założenia, że nie mamy z nią szans skoro Rosja wykrwawia się w Donbasie?

Realizm nie gloryfikuje wojny, ale dopuszcza ją jako środek kreowania nowego porządku na arenie międzynarodowej oraz jako metodę rozwiązywania konfliktów. Gdy obie strony nie mogą rozwiązać sporu dyplomatycznie najczęściej chwytają za broń. Przypomnę, że Władimir Putin żąda od NATO zabrania instalacji wojskowych z państw przyjętych do sojuszu po rozpadzie Układu Warszawskiego. W konsekwencji, po Ukrainie przyjdzie czas na spór Rosji z państwami bałtyckimi oraz Polską i wówczas albo skapitulujemy przed Rosją bez wystrzału, albo chwycimy za broń. Zgodnie z założeniami realizmu – wojna rosyjsko-ukraińska sprzyja Polsce, bo Rosja się w niej wykrwawia, traci potencjał. W związku z tym możemy osłabić Rosję nie wchodząc z nią bezpośrednio w stan wojny. Realista i jego cyniczne podejście do wartości etycznych oraz moralnych powinno również skłonić do opinii, że szkoda tych Ukraińców, którzy giną, ale lepiej, że giną oni niż my. Mieniący się realistami z kolei prowadzą retorykę antywojenną i w trakcie inwazji Rosji na Ukrainę oskarżają o wojnę Stany Zjednoczone. Są to opinie, które nie maja czegokolwiek wspólnego z realizmem politycznym, przynajmniej tym polskim.

Czytaj także: Piramida i katedra

Wojna i neutralność

Pośród realistów panuje przekonanie, że zamiast podejmować jakiekolwiek działania mające na celu pomoc Ukrainie, powinniśmy ogłosić neutralność, bo inaczej ściągniemy na siebie wojnę. Kiedyś usłyszałem ciekawe porównanie i zamierzam je tutaj wykorzystać. Jeśli na ulicy znajdziemy się przypadkiem pomiędzy dwoma gangami lub grupami kiboli na ustawce i powiemy, iż nie należymy do żadnej ze stron (ogłosimy neutralność), to nie oznacza jeszcze, że bójka nas ominie. Jedna i druga strona nie będą zastanawiać się nad tym kim jesteśmy i czy aby na pewno jesteśmy neutralni i nikomu nie sprzyjamy. Jak uznają to za konieczne to dostaniemy po twarzy. Tak właśnie jest z neutralnością gdy znajdziemy się pomiędzy dwiema stronami. Niektórzy lubią przywoływać przykład Szwajcarii, że obie wojny światowe ją ominęły ze względu na neutralność. Weźmy jednak pod uwagę, że Szwajcaria to nie jest najlepsza droga z Niemiec do Francji lub z Francji do Niemiec. Poza Szwajcarią, w tym obszarze znalazło się inne państwo co dwukrotnie wolało być neutralne – zwie się Belgią. Droga do Francji przez Belgię okazała się o wiele bardziej korzystna niż próba bezpośredniego ataku na Francję lub droga przez Szwajcarię i dwukrotnie znalazła się ona pod okupacją. To, że my ogłosimy neutralność nie oznacza, że nasz potencjalny wróg ją uzna. Jeśli uzna to za właściwe i konieczne to zaatakuje. I co wtedy? Mamy rzucić broń i poddać się bez wystrzału? Czy na tym polega realizm polityczny – aby dać się sponiewierać każdemu kto zechce atakować?

Gdy pojawiła się informacja o ćwiczeniach wojskowych pod koniec roku 2022, w internecie wybuchła burza, głównie w środowiskach okołokorwinistycznych, że pobór do wojska to wręcz niewolnictwo i narażanie ludzi w trakcie wojny na śmierć, a także ryzyko zniszczenia domów i majestatu środowiska korwinistycznego zwanego przedsiębiorstwami. Liberałowie – lewicowi jak i prawicowi, wychodzą z założenia, że każdy będzie stosował się do liberalnej zasady o prymacie jednostki. W takiej sytuacji jak zagrożenie wojną lub wojna nie można zdawać się wyłącznie na jednostki. Porównam to do rozgrywki w szachy. Każdy kto grał kiedykolwiek w szachy wie, że poruszając się jedną figurą lub będzie wykonywał nimi ruchy całkowicie niezależnie od siebie – przegra. Liberalizm (zwany na prawicy wolnościowością) przyczynia się do wzmacniania tendencji defetystycznych. Giovanni Gentile, pisząc o liberalizmie, stwierdził, że liberalizm przeciwstawił wolność jednostki oraz wolność państwa przeciw sobie doprowadzając do antagonizmu obu wolności i stworzenia sytuacji, w której wolność jednostki polega na wolności od państwa. Zgadzam się z tym stwierdzeniem włoskiego filozofa. W sytuacji zagrożenia wojną i kryzysu autorytetu państwa należy przywrócić autorytet państwa, co nie oznacza despotycznej formy rządów. Państwo nie powinno iść na kompromis z jakimikolwiek postulatami liberalizmu.

Tak, powołanie do wojska to jest ryzyko, ale to nie zależy wyłącznie od naszego państwa. My możemy nie chcieć wojny, ale potencjalny napastnik może jej chcieć. W Rosji mówi się o tym, że po denazyfikacji Ukrainy czas na denazyfikację Polski. Naturalne powinno być zastosowanie się do hasła – chcesz pokoju to szykuj się do wojny, ale rozwiązaniem nie będzie danie każdemu obywatelowi kałacha czy strzelby jeśli wróg przyjdzie do nas z czołgami, samolotami i rakietami, a w dodatku zorganizowany w oddziały i posiadający korpus oficerski (nawet jeśli będzie miernej jakości, jak to ma miejsce w rosyjskiej armii). Już Ernst Junger po I wojnie światowej zwrócił uwagę na to, że industrializacja, rozwój technologii i przenikanie mas do sfery polityczności doprowadza do totalnej mobilizacji. Czasy gdy na pola bitewne posyłano 100 000 indywiduów pod niezawodnym dowództwem minęły bezpowrotnie. Pierwsza konfrontacja XX wieku, według Jungera, dała dowód temu, że era wojen, rycerzy i mieszczan minęła i nastała wojna robotników. Wskutek tego coraz trudniej odróżnić żołnierza od cywila, obiekt militarny od niemilitarnego. Jeszcze większy wyraz temu dała chociażby II wojna światowa i naloty dywanowe na miasta. Wyposażenie wojska w coraz bardziej rozwiniętą i precyzyjną broń nie sprawia, że ginie mniej cywili, ale więcej, bo wyposażenie wojska w tę broń wymaga mobilizacji całej ludności i ta mobilizacja nie polega wyłącznie na wsadzeniu człowieka w mundur. Rozwój technologii, industrializacja oraz przeniknięcie mas w sferę polityczności doprowadza do totalnej mobilizacji, a w konsekwencji do wojny totalnej i powstania figury totalnego wroga. Na wojnie wszystko staje się totalne. W związku z tym wróg nie patrzy na wojnie czy po drugiej stronie znajduje się cywil czy nie, bo w wojnie totalnej cywil przestaje być cywilem. Zniszczenie Mariupola czy Bachmutu nie jest skutkiem tego, że 100% mieszkańców tych miast poszło do wojska, tak po prostu przebiega współczesna wojna. Unikanie poboru nie sprawi, że pociski artyleryjskie ominą czyjś dom lub miejsce pracy w przypadku wojny. Jak dany obiekt znajdzie się w zasięgu dział to zostanie zbombardowany i tak. Dlatego też każdemu powinno zależeć na trzymaniu jak najdalej wroga od rodziny, miejsca pracy i domu. Wyłącznie zawodowa armia również nie stanowi gwarancji zwycięstwa w wojnie. Wojny zaczynają żołnierze zawodowi, ale będą kończyć je poborowi, zwłaszcza jak się będzie przedłużać. Żołnierze zawodowi również giną i ktoś straty musi uzupełniać. Sianie defetyzmu na pewno nie służy budowaniu morale i gotowości bojowej, które są elementami składającymi się na potęgę, która jest głównym punktem odniesienia w realizmie politycznym.

Pojawiająca się narracja antywojenna również ma bardzo relatywny charakter. Przypuszczam, że gdyby nie groziła Polsce wojna z Rosją, ale ze Stanami Zjednoczonymi, to większość tych prowadzących narrację antywojenną zamieniłaby ją na skrajnie militarystyczną i nawoływaliby wręcz do krucjaty przeciw światu anglosaskiemu.

Czytaj także: Co z obroną cywilną w Polsce?

Czytaj także: Matka nieboszczka ludowa chociaż coś po sobie pozostawiła

Ukropolin, państwo narodowe, imperium

Napływ uchodźców z Ukrainy wywołany wojną sprawił, że niektóre środowiska (najczęściej powiązane z osobami wspomnianymi na początku tego wpisu) zaczęły mówić o budowie Ukropolin i ukrainizacji Polski. Mówienie o ukrainizacji Polski to jest kalka z akcji o islamizacji Europy i czynienie z Ukraińców w Polsce odpowiedników muzułmanów w Europie Zachodniej jest tanim chwytem propagandowym. Ukraińcy są nam znacznie bliżsi kulturowo niż Arabowie czy Turcy Francuzom lub Niemcom.

Śmiem twierdzić, że realiści nie potrafią określić dokładnie o co im chodzi. Niektórzy coś mówią o budowie imperium i odzyskaniu Kresów, ale nie chcą Ukraińców. Więc jak miałoby to się odbyć? Budowa Ukropolin, czymkolwiek ta koncepcja miałaby być, nie jest również planem Ukraińców. Oni od 24 lutego 2022 nie przyjeżdżają tu z własnej woli, ale wskutek inwazji Rosji na ich kraj. Zastanawiające jest także dlaczego środowiska i osoby podejrzane o sprzyjanie Rosji uderzają w Ukraińców za coś co jest efektem działań Rosji. Jeśli ta wojna się przedłuży i Rosja ją wygra to uchodźców z Ukrainy będzie jeszcze więcej i oni w większości mogą nie chcieć wrócić do zniszczonego państwa, które w dodatku przegrało wojnę i znalazło się pod rosyjskim butem. Jeśli ktoś nie chce budowy Ukropolin to powinno mu zależeć na jak najszybszym triumfie Ukrainy.

Wspomniane środowiska odnoszą się krytycznie do koncepcji Międzymorza, nazywając ją niekiedy „Nędzymorzem”. Stosuje się tu często argumentację, że to zgodne z dążeniami i interesem anglosaskim. Międzymorze Międzymorzu nie jest równe. W środowiskach nacjonalistycznych w Polsce odwołanie do Międzymorza znaleźć możemy chociażby w deklaracji ideowej ONR, a na Ukrainie do koncepcji odwołuje się Ruch Azowski. Na gruncie polskim potrzebę stworzenia struktur europejskich do obrony cywilizacji w deklaracji podkreśla również Trzecia Droga. Koncepcja ta nie musi więc być „anglosaskim narzędziem”, bo może być alternatywą dla kleptokratycznej Rosji oligarchów oraz lewicowo-liberalnej Unii Europejskiej czy szerzej strefy euroatlantyckiej.

Czy możliwe do powstania jest imperium? Polska władza w obszarze Europy Środkowo-Wschodniej może rozciągnąć się poza nasze granice i nie musi ona oznaczać siłowego podporządkowania innych narodów oraz represji wobec nich. Jakby realizować plany imperialne w ten sposób to pomiędzy Niemcami a Rosją powstałoby imperium, które by przetrwało życie jednego charyzmatycznego przywódcy i uległoby rozpadowi jak Jugosławia po śmierci Tity.

Oswald Mosley po II wojnie światowej pisał, że czas stworzyć naród europejski, gdyż zjednoczenie narodów Europy jest następnym etapem rozwoju ludzkości. Jako wzór podał przykład Wysp Brytyjskich, gdzie Anglicy, Walijczycy i Szkoci zjednoczyli się pod brytyjską flagą. Zaznaczył, że to nie oznaczało porzucenia tożsamości narodowej, a wręcz przeciwnie – powstanie drugiej tożsamości, obok narodowej, miała wykrystalizować się tożsamość wspólnoty. Wskazał też, że wdrożenie tego projektu nie oznaczałoby utraty suwerenności, gdyż została ona utracona już dawno temu i Wielka Brytania stała się w pełni zależna od Stanów Zjednoczonych.

Powyższej opisana koncepcja posłuży mi jako wzór. Chociaż stworzenie europejskiego narodu wydaje się niemożliwe, przynajmniej obecnie, trudne położenie, poczucie bezsilności i zagrożenia, na obszarze zamieszkałym przez narody jednego kręgu kulturowego (słowiański) jest szansą na stworzenie naszej polskiej-neoslawistycznej wielkiej przestrzeni znajdującej się między Niemcami a Rosją. Stworzenie tego nie oznaczałoby porzucenia przez Polaków, Białorusinów, Ukraińców, Litwinów, Łotyszy i Estończyków, a na wzór Wielkiej Brytanii – wytworzenie obok tożsamości narodowej tożsamości wspólnotowej. Czerpiąc zarówno z koncepcji Grossraum Carla Schmitta i zasady porządku wielkoobszarowego, opartego na wzajemnym poszanowaniu i pokojowym współistnieniu, zorganizowaniu się wokół siły przewodniej, Europa Środkowo-Wschodnia mogłaby przestać być szachownicą dla mocarstw, a my z roli pionka byśmy awansowali do roli gracza.

Czytaj także: Czy myśl Carla Schmitta jest aktualna? cz. I

Czytaj także: Czy myśl Carla Schmitta jest aktualna? cz. II

Nie sposób nie odnieść się tutaj do roli państwa jaką odegrałoby w trakcie tworzenia naszej wspólnej wielkiej przestrzeni. Giovanni Gentile zwrócił uwagę na istotną, twórczą rolę państwa. Według niego państwo to twór duchowy. Państwo jest stale w swojej sile, naród nigdy nie jest w pełni stworzony, a państwo w związku z tym nie może przybrać formy absolutnej, gdyż jest konkretną polityczną manifestacją narodu. Zarzucił on nacjonalizmowi, że państwo narodowe u nacjonalistów ma charakter arystokratyczny, gdyż wymaga klasy rządzącej o intelektualnym charakterze, która zrozumie, doceni oraz wywyższy naród, będący wytworem natury. Państwo nacjonalistów narzuca się masom poprzez jego pochodzenie. Przechodząc z tego punktu do siły państwa na arenie międzynarodowej, nacjonalistyczne państwo narodowe w Europie jest średniej wielkości i niezdolne do rywalizacji z mocarstwami (do takiego wniosku doszedł Carl Schmitt).

Takie państwo będące siłą przewodnią w wielkim obszarze, nie mogłoby narzucać tożsamości jednego narodu innym, gdyż wielki obszar uległby szybkiemu rozpadowi wskutek narastających antagonizmów, które wykorzystaliby rywale. Poprzez uwzględnienie naszej przewodniej roli, ale zarazem zawarcie zasady wspólnego poszanowania naszych towarzyszy, stanowiłoby państwo ludowe, a nie oderwanych od milionów autokratów. Kształtowanie państwa jest skorelowane z tworzeniem się wspólnotowej świadomości w jednostkach, a w konsekwencji – narodach.

Statolatria z pewnością nie podoba się liberałom, lewicowym i prawicowym, ale wspomniany włoski myśliciel zauważył, że liberalizm przeciwstawił wolność jednostki państwo i wywołał konflikt pomiędzy jednostką a państwem. To właśnie państwa potrzebujemy w tej chwili, ale państwa zdrowego, a nie wadliwego i działającego ad hoc, kierowanego przez ludzi niezdolnych do dynamicznych działań. Zbudować potęgę możemy wyłącznie organizując się wokół państwa i naprawiając jego wady, a nie działając w pojedynkę i antypaństwowo.

Czytaj także: Po co nam własne państwo?

Zakończenie

Polski realizm polityczny nie powinien polegać wyłącznie na myśleniu o przetrwaniu i dążeniu do minimalistycznej egzystencji. Naturalne są dążenia do budowy pozycji mocarstwowej i budowy imperium w sytuacji gdy nadarza się okazja. Uzyskanie mocarstwowej pozycji nie musi odbywać się „krwią i żelazem”. Mówi się, że państwo jest tym silniejsze im słabsi są jego sąsiedzi, ale w tej sytuacji nie powinniśmy działać na słabość Ukrainy, bo to nie ona nam zagraża, ale zagrożeniem militarnym dla nas jest Rosja. I osłabienie Ukrainy wpłynie na zwiększenie siły Rosji, a to Rosja, a nie Ukraina, jest państwem, które rzuciło 24 lutego 2022 roku wyzwanie światowemu hegemonowi. Wartości jakie reprezentują Stany Zjednoczone i Unia Europejska to wartości za które, osoby po naszej stronie nie powinny chcieć w ogóle kiwnąć palcem – i tu się zgadzam. W tej sytuacji jednak nie chodzi o ich wartości, a o to, że pojawia się szansa na osłabienie Rosji i wzmocnienie naszej pozycji w regionie i odniesienie politycznych korzyści.

Osoby mieniące się realistami w Polsce często zachowują się zgodnie z zasadą „I support the opposite od current thing” (która doczekała się około rok temu dedykowanego mema) –  bez głębszej refleksji popierają to co stoi w opozycji do przekazu głównego nurtu. Słusznie odmawiając uniwersalności amerykańskiej wizji świata za uniwersalny interes przyjmują dążenie Rosji czy Chin do budowy świata wielobiegunowego, który nie musi być dla nas bardziej korzystny, a może być nawet bardziej szkodliwy w konfiguracji, gdzie jednym z biegunów staje się Rosja. Aspekt moralności i etyki przejawiający się w postaci pomocy Ukraińcom jest najczęściej konfrontowany przez nich pozycją – nie pomagać, nie nasz problem. Pomaganie Ukraińcom w czasie wojny nie odbywa się wyłącznie na zasadzie, że „tak należy, bo moralność nakazuje”, ale to ma konsekwencje polityczne. Gdybyśmy zablokowali pomoc Ukraińcom, mogłyby narosnąć antagonizmy Polski z Zachodem, a Ukraińcy szukaliby sprzymierzeńca w innym państwie mającym interesy w regionie.

Bibliografia

Carr E. H., Kryzys dwudziestolecia 1919-1939, tłum. Sadkiewicz J., Kraków 2021.

Dugin A., Podstawy geopolityki, tłum. Radlak A., Warszawa 2019.

Gentile G., The Philosophic Basis of Fascism [w:] Essays on Fascism, Londyn 2019.

Junger E., Totalna Mobilizacja [w:] Rewolucja konserwatywna w Niemczech 1918-1933, opr. Kunicki W., Poznań 1999

Mackinder H., Geograficzna oś historii, opr. Potocki R., Częstochowa 2009.

Morgenthau H., Polityka między narodami. Walka o potęgę i pokój, tłum. Włoch R., Warszawa 2010.

Mosley O., Mosley: Right or wrong?, Londyn 2019.

Schmitt C. Porządek wielkoobszarowy w prawie międzynarodowym z zakazem interwencji dla sił obcych w danym obszarze. Przyczynek do pojęcia Rzeszy w prawie międzynarodowym, tłum. Baran B., Warszawa 2018.

Netografia:

Deklaracja Ideowa Trzeciej Drogi – https://3droga.pl/deklaracja-ideowa/

Międzymorze jako alternatywa geopolityczna-przyszłość narodów europejskich – relacja z kongresu – https://szturm.com.pl/index.php/miesiecznik/item/402-miedzymorze-jako-alternatywa-geopolityczna-przyszlosc-narodow-europejskich-relacja-z-kongresu

Polska Jutra – Deklaracja Ideowa Obozu Narodowo-Radykalnego – https://www.onr.com.pl/deklaracja-ideowa/