Obraz tytułowy: oblężenie Torunia podczas III Wojny Północnej, 1703 r. Tak się dzieje, gdy obca władza, udająca swoją wikła Polskę w wojnę wbrew interesom i woli narodu. https://wmuzeach.pl/wszystkie-obiekty/CoXbRB9nS6M0I6RqQNdS_oblezenie-torunia-w-1703-
Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych ostro zareagowało i natychmiast zdementowało doniesienia o przygotowaniach Polski do wysłania korpusu interwencyjnego na Ukrainę. W specjalnym komunikacie podkreślono, że są to nieuprawnione manipulacje i dezinformacja. Wojsko zaczęło wyjaśniać, jakie naprawdę są zadania polskich żołnierzy na Ukrainie. Jak zatem widać, komunikat dementujący tak naprawdę potwierdził, że coś jest na rzeczy i polscy żołnierza mają pełnić jakieś zadania na Ukrainie. Pytanie, jakie?
O wojennych planach pisaliśmy:
wojenne plany Unii Europejskiej
W kontekście tego, a także działań podejmowanych przez polskie władze, nie tylko przez obecny rząd, ale również ten przedni, należy się zastanowić, czy politycy nie podejmą próby włączenia Polski do konfliktu na Ukrainie i co to będzie oznaczać dla Polaków?
Na wstępie należy zauważyć, że w ostatnich latach zostały poczynione działania, a także wprowadzone zmiany w prawie, które wyraźnie przygotowują Polskę na ewentualny konflikt zbrojny. Mamy „ustawę o obronie ojczyzny”, mamy również konkretne regulacje i zadania dla samorządów dotyczące bezpośrednio tego, w jaki sposób mają być doręczane wezwania na wojnę. W dodatku od 2024 roku mamy masowe przydzielanie kart mobilizacyjnych polskim mężczyznom. Gdy weźmie się to wszystko pod uwagę, to nie można zamykać oczu na to, co się dzieje.
Na temat tego, że są siły, nie tylko w Polsce, ale przede wszystkim poza granicami naszego kraju, które chciałyby popchnąć Polaków do wojny, wykorzystać jako mięso armatnie w konflikcie rosyjsko-ukraińskim, co jakiś czas słyszymy zarówno od polityków prawicowych, jak i od osób związanych ze środowiskami konserwatywnymi. Działania władz państwowych zdają się potwierdzać te doniesienia. Skoro zatem widać, że od kilku lat „polskie” władze przygotowują się na taką ewentualność, należy zastanowić się – co w przypadku, gdyby doszło do najgorszego?
Trzeba podkreślić z całą mocą, że Polska nie jest przygotowana na jakikolwiek konflikt zbrojny. Nie mamy obrony przeciwlotniczej, a w dzisiejszych czasach, w dobie dronów, wojska powietrzne i systemy antyrakietowe to podstawa sił zbrojnych. Nie mamy obrony terytorialnej, obrony cywilnej, bunkrów, schronów. Która polska rodzina ma maski przeciwgazowe na wypadek skażenia? Jako naród jesteśmy totalnie rozbrojeni. Od 2008 roku nie ma zasadniczej służby wojskowej, ani realnie wartościowych szkoleń wojskowych organizowanych w to miejsce. Wojsko Polskie istnieje w dużej mierze jedynie na papierze, a na pewno zerową wartość bojową ma rezerwa. Stany jednostek są uzupełniane w skandaliczny sposób, gdzie przydziały mobilizacyjne na dowódców kompanii, czy szefów kompanii, otrzymują kaprale, tak, to nie pomyłka, kaprale! Znamy co najmniej kilkanaście takich przypadków. Są to albo kaprale rezerwy, którzy szkoleni byli przez 6 tygodni 20 lat temu i od tamtego czasu nie przeszli żadnych szkoleń, albo dwudziestokilkuletni studenci po 7-tygodniowym szkoleniu w ramach Legii Akademickiej. Wysyłanie polskiego wojska z tak uzupełnionymi stanami na jakąkolwiek wojnę, to skazywanie żołnierzy na pewną śmierć.
Kolejna sprawa to rozbrojenie polskiej armii, poprzez oddanie sprzętu wojskowego na Ukrainę. Nawet jeżeli Wojsko Polskie skompletowałoby stany osobowe, to nie ma sprzętu, czołgów, transporterów opancerzonych, armatohaubic. Nie ma też zakładów zbrojeniowych, a co się z tym wiąże, zdolności produkcyjnych na potrzeby wojny. Natomiast zakupiony sprzęt nie wiadomo kiedy znajdzie się na stanie polskiego wojska. Sytuacja jest poważna, a polskie społeczeństwo nie jest o tym informowane.
Wciągnięcie Polski z takim wojskiem, jakim obecnie dysponujemy, z wszystkimi mankamentami, o których wyżej była mowa, bez obrony przeciwlotniczej, bez obrony cywilnej, oznaczać będzie hekatombę ludności cywilnej i śmierć tysięcy żołnierzy. Polska nie jest gotowa na wojnę. Potrzeba tytanicznej pracy, by nadrobić zaległości, jakie narosły, przez dekady rozbrajania i osłabiania potencjału wojskowego Rzeczpospolitej.
Należy jednak zastanowić się, czy ewentualne wysłanie polskich mężczyzn na Ukrainę, nie wpisuje się w szerszy plan, czy nie chodzi tu o swoistą podmianę ludności? W końcu pełną parą idą przygotowania do przyjmowania w Polsce tysięcy migrantów z Afryki i z Azji, z krajów Bliskiego Wschodu. Władze centralne i samorządowe nic nie robią sobie z protestów mieszkańców i podejmują uchwały o budowie Centrów Integracji Cudzoziemców w całej Polsce.
W tym kontekście warto zauważyć również to, że większość przydziałów mobilizacyjnych otrzymują polscy mężczyźni w przedziale wiekowym 40-60 lat, czyli ci, którzy otrzymali wychowanie kulturowe i mogą być odporni na antykulturę, jaką sączy w ludzkie umysły UE i ONZ. Dla młodszych system ma Europejski Obszar Edukacyjny i działania propagandowe, które mają zabić w nich polskość i uczynić z nich przykładnych obywateli federalnego państwa europejskiego tworzone w myśl komunistycznego planu Altiera Spinelliego zawartego w „Manifeście z Ventotene”.
Czytaj też:
bolszewickie wzorce reformy oświaty w Polsce
Musimy pamiętać, że nie jest to pierwsza taka próba, gdy Polaków próbuje się wykorzystać jako mięso armatnie w grze wielkich mocarstw. Bądźmy jednak mądrzy doświadczeniami przodków i zacznijmy w końcu wyciągać wnioski z historii, nie powtarzajmy wciąż tych samych błędów. Nie dajmy się posłać na jakąkolwiek wojnę, z prostej przyczyny, nie jesteśmy przygotowani do wojny, a jej wybuch oznaczałby dla naszej ojczyzny niewyobrażalną tragedię, prawdopodobnie jej całkowitą zagładę.
Polub nasz profil na Facebooku i śledź naszą działalność na bieżąco.