Być jak siatkarze

29 listopada 2023

Obrazek w nagłówku: https://www.rawpixel.com/image/6041527, licencja CC0 1.0 AKT CC0 1.0 Uniwersalny

Sport i polityka budzą podobne emocje. Mają też, jak się zaraz okaże podobne uwarunkowania dotyczące motywacji. Jest jeszcze trzeci element – odbiór zawodów sportowych i politycznych przez ich widzów. Mam nadzieję, że brzmi intrygująco i zachęcam do dalszej lektury.

Sport budzi emocje niemal tak gorące, jak polityka. I podobnie, jak na sporcie, tak i na polityce każdy uważa, że zna się doskonale, stąd mamy powszechny wysyp znawców jednych i drugich. Nietrudno zauważyć, że naszej reprezentacji piłki nożnej nie wiedzie się zbyt dobrze, i to od wielu już lat. A było kiedyś tak pięknie – w latach 70-tych byliśmy piłkarską potęgą. Pamiętamy więc, że się da, tylko jakoś od tamtych lat wciąż się nie daje. Mimo, że mamy bardzo dobrych zawodników, a jednego nawet najlepszego, to reprezentacja co rusz zalicza żenujące występy, które przykro oglądać, a i światu wstyd pokazywać.

O sporcie już pisaliśmy:

Zniszczyć sport – nowa obsesja aktywistow.

Napaść na Legię i kibicow w Holandii.

Zmierzch rasy panow, czyli koniec Herrenvolku.

Zupełnie inaczej rzecz się ma z reprezentacją piłki siatkowej. W swojej historii przeżywała już czasy pasma triumfów, potem były lata chude, lecz ostatnio nasi siatkarze prą drogą od sukcesu do sukcesu. Obecnie nasza drużyna męska jest najlepsza na świecie, co wykazała na mistrzostwach europejskich, w Lidze Narodów, Lidze Mistrzów i w eliminacjach do olimpiady, a nasz zawodnik – Łukasz Kaczmarek został najlepszym światowym siatkarzem. Reprezentacja kobiet również radzi sobie dobrze i także znajduje się światowej czołówce.

Mamy więc dwie narodowe reprezentacje sportu drużynowego, operujące piłką, o diametralnie różnych osiągnięciach. Jak można to wytłumaczyć? Dobre wyjaśnienie daje nam Mammon – bożek pieniędzy, wzmiankowany w Ewangelii wg św. Mateusza (Mt 6,24). Gdy dary Mammona przekraczają ludzką miarę, wówczas ludzie, których rozum i wola zostały uszkodzone w konsekwencji grzechu pierworodnego, łatwo ulegają pokusom. Występ w reprezentacji narodowej to wielki zaszczyt, i wiodącym celem piłkarzy powinno być jak najlepsze reprezentowanie Ojczyzny i swojej dyscypliny. Na boisku powinna być obecna najwyższa kwalifikacja, technika, dyscyplina, motywacja, waleczność i honor. Zamiast tego występy naszych narodowych pupili zamiast honoru przypominają horror. Musimy więc spojrzeć na ich grę z punktu widzenia Mammona.

Piłka nożna jest dyscypliną bardzo dofinansowaną. Są transmisje w mediach, wywiady, sponsoring, kampanie reklamowe i społeczne. Wszystko to, co daje krociowe zyski, nieosiągalne dla przeciętnego zjadacza chleba. Ale żeby dostęp do tych okazji był możliwy, taki zawodnik musi wpierw pieczołowicie wspiąć się po drabinie kariery sportowej na górne piętra. Nie jest jednak łatwo dostać się do tego elitarnego grona. Wpierw trzeba zabłysnąć w piłce krajowej, mając nadzieję na widoczne efekty i zauważenie przez łowców głów. Kontrakt z jednym z bogatych zachodnich klubów piłkarskich jest bramą do wielkiego świata, możliwości zmierzenia się z najlepszymi zawodnikami i lukratywnych kontraktów, przy których pozostałe „boki” stanowią dodatkowe chałtury. To źródło Mammona wyschłoby jednak, gdyby walczący o swoją pozycję piłkarz nie mógł wykonywać swojego zawodu, czyli kopać piłki w zagranicznych klubach. Z punktu widzenia milionera stadionu należy więc uważać na nogi i stawy, czyli niezbędne wyposażenie w piłkarskim rzemiośle. Narażenie ich na szwank mogłoby zniweczyć świetnie rozwijającą się karierę. I to w imię czego – triumfu Rzeczypospolitej? Ku chwale Ojczyzny? Inaczej jest w piłce siatkowej. Dyscyplina znacznie mniej znana, budzi więc mniej emocji i zainteresowania sponsorów. Zawodnicy nie mogą liczyć na bajońskie apanaże, ale dzięki temu mogą skupić się na grze i rozwijaniu swoich umiejętności, nie tracąc czasu i uwagi na zarządzanie krociowym majątkiem.

Różnica dotyczy również samej mechaniki gry. Piłka nożna jest cięższa, niż siatkowa, potrzeba więc większej siły do nadania jej biegu i obsługuje się ją nogami. Do piłki siatkowej zasadniczo używa się rąk, co w pozwala na dość swobodne manipulowanie. To rozróżnienie sprawia, że piłka nożna jest bardziej siłowa, a siatkowa – bardziej finezyjna. Myśleć i planować trzeba w obydwu dyscyplinach, i to zarówno strategicznie, jak i operacyjnie. Jednak w porównaniu z futbolem siatkówka jest dyscypliną bardziej naukową i bardziej logiczną, gdzie decyzje trzeba podejmować w mig, a koordynacja ruchowa wymaga umiejętności niemalże matematycznych. Również praca zespołu różni się w obydwu dyscyplinach. Futbol to szarże ciężkiej jazdy, siatkówka – pojedynek szermierzy.

Współdziałanie wymagane jest w obydwu dyscyplinach. Bez niego żaden sukces nie będzie możliwy, nawet, jeśli gracze będą najlepsi. Poza indywidualnymi umiejętnościami niezbędna jest współpraca, oparta na wiedzy o możliwościach i ograniczeniach – swoich własnych, kolegów i przeciwników, oraz na dobrej woli. Konflikty wewnętrzne lub egoizm zawodników grających na siebie zniweczą każdy trud zespołowy i spowodują przegraną. Wydaje się, że to właśnie mamy w przypadku reprezentacji piłki nożnej. Najlepsi piłkarze na świecie, i zarazem dość słaba drużyna, stanowczo poniżej oczekiwań kibiców. Nasza siatkówka natomiast zbiera wybitnych, którzy potrafią zbudować najlepszy zespół, bo się nie rozpraszają na sprawy pozasportowe i zależy im na wygranej całego zespołu, a nie tylko osobistym zysku. Jeśli więc chodzi o samych zawodników, kluczowa jest kwestia motywacji. Jest jeszcze kwestia prowadzenia całego zespołu. Siatkówka ma konsekwentnego trenera, wznoszącego zespół na wyżyny, wyciągającego wnioski z sukcesów i porażek. Reprezentacja ma wciąż nowego selekcjonera, i ma się wrażenie, że głównym kryterium, uwzględnianym przez PZPN przy naborze jest różnorodność.

To porównanie dwóch różnych podejść do tego, co się robi stanowi dobrą metaforę dla tzw. klasy politycznej, czyli dla grupy ludzi, tworzących kierownictwo ugrupowań politycznych. Samo określenie sugeruje, że mamy do czynienia z jakąś osobną klasą, jakbyśmy znów żyli w społeczeństwie klasowym, chociaż czasami bardziej adekwatne byłoby porównanie do społeczeństwa kastowego. Co do zasady większość polityków większości państw wykonuje pracę piłkarzy w reprezentacji narodowej. Na co dzień grają w zagranicznych klubach, skąd mają nieoficjalne lukratywne apanaże, a od czasu do czasu puszą się dumnie w barwach narodowych, udając reprezentację swojego kraju. Skutek jest podobny do występów naszych ulubieńców stadionowych – wpuszcza się gole przeciwnika, nie zdobywając własnych.

Nie można jednak przeceniać polityków, tak samo, jak nie można przeceniać piłkarzy. I jedni, i drudzy nie potrafią zbudować skutecznego zespołu, bo nie mają motywacji, za to dbają o swój indywidualny wizerunek. Jednak tacy są piłkarze, jakich się powoła, i jakie wcześniej mieli możliwości rozwoju. Z politykami jest podobnie – tacy są oni, jacy my sami. Takich mamy polityków, na jakich sobie zasłużyliśmy. Spójrzmy dokoła, jak komunikują się nasi kochani rodacy. Jak uparcie powielają wciąż kilka tych samych wyświechtanych komunałów, uważając, że ich oklepane, emocjonalne komentarze mają jakiekolwiek znaczenie dla kogokolwiek, oprócz nich samych. Tak samo względem polityki, jak i sportu – każdy się zna, ale nie ma do powiedzenia niczego twórczego. Przede wszystkim jednak z tego powszechnego ględzenia i narzekania na sport i politykę nic nie wychodzi, bo poza słowotokiem i emocją większość współmieszkańców polskiej krainy nie zada sobie najmniejszego trudu, aby cokolwiek zmienić w tej kwestii.

Odwiedź także nasz profil na Facebooku i śledź naszą działalność na bieżąco.

Każdy z nich zapyta wzburzony, rękami wymachując jak wiatrak, a cóż oni zrobić mogą, przecie od nich samych nic nie zależy i na nic wpłynąć nie mogą. Otóż mogą, ale im się nie chce, lubo nie wiedzą jak, bo to jeno zwykli słuchać, co sami gadają, alibo też sami nie wierzą, że coś mogliby zmienić w tym świecie. A zrobić można tu sporo, jeno zacząć trzeba od siebie samego, ponieść się z fotela, trud sobie zadać, nauczyć się czegoś zdatnego i innych podobnych poszukać. A pierwsze, co nam robić wypada, to dzieci nasze i młodzież od deprawacji odciągnąć i do pracy słusznej zaprząc. Kto w sporcie sprawny, ten niechaj zbierze kolegów z osiedla lub z wioski, a niech pokopią piłę lub razem co inne potrenują. Kto intelektu dziedziny zgłębia, niech pierwej dzieci własne przekona, co ważne na tym i tamtym świecie, a przez nich samych do ich koleżeństwa trafi. Kosztów żadnych przy tym nie ma. Młodzi autorytetu spragnieni, cierpią, bo ci, co powinni im prawdę pokazywać i świat objaśniać, siedzą z nosami w ekranach i neurony swe głupotami tuczą. Jak ma więc młodzież postępować, gdy tylko takich dorosłych spotyka.

Póki więc jakaś grupa dorosłych nie ruszy swych ciał i umysłów, by młodzieży kierunek wskazać i własnym przykładem do czynu poruszyć, aby tak, jak siatkarze swój umysł i ciało sposobili, rozumem i wolą drużynę do zwycięstwa przywodząc, póty trwać będziem w ciągłym gadaniu o niczem, kołysać się będziem jak w tańcu chocholim, a obcy nam będą frukta nasze zjadać. Ot, co.

Wesprzyj portal
Budujmy razem miejsce dla poważnej debaty o społeczeństwie i państwie polskim
Wesprzyj