„Jak skała, jak blok lodu stali ludzie Północy” – tak zachowywali się przodkowie Francuzów przed Rewolucją. Bitwa pod Poitiers w 732 r. zatrzymała najazd islamu na Europę. Trzeba nam dziś nowego Poitiers, a do tego trzeba wierzyć w Boga. https://picryl.com/media/pictures-of-english-history-plate-xxxii-battle-at-poitiers-58c4c4
Proszę najpierw przeczytać cz.I:
Ceremonia otwarcia Igrzysk. Analiza, cz I – Ca-ira.
Następnie proszę przeczytać cz.II:
Ceremonia otwarcia Igrzysk. Analiza, cz. II – Wściekłość gilotyny.
Potem cz. III:
Ceremonia otwarcia igrzysk. Analiza, cz. III – Narzeczone-gilotyny
Dalej cz. IV:
Ceremonia otwarcia Igrzysk. Analiza, cz. IV – Odlot-czarowników
Przedostatnie część, V:
Ceremonia otwarcia Igrzysk. Analiza, cz. V – Wielki kozioł
OTO WIĘC CZĘŚĆ SZÓSTA, OSTATNIA Z CYKLU
APOTEOZA SODOMY
Realizacja idei gnostyckiego świata, do której dąży Bestia i współpracujące grupy wymaga likwidacji podstawowych instytucji życia społecznego i prywatnego. Zaczęto od religii i władzy, teraz Rewolucja sięga po najbardziej intymne sprawy ludzkie – umysł i seksualność. Dlaczego umysł – to oczywiste, kto panuje nad myślami ludzi, ten panuje nad ich decyzjami, a w konsekwencji nad ich życiem. Seksualność jest już mniej rozpoznanym aspektem, ponieważ w ludziach wciąż jeszcze tkwią katolickie przyzwyczajenia, że są to sprawy prywatne i nie powinny być przedmiotem zainteresowania rządu. Rewolucja chce inaczej, nie ma być prywatności, a seksualność jest jednym z głównych przedmiotów zainteresowania władz i sprawą publiczną. Dzieje się tak z dwóch powodów – popędu i płodności. Popęd seksualny zasadniczo ma każdy, i jest on bardzo silną motywacją ludzkich działań. Płodność decyduje o tym, czy będą rodzili się ludzie, czy będą nadal rodziny, narody i czy będzie miał kto wytwarzać dobra, niezbędne wszystkim.
Optymalnym sposobem realizacji zadań, wynikających z popędu i płodności jest rodzina, której podstawą jest więź kobiety i mężczyzny. Sprawdzonym sposobem regulacji kwestii, związanych z seksualnością jest system etyczny, czyli moralność, dopasowana do ludzkiej natury, rzeczywistych potrzeb, wynikająca z doświadczeń długiego trwania i mająca umocowanie w trwałej religii, niezależnej od wszelkiej władzy ziemskiej. Gnostycy natomiast chcą stworzyć świat, w którym będą zarządzać każdym człowiekiem, między innymi manipulując popędami i warunkami ich zaspokajania. Zarządzanie seksualnością jest obok pieniądza ich najsilniejszym narzędziem panowania.
Realizacja celów gnostyków od zawsze napotyka na kilka fundamentalnych przeszkód, wymienionych w Imagine Lennona. Najpoważniejszymi są: chrześcijaństwo i Kościół katolicki oraz normalna rodzina. Obydwie struktury zostały zaatakowane podczas rytuału paryskiego. Chrześcijaństwo i Kościół poprzez antymszę, a rodzina za pomocą nachalnej promocji rozwiązłości seksualnej, perwersji i zboczeń. Sfera seksualna została zaburzona, zabrudzona i zohydzona. Naturalny popęd seksualny wykoślawiono w sposób skrajny. Można powiedzieć, że był to typowy dla Rewolucji brutalny, zbiorowy gwałt na ludzkiej seksualności. Nawet spontaniczne gesty sportowców, nie mające znaczenia seksualnego przedstawili jako homoseksualne awanse. W ten sposób gnostycy budują odczucia skrajne wobec sfery seksualnej: z jednej strony ochota, by rzucić się w wir bachanaliów, z drugiej – obrzydzenie. Znika gdzieś normalność, bezpieczna strefa, w której ludzie najlepiej się czują, gdzie mogą się kochać i mieć dzieci.
Natomiast płodność została zasadniczo usunięta, co wynika z projektu Paneuropy, zakładającego wymianę rdzennej ludności Europy na napływową, sprowadzoną specjalnie w tym celu. Realizacja tego planu wymaga, aby biali Europejczycy napotykali na rozmaite trudności w reprodukcji, takie, jak antykoncepcja, bezpłodność i aborcja. Antykoncepcja związana jest ściśle z rozwiązłością, będącą od lat 70-tych podstawą wychowania na Zachodzie, szczególnie dziewcząt, oraz podstawą propagandy, kierowanej do młodych kobiet. Życie, oparte na rozwiązłości zachęca do antykoncepcji hormonalnej, a ta zachęca do rozwiązłości. Splot tych okoliczności powoduje taki skutek, że młodzi ludzie nie chcą zakładać rodzin i mieć dzieci, natomiast chętnie oddają się coraz bardziej wyuzdanej i perwersyjnej rozpuście. Przy tak niezdrowym życiu kobiety, regularnie używające antykoncepcji hormonalnej od początku dojrzałości płciowej sterylizują się na własne życzenie, co jest jednym z głównych powodów bezpłodności. Istnieją też podejrzenia co do dodatków do wody, żywności i szczepionek, powodujących takie zmiany hormonalne u chłopców, że jako mężczyźni mało są męscy. Aborcja także została zaznaczona podczas rytuału. Kilka ozłoconych, pomnikowych bohaterek to zasłużone bojowniczki aborcji i antykoncepcji. Również pomnik byczej głowy z brązu, widoczny za masztem flagowym może wskazywać na taką konotację. W komentarzach dostrzeżono ten obiekt i porównano do złotego cielca. To porównanie jak najbardziej pasuje, nie tylko zresztą do gnostyków, jest bowiem cechą ogólnoludzką. Ważniejsze wydaje się inne skojarzenie. Kształt głowy byka i poroża bardzo przypomina Molocha, bóstwo fenickie i kananejskie. Składano mu ofiary z niemowląt, paląc je żywcem na specjalnym palenisku, co nazywano przejściem przez ogień. Od marca 2024 roku w konstytucji Republiki Francuskiej istnieje zapis, że aborcja jest konstytucyjnym prawem kobiety. Projekt przeszedł stosunkiem głosów 780 za i 72 przeciw, głosowanie urządzono w Wersalu – dawnej siedzibie królów Francji, a ludność tego kraju przywitała nowe prawo z entuzjazmem. Rewolucja tak zmieniła ludzkie umysły, że teraz Anty-Francja składa swoje dzieci w ofierze Molochowi, cieszy się z tego, czuje dumę i będzie walczyć zbrojnie w obronie tego kultu. Należy wszelako pamiętać, że rzeźba byka znajduje się w tym miejscu od 1937 roku, a jej koincydencja z ceremonią może być dziełem przypadku.
FALLICZNA ILUMINACJA
Rok 2024 jest dla Francji momentem symbolicznym, bardziej, niż wydaje się mieszkańcom tej krainy i postronnym obserwatorom. Nastąpiło bowiem oficjalne domknięcie procesu, rozpoczętego 14 lipca 1789 roku. Rewolucji zajęło 235 lat dokonanie zaplanowanych zmian w ludzkich umysłach. Od szturmu na Bastylię do wpisania do konstytucji prawa do dobrowolnego przerywania ciąży jako obywatelskiego prawa kobiet oraz mężczyzn transseksualnych, co obecnie zapewnia art.34 Konstytucji Republiki. Inicjatywa pojawiła się w parlamencie francuskim w reakcji na uchylenie w 2021 r. przez Sąd Najwyższy USA wyroku Roe v. Wade, znosząc na poziomie federalnym legalność aborcji, a także na orzeczenie polskiego Trybunału Konstytucyjnego z 2020 r. Projekt ustawy zgłoszony został przez skrajną lewicę oraz poparty przez wszystkie liczące się siły polityczne, łączne ze Zjednoczeniem Narodowym Marine le Pen. Podczas debaty powoływano się na Rewolucję i prawa kobiet, które przyniosła. Zmianę uchwalono przytłaczającą większością głosów, co powitano owacją na stojąco i iluminacją Wieży Eiffla. Ponad 80% obywateli tego państwa popiera aborcję, a co trzecia kobieta jej dokonuje. Nowe brzmienie Konstytucji uznaje za normę konstytucyjną nie tylko aborcję, ale także transseksualizm. Zanim zmieniono Konstytucję, aborcja była powszechnym zwyczajem, zalegalizowanym w 1975 r. dzięki staraniom ówczesnej minister zdrowia Simone Veil, jednej pomnikowych bohaterek, ozłoconych podczas rytuału. Od tego czasu dzieciobójstwo stało się legalną i powszechnie uznaną praktyką społeczną, w ramach której brzemienne francuskie kobiety przeprowadzały swoje dzieci przez ogień na ołtarzu Molocha, a Republika stan ten tolerowała. Od marca 2024 r. Republika uznała zapewnienie dzieciobójstwa za swój obowiązek. Ustanowiła więc ius Molochum – przyznała Molochowi prawo do publicznego kultu państwowego. Zarazem rozciągnęła tą możliwość na osoby transseksualne, uznała więc swoje prawo do decydowania, kto jest kobietą, co jest działaniem typowo lucyferycznym i grzechem przeciw pierwszemu przykazaniu. Republika Francuska oficjalnie jest państwem laickim, co jest nieprawdą. W rzeczywistości jest państwem głęboko wyznaniowym, czego objawem jest nabożeństwo do Molocha. Religia państwa francuskiego ma jednak głębsze umocowanie, co zostało wyraźnie okazane podczas rytuału. Zanim przejdę do wyjaśnienia tego wątku, podkreślam bardzo istotną okoliczność. Dzisiejsza Francja nie jest tą samą Francją historyczną, która istniała do Wielkiej Rewolucji, lecz Anty-Francją. Symboliczne daty początku i końca transformacji to 14 lipca 1789 r. i 4 marca 2024 r. Przed datą początkową była Francja, pomiędzy datami trwał okres przejściowy, po dacie końcowej oficjalnie nastała Anty-Francja. Obywateli tego państwa można podzielić na trzy grupy: większość jeszcze stanowią Antyfrancuzi, sekundują im rosnący w liczbę i siłę Neofrancuzi, jest też nieliczna mniejszość Francuzów. Po zakończeniu transformacji Francji w Anty-Francję Rewolucja przystąpiła do kolejnego etapu, czyli zastąpienia Antyfrancuzów Neofrancuzami, a rytuał paryski jest tego deklaracją polityczną.
Odtąd Anty-Francja, wyznająca publiczny kult Molocha przejęła opiekę nad łonami kobiet, a skoro opiekę, to także kontrolę. Teraz więc państwo będzie decydować, czy dziecko będzie można urodzić, czy poświęcić Molochowi. Od tego następny krok prowadzi do państwowej regulacji, która kobieta i kiedy otrzyma od władzy prawo reprodukcyjne i w jakiej ilości. To tak, jak u nas za komuny były talony na pralki, telewizory i samochody. Teoretycznie nabyć mógł każdy, kogo było stać, w praktyce kupował ten, komu państwo dało przywilej. Skoro jednak państwo ma decydować o urodzeniu bądź złożeniu w ofierze, musi też objąć kontrolą warunki zapłodnienia, inaczej nie będzie mogło sprawować kontroli reprodukcyjnej. Temu właśnie służy antykoncepcja, podkreślana jako prawo kobiety, gwarantowane przez Rewolucję. Antykoncepcja, szczególnie hormonalna jest chemiczną sterylizacją – ubezpłodnieniem. Niemcy w obozach koncentracyjnych używali w tym celu promieni Roentgena, co było zabiegiem pewnym, jednorazowym i nieodwracalnym, aplikowanym kobietom przeznaczonym do likwidacji. Jednak nieodwracalność była jego wadą, bowiem wyłączała dalsze zarządzanie płodnością. Republika dokonała na tym polu znacznych ulepszeń, i teraz możliwa staje się kontrola płodności, a więc liczebności populacji bez stosowania drastycznych środków przymusu, które zawsze budzą naturalny opór, i tym właśnie jest antykoncepcja, zapewniana przez państwo, połączona ze stosowną „edukacją” seksualną od najmłodszych lat – w szkole, mediach i kulturze masowej. Kobiety więc ubezpładniają się same, a rewolucyjna Republika wita to z radością. Dodatkowo tymi procesami można sterować właśnie przez system edukacji, media i kulturę masową. Po co zabijać ludzi, wystarczy tak pokierować zachowaniami kobiet, żeby nie miały dzieci. Z tych, które z jakichś powodów zaszły w ciąże co trzecia złoży swoje dziecko w ofierze Molochowi, a te dzieci, które się urodzą nie dadzą zastępowalności pokoleń. Tak właśnie żyją Antyfrancuzi. W tym samym czasie rewolucyjna Republika sprowadziła miliony Neofrancuzów, których kobiety mają inne wyobrażenie na temat swojej roli i macierzyństwa. Mechanizm wymiany ludności, wprawiony w ruch w latach 60-tych kręci się już sam, wystarczy go tylko oliwić i zapobiegać jego zatrzymaniu. Mając możliwości sterowania procesami społecznymi można też obroty mechanizmu przyspieszać lub spowalniać. Od plandemii obroty podniesiono, a rytuał jest zapowiedzią dalszego przyspieszenia.
Najlepszą metodą na utrzymanie mechanizmu wymarcia lub wymiany ludności dowolnego państwa jest sterowanie zachowaniami seksualnymi kobiet. Mężczyznom poświęca się znacznie mniej uwagi, bo działanie męskiego popędu seksualnego jest łatwe do przewidzenia i sterowania. Wiadome jest, że normalny mężczyzna dąży do zbliżenia, i jeśli da się całej populacji męskiej okazje w postaci otwartych na seks kobiet, w swojej masie będzie z tego korzystać. Dzięki tej prawidłowości można łatwo sterować procesami społecznymi poprzez kontrolę zachowań. Jeśli Bestia chce mieć kontrolę nad populacją, musi rozbić rodziny, które realizują seksualność poza kontrolą władzy. W tym celu podnieca mężczyzn pornografią, a kobietom daje iluzję wyzwolenia poprzez swobodę seksualną ze zmiennymi partnerami. Efekt – rodziny się rozpadają lub nie powstają. Problemy społeczne, naturalnie mnożące się w tych warunkach obsługiwane są przez służby socjalne. W życiu społecznym jednostki stopniowo popadają w zależność od państwa.
Swoboda kontaktów seksualnych z punktu widzenia gnostyków ma jednak dwie zasadnicze wady. Po pierwsze, ze swej natury prowadzi do zapłodnień i urodzeń. Po drugie, relacja seksualna może przekształcić się w uczuciową, skutkującą poczuciem odpowiedzialności za drugą osobę, co szczególnie w sytuacji ciąży w naturalny sposób prowadzi do powstania rodzin, a te w skali masowej z czasem przekształcają się w naród, i lennonowskie marzenie znów się oddala. Metodami rozwiązania tych procesów są antykoncepcja i aborcja, nie mają jednak pełnej skuteczności. Wzajemne przyciąganie obu płci jest bowiem determinantą gatunku, naturalnym procesem podtrzymania życia. Gnostycy próbują ten proces ograniczyć, nie są jednak w stanie go powstrzymać, wolą więc przejąć nad nim kontrolę. Taka polityka znana była już w starożytności, gdzie w systemach wierzeń, opartych na gnozie seksualność była ważnym środkiem sterowania społecznego. Stosowano tam szeroko prostytucję sakralną, a częstym elementem świąt, także państwowych było zagospodarowanie i ukierunkowanie energii seksualnej. Bachanalia są jednym z licznych przykładów wciągnięcia seksualności do religii i polityki. W systemach gnostyckich poza kastami rządzącymi lud nie miał wolności osobistej, a nawet kasty zależały od nieubłaganego fatum. W pogańskiej starożytności seks był sprawą publiczną. Dopiero chrześcijaństwo przyniosło zasadniczy przełom, bo uznając duszę nieśmiertelna, przyznało każdemu człowiekowi wolność osobistą i indywidualną odpowiedzialność za swoje czyny przed Bogiem. Seks stał się sprawą prywatną, szczególnie w katolickim małżeństwie, chociaż w praktyce życia społecznego pogańskie zwyczaje utrzymywały się bardzo długo, a obecnie wróciły i wybuchły z nową siłą.
Dzieje się tak, ponieważ Rewolucja chce przejąć kontrolę nad seksualnością, aby mieć sprawne narzędzie sterowania społecznego. Na przeszkodzie stoi moralność katolicka, małżeństwo i rodzina, dlatego trwa tak potężny atak na Kościół i chronione przezeń instytucje. Bestia wykorzystuje w tej wojnie jako mięso armatnie samych ludzi – beneficjentów tego, co likwidują. Zostali oni oszukani, ogłupieni i opętani przez zwodnicze idee fałszywej wolności, która niszczy moralność, małżeństwo i rodzinę. Człowiek staje się od nich wolny, ale za to popada w rosnącą zależność od władzy. Im mniej moralności, małżeństwa i rodziny, tym więcej państwa i jego funkcjonariuszy w życiu prywatnym zwykłych ludzi. Jeśli jest to państwo rewolucyjne, wówczas pozwala sobie ono od czasu do czasu na Wielki Terror i Wandeę, na przemoc, kradzież, niewolę, gwałt i mord. Obywatele rewolucyjnej republiki nie znając historii nie wiedzą o tym, sami niszczą to, co ich chroni, chcą to robić i gotowi są walczyć w obronie prawa do niszczenia własnego świata.
Naturalna seksualność homo sapiens, gdyby pozostawić ją samą sobie, spontanicznie doprowadziłaby do sytuacji, w której dominują rodziny z dziećmi. Mężczyźni pragną kobiet i się w nich zakochują, kobiety pragną bliskości mężczyzn i się w nich zakochują, dochodzi do heteroseksualnej bliskości, kobiety zachodzą w ciąże i rodzą się dzieci. Wychowanie potomstwa to długi proces, wymagający wysiłku. Kobieta, mająca potomstwo będzie wymagała od swojego mężczyzny, aby się starał dla niej i dzieci. Kobieta młoda i płodna jest zarazem atrakcyjna seksualnie, jednak w naturalny sposób z wiekiem atrakcyjność ta spada, coraz trudniej więc przyciągać do siebie nowych partnerów seksualnych. Jeśli jednak u boku kobiety jest stały mężczyzna, z którym ma dzieci będzie on naturalnie zainteresowany przebywaniem i bliskością z nią, a ponieważ patrzy na nią codziennie i sam starzeje się w tym samym tempie, spadek jej atrakcyjności fizycznej nie będzie mu przeszkodą, będzie mu ona bliska jako towarzyszka życia i przyjaciółka. Najlepiej więc sprawdza się trwałe małżeństwo. Nie ma nic bardziej groźnego dla Bestii, dlatego na różne sposoby dąży do rozbicia istniejących rodzin i blokuje założenie nowych.
Walczyć z rodziną można na różne sposoby: prawnie (np. Ustawy Norymberskie, Konwencja Stambulska), ekonomicznie (np. polityka transformacji w Polsce po 1989 r, emigracja zarobkowa), i informacyjnie. Informacyjna walka z rodziną polega na zmianie wyobrażeń, przekonań, pragnień i celów. Zazwyczaj towarzyszą temu zmiany w strukturze państwa. Wyciąga się młode kobiety w wieku rozrodczym z rodzin i wciąga do świata korporacji, oferując im „karierę”, zawierającą wyzysk, samotność, zależność społeczną i ekonomiczną, czyli nowoczesne niewolnictwo. Wstępem do tego jest degradacja szkolnictwa, szczególnie wyższego. Oferuje ono pozorne wykształcenie, które w połączeniu z korpokarierą daje młodej kobiecie iluzję niezależności. Spędza ona swoje najlepsze lata spalając się dla korporacji i nie budując własnej rodziny. Informacyjnie walczy się z rodziną również za pomocą propagandy feminizmu, strasząc piękną płeć mężczyznami, patriarchatem i piekłem kobiet, antagonizując płcie, oszukując kobiety, że lepiej im będzie bez mężczyzn i zachęcając do rozwodów. Zapobieganie powstawania rodzin na poziomie informacyjnym, poza propagandą feministyczną realizuje się przez promocje stylów życia, wykluczających rodzinę. Służy temu kultura masowa i jej nośniki – filmy, seriale, gry, celebryci, telewizja, reklama, prasa, poradnictwo, Internet. Poza tradycyjnym już zachęcaniem do antykoncepcji i aborcji wprawia się dziewczęta i młode kobiety do częstej zmiany partnerów, poliamorii i homoseksualizmu. Najnowszym nasilającym się trendem stało się wzbudzanie dysforii płciowej, co jest podstawą do tranzycji, nazwanej korektą błędnego przypisania płci, czyli de facto kastracją mężczyzn i sterylizacją kobiet. Dynamiczny rozwój tego zaburzenia jest skutkiem wojny informacyjnej, prowadzonej przeciw białym narodom, wykorzystującej antykulturę. Na dysforię płciową szczególnie podatne są białe dziewczęta, co z jednej strony wskazuje na intencje gnostyków, a z drugiej uwidacznia skutki ich działań.
Rytuał paryski zachęca do intensywnych zachowań seksualnych, jednakże wykluczających rodzinę i macierzyństwo. Trójkącik w Bibliotheque Nationale i antymsza na moście Debilly są najbardziej dosłowne. Dopełnieniem gnostyckiej koncepcji seksualności był laserowy pokaz świateł z Wieżą Eiffla w centrum. Podczas ceremonii wieża pojawiła się dwojako – jako sama wieża oraz jako podest, prowadzący do masztu flagowego i ołtarza Molocha. Mało kto dziś pamięta, że wieża została wybudowana w 1889 roku z okazji Wystawy Światowej oraz dla upamiętnienia 100 – lecia Wielkiej Rewolucji i po 20 latach miała zostać rozebrana. Podczas budowy budziła wiele kontrowersji i sprzeciwów, w prasie nazwano ją nawet „ohydnym słupem z nitowanego żelaza”. Jej kształt wynika z obliczeń statycznych, i taki musiał być, aby zapewnić stabilność tak wielkiej konstrukcji, niezależnie od tego, że jej główny budownik należał do wolnych mularzy.
Trójkątna symbolika masońska, zawarta w wieży narzucona została więc nie przez spisek, ale przez prawa fizyki. Skoro już jednak taka symbolika musiała się pojawić, nie ma przeszkód, aby jej nie wykorzystać. Od biedy wieżę można przyrównać do piramidy, nieco bliżej jej do cyrkla, jeszcze bardziej przypomina „kompas”, trójkąt ostrokątny bez podstawy, skierowany wierzchołkiem ku górze, w symbolice masońskiej oznaczający fallusa. Poza znaczeniami stricte masońskimi Wieża Eiffla spełnia również postulaty wcześniejszej symboliki ezoterycznej, i tak prosty pionowy kształt jest symbolem fallicznym – lingani, co ma konotacje nie tylko seksualne. Od hinduskiego słowa pala, oznaczającego męski organ płciowy (stąd słowiański pal) wzięło się łacińskie określenie palladium, co dziś pojmujemy jako pałac – znaczenie konkretne – siedzibę władcy, pierwotnie jednak miało znaczenie abstrakcyjne, oznaczało władzę królewską i było uniwersalną alegorią króla – władcy. W kształcie wieży mieści się więc zarówno symbol seksualny jak i symbol władzy. Te konotacje pochodzą z czasów przedhistorycznych, ale wyrażają obserwacje uniwersalne – dotyczące niezmiennych zachowań, zależności i procesów gatunku homo sapiens.
Po zawieszeniu odwróconej flagi, ogłoszeniu przez augura Macrona dies fasti, złożeniu inkluzywnej przysięgi, ponownym pojawieniu się pochodni i wyruszeniu sztafety do znicza rozpoczął się pokaz świateł laserowych z Wieżą Eiffla w centrum. Oszałamiająca feeria promieni ciekawsza była od oklepanych już fajerwerków, poza tym mniej emisyjna. Pośród promieni, rozchodzących się od dołu ku wierzchołkowi kilka razy pojawiło się mocne światło na samym szczycie, wysyłające promienie w dół, ogarniając zgromadzony lud. Wyglądało to jak oko Saurona, omiatające Mordor ze szczytu Barad-Dur. Poza tym włączono stałą instalację, zamontowaną na szczycie wieży w 2000 r., obrotowo wysyłającą smugi światła w dwa przeciwległe kierunki, jak w latarni morskiej. Natomiast wśród krzyżujących się promieni widać było przenikające się cyrkiel i węgielnicę. Można ten pokaz interpretować następująco: pokazano apoteozę władzy Lucyfera nad Ziemią, który wskazuje kierunek jak latarnia morska. Tym, którzy odrzucili wiarę w Boga w Trójcy Jedynego, którzy nie mają Jego pieczęci zastąpił Gwiazdę Morza, odwieczny kompas żeglarzy – Maryję, pośredniczkę z Chrystusem, osłaniającą swym ochronnym płaszczem wszystkie stany Kościoła. Ci jednak, którzy od Kościoła odpadli nie mają tej ochrony i tej busoli. Zamiast tego przyjmują inny kompas – masoński, prowadzący do Lucyfera jako pana, za pośrednictwem braci spod znaku cyrkla i węgielnicy.
Symbolika władzy łączy się z symboliką seksualną, lucyferyczno – masoński kompas jest zarazem symbolem fallicznym. Gdy odbywał się pokaz świateł, wykonano utwór Marc Ceronne’a „Supernature” – nadprzyrodzone, ponad naturą. Od czasów Oświecenia kolejne pokolenia globalistów próbują postawić się ponad naturą, co ma trzy źródła – gnostycki dualizm, traktujący świat materialny jako zły, a duchowy jako dobry, kabalistyczny żal do Stwórcy, że ośmielił się przekazać wybraństwo ludu komu innemu, i przede wszystkim lucyferyczny bunt przeciwko Bogu, wyrażający się okrzykiem: „non serviam”. I tu na ekranach pokazano niezwykłą scenę o wielkiej doniosłości, powszechnie nie zauważoną, przykryta oburzeniem wobec bluźnierstwa na moście Debilly. Kamera pokazała zbliżenie jednej osoby z tłumu zgromadzonego na Trocadero, tak, że wyglądało to jak przypadkowe uchwycenie spontanicznego zachowania. Był to jednak wyjątek w całej transmisji. Kamera nie przyglądała się osobom w tłumie, a każda osoba, na którą została zwrócona uwaga była częścią scenariusza i miała jakąś rolę do odegrania.
Ukazała się młoda kobieta, dziewczę nieledwie, atrakcyjna, dobrze zbudowana brunetka z długim warkoczem i wydatnym biustem w obcisłej, czarnej bluzeczce, dziewczyna jak marzenie. Rozbawiona kobieta poruszała się zmysłowo w takt muzyki, wykonując rękami gesty języka migowego. Dwukrotnie ułożyła dłonie w charakterystyczne „diabełki” – mano cornuta – rogatą dłoń z wystawionym kciukiem i małym palcem – popularny w środowiskach heavymetalowych symbol satanistyczny. Ten znak w języku migowym ma swoje znaczenie – „kocham cię” – jednak jest wykonywany wewnętrzną stroną dłoni do rozmówcy. Tymczasem podczas rytuału paryskiego młoda, rozbawiona kobieta odwróciła dłonie, wyraźnie prezentując satanistyczny gest dwukrotnie, wzmacniając przekaz wystawionym językiem.
Stanowi to domknięcie programu społeczno – polityczno – religijnego, zaprezentowanego podczas ceremonii. Oznacza rozbicie rodzin i zepsucie moralne społeczeństwa poprzez odrzucenie chrześcijaństwa jako religii i etyki, seksualizację życia społecznego, promocję dewiacji, antykoncepcji i aborcji. W tym celu każda dziewczyna powinna poświęcić się Lucyferowi i oddać hołd jego ziemskiej władzy. Zrobi to prowadząc życie rozpustne i bezpłodne, do czego namawiają celebrytki, media i psycholożki. Nie zostanie żoną i nie urodzi potomstwa, a jeśli zajdzie w ciążę, złoży swoje nienarodzone dziecko na ołtarzu Molocha w ramach państwowego kultu. Takie ofiary szczególnie miłe są diabłu. Oddając się poliamorycznej rozpuście okaże swoje przywiązanie i miłość do Lucyfera, a on będzie wobec niej wykonywał prawo feudalnego pana – ius primae noctis – prawo pierwszej nocy. Niezależnie, z kim kobieta się zwiąże, Lucyfer zawsze będzie tym pierwszym. W ten sposób w Anty-Francji zostały ustanowione prawa Sodomy i Lucyfera, a Republika będzie ich strzec, ponieważ są to prawa człowieka i prawa kobiet. Ludność Republiki będzie tych praw bronić, gdyż korzysta z nich na co dzień i nie zamierza rezygnować z osiągnięć Rewolucji, będących podstawą nowych wartości europejskich. Dla Republiki jest ważne, aby kobiety mogły się oddawać sankiulotom, i żeby żaden mąż, ojciec czy ksiądz nie odwodził ich od tego. Rozbawione dziewczę zaś jest nową figurą Marianne – symbolu Francji, na obrazie Delacroix z obnażonymi piersiami – symbolem wyzwolenia. Współczesna Marianne Anty-Francji jest wyzwolona ze stereotypów seksualnych, zakochana w Lucyferze, otwarta i zawsze dostępna, czyli inkluzywna. Rozbawione dziewczyny z pewnością nie wiedzą, do czego są wciągane one same i wszyscy, których za sobą pociągają. Dla nich to impreza życia – beztroska zabawa, przywilej młodości. Odsłonięte piersi Marianne symbolizują rewolucyjne wyzwolenie od opresji, którymi dla gnostyków od zawsze są: trwała miłość, małżeństwo, macierzyństwo, rodziny, narody, chrześcijaństwo, a nawet płeć. Odwieczny symbol kobiecości został ukradziony, odarty z tajemnicy i wystawiony na publiczny widok jako własne zaprzeczenie. Nowoczesne dziewczyny, publicznie obnażone deklarują walkę z tym, co jest tajemnicą kobiecości i jej społeczną rolą. Będą więc używać swej płci i seksualności do rozpusty za pomocą poliamorii, antykoncepcji i aborcji, a w ten sposób same będą używane przez Rewolucję do walki z rodzinami, narodami i Kościołem. Republika zapewni im prawo i dostęp do tego, a w zamian zażąda, aby oddawały się wszystkim akolitom gnostyckiej władzy, tak samo, jak sankiulotom w rewolucyjnej Francji, komsomolcom w rewolucyjnej Rosji, nazistom w rewolucyjnych Niemczech. Nowoczesna, obnażona Marianne jest menadą – bachantką Rewolucji, bojowniczką Molocha, narzeczoną Lucyfera, wyznającą mu swe uczucia i emocje. Poprowadzi tłum na barykady do rewolucyjnej walki o władzę Bestii nad nim samym, poprzez ołtarze Molocha, aż do feudalnego hołdu, składanego Lucyferowi przed jego lingani – fallicznym idolem – słupem z nitowanego żelaza.
W ten sposób liczebność rdzennej ludności Anty-Francji będzie się ustawicznie zmniejszać, a liczebność ludności napływowej – zwiększać. Jeśli zajdzie potrzeba, a organizatorzy zapewnili, że zajdzie, Neofrancuzi staną się dla Antyfrancuzów tym, czym w czasach Wielkiej Rewolucji byli sankiuloci dla arystokracji i kolumny piekielne dla Wandei. Jeśli jednak będą posłusznie spełniać oczekiwania Republiki, dostąpią zaszczytu pracy dla masońskich elit, zarządzających Anty-Francją, dzięki czemu będą mogli przeżyć, przynajmniej do czasu. Upojone dziewczęta i beztroscy soyboye, bawiący się radośnie na paradach i w klubach Rewolucji nie wiedzą jeszcze, że ich zabawa ma wyznaczony kres. Dopóki są przydatni dla gnostyków, Rewolucja im schlebia. Gdy jednak opadną z sił witalnych, a atrakcyjność seksualna przeminie, staną się obciążeniem dla rewolucyjnej Republiki, która pracuje właśnie nad najważniejszym i ostatecznym prawem człowieka – eutanazją. Dla niepoznaki użyto pojęcia „pomoc w umieraniu”. Projekt stosownej ustawy, popierany przez augura Macrona trafił w marcu 2024 r. pod obrady parlamentu, jako kontynuacja wpisania prawa do aborcji do konstytucji Republiki.
SZTUKA ILUZJI
Przy tym wszystkim, cała ceremonia okazała się w zasadzie jedną wielką iluzją. To, co działo się w Paryżu, i co wiedzieli widzowie na ekranach całego świata były to dwie różne rzeczywistości, przy czym prawdziwsza okazała się ta wykreowana na potrzeby transmisji. Przede wszystkim jednak iluzja całego przedsięwzięcia dotyczy olimpijskiego ognia. Od samego wskrzeszenia Olimpiady cała ceremonia była tylko oprawą dla przeniesienia ognia z Olimpii i rozpalenia znicza w miejscu igrzysk. W Paryżu stało się odwrotnie – olimpijski ogień i ceremonia otwarcia stały się kontekstem do przeprowadzenia rytuału i realizacji celów politycznych gnostyków. Czy im się to udało – to już inna sprawa, ale o tym za chwilę. Skupmy się na ogniu. Mamy podstawy przypuszczać, że to, co uważaliśmy za ogień olimpijski jest zwykłym płomieniem, ponieważ jego nosiciele wciąż znikali z widoku. Jednak sam znicz przebił wszystko. Następnego dnia po ceremonii otwarcia opinia publiczna dowiedziała się, że to, co uważała za najbardziej oryginalny w historii znicz olimpijski … wcale nie jest zniczem. W trosce o planetę, dążąc do zeroemisyjności, skonstruowano ogień bez ognia. Płomień jest imitowany przez mgłę wodną, wytwarzaną przez zraszacze, która jest podświetlana ledowymi reflektorami. I cały postępowy świat się cieszy – co za nowoczesny, ekologiczny znicz olimpijski, płonie bez ognia. Gdzie w takim razie znajduje się prawdziwy ogień olimpijski, ten przyniesiony z Olimpii, zapalony od promieni słonecznych? Jeśli wierzyć organizatorom, został zamknięty w małej, górniczej lampce, schowany do szklanej gabloty i wystawiony jak muzealny eksponat w Tuileriach, nieopodal fałszywego znicza. Symboliczne usunięcie jednej idei, zesłanie jej do muzeum i zastąpienie inną. Jest to kolejna kpina z olimpijczyków, widzów, kibiców i idei olimpijskiej. Począwszy od ręki w kieszeni, poprzez wątpliwe pochodnie, przygotowywane w ukryciu rytuały, odwrócenie flagi aż po iluzję ognia – całość nie przypomina ceremonii święta sportu, lecz cyrkowe sztuczki iluzjonistów, wyciągających królika z kapelusza, aby okpić zdezorientowanych gapiów.
MOC WIĄŻĄCA RYTUAŁU – CO SIĘ UDAŁO, CO NIE
Nie należy przy tym demonizować całego wydarzenia. Nie było tam żadnej manifestacji demonicznej siły, wszystko było dziełem umysłów i rąk ludzkich. Nawet opętańcze konwulsje tancerzy były tylko dokładnie zaplanowaną dramaturgią. Należy odróżnić intencje reżyserów od ich rzeczywistego wpływu na rzeczywistość. To, co pokazali, a co zostało opisane w sześciu ogniwach niniejszego cyklu jest wyrazem INTENCJI, ZAMIARÓW i MARZEŃ, a nie opisem czegoś, co się stało lub stać się musi.
Ceremonia w Paryżu miała kilku adresatów i różne cele wobec nich.
WOBEC ŚWIATA
Zaangażowano ogrom sił i środków i wydano wiele pieniędzy, aby pokazać coś, co europejscy gnostycy chcieliby, aby było. Oni sami traktują takie rytuały jako wyraz swojego triumfalizmu i panowania nad rzeczywistością, dopóki jednak ludzie, którzy zostali w to wciągnięci nie zaczną postępować zgodnie z ich intencjami, zamiary te pozostaną tylko antyboskimi marzeniami. Nie można więc sądzić, że skoro wszystkie narody (poza białoruskim i rosyjskim) przepłynęły pod ceremonią antymszy na moście Debilly, automatycznie stały się satanistami. Tak samo nie można uważać, że wszystkie państwa (poza Białorusią i Rosją), które poszły w uroczystej procesji za Nazgulem / Śmiercią / Abbadonem do hołdu lennego, złożonego Bestii uznały formalnie jej władzę. Organizatorom rytuału z pewnością wydaje się, że skoro mogli przyciągnąć do siebie tak wielu ludzi i reprezentantów narodów całego świata, mają już wszystkich pod swoją władzą. Tymczasem oni tylko ukradli – nie swoją ideę nie swojej imprezy. Oszukali i wprowadzili w błąd wszystkich uczestników ceremonii, ale ci uczestniczyli w niej z zupełnie innych przyczyn, więc zamiary organizatorów nie wywarły skutków wobec świata. Czynności religijne i quasi – prawne, które podjęli organizatorzy rytuału są więc nieważne ex nunc (od samego początku), ex lege (z mocy samego prawa – nieważność nie wymaga specjalnego potwierdzenia), erga omnes (nieważność skuteczna wobec wszystkich). Reakcjami świata był szok, niesmak i oburzenie.
WOBEC UKRYTEJ WŁADZY
Ceremonię należy również traktować jako próbę odzyskania wpływów przez kontynentalnych masonów. Już w XIX wieku tracili swoje wpływy na rzecz Anglosasów, a po II Wojnie Światowej proces ten stał się globalnym status quo. Oni też widzą pogłębiający się kryzys świata atlantyckiego, próbują więc powrócić do pozycji, gdy ich państwa były mocarstwami. Nie jest to już jednak możliwe, ponieważ na skutek ich własnych działań Zachód znalazł się w stanie pogłębiającego się upadku. Nawet, gdyby Wielkiemu Wschodowi z przyległościami udało się zastąpić Szkotów z przyległościami, nie uratuje to Zachodu. Oni wszyscy, niezależnie od obediencji walczą o miejsce za sterami samolotu, który wpadł w korkociąg.
WOBEC EUROPY
Reżyserzy wyraźnie wyeksponowali logo Unii Europejskiej dwukrotnie. Ma to służyć wzmocnieniu pozycji Anty-Francji w Unii Europejskiej, która właśnie zamienia się w federalną satrapię europejską. To też im nic nie da z dwóch powodów. Po pierwsze, włączając się do pociągu o nazwie „integracja europejska” zgodzili się na rolę konduktora w ekspresie, którego maszynistą jest każdorazowy żelazny kanclerz. Koncepcje ustrojowe Anty-Francji i Niemiec są różne i nie do pogodzenia (celowo nie piszę „Anty-Niemcy”, ponieważ państwo to z zasady od swego początku jest „anty”). Dopóki więc będzie trwała integracja europejska, augur Anty-Francji zawsze będzie konduktorem, a żelazny kanclerz zawsze będzie maszynistą. Po drugie, ekspres „Unia Europejska” wjechał już na ślepy tor i zaczął przyspieszać. Polecam świetną nowelę grozy „Ślepy tor” z 1967 r. z cyklu „Opowieści niezwykłe” w reżyserii Ryszarda Bera. Europejskie elity są w sytuacji pasażerów pociągu ślepego toru i taki też zapewne będzie ich koniec.
WOBEC ANTY-FRANCJI
Antyfrancuzi są najbardziej zadowoleni z szaleństwa, jakie odbyło się w dawnej stolicy świata. Augur Macron i jego świta wiedzą, co się podoba ich obywatelom. Cała ta impreza musiała mieć poparcie rządu Republiki i establishmentu rządzącego. Przepych i triumfalizm imprezy świadczy o samouwielbieniu tych ludzi, którzy w ten sposób jeszcze bardziej wbijają się w pychę. Pozycja augura i jego kliki mocno osłabła po wyborach do Europarlamentu i Zgromadzenia Narodowego, taka zaś impreza, ściągająca tłumy jest dobrym sposobem na podreperowanie wizerunku. O tym, czy się to udało zdecydują nastroje społeczne po zakończeniu olimpiady.
WOBEC SIŁ DUCHOWYCH
Umocowanie duchowe władz Anty-Francji i całego Zachodu jest coraz wyraźniej widoczne, bo coraz mniej ukrywane. Jako ludzie wierzący, organizatorzy imprezy skorzystali, aby odnieść się do bytów duchowych. Jest więc tam dziękczynienie za otrzymane dary, przede wszystkim dar władzy. Już wcześniej, w marcu 2024 r. zmieniając konstytucję Republika wprowadziła jako swoje prawo kardynalne ius Molochum. Rytuał paryski jest więc swoistym wotum dziękczynnym za to wielkie wydarzenie. Jednak megalomania kierowników Republiki nie zna granic, postanowili więc ustanowić ius Luciferis – poświęcić Anty-Francję księciu ciemności, a jednocześnie powierzyć mu pod opiekę wszystkie narody (poza białoruskim i rosyjskim). Z przyczyn, wyżej już wyjaśnionych nie mogło to być skuteczne, a intencja organizatorów ograniczyła się co najwyżej do samej Anty-Francji.
KRÓL JEST NAGI
Cały ten triumfalizm, całe usilne starania, by wypaść jak najlepiej wobec wszystkich biorą w łeb. Ilość i rozmiar ideowych nadużyć jest tak wielka, że nawet lewacy czują się zniesmaczeni. Ludzie Bestii się ujawnili, pokazali swoje intencje i plany. To tak, jakby zdradzili swoim wrogom, gdzie i jak chcą zaatakować. Rytuał paryski 26 lipca 2024 roku jest jednym z momentów przełomowych. Ludzie Bestii, wcześniej miarkując i ukrywając swoje działania, poczuli się wszechpotężni i niepokonani. Jednocześnie jednak rzeczywistość nie nagina się do ich woli tak, jakby chcieli. Dlatego upychają oporną rzeczywistość na siłę. Plandemia, Biden, wojna na Rusi, Zielony Ład, Eurowizja, teraz to – coraz mniej ślepych, coraz więcej zwykłych ludzi zaczyna budzić się z letargu. Nie znaczy to, że będą czynnie walczyć z Bestią, ale że będą reagować inaczej, niż Bestia zaplanowała, a to jest wielką porażką gnostyków. Istnieje również nadzieja dla wiary przeciętnych Europejczyków, formalnie chrześcijan, ale żyjących jak poganie. Do momentu rytuału mogli spokojnie przyłączać się do niszczycieli chrześcijaństwa, ponieważ używane były metody fabiańskie – powolnego gotowania żaby. Teraz jednak każdy antykatolik powinien poczuć się posadzony pośród kolorowego towarzystwa na moście Debilly, wraz z ciałopozytywną kapłanką.
Triumfalizm i dobre samopoczucie organizatorów rytuału nie udzielą się dalej, gdy do szerokiej opinii publicznej będą dochodzić kolejne afery, związane z organizacją Igrzysk. Złe zarządzanie, bałagan, kiepskie warunki zakwaterowania i wyżywienia, brak klimatyzacji, problemy z zeroemisyjnym transportem, transpłciowi sportowcy, oburzenie po ceremonii otwarcia – niesmak pozostanie, a w miejsce podziwu pojawi się lekceważenie, nie tylko Anty-Francji, ale całego zachodniego establishmentu, służącego Bestii.
ZNACZENIE DLA POLAKÓW
Powinniśmy jak najszybciej wyciągnąć wnioski co do kondycji i przyszłości Zachodu i Unii Europejskiej. Zachód to samolot w korkociągu, a dodatkowo Unia Europejska to rozpędzający się ekspres ślepego toru. Polska nie powinna patrzeć na Zachód i Unię jako na rakiety, które wydźwigną ją w górę, tylko jako na balast, ciągnący na dno. Ludność Unii Europejskiej najwyraźniej zaakceptowała swój własny upadek i w swojej masie nie robi świadomie niczego, aby go uniknąć. Działania społeczne, sprzeczne z wolą gnostyków są naturalnymi, spontanicznymi reakcjami, nie ma natomiast w tej chwili żadnego ośrodka politycznego, który byłby ratunkiem dla Europy. Ośrodkiem takim może być Polska, ponieważ istnieją u nas jeszcze pewne zasoby myśli i woli, zdolne do zaproponowania, co robić dalej. Samego upadku praktycznie nie da się już powstrzymać. Refleksja powinna przede wszystkim objąć sytuację w Polsce, która tym się różni od Anty-Francji, że my wciąż jesteśmy ofiarą Bestii, a Antyfracuzi – w znacznej części wspólnikami. Nadzieja, z jaką patrzę na Polskę uwzględnia również fakt, że niemal cały układ rządzący III RP pochodzi z nadania Bestii i w przyszłości nie odegra dla Polski żadnej roli pozytywnej. Wszystko, co w Polsce zdarzy się dobrego wyjdzie spoza obecnego establishmentu.
NADZIEJA DLA FRANCJI
Jedyna nadzieja dla Francji polega na tym, że musiałaby przestać być Anty-Francją, a z powrotem stać się Francją. Na razie sami mieszkańcy tego państwa nie chcą nic zmienić w swoim życiu, i jeśli pozostaną w tym dalej, czeka ich dalsza wymiana ludności, a potem kryzys ekonomiczny i krwawe konflikty. Antyfrancuzów czeka nieuchronne przebudzenie, ale najpewniej nastąpi ono dopiero wtedy, gdy zaczną umierać od eutanazji i ginąć od maczet. Nie jest natomiast pewne, co ci ludzie zrobią z tym przebudzeniem. Jest bardzo wątpliwe, aby większość Antyfrancuzów był w stanie znowu być Francuzami. Musieliby odrzucić Rewolucję, a tego nie chcą, o czym świadczy poparcie dla prawa Molocha. Wydaje się raczej, że powstanie tam jakiś nowy naród, będący wypadkową Neofrancuzów, Francuzów i tych Antyfrancuzów, którzy przetrwają.
Najlepsza rada, jaką można dać Antyfrancuzom, to cytat z Henryka IV Nawarskiego. Gdy całej Francji zbrzydły już przeciągające się, krwawe wojny religijne XVI wieku, zaproponowano Henrykowi, przywódcy hugenotów objęcie tronu Francji pod warunkiem konwersji na katolicyzm. Henryk przyjął warunki, wypowiadając słynne słowa: „Paryż wart jest mszy”. Jeśli ma przetrwać i odrodzić się Francja, warunkiem jest katolicka msza – nie tylko w Paryżu, ale w każdym mieście i wsi na francuskiej ziemi. Nie dlatego, że to ma jakieś właściwości magiczne, ale dlatego, że ludzie, będący w stanie łaski uświęcającej lub do niego dążący dbają o swoje rodziny, naród i państwo, tak, że Bestia nie ma czego tam szukać. Jeśli natomiast lud, zamieszkujący ziemie Francji sam z siebie nie przyjmie chrystusowej wiary, będzie można go nawrócić. I to jest też rada i wyzwanie dla nas, Polaków.
Koniec cyklu.
Odwiedź także nasz profil na Facebooku i śledź naszą działalność na bieżąco.