Nie ma wolności bez wielkości. Część I

3 sierpnia 2022

Ignacy Matuszewski przed kilkoma laty dzięki tytanicznej pracy Sławomira Cenckiewicza został ocalony od zapomnienia. Jednak w dalszym ciągu nie zajmuje w świadomości Polaków należnego mu miejsca i nadal jego zasługi są zrozumiałe dla nielicznych.

Łatwo docenić mężne zasługi takich ludzi jak Stefan Czarniecki, Jan III Sobieski, Józef Piłsudski, Józef Haller, Witold Pilecki itp. Ich dokonania można hasłowo opisać, namalować i prosto zakotwiczyć w nich patetyczne emocje. Bez umniejszania tym ludziom. Jak jednak zwięźle i na temat przedstawić rozumną wartość osiągnięć i starań płk. Matuszewskiego, tak by mógł zasiąść w panteonie najwybitniejszych Polaków? Raczej się nie da. Można próbować. Można powiedzieć, że to ten gość, który we wrześniu 1939 r. przeprowadził ewakuację z Polski ponad 75 ton złota przed niemiecką grabieżą. Można dodać, że to facet, który stworzył w II RP instytucję wywiadu. Można również wspomnieć, że stał na czele Ministerstwa Skarbu, a jego żoną była pierwsza polska złota medalistka olimpijska Halina Konopacka. Można dodać jeszcze parę innych rzeczy. Natomiast dalej będzie to za mało by zrozumieć wielkość tej postaci.

Dzięki panu [Matuszewskiemu], po raz pierwszy od 300 lat mieliśmy więcej informacji o nieprzyjacielu, niż nieprzyjaciel miał o nas. – są to słowa Piłsudskiego po wygranej z Bolszewikami.

Ideowy i bezwględnie prawy, nie zna kompromisu z własnym sumieniem. – tak z kolei przedstawiał Matuszewskiego gen. Władysław Sikorski, który pod wpływem swojego nieszczęsnego doradcy Józefa Retingera, ostatecznie próbował go zniszczyć.

Matuszewski należał do obozu Piłsudczyków, choć nie był podobny w swojej inteligencji do nich. Nie miał z nimi też wspólnej przeszłości. Nie przeszedł przez 1. Brygadę, nie był Strzelcem. Nie miał przez to podejścia „sekciarskiego”, właściwego piłsudczykom. Przez to mógł być traktowany w środowisku nie do końca jak swój. Był człowiekiem, który osiągnięcia życiowe zawdzięczał własnej pracy, więc czuł się niezależny i pozwalał sobie na krytykę własnego obozu. Spotykał się przez to z odsuwaniem na dalsze tory, a miejsce mu należne zajmowali głupsi, a bardziej posłuszni.  Choć sam Ignacy zawsze pozostał wierny Piłsudskiemu, nawet po jego śmierci.

W chwilach politycznej odstawki na boczne tory zaistniał jako publicysta. Natomiast największe jego dzieła przypadają na czas II WŚ, kiedy jego słowa docierały do najodleglejszych zakątków polskiej armii rozsianej na różnych frontach i do podziemia w Polsce. W jego tekstach z tego okresu można zauważyć zbieżność oceny sytuacji geopolitycznej z tą prezentowaną przez Narodowe Siły Zbrojne. Jako jeden z pierwszych przewidział zdradę aliantów i pisał o tym na wiele miesięcy przed Jałtą. Podczas wojny zauważył, że by zdobyć największą siłę oddziaływania dla obrony polskiej racji stanu musi wyemigrować do USA. W Wielkiej Brytanii było to niemożliwe. Kiedy opuszczał stary kontynent miał powiedzieć „Pamiętajcie, jak skończy się ta wojna to będziecie nienawidzić Anglików bardziej niż Niemców i Sowietów”.

Wesprzyj portal
Budujmy razem miejsce dla poważnej debaty o społeczeństwie i państwie polskim
Wesprzyj

W Stanach Zjednoczony szybko stał się kluczową postacią polskiej emigracji. Stanął na czele Komitetu Narodowego Amerykanów Polskiego Pochodzenia. Jednak lata pracy sowieckiej agentury w USA na długo przed II WŚ poskutkowały przejęciem znacznej części elit kulturalnych i intelektualnych Ameryki oraz uzyskaniem wpływów w administracji rządowej. Atakom na KNAPP przodowali polscy komuniści, Oskar Lange i Bolesław Gebert, przedstawiający się jako reprezentanci całej Polonii amerykańskiej. W efekcie to Matuszewski i jego środowisko stali się wewnętrznym zagrożeniem USA. Najwyższe władze federalne, z FBI na czele, podjęły decyzję żeby zniszczyć Matuszewskiego, przez to spotykał się z takimi problemami, przez które większość ludzi zrezygnowałaby z dalszej walki. On traktował wszelkie ataki, jako dowód na słuszność swoich racji. Po nieustannych nachodzeniach, szykanach zmarł na zawał serca w 1946 r.

Ignacy Matuszewski był wielki, bo potrafił osiągnąć rzecz najtrudniejszą. Będąc racjonalistą, realistą potrafił ubrać bezbronne polskie cnoty, racje historyczne i moralność, w bezwzględnym świecie międzynarodowej polityki, w moc sprawczą. Przekuwał w praktykę to, o czym Adam Asnyk pisał do Polaków pod zaborami

by naszym świętościom i ideałom dać moc i zbroję, by z kraju marzeń przeszły w rzeczywistość.

Gratka: Głos Matuszewskiego z rozgłośni radiowej w USA

Nic więc dziwnego, że był zaciekle zwalczany. Swoją charyzmą porywał ludzi. Jak mogłyby/mogą potoczyć się losy Polski, gdyby tego formatu ludzie otrzymywali wsparcie od wyższych czynników, a nie kłody pod nogi? I jak prezentuje się obecna klasa polityczna obok takiego Matuszewskiego?

Koniec części I