Religia panująca Unii Europejskiej. Cz. II z II

27 września 2024

Obraz tytułowy: Joaquin Espalter, Mefistofeles, 1872 https://picryl.com/media/joaquin-espalter-mefistofeles-1872-7f7517

Unia Europejska nie jest jeszcze co prawda formalnie państwem, ale bardzo chce nim być, i faktycznie wiele atrybutów państwowych już posiada. Niezależnie od tego, czy upragnionym państwem w końcu się stanie, czy też nie, ma już swoją religię panującą, i zdołała ją narzucić państwom członkowskim, także III RP.

OTO CZĘŚĆ DRUGA Z DWÓCH

Przeczytaj wpierw część pierwszą: Religia panująca Unii Europejskiej. Cz. I z II

MAMMON

Źródłosów pochodzi z języka aramejskiego i oznacza bożka pieniędzy. Wspomina o tym demonie też św. Mateusz. Kult Mammona ściśle wynika z Religii Lustra, i tak samo ma dwa aspekty – jednostkowy i społeczny. Człowiek, kierujący się kultem Mammona robi coś tylko dla zysku, nic bezinteresownie, a tym bardziej ofiarnie. Ludzi takich łatwo kupuje się i sprzedaje. Powszechność tych zachowań wynika z jednego z głównych skutków Religii Lustra – powszechnej prostytucji. Należy to traktować sensu largo – jako sprzedawanie na wolnym rynku tego, co powinno się przekazać w darze osobie wybranej lub sprawie wyższej wagi.

Wyznawcy Mammona są towarem na rynku, a ich narody rozpadają się i znikają. Zanim do tego dojdzie, wyznawcy Mammona i Religii Lustra zarazem tworzą partie, które są politycznymi prostytutkami i robią wszystko, aby się lepiej sprzedać. Z taką sytuacją mamy do czynienia w całej niemal Unii Europejskiej, z Polską włącznie. W otoczeniu partii politycznych działają gnostycy, budujący Republikę Świata. Dążą oni do likwidacji narodów i państw narodowych, a mają bardzo dużo pieniędzy. Przekupują partie i polityków, by realizowali w swoich krajach politykę gnostyków. Mechanizm ten działa w większości państw Europy. Po staremu partie określają się jako prawicowe, centrowe i lewicowe. Są to jednak tylko nazwy, a właściwa typologia partii zależy od tego, czy musi ukrywać swoją prostytucję, czy może ją uprawiać jawnie. Większość partii ma dziś charakter prostytucyjny. Jeśli elektorat partii ma sympatie prawicowe, konserwatywne i narodowe, partia taka musi ukrywać fakt, że sprzedaje swój naród i państwo, i zawsze używa do tego bezczelnej propagandy. Partia prostytucyjna udaje wówczas, że nie uprawia prostytucji. Jeśli natomiast partia ma elektorat lewicowo – liberalny, wówczas nie musi ukrywać swej prostytucji, bo jej elektorat godzi się na to. Wówczas partia używa propagandy żeby zmienić nazwę prostytucji na jakiś powszechnie uznane pozytywne wartości, np. prawa człowieka lub ratowanie planety.

MOLOCH

Również jest konsekwencją Religii Lustra i odnosi się do sfery okołoseksualnej. Jest ona szczególnie doniosła, bowiem seks to nie tylko przyjemność, ale również dzietność, demografia, łącznik kobiety i mężczyzny, tworzący rodziny i jeden z czynników sterowania społecznego. Gdy zaburzana jest równowaga zachowań seksualnych, społeczeństwo zaczyna chorować, a w końcu upada, pokonane lub wchłonięte przez jakąś silniejszą grupę, która seks ma lepiej poukładany.

Moloch to bóstwo fenicko – kananejskie, przybierające kształt ludzkiej postaci z wyciągniętymi rękami i głową byka. Na rękach posągu demona urządzano palenisko, na którym składano w ofierze noworodki i małe dzieci, poprzez palenie ich ciał. Historycy i archeolodzy nie są do końca zgodni, czy dzieci palono żywcem, czy po śmierci. Ofiarę tą nazywano przejściem przez ogień. Tak samo, jak dwa poprzednie kulty, ten również ma dziś wymiar indywidualny i zbiorowy.

Wymiar indywidualny polega na używaniu przez ludzi swojej seksualności w celach kultowych. Dana została ludziom, tak, jak całej przyrodzie płodność, aby się rozmnażali, zapełniali ziemię i czynili ją sobie poddaną. W tym celu ród ludzki podzielony jest na kobiety i mężczyzn, których jest mniej więcej po równo. Mężczyzna i kobieta pożądają się nawzajem i czują do siebie pociąg, gdy więc wybiorą się z tłumu i poznają bliżej, dążą do obcowania płciowego, czyli stosunku seksualnego. W sposób naturalny mężczyzna zapładnia kobietę, która zachodzi w ciążę i rodzi nowego człowieka. W momencie poczęcia, czyli połączenia komórek rozrodczych kobiety i mężczyzny Bóg stwarza duszę człowieka i tchnie ją w kształtujące się ciało. Zdolność taką ma z zasady każda kobieta i każdy mężczyzna, mogą więc łączyć się ze sobą ludzie obcy, którzy po stosunku się rozchodzą. Tak robią zwierzęta. Jednak człowiek został wyposażony w bogatą sferę uczuć, i między dwojgiem ludzi pojawia się miłość, która pcha ich ku sobie, tak, że zarazem pragną swojej seksualności i swojego towarzystwa. Chcą więc być ze sobą w dzień i w nocy, przyjmując wszystko, co ta relacja przynosi. Istnieje poza tym w kobietach silny instynkt macierzyński, tak, że pragnie ona mieć potomstwo, a zarazem kocha mężczyznę. Ten z kolei kocha kobietę, a jego męski instynkt pcha go do jej zapłodnienia. W związku kobiety i mężczyzny wspaniale łączą się ze sobą cechy biologiczne i metafizyczne, ciała i dusze, elementy ludzkie i boskie. Zrodzone potomstwo potrzebuje opieki, a potem wychowania. Prawidłowość tego procesu wymaga zgodnego współdziałania rodziców przez wiele lat. Poza więc pożądaniem i miłością do siebie łączy ich również miłość do wspólnego dziecka. Pozostają ze sobą w dzień i w nocy, nadal się pragnąc i powołując na świat kolejne dzieci. Najlepszą formułą współżycia płciowego, a zarazem społecznego dla każdego człowieka jest więc życie rodzinne, którego podstawą jest sakramentalne małżeństwo. Ono sprawia, że związek dwojga jest trwały, płodny i funkcjonalny. Korzyść z tego odnoszą wszyscy – małżonkowie, dzieci i całe społeczeństwo. Z prawidłowych związków wychodzą bowiem prawidłowo ukształtowani ludzie, przenoszący prawidłowe wzorce dalej w kolejne pokolenia. I tylko sami ludzie mogą to zepsuć, i Zachód zrobił wszystko, aby zniszczyć tą harmonię.

Trwałość takiego związku, jego płodność, wydolność wychowawcza i wydajność ekonomiczna wymaga uregulowania zachowań seksualnych. Mężczyźni i kobiety muszą przyjąć założenie, że pożądanym środowiskiem relacji seksualnych jest małżeństwo, a pierwszorzędnym celem seksu jest zapłodnienie, dopiero drugorzędnym zaspokojenie potrzeb. Seksowi towarzyszą bardzo silne emocje i przyjemności zmysłowe, tak więc ludzie wciąż o nim myślą i dążą do zaspokojenia swoich pożądań. Jeśli jednak używają seksu niezgodnie z jego pierwszorzędnym przeznaczeniem, nie powstają rodziny i nie rodzą się dzieci. Za pomocą seksu można osiągnąć wiele korzyści. Jeśli pojawia się coś, czego ludzie pragną, pojawiają się zaraz pokusy oraz prawa rynku. Przedsiębiorcze jednostki mogą z łatwością wykorzystać z jednej strony pożądanie, a z drugiej atrakcyjność seksualną. Jest to dziś dużo łatwiejsze, z powodu masowej apostazji i odrzucenia blokad religijnych i moralnych. Połączenie kultu Mefistofela i Mammona daje dziś ludziom łatwość używania siebie do uzyskania osobistych korzyści. Do tego dochodzą silne przyjemności, czerpane z seksu. Korzyść i przyjemność, które są z natury dodatkiem do seksu i nagrodą za jego prawidłowe używanie stają się ważniejsze, niż sam seks, pomija się więc wszelkie inne konsekwencje relacji seksualnej. Wyznawcy lucyferycznych kultów używają dziś na masową skalę seksu na sposób masturbacyno – prostytucyjny. Obejmuje to rozwiązłość, czyli nieregularne stosunki seksualne z różnorodnymi partnerami, antykoncepcję, szczególnie hormonalną lub stałą, aborcję, aberracje seksualne oraz kreatywne podejście do płci. Wszystkie te zachowania są dziś masowe lub masowo akceptowane. W ten sposób narody Zachodu zmieniają lub już zmieniły swój status, z chrześcijańskich na lucyferyczne.

Prywatne praktyki religijne mają swoje odpowiedniki w praktykach publicznych. Dziś kult bóstw lucyferycznych stał się na Zachodzie normą ustrojową, został bowiem uznany za prawa człowieka w ogólności, a prawa kobiet w szczególności. Lucyferyczne credo – „będziecie jak bogowie” zostało sprytnie ukryte pod hasłami globalnych praw człowieka, wolności jednostki, demokracji i wartości europejskich. Przykład idzie z góry na dół. Najpierw religia Lucyfera została przyjęta przez globalne organizacje ponadnarodowe, jak ONZ i jej agendy, potem przez organizacje kontynentalne, jak Unia Europejska, potem przez spętane i uzależnione rządy krajowe, jak państwa członkowskie UE, w tym III RP. Równocześnie rozpowszechnił się kult bóstw lucyferycznych oddolnie wśród narodów, a na końcu państwo uprawnieniami swoich parlamentów i działaniami rządów przyjęło kult Lucyfera do swojego porządku prawnego. Następnie rządy utrwalają nową konfesję na dwa sposoby. Sposób pierwszy, czynny, polega na przyjęciu rozwiązań prawnych, jak np. przepisy o aborcji, eutanazji, antykoncepcji, zmianie płci, przywilejach dla mniejszości. Polega też na realizacji polityk społecznych, narzucanych przez Mózg Świata. Najczęściej mają one posmak genderowo – równościowo – feministyczny. Przykładem choćby krajowe plany odbudowy po pandemii i wszystkie polityki Unii Europejskiej. Sposób drugi, bierny polega na akceptowaniu przez rządy, aby na terenie ich krajów swobodnie działały organizacje i agenci globalistów. Przykładem działalność mediów, fundacji, ekspertów, celebrytów, polityków. W ten sposób nawet ci ludzie, którzy sami z siebie nie byliby skłonni przyjąć religii Lucyfera są do tego zmuszani przez całe otoczenie kulturowe i szeroko pojęty system. Kulty lucyferyczne stają się powszechne, oficjalne i coraz częściej nakazane, i kurczy się przestrzeń, w której można się schronić. Nawet prywatny dom rodzinny nie jest już bezpieczny. Systemy bowiem wdzierają się coraz mocniej do rodzin, używając pretekstów ochrony praw kobiet, dzieci, a także systemu edukacji.

Przykładem lucyferycznej ochrony, a raczej zniewolenia kobiet są nowe przepisy o gwałcie, również nowe przepisy o przemocy domowej i Konwencja Stambulska. Globaliści sprzedają narrację, że kobiety są na każdym kroku zagrożone przez mężczyzn, nie tylko na ulicy i w miejscu pracy, ale przede wszystkim w domu, ze strony męża alias coraz częściej partnera. Molestowanie, gwałt, przemoc fizyczna, psychiczna i ekonomiczna, mobbing, dyskryminacja, szklany sufit, gaslighting i wiele innych określeń. Wciąż wymyślane są nowe. Kobieta jest więc stale ofiarą, a mężczyzna stale agresorem, czekającym, aby zastosować przemoc seksualną. Dlatego kobieta dostała narzędzia ochrony, w każdej chwili może poinformować służby sama lub przez wyznaczonych specjalistów. Niekoniecznie ona sama musi to robić, coraz częściej wystarczy zgłoszenie osoby trzeciej. Dzielne służby, dysponujące przemocą fizyczną i prawną natychmiast ratują kobietę od zagrożenia i usuwają z jej otoczenia, a jeśli zechce, z jej życia niepożądanego mężczyznę, dawnego męża lub partnera. Również poza domem kobieta może w każdej chwili liczyć na ochronę służb, jeśli uzna, że jakiś partiarchalny samiec narusza jej prawa. Służby muszą też być gotowe na wypadek, gdyby kobieta nie byłaby w stanie wezwać pomocy, z powodu przeszkody fizycznej (on ją obezwładnia), psychicznej (ona nie jest w stanie uwolnić się od niego psychicznie), ekonomicznej (on ma pieniądze), lub innej (ona jest pod wpływem alkoholu lub narkotyków). Służby muszą też uwzględnić sytuacje, w których kobiety nie chcą donosić na mężów, partnerów, współpracowników lub przypadkowych przechodniów. Lucyferyczna narracja globalistów, której uległy już rządy głosi, że taka kobieta ma fałszywą świadomość (to pojęcie wzięte z Marksa), i trzeba ją ratować mimo jej woli. W tym celu kontrola systemu musi być absolutna, każda kobieta w każdej chwili powinna być monitorowana, czy nie dzieje się jej krzywda. System musi nad wszystkimi kobietami roztoczyć opiekę, a każdy kontakt z mężczyzną powinien być rejestrowany i uzyskać akceptację systemu. W tym kierunku idzie Zachód, i jest to wprost skutek przyjęcia lucyferyzmu.

Kwalifikowaną formą włamania systemu do rodzin jest edukacja seksualna i równościowa, narzucana rządom przez ONZ, WHO, UNESCO, UNICEF, UE i inne agendy. Jest to jeden z celów trwającej od lat 60-tych podmiany narodowych systemów edukacji na jednolity system globalny. W UE nazywa się to Europejski Obszar Edukacyjny i ma powstać w 2025 r. Polska ma do niego wejść rok później. Szkoła ma się zmienić na odwrót, to znaczy zamiast uczyć ma pilnować, aby ludzie nie umieli zbyt wiele. Tradycyjna szkoła chroniła dzieci przed zgorszeniem i zepsuciem, w tym seksualnym, nowa szkoła na odwrót, będzie systemowo dzieci gorszyła i psuła, szczególnie seksualnie. Na Zachodzie jest to już, w Polsce ma nastąpić w ciągu najbliższych lat. Pranie mózgu zacząć ma się już w przedszkolu i trwać przez całą edukację. Dzieci mają być oduczane swoich naturalnych odruchów i zachęcane do zachowań odwrotnych. Narzucany będzie pogląd, że płeć, naturalne zachowania i role płciowe, rodzinne, a także seksualność ludzka są konstruktami społecznymi i można je kształtować dowolnie. Prowokowane będą wszelkie zachowania niestandardowe, a gdy się pojawią, natychmiast będą utrwalane, wzmacniane i wskazywane jako norma. Dzieci poznają swoje prawa seksualne i reprodukcyjne. Wcześnie dowiedzą się, jak uprawiać bezpieczny seks, jak sprawiać sobie przyjemność, jak uprawiać masturbację, jak stosować antykoncepcję, jak skorzystać z aborcji, jak poprosić o wsparcie psychiczne, jak wezwać służby. Jakikolwiek sprzeciw, w tym niezgoda rodziców na manipulacje ich dziećmi przez szkołę będzie ścigany i traktowany jako przemoc domowa. W przypadku dziewczynek dojdzie jeszcze wzmożenie feministyczne. Rodzice będą mogli wychowywać dzieci tylko w zgodzie z systemem, w innym przypadku grozi odbieranie. W celu skutecznej kontroli lucyferycznej musi powstać system inwigilacji i kontroli rodzin, i system taki powstaje, co widać także w Polsce. Jest on tworzony po hasłami Edukacji Włączającej, Edukacji dla Wszystkich, ochrony małoletnich przed przemocą, wyrównywania szans edukacyjnych dziewcząt, wsparcia psychicznego, edukacji zdrowotnej. Nowy przedmiot szkolny o podobnej nazwie ma wejść jako obowiązkowy do polskich szkół już 2025 r. Patrząc na inne państwa zachodnie, gdzie takie rozwiązania już obowiązują, możemy spodziewać się, że pod tytułem pięknych haseł nastąpi systemowe molestowanie seksualne dzieci oraz przygotowanie do prostytucji, zarówno tej prywatnej, jak i zawodowej, zwanej sexworkingiem. Oznacza to systemowy gwałt na młodych pokoleniach i namawianie ich do prostytucji. Lucyferyczne państwa Zachodu występują w roli stręczycieli własnych dzieci.

Dzieje się to w tej chwili, na prawie całym Zachodzie, niegdyś chrześcijańskim, także w Polsce. Ludność albo o tym nie wie, bo wiedzieć nie chce, albo skupia się na szczegółach, nie widząc całości, albo akceptuje te procesy, ponieważ sama przyjęła lucyferyczną wiarę. Hierarchia Kościoła z jednej strony reaguje na pewne działania lucyferystów, z drugiej popiera je i sama się w nie włącza. Nawet jednak tam, gdzie reaguje, robi to za słabo. Większą rolę w stawianiu oporu prawom Lucyfera odgrywają świeccy wierni.

Można więc wyodrębnić kilka powszechnych praktyk lucyferycznych, stosowanych codziennie na Zachodzie. Praktyki są wykonywane lub akceptowane przez większość ludności, i należy je traktować jako praktyki religijne. Zawsze odnoszą się do natury człowieka i jej praw, są jednak ich nadużyciem. Praktyki te zwykle łączą w sobie więcej, niż jeden kultów lucyferycznych w różnych proporcjach, przy czym kult Mefistofela jako pierwotny występuje zawsze. Można więc wyróżnić następujące praktyki nadużycia: uczuć, seksualności, płodności, macierzyństwa, płciowości.

  1. Nadużycie uczuć. Głównie chodzi tu o empatię i miłość, co prowadzi do fałszywego miłosierdzia. O empatii mówi się dziś wszędzie. Pierwotnie oznaczała chęć i zdolność zrozumienia uczuć innego człowieka. Dzisiejsze rozumienie empatii nakazuje afirmować jakiekolwiek uczucia, emocje i czyny innej osoby. Wyjątkiem są narodowcy i katolicy, ich empatia zwalcza. Miłość też została sfałszowana do szczętu. Dziś istnieje jedno tylko rozumienie miłości – miłość erotyczna, ale i ona została zamieniona z emocjami i popędami. Dziś więc miłością nazywa się chwilową emocyjkę i żądzę człowieka dobrostanu. Tymczasem właściwa miłość to pragnienie dobra drugiej osoby, dla samego jej dobra, bezinteresownie, ponieważ drugi człowiek ma nieśmiertelną duszę, czyli iskrę Bożą. Współcześnie natomiast sfałszowano to pojęcie tak, że człowiek, który ma emocje lub popęd uważa, że kocha i wszystko mu wolno. Tak sfałszowana miłość jest używana jako uzasadnienie wszelkich grzechów. W istocie człowiek dobrostanu nie kocha nikogo poza sobą, a raczej swoim obrazem w lustrze. Jeśli nawet pojawia się inna osoba, to wyznawca Religii Lustra traktuje ją jako pretekst do wylania własnych uczuć, w których ślepo się zakochuje. Taka miłość nie jest miłością do człowieka, tylko miłością do własnych stanów psychicznych. Ludzie dobrostanu, wyznawcy Religii Lustra robią więc najbardziej podłe i nikczemne rzeczy, kłamią, zdradzają, nadużywają zaufania, traktują przedmiotowo, wykorzystują emocjonalnie, materialnie i seksualnie, ale skoro robią to „z miłości”, uznają, że mogą, i są usprawiedliwieni. Poznał kochankę, odejdzie od żony, bo się zakochał. Nowe ciacho w pracy, więc ona zdradzi partnera, bo miała do tego prawo, poza tym niczego nie przysięgała. Nikt nie będzie im stał na drodze do ich szczęścia, nawet mąż, żona, dzieci, nie mówiąc już o partnerach na kocią łapę. I wszyscy ci pozostawieni na lodzie muszą to empatycznie zaakceptować, przecież nasza miłość się wypaliła, kocham teraz kogoś innego, nie ma już motyli w brzuchu, niczego już do ciebie nie czuję, nie mamy już wspólnych zainteresowań, nie będą z tobą siedzieć wbrew sobie. A jak nie – to sądy, policja, biegli, a dzieci, szarpane przez niewiernych rodziców – wyznawców Religii Lustra – do psychomagów na terapie. Nadużycie uczuć stanowi praktykę kultu Mefistofelesa i czasem Mammona.
  2. Nadużycie seksualności polega na swobodnym używaniu tego daru w celach innych, niż określa to nauka katolicka, a najlepiej ujmuje to Kodeks Prawa Kanonicznego z 1917 r., kan. 1013 §1. Cel główny małżeństwa to zrodzenie i wychowanie potomstwa, cel drugorzędny uśmierzenie pożądliwości, oraz wzajemna pomoc małżonków w sprawach życiowych. Zostało to ujęte jasno i klarownie. Ludzie odczuwają pożądliwość, mają prawo, a nawet obowiązek seksu, z czego wynika logiczna konsekwencja, że do przyjemności i orgazmu też mają prawo. Kościół tego nigdy nie zabraniał, przeciwnie, pochwalał. Są tylko dwa zastrzeżenia – w małżeństwie między stałym mężem i stałą żoną, nie z różnorodnymi zmiennymi partnerami. Drugie zastrzeżenie, aby nie używać takich środków, które sprawiają, że z tego seksu nie będą mogły powstać dzieci. Coś, co stało się fundamentem cywilizacji, podstawą porządku społecznego, ośrodkiem osobistego szczęścia, uobecnieniem sensu życia, zabezpieczeniem praw kobiet i mężczyzn, oazą spokoju, źródłem życia, gwarantem transmisji wartości wyższych – to swoje bogactwo ludzie Zachodu pozwolili splugawić, opluć, wyżąć jak szmatę i odrzucić ze wstrętem i wzgardą. Zamiast żon i mężów wybrali tzw. partnerów i kochanków. Rządy i ludzie odrzucili małżeństwo na korzyść powszechnej prostytucji społecznej. Cóż za żałosny eufemizm – mój partner, moja dziewczyna. Dorośli ludzie, którzy powinny stanowić przykład dla swoich dzieci i innych ludzi, a zachowują się gorzej od barbarzyńskich ludów, które mają chociaż swoje prymitywne zasady, a ci postępowi dobrostanowcy robią to, na co mają akurat ochotę, bez żadnych zasad, poza przyjemnością i zyskiem. W seksualnych zmaganiach nie ma równości, mężczyźni mają popęd ustawiczny i prą do zbliżenia, istnieje więc rynek, generujący stały popyt. Z drugiej strony mamy kobiety, które inaczej realizują sferę popędową, dysponują jednak tym, czego potrzebują mężczyźni – kobiecą seksualnością. Dzisiejsze społeczeństwa Zachodu są więc rynkiem wzajemnych usług seksualnych, z malejącą ilością małżeństw i spadającą dzietnością. Kto ma przewagę ekonomiczną, ten decyduje, kto używa seksu dla przyjemności, kto dla zysku. Jeśli nazwiemy rzeczy po imieniu, to Zachód jest jednym wielkim domem publicznym, w którym kobiety, odkąd tylko osiągną dojrzałość płciową prostytuują się na masową skalę, a mężczyźni, których na to stać korzystają z ich usług. Nazywa się to miłością, ale w istocie jest zaspokajaniem potrzeb – ekonomicznych, towarzyskich i seksualnych, tyle że zapłata nie następuje bezpośrednio za godzinę, tylko poprzez wzajemną wymianę usług. Nie mówimy tutaj o rozwiniętym rynku prostytucji zawodowej, istniejącym równolegle, ale o zwyczajnym życiu przeciętnych dziewcząt i kobiet. Istnieje więc prostytucja zawodowa, zwana dziś sexworkingiem, i praktyka życiowa, zwana samorealizacją, która jest powszechną prostytucją społeczną. Nikt się temu nie dziwi, wszyscy niemal akceptują to i afirmują, matki, ojcowie, nauczycielki, celebryci, psychopeda, politycy, nawet postępowi księża. A spróbuj to powiedzieć takiej postępowej kobiecie lub współczesnemu mężczyźnie, że to, co robią jest grzechem i prostytucją – następuje wrogość i koniec znajomości, a coraz częściej oskarżenia o mowę nienawiści. Nikt nie chce o tym mówić, bo powszechna prostytucja społeczna stała się prawem człowieka, a szczególnie prawem kobiet, na straży którego stoi lucyferyczne państwo. Nadużycie seksualności realizuje kult Mefistofelesa i Mammona. Na jego ołtarzu składają swoją seksualność rozwiąźli wyznawcy i wyznawczynie Religii Lustra.
  3. Nadużycie płodności. Ludzie dobrostanu pragną seksu dla przyjemności i wymiernej korzyści, realizując te potrzeby w formie powszechnej prostytucji społecznej lub zawodowej. Taka działalność zmaga się jednak z pewnym problemem – ponieważ seks ze swej natury służy do prokreacji, to przy alternatywnym używaniu zawsze istnieje ryzyko niechcianego poczęcia. Mężczyzna, chcący seksu, ale nie ojcostwa ryzykuje, że zapłodniona przezeń kobieta będzie miała jakieś roszczenia do niego. Może będzie chciała się związać, może będzie nalegała na małżeństwo, a na pewno na alimenty. Jeśli urodzi się dziecko, taki mężczyzna nie będzie mógł pozostać beztroski i swobodny, pojawią się obowiązki. Kobieta, uprawiająca seks prostytucyjny, gdy znajdzie się w ciąży nie może robić tego wszystkiego, co wcześniej, traci więc atrakcyjność na rynku wzajemnych usług, bo wtedy więcej potrzebuje, niż może dać. Obciążona małym dzieckiem, nie może się realizować i robić upragnionej kariery. Jeśli dodatkowo ojciec dziecka nie należy do majętnych lub uchyla się od obowiązków finansowych, jest jej trudno samej z dzieckiem. Na szczęście dla ludzi dobrostanu współczesna medycyna i technologia znalazły na to środki – antykoncepcję. Można używać środków mechanicznych, lecz najlepiej dla współczesnych kobiet – wyznawczyń Mefistofelesa łączyć to z chemiczną antykoncepcją hormonalną. Wtedy nic złego się nie wydarzy, można robić karierę, jeździć na wyjazdy służbowe, integracyjne i turystyczne, brać udział w imprezach, odwiedzać kluby z przyjaciółkami, i wszędzie, w każdym miejscu realizować swoje pasje – poznawać nowych ludzi. Żaden mąż, żadna rodzina, żadne dzieci na głowie – życie z pasją, czerpać garściami, oddychać pełną piersią, wreszcie mogę robić to, co chcę, nikt mi niczego nie zabrania ani nie nakazuje, żaden ksiądz nie będzie się do mnie wtrącał, żaden zazdrosny facet, jak mu się nie podoba, niech poszuka innej, ja żyję po swojemu. Każda taka samorealizująca się Królewna Świata dobrze zna starą dykteryjkę: „bawimy się, jak damy, a jak nie damy, to się nie bawimy”. Impreza życia trwa w najlepsze, hulaj dusza, żyje się raz. Mężczyźni nie chcą być w tyle, pokażą, że oni nie gorsi, od czego wazektomia. I tak się bawią beztroscy ludzie Zachodu, nie pomni, kto będzie się nimi zajmował po pięćdziesiątce, kiedy młodych już nie będzie, bo i skąd, skoro kobiety wysterylizowały się dla zysku i przyjemności, a mężczyźni nie chcieli zostać ojcami. Emerytura nie starczy, miejsc w przytułkach i psychiatrykach zabraknie, ale będą ci ludzie mieli swój największy atut – najważniejsze prawo człowieka, prawo do przerwania nici swojego życia. Tak się sprzeciwią woli Bożej, tak hardo po raz ostatni powiedzą Bogu: „Nie”! Sami zdecydują, kiedy zejść z tego świata, a mówiąc prawdę, znajdą się w tak głębokim dole nędzy i rozpaczy, że sami będą błagać o ten zastrzyk. Niedzietni ludzie dobrostanu wymrą bezpotomnie, jak dinozaury. Dokonają sami na sobie doboru darwinowskiego. Póki jednak są młodzi i młode, nie myślą o tym i używają siebie na sposób masturbacyjno – prostytucyjny. Nadużycie seksualności hetero jest kultem Mefistofelesa i Mammona, również Molocha – wtedy, gdy użyta zostaje tzw. „pigułka po”. Istnieje też forma kwalifikowana tego nadużycia, obejmująca aberracje seksualne. Oznacza takie używanie seksualności, które ze swej natury nie może służyć prokreacji. Jest tu więc kult Mefistofelesa, często też Mammona, a miejsce Molocha zastępuje już bezpośrednio Lucyfer. Jego kult nie jest czymś istotowo różnym od kultu jego pomniejszych bóstw, stanowi raczej logiczne dopełnienie. Praktyki takie łamią prawo natury i ustanawiają nowe. Człowiek stawia siebie w roli boga. Współcześnie praktyki te stały się nie tylko dozwolone, ale ubóstwione. Standardowe praktyki seksualne są co prawda powszechne, ale powoli stają się nudne dla ludzi dobrostanu. Państwa uznały niestandardowe sposoby za uprzywilejowane, więc ich uprawianie daje konkretne korzyści. W ten sposób państwa wyznają publiczny kult Lucyfera na dwa sposoby – czcząc jego bóstwa oraz popierając praktyki, które stosowane powszechnie doprowadziłyby do wymarcia ludzkości.
  4. Nadużycie macierzyństwa. Stosunki seksualne prowadzą do zapłodnienia, ale można je wykluczyć za pomocą antykoncepcji. Jest ona powszechnie dostępna, a w szkołach dziewczęta uczą się, jak ją stosować. Jak widać, szkoła nie jest jednak najlepszym środowiskiem nauczania rzeczy praktycznych, lub uczennice nie uważały na lekcjach. Wciąż bowiem istnieje problem aborcji. Postępowcy i obrońcy praw kobiet domagają się pełnego dostępu dla każdej kobiety w każdym momencie ciąży, bez żadnych przesłanek, na wolne życzenie. Przy tak łatwo dostępnej antykoncepcji w ogóle nie powinno być problemu niechcianych ciąż. Musi tu tkwić jakiś problem głębszy. Większość postępowych kobiet domaga się prawa do aborcji na wszelki wypadek – jako ostateczny bezpiecznik. Liczą się więc z takimi sytuacjami, w których będzie seks bez antykoncepcji. Pomijając sytuację ciąży z gwałtu, która zdarza się rzadko, lub ciąży zagrażającej życiu kobiety, co też zdarza się rzadko, większość sytuacji potencjalnej aborcji dotyczy zwyczajnego współżycia, realizowanego jako układ wzajemnych usług. Dla większości tradycyjnych religii aborcja stanowi problem, i światopoglądu postępowego nie da się pogodzić z religijnym. Inaczej rzecz się ma w religii lucyferycznej. Tu jest na odwrót – aborcja jest najbardziej pożądana, jako przeprowadzenie przez ogień ofiary dla Molocha. Współczesna histeria proaborcyjna, dominująca w świecie białego człowieka staje się całkowicie zrozumiała. Mamy do czynienia z żarliwą wiarą religijną w bóstwa lucyferyczne. Zachód po apostazji w pełni zaakceptował wszystkie religie poza katolicyzmem, nie dziwota więc, że ludzie domagają się składania ofiar dla swoich bóstw. Ofiarą są zarówno istoty przeprowadzane przez ogień, jak i łona, z których je wydarto. Lucyfer ma szczególne upodobanie do takich ofiar, bowiem nieochrzczony człowiek zasadniczo nie może zostać zbawiony, po śmierci pozostaje w limbusie na wieczność. Za to kobieta po złożeniu ofiary Molochowi odczuwa wyrzuty sumienia. Są one jednak tłumione i wypierane przez dezinformację pięcioelementową. Kobieta zostaje więc przekonana, że zrobiła dobrze, skorzystała ze swojego prawa człowieka, przyczyniła się dobru ludzkości i planety. Żyje sobie z tym dalej, jednak niewyspowiadany grzech uwiera, co ma wpływ na dalsze związki i kolejne macierzyństwo, i jest to raczej wpływ redukcyjny. Kobieta, wyznawczyni triady Lucyfera, utrzymywana w złudzeniach przez dezinformację ma duże szanse umrzeć w swoich grzechach, bez pokuty i przebaczenia. Co dalej, mówić nie trzeba. Jest to oczywiście grzech dla chrześcijaństwa, natomiast dla wyznawców lucyferyzmu, do których należy większość ludzi Zachodu jest to religijną i etyczną cnotą. Nadużycia macierzyństwa stanowi pełną realizację wszystkich trzech kultów lucyferycznych.
  5. Nadużycie płciowości. Postęp nauk, w tym medycyny jest niesamowity. Coś, co kilkadziesiąt lat temu było czystą fantazją, dziś stało się już normą, sankcjonowaną surowym prawem. Po Chwalebnej Rewolucji na brytyjskim tronie zasiadła dynastia hanowerska, królująca do dziś. Gdy na początku XVIII w. ostatecznie Parlament podporządkował sobie monarchię, ukuto takie powiedzenie: „Parlament brytyjski może wszystko, poza zamianą mężczyzny w kobietę”. Od tamtej pory nauki medyczne i społeczne dokonały wielkiego postępu, i barierę tą dało się pokonać. Dziś nie ma już żadnej przeszkody w kreatywnym podejściu do płci. Jest ich tak wiele, gdyż nauki humanistyczne i społeczne uznały płeć za konstrukt społeczny, płynny i zmienny dowolnie, a o płci danego człowieka decyduje jego samopoczucie. Te same nauki przekonują konsekwentnie, że dysforia płciowa to zjawisko powszechne i odwieczne, a jeśli kiedyś nie występowała, to tak się tylko zacofanym ludziom wydawało. Występowała zawsze, ale problem traktowano jako tabu, a ludziom, zmagającym się z dysforią nie oferowano wsparcia, tylko dyskryminację. Wszystkie różnorodne osoby siedziały więc w szafie i bały się wyjść. Nie było też wiedzy, technologii i procedur medycznych. Niedługo dowiemy się zapewne, że to Kościół blokował rozwój medycyny, inaczej można by było pomóc milionom ludzi znacznie wcześniej. Dziś każdy człowiek, jeśli tylko zechce, może stanąć przed lustrem i w całości poświęcić się Lucyferowi. To tak, jakby czcił wszystkie trzy bóstwa naraz. Można sobie skorygować płeć medycznie, i jest to nieodwracalne. To jedna z najwyższych form kultu i zawierzenia bóstwu. Prawo ludzi do kultu lucyferycznego jest gwarantowanym prawem człowieka w wielu krajach, i jednym z głównych postulatów ONZ i UE. Nareszcie człowiek może się uwolnić od swojej natury i powiedzieć Bogu: „non serviam”. Nareszcie każdy może być, kim zechce. Ludzkość nigdy wcześniej nie osiągnęła tego poziomu wolności. Oto dopełnienie obietnicy, złożonej niewieście w ogrodzie Eden: „będziecie jak bogowie”. Tak też ma się poczuć współczesny człowiek, stojący przed lustrem Mefistofelesa. A państwo ma mu to umożliwić, i dla zachęty zorganizować publiczny kult, aby każdy mógł wybrać wolność Lucyfera zamiast wolności dzieci Bożych. A żeby nie wodzić ludzi dobrostanu na pokuszenie, by przypadkiem nie wybrali tego drugiego, zakazuje się mówić o tym wyborze, ucząc od przedszkola o możliwości wyboru płci i tożsamości.

To najbardziej powszechne, chociaż nie jedyne praktyki religijne lucyferyzmu, czyli dominującej religii Zachodu. Nasuwa się pytanie, dlaczego ludzie wybierają tą wiarę, a odrzucają chrześcijaństwo. Odpowiedź jest oczywista: z powodu skłonności do grzechu, pozostałej po grzechu pierworodnym, oraz powszechnej apostazji. Ta z kolei jest możliwa dzięki postępowi technologicznemu, zaprzestaniu przez hierarchię Kościoła walki o dusze ludzkie, dezinformacji pięcioelementowej, przyjęciu lucyferyzmu przez organizacje ponadnarodowe i rządy. Zostało to wyjaśnione obszernie w części I. Osobisty wybór lucyferyzmu przez jednostki staje się w tej sytuacji czymś oczywistym i automatycznym. Nasuwa się kolejne pytanie, czy wybór tych ludzi jest skuteczny, skoro nie zdają sobie sprawy z jego konsekwencji. Na to należy odpowiedzieć twierdząco, gdyż jeśli tego nie wiedzą, to tylko dlatego, że nie chcą wiedzieć, a to z kolei dlatego, że im tak przyjemnie i wygodnie. Przynajmniej do czasu, sumienie w końcu zacznie uwierać każdego, ale większość jest zbyt pyszna, aby przyznać się do własnych błędów, i zbyt leniwa, aby zmienić swoje życie. Większość wyznawców Religii Lustra zetknęła się z nauką katolicką, a nawet jeśli nie, miała taką możliwość. Każdy ma poza tym własny rozum, a w nim sumienie, oraz wolę. Nic nie usprawiedliwia człowieka, który dobrowolnie zakopuje te talenty.

Zwykli ludzie czerpią z lucyferyzmu korzyści, dlatego weń wierzą i żyją według jego wskazań. Z tego też powodu nie buntują się przeciw lucyferycznym rządom w swoich państwach, w Unii Europejskiej i w ONZ. Podzielają tą samą wiarę, co zbrodnicze elity. Korzyści lucyferyzmu są oczywiście chwilową iluzją, ale bardzo sugestywną. Korzysta ona bowiem z najbardziej zwierzęcych mechanizmów popędowych, tkwiących w każdym człowieku, do czego ludzie nie chcą się przyznawać, nawet sami przed sobą. Żyją więc na sposób zwierzęcy, ale kupują iluzję, że jest to słuszne i szlachetne. Zwykli ludzie wierzą, że dzięki lucyferyzmowi będą mieli przyjemność, wygodne życie i dobre samopoczucie cały czas. Nie myślą o przyszłości, po odrzuceniu chrześcijaństwa wydaje im się, że ich „teraz” trwa wiecznie. Lucyferyczną propaganda zapewnia ich, że jest to prawo człowieka, i że lucyferyzm zapewni im to całkowicie za darmo, a oni sami nie będą musieli ponosić żadnych kosztów i wysiłków. Lucyferyczny sposób życia nazywa się dobrostanem i samorealizacją. Ludzie władzy wierzą bardzo podobnie, z tym, że mają oni większe ambicje i apetyty, więc lucyferyzm przekupuje ich łatwym zyskiem w postaci grantów i dotacji, co jest ukrytym rabunkiem narodów. Wszyscy ludzie władzy godzą się jednak brać kradzione bogactwa, wydarte narodom podstępem i gwałtem, stając się w ten sposób wspólnikami zbrodni. Bardzo trudno dotrzeć jest z tą wiedzą do jednych i drugich, ponieważ musieliby uznać swoje własne grzechy, zmienić sposób życia, ponieść trudy, zmierzyć się z przeciwnościami. Gdyby tak zrobili, skutkiem tych działań byłaby własna wolność. Większość z nich jednak nie chce niczego zmieniać, żyją więc w złudzeniu wolności, czyli w zniewoleniu. Prawdziwą formułą ich życia jest powszechna prostytucja społeczna oraz pasożytnictwo, finansowane za pomocą wyzysku, kradzieży i gwałtu. Ten stan rzeczy jednak się kończy i niebawem zabraknie finansowania. Burdel Zachodu ostatecznie zbankrutuje.

Pojawia się pytanie, co z tego mają gnostycy, członkowie Mózgu Świata? Nie wiemy tego bezpośrednio, lecz wywodzimy z logicznych przesłanek. Lucyferyzm ma dwa cele – doczesny, materialny, oraz wieczny, duchowy. Ten pierwszy realizują gnostycy, wykonując wolę swojego pana, w zamian otrzymując władzę, potęgę pieniądza i wpływy pośród ludzi. Ten drugi jest podzielony. Gnostycy chcą osiągnąć pozycje bogów, by panować nad światem materialnym i dostąpić nieśmiertelności. Ich pan natomiast dąży do tego, aby jak najwięcej dusz ludzkich nie dostąpiło zbawienia i trafiło do piekła. Wykorzystuje spryt i inteligencję gnostyków i pomaga im budować ziemską potęgę. Żyją więc w symbiozie, z góry skazanej na porażkę.

Ostatnie wreszcie zagadnienie, jak się oprzeć lucyferyzmowi, skoro jest tak powszechny i potężny. Wielu ludzi dobrej, acz słabej woli traci rezon i wiarę w możliwości obrony. Wielu też mówi o kontrrewolucji konserwatywnej. Ani jedno, ani drugie właściwe nie jest. Bronić należało 50 lat temu, ale wtedy nie miał kto, bo nikt nie wiedział, co się szykuje. Konserwatyzm w sytuacji powszechnego lucyferyzmu byłby jego podtrzymaniem. Nie czas na kontrrewolucję, nie da się powstrzymać tego, co już się dokonało. Największa rewolucja dzieje się bowiem nie w prawach, nie w salach parlamentów, nie na polu bitew, nie w labolatoriach ani w halach fabrycznych. Największa rewolucja dokonuje się zawsze w ludzkich umysłach, i właśnie niedawno się dokonała – rewolucja lucyferyczna. Jeszcze się nie zakończyła, wciąż trwa, ale właściwie zaczyna już się dopalać. Należy cierpliwie poczekać, aż ludzie odczują sami na sobie skutki swojej apostazji. Dopiero, gdy zaczną cierpieć, będą w stanie przyjąć zdrową naukę, a i to nie wszyscy. Mówimy jednak o większości. Poza nią pozostaje aktywna, twórcza mniejszość, która już teraz musi zacząć się jednoczyć.

Jedyną drogą odbudowy jest chrześcijaństwo, innej nigdy nie będzie. Ludzie, którzy nie chcą, aby ich narody przestały istnieć, muszą przyjąć dwie idee jako jedyne sztandary, pod którymi mogą zwyciężyć – katolicyzm, dzięki któremu rozpoznają, co jest dobre, co złe, co prawdą, co fałszem, oraz nacjonalizm, który wskaże im, kto jest przyjacielem, kto wrogiem. Mówiąc o katolicyzmie, mówimy oczywiście o odwiecznej wierze i nauce, głoszonej przez Kościół przed Soborem Watykańskim II, nie o tym, co jest teraz. Początek odbudowy musi dokonać się w ludzkich umysłach, poprzez budowę świadomości o rzeczywistym stanie rzeczy. Przyjdzie też moment działania, ale wszystko w swoim czasie i porządku. Dostarczamy Wam wiedzy, staramy się też obudzić wiarę, aby powstała wola.

Niniejszy, dwuczęściowy tekst o religii panującej Zachodu jest diagnozą. Poza tym tworzymy program pozytywny odnowionego narodu i państwa. Twierdza Kulturowa – to jego nazwa.

Czytaj o tym: gdy zbudzi się naród cz.2 Twierdza kulturowa

Koniec cyklu.

Polub nasz profil na Facebooku i śledź naszą działalność na bieżąco.

Wesprzyj portal
Budujmy razem miejsce dla poważnej debaty o społeczeństwie i państwie polskim
Wesprzyj