Zmierzch bogów

31 lipca 2022

Wielu z tych, co analizują wydarzenia w Europie, próbuje racjonalnie wyjaśnić motywacje niemieckich działań. Postaram się wskazać, że za strategicznymi decyzjami kryją się pierwotne inspiracje nordyckie.

Wreszcie po dwóch latach przerwy pandemicznej rozpoczął się festiwal wagnerowski w Bayreuth. Wśród znamienitych dzieł genialnego twórcy szczególne miejsce zajmuje „Der Ring des Nibelungen”, czyli „Pierścień Nibelunga”. Tetralogia rozpoczyna się prologiem – „Złotem Renu”, po którym następuje „Walkiria”, „Zygfryd” i wreszcie „Zmierzch bogów”. Arcydzieło to jest inspirowane średniowiecznym eposem Pieśń o Nibelungach, który opiera się na starogermańskim micie, który z kolei wyrasta z nordyckiej mitologii. Wagner tworząc swoje opus magnum kierował się ideą teatru absolutnego, wyrażającego jedność muzyki, słowa i ruchu scenicznego. Sam kompozytor „Pierścienia Nibelunga” jest więc również autorem librett. Warto skupić się na wagnerowskiej wizji, gdyż ona ubiera w teatralny przekaz odwieczne germańsko – niemieckie pragnienia.

Rzecz dzieje się w pradawnych czasach, na ziemiach Germanii. Cała intryga cyklu obraca się wokół złota Renu, którego strzegą jego trzy córy. Kto posiądzie złoto, ten zyska nadludzkie możliwości i władzę nad światem. Trzeba je tylko odebrać córom i ściągnąć na siebie klątwę, jaką jest wyrzeczenie się miłości. Alberyk, karzeł z rodu Nibelungów czyni to i staje się posiadaczem złota. Tymczasem Wotan, najważniejszy z bogów postanawia wybudować Walhallę – najwspanialszą siedzibę bogów i bohaterów. W tym celu zatrudnia olbrzymów – Fafnera i Fasolta, w zamian obiecując im Freję, boginię radości i miłości. Gdy po wykonanym zleceniu Fafner i Fasolt zjawiają się po zapłatę, pojawiają się problemy. Freja bowiem zapewnia bogom wieczną młodość, dlatego Wotan odmawia zapłaty. Olbrzymowie biorą więc Freję siłą, a za jej uwolnienie żądają złota Renu. W ten sposób uruchomiona zostaje sekwencja zdarzeń, która nieuchronnie, przez wszystkie części dzieła prowadzi do zmierzchu bogów, czyli końca ich samych oraz ich świata. Po drodze złoto Renu staje się przeklęte, gubiąc każdego, kto je posiada. Na końcu złoto wraca do cór Renu, a po wielkim pożarze Walhalli i wyginięciu wszystkich bogów nastaje czas ludzi.

Dzieło Wagnera można traktować w kategoriach wyłącznie estetycznych, co jednak odziera treść z najgłębszego przekazu. Ta mityczno – teatralna historia zawiera bowiem samą istotę najgłębszego niemieckiego napędu, trwającego od samych początków Germanii. W istocie historia ta powtarza się już kolejny raz na naszych oczach i z naszym udziałem. Zmieniają się rekwizyty, ale intryga wciąż ta sama. Oto dziś złotem Renu jest rosyjski gaz, Wotanem są elity rządzące Niemcami, Walhallą jest federalna Europa, a kolejni kanclerze wcielają się w rolę Alberyka. Jeśli tak spojrzymy na historię i politykę Niemiec, zobaczymy, że najważniejsze akty ich dramatu rozgrywają się według prawidłowości, odczytanej przez Wagnera. Ich odwiecznym dążeniem jest stworzenie wspaniałej Walhalli, z której jako nordyccy bogowie będą panowali nad ludami. Czy będzie to Święte Cesarstwo Rzymskie Narodu Niemieckiego, czy Cesarstwo Niemieckie, czy III Rzesza, czy federacja europejska – cel pozostaje ten sam.

Słynna scena ze słynnego filmu Kabaret. Tommorow belongs to me. Może to strajk klimatyczny?

Jak więc oceniać słynną niemiecką racjonalność? Na szczeblu operacyjnym i owszem, zbudują najlepsze maszyny i najsprawniejsze organizacje, ale to wszystko dla osiągnięcia celu, który jest całkowicie irracjonalny, i tak raz po raz, ostatnio co kilkadziesiąt lat. Niech to nikogo nie dziwi, bowiem to, co napędza ich elity to pradawne pogańskie marzenie o cudownej Walhalli i boskim panowaniu nad ludźmi. Czy dla takiego celu warto podpalić całą Europę, warto wygubić miliony, warto zburzyć porządek świata? Historia pokazuje, że zazwyczaj ktoś mówi: tak, i mit zaczyna się na nowo, tak, jak i teraz. Oczywiście na końcu zawsze jest zmierzch bogów i wielki pożar, trawiący ich siedzibę. I dopóki będzie istniało mocarstwo germańskie, narody Europy będą co jakiś czas przechodziły przez ragnarok.

Czytaj także: Katzenlager

Oczywiście, nordycki mit nie jest jedyny, nie jest nawet najwyższy w hierarchii mitów tego świata. Nad nim rozciąga się jeszcze starsze marzenie o relacji między bogami, a raczej tymi ludźmi, którzy się za nich uważają, a całą resztą homo sapiens. To głęboko starożytne dążenie wywodzi się z tradycji wschodniej, gdzie władcy do tej pory mają atrybuty boskiej władzy. Stanowi ono podstawowy napęd globalistycznej elity, a niemieckie marzenie wpisuje się w to tak, jak lokalna satrapia w centralną władzę padyszachów.

A kuku, kto teraz chce budować naszą przyszłość?

Ludzie tak już się do tego przyzwyczaili, że większość nawet tego nie dostrzega. Trudno się dziwić, zważywszy, że aby dostrzec te prawidłowości, należy co nieco znać historię, kulturę, sztukę i dzisiejsze sprawy. Elity globalistyczne i niemieckie, ukąszone heglizmem są głęboko przekonane, że tak być musi, bo taka jest logika dziejów. Ludzie zawieszeni w swoich bańkach nie mają czasu ani ochoty zgłębiać tych rzeczy, więc mimowolnie potwierdzają to przekonanie. A szkoda, bo po bliższym wejrzeniu widać, że tak być nie musi. Oto właśnie kolejne pokolenie bogów uruchomiło sekwencję wydarzeń, które muszą doprowadzić do ich upadku. Ale żeby ta historia nie musiała wciąż się powtarzać, narody Europy powinny się przebudzić i zakończyć tę ich zabawę w bogów. Być może będzie tu potrzebny jakiś kolejny Grunwald lub Pola Katalaunijskie.

Czytaj także: Zabór globalistyczny czy niepodległość

Wagner wpisując odwieczne marzenie niemieckiej duszy w swą genialną wizję sprawił jednak Niemcom niezłego psikusa. Oto w ostatniej scenie „Złota Renu” bogowie uroczyście wkraczają do swej nowej Walhalli po tęczowym moście (czyżby omen, zwiastujący nasze czasy?), a towarzyszy im dobiegający z dołu lament cór Renu, co bogów wcale nie wzrusza. Nie wiedzą jednak, że kroczą w kierunku swojej zguby, a ich przejście odbywa się w rytm poloneza. Być może więc wątek polski ma do odegrania istotna rolę w zmierzchu bogów.

Wejście bogów do Walhalli. Miłe złego początki, a koniec żałosny.

Zdjęcie otwierające: reprodukcja scenografii Maxa Brucknera ostatniej sceny ze Zmierzchu bogów , przedstawiająca płonącą Walhallę. Z niemieckiego tekstu jasno wynika, że ​​jest to „Prawdziwa i jedyna autoryzowana reprodukcja barwna namalowanego oryginału przez radnego królewskiego prof. Maxa Brücknera w Coburgu dla teatru festiwalowego w Bayreuth”, rok 1894. Źródło : domena publiczna.

Wesprzyj portal
Budujmy razem miejsce dla poważnej debaty o społeczeństwie i państwie polskim
Wesprzyj