Agonia demoliberalizmu

23 sierpnia 2022

Demokracja w swojej liberalnej odmianie staje się coraz bardziej dysfunkcyjna. Jej stopniowa degeneracja i przekształcanie się w demokrację plebiscytową, sterowaną zdalnie przez wielki kapitał za pomocą wszechwładnych i wszechobecnych narzędzi medialnych postępuje na naszych oczach.

Wielu ludzi ma dziś świadomość tego jak zgniłe stały się współczesne systemy demokratyczne. Konfrontacja z prawdą na temat demokracji jest jednak dla większości bolesna, gdyż jest to jednocześnie konfrontacja ze świecką religią, która roztacza nad masami pewien magiczny urok. Nieprzypadkowo przy okazji każdych kolejnych wyborów demokratycznych słyszymy ze wszystkich mediów od prawa do lewa, że oto nadszedł dzień „święta” demokracji. Czymże jest ta demokracja, że posiada aż swoje własne „święto”, a udział w tym świeckim święcie nazywany jest z pompą „obywatelskim obowiązkiem”? Zewsząd otaczają nas demokratyczne mity i zaklęcia rozpowszechniane w szkołach, na uniwersytetach, w mediach, w zwyczajnych konwersacjach ze zwyczajnymi ludźmi. Mity o ustroju, który – jak to wielu bezrefleksyjnie powtarza – nie jest idealny, ale podobno najlepszy z najgorszych. W XXI wieku pojęcie demokracji od dziecka kodowane jest w mózgach „demoludów” w nierozłącznym sąsiedztwie pojęcia wolności. W ten oto sposób każdy kto śmie zwrócić uwagę na absurdy współczesnej demokracji automatycznie staje się wrogiem wolności. Komu to służy? 

Demokracja w takiej postaci w jakiej istnieje aktualnie służy politycznym sitwom, które ukształtowały się w tymże demokratycznym systemie, rozdzieliły między siebie szaty i nie pozwalają dopuścić do wielkiego demokratycznego stołu nikogo podważającego „kult”. Demokratyczne układy, które występują praktycznie we wszystkich państwach zachodnich (tzw. „układ okrągłego stołu” nie jest tutaj żadnym wyjątkiem) współpracują ściśle z wielkim kapitałem, który jest kolejnym wielkim beneficjentem demokratycznego mitu. Media i wielkie korporacje będą współdziałać z rządami, korumpować je i wraz z nimi pracować nad utrwaleniem demokratycznego mitu, gdyż to właśnie z demokratyczno-liberalnych społeczeństw żyjących w demokratyczno-liberalnych państwach rekrutują się ich idealni konsumenci – zaczadzeni umysłowo egoiści-konsumpcjoniści. Interesy tych wszystkich wymienionych powyżej sił są więc w sprawie „jedynego słusznego ustroju” zgodne – musi on trwać za wszelką cenę i bez względu na generowane przez niego koszty. Ponadto wielki kapitał z racji na swoje nieograniczone możliwości finansowe jest dzisiaj w stanie przy użyciu mediów bez trudu promować ludzi sobie oddanych (czy też zaprzedanych) lub niszczyć tych, którzy nie podlegają jego kontroli. Dlaczego jest to możliwe?

Światowy system gospodarczy od dawna chyli się ku upadkowi, a finansjera nim zarządzająca od lat gimnastykuje się, aby ukryć faktyczny stan rzeczy przed opinią publiczną. Stan zadłużenia państw zachodnich (a pod uwagę trzeba brać także zadłużenie ukryte) osiąga poziom częstokroć przekraczający ich PKB. Żyjemy więc w globalnym domku z kart, który zawalić mógłby się w zasadzie każdego dnia gdyby nie fakt, że dobrostan zbyt wielu ważnych ludzi uzależniony jest od sztucznego podtrzymywania tego trupa przy życiu. Ale co ma do tego demokracja?

Otóż w dzisiejszych realiach gospodarczych każdy rząd państwowy jest tak naprawdę zależny od globalnej finansjery oraz wielkich korporacji. Demokratyczne rządy bez jakiejkolwiek odpowiedzialności zadłużały państwa zachodnie przez dziesięciolecia wprowadzając swoje społeczeństwa (bez ich wiedzy) w stan de facto globalnego gospodarczego niewolnictwa.

To, że nie otrzymujemy listownie informacji o należności spłaty długu nie oznacza, że nie spłacamy go codziennie naszą pracą. Każdego dnia społeczeństwa zachodnie (choć nie tylko zachodnie, lecz one przede wszystkim) muszą więc poprzez swoją pracę, całkiem nieświadomie, spłacać długi zaciągnięte przez „demokratycznie wybranych” prezydentów, premierów i ministrów na przestrzeni dekad. Zadłużone rządy z kolei żyją na garnuszku bankierów-lichwiarzy, którzy w każdym momencie mogą zatopić zadłużony kraj w podobny sposób jak uczyniono na przestrzeni ostatnich dwóch dekad z Grecją i Islandią. Kredytodawca zawsze posiada władzę i kontrolę nad kredytobiorcą. Nigdy nie jest odwrotnie.  

Demokracja w stanie upadku to też degeneracja demokratycznych elit. Pomijając już fakt, że system demokratyczny do wyłaniania elit zwyczajnie się nie nadaje – czego najlepszym dowodem są najnowsze osiągnięcia demokracji plebiscytowej – demokratyczny nieład uruchamia w fazie swojej degeneracji łańcuch zwalniający z odpowiedzialności coraz większe rzesze polityków i urzędników, którzy swoje przestępstwa i malwersacje są w stanie za pomocą medialnych manipulacji wyjaśnić lub poprzez silne powiązania interesów własnych z interesami koncernów medialnych lub wielkich korporacji (przy ich współpracy rzecz jasna) zataić lub zamieść pod dywan. Patoelity demokratyczne odrywają się od ludu, ponieważ rzeczywistość w jakiej żyją nie ma kompletnie nic wspólnego z codzienną rzeczywistością zwykłego człowieka. Ponadto ludem tym gardzą, a gardzą nim, ponieważ jako koordynatorzy procesów zarządzania masami mają doskonałą świadomość tego jak tenże ogłupiony do reszty lud daje się manipulować w każdy, nawet najbardziej absurdalny sposób pod wpływem propagandy medialnej.

Tzw. elity gardzą także tą częścią ludu, która propagandę i indoktrynację odrzuca. Ta część społeczeństwa staje się bowiem zagrożeniem dla systemu i jego beneficjentów, a niszczy się ją, wyszydza i marginalizuje używając starych dobrych epitetów powtarzanych bezmyślnie i bezrozumnie przez chór wyhodowanych na potrzeby systemu autorytetów.

Użyłem wcześniej kilkakrotnie określenia demokracja plebiscytowa, dlatego też winien jestem wyjaśnienia tego jak termin ten rozumiem. Wybory demokratyczne w demoliberalnej farsie przyjmują formę podobną do plebiscytów popularności (jak choćby esemesowe głosowanie na Sportowca Roku) stąd m.in. zwycięstwa celebryty Trumpa w Stanach Zjednoczonych, komika Żeleńskiego na Ukrainie, ponad 20% muzyka Kukiza w wyborach prezydenckich 2015 czy kilkanaście procent poparcia celebryty telewizyjnego Hołowni w wyborach prezydenckich 2020 na naszym rodzimym podwórku. Trendy te widoczne są także na szczeblu parlamentarnym gdzie listy zapychane są nazwiskami znanych aktorów, piosenkarzy czy sportowców, którzy bez przedstawienia jakiegokolwiek programu, nie posiadając nawet żadnych spójnych poglądów, bez trudu są w stanie uzyskać tysiące głosów i zdobyć mandat. Jestem przekonany, że gdyby w wyborach prezydenckich w Polsce wystartował np. idol tłumów Zenek Martyniuk lub Cezary Pazura, a uprzednio przygotowano by któremuś z nich grunt odpowiednią dawką propagandowej i pijarowskiej hipnozy, bez trudu otrzymaliby w dzisiejszych warunkach kilkadziesiąt być może nawet procent głosów.

Celebrytyzacja demokracji, czyli jej uplebiscytowienie, to oznaka jej postępującego upadku, gdyż do władzy w taki sposób dochodzą ludzie, którymi łatwo można sterować ze względu na brak ich merytorycznego przygotowania oraz rozeznania w realiach politycznych. Demokracja zawsze na swój sposób była konkursem popularności, jednakże w dobie wszechwładzy i potęgi mediów to one w głównym stopniu decydują o tym na kim skupia się uwaga mas wskazując im, którzy kandydaci są słuszni, a którzy są niesłuszni. Przy całej mojej głębokiej pogardzie dla tzw. elit politycznych III RP od początku jej dziejów muszę jednak uczciwie przyznać, że nawet ten krótki okres 30 lat ukazuje bardzo dobrze w jak lawinowym tempie obniża się poziom intelektualny i kulturalny u polityków rządowych i parlamentarnych. Programy publicystyczne z ich udziałem stały się nieoglądalne dla ludzi mających jakikolwiek szacunek dla własnego intelektu. Poziom debaty publicznej jest więcej niż żałosny. Propaganda jest tak prymitywna, że aby w nią wierzyć trzeba być albo skrajnie naiwnym albo bezdennie głupim.

Wesprzyj portal
Budujmy razem miejsce dla poważnej debaty o społeczeństwie i państwie polskim
Wesprzyj

Stąd też wszelkie nadzieje na naprawę czy odnowienie demokracji liberalnej poprzez użycie cudownych środków są ułudą. Demokracji w tym patologicznym systemie, w jej obecnym wydaniu nie da się z tego stadium degeneracji zawrócić. Jest ona niczym ścieki z „Czajki” Trzaskowskiego płynące do samego Bałtyku zasmradzając po drodze pół Polski. Chętni mogą jedynie stawiać mosty pontonowe. Z tego też względu należy porzucić wszelkie złudzenia co do przyszłości tego ustroju w takim kształcie w jakim on „funkcjonuje” i zacząć odważnie poszukiwać nowych, lepszych i wydajniejszych rozwiązań zanim pogrążymy się na dnie, do którego z każdym dniem niechybnie się zbliżamy. Widzimy bowiem już teraz dokąd prowadzi nas demoliberalizm III RP i jest to kierunek jednoznacznie kryzysowy. Jeżeli w momencie, w którym realny kryzys nastąpi nie będą istnieć gotowe koncepcje tego w jaki sposób państwo urządzić tak, aby było ono maksymalnie niepodległe, suwerenne i wolne, będziemy jedynie bezradnie przyglądać się temu jak państwo przejmuje kolejna sitwa podstawionych agentów i urządza je w taki sposób by służyło wszystkim z wyjątkiem narodu.

Czytaj także: Okupacja unijna – i co dalej?

Wielu naiwnie wierzy, że system da się jeszcze jakoś zmienić przy odpowiednim zastosowaniu strategii „konia trojańskiego”. Wszelkie próby tego typu są jednak z góry skazane na porażkę, gdyż wkraczając w demokratyczną grę bez własnych mediów i kapitału, jest się zmuszonym do gry na boisku i zasadach przeciwnika. Zakładanie więc nowych partii politycznych w aktualnych warunkach nie ma w Polsce żadnego sensu i prowadziłoby jedynie do marnowania energii na walkę z wiatrakami tej części społeczeństwa, której cokolwiek jeszcze się chce. Często odnoszę wrażenie, że miejsce, w którym się historycznie znajdujemy pod wieloma względami przypomina przełom wieków XIX i XX. Społeczeństwo jak gdyby uśpione nie zdaje sobie sprawy z tego, że znajduje się u progu wydarzeń przełomowych, które zmienić mają rzeczywistość społeczno-polityczną na całym świecie. Tak jak i wtedy potrzebujemy więc pracy u podstaw oraz tworzenia podwalin ideowych pod nowy ruch społeczny, który w momencie nadejścia przesilenia będzie wiedział czego chce i dokąd zmierza.