Szymon Mag, duchowy ojciec współczesnych gnostyków. https://commons.wikimedia.org/wiki/File:Basilica_Saint-Sernin_-_Simon_Magus.jpg
W zakresie edukacyjnym używamy kilku pojęć, wzajemnie nakładających się na siebie i przenikających się. Jest więc nauczanie, polegające na tym, że ten, kto coś umie naucza tego, który nie umie, co jest podstawą relacji nauczyciel – uczeń. Jest również uczenie się, co oznacza nabywanie wiedzy przez ucznia. Może ono zachodzić w obecności nauczyciela lub bez niego. Jest także szkoła, co sensu stricto oznacza miejsce, gdzie zbierają się nauczyciele i uczniowie, aby wykonywać czynności nauczania – uczenia się. Sensu largo pojęcie szkoły oznacza cały system, obejmujący wszystkie tego typu placówki, a w sensie jeszcze szerszym opisuje całość stosunków politycznych, filozoficznych, prawnych i organizacyjnych, regulujących czynności nauczania – uczenia się. Taki sposób rozumienia szkoły zwykle jest określany mianem szkolnictwa alias edukacji, i tak też będzie to rozumiane w niniejszym opracowaniu. Pojęciem częściowo pokrywającym się, a częściowo odmiennym jest wychowanie. Dzieli się ono rozmaicie, i w zależności od opisywanego aspektu może oznaczać zjawiska krańcowo różne. By uniknąć zbędnych dygresji, rozumiem wychowanie jako świadome oddziaływanie na młodego człowieka, aby uformować go według wzorca, właściwego dla kultury, która go formuje. Istnieje też formatowanie, co pomimo bliskości semantycznej jest zjawiskiem znaczeniowo różnym. Formowanie jest działaniem, które zawsze uwzględnia indywidualne cechy wychowanka, nie ukrywa swoich celów i metod oraz odbywa się dla dobra zarówno wychowanka, jak i całej społeczności, w której on żyje. Formowanie zdaje sobie sprawę ze swoich ograniczeń i z możliwości niepowodzenia wychowawczego, ponieważ przyznaje wychowankowi wolność wyboru. Dlatego też musi używać ocen, aby uświadomić wychowawcy, wychowankowi i wszystkim, których to może dotyczyć status procesu wychowania alias edukacji. Natomiast formatowanie musi być doskonałe, nie pozwala sobie na własne niepowodzenia, nie toleruje tych, którzy nie poddają się formatowaniu. Oznacza ono całość oddziaływań na człowieka w okresie kształtowania się jego osobowości, psychiki i umiejętności, i prawie zawsze autorem takich działań i jego przedmiotem nie jest jednostka, lecz ogół. Formatowanie jest więc zwykle obecne tam, gdzie pewna grupa ludzi chce ukształtować inną, dużo liczniejszą grupę ludzi do swoich celów. Formatowanie uwzględnia więc osobiste cechy wychowanka tylko w tym zakresie, w jakim może je wykorzystać, a w pozostałym dąży do ich niwelacji. Formatowanie nie jest również wrażliwe na cały kontekst kulturowy wychowanka ani na jego rzeczywiste potrzeby. System formatowania zwykle sam chce określić zarówno kulturę, jak i potrzeby formatowanych ludzi, musi więc traktować wszystkich jako byty całkowicie deterministyczne. Jest to oczywiście sprzeczne z ludzką naturą i prędzej czy później zawsze prowadzi do rozpadu takiego systemu, co nieuchronnie pociąga za sobą masowe cierpienia. Należy się tu pewna dygresja, jak rozumieć kulturę i cywilizację. Jako kulturę rozumiem zespół norm, regulujących głębokie motywacje w danej społeczności, czyli to, co ludzie mają utrwalone w swoich umysłach jako dobre i złe, co należy robić, a od czego się powstrzymać. Do kultury należą więc religia, filozofia, etyka i obyczaje. Natomiast cywilizacja jest skutkiem kultury jako wytwory ludzi, obejmując sztukę, prawo, technologię i wytwory materialne.
Źródło inspiracji: co nam dał Krzysztof Karoń
Należy mieć świadomość pierwotnego celu edukacji, jaki przyświecał ludzkości od swoich początków. Nasz gatunek słabo jest przystosowany do życia w środowisku naturalnym i przegrałby z chłodem, brakiem pożywienia i dzikimi zwierzętami, gdyby nie dwie grupy cech: fizyczne, jak dwunożność, stojąca postawa, chwytne kończyny i kciuk przeciwstawny, oraz psychiczne, czyli mózg, dający miejsce dla umysłu, zjawiska typowego tylko dla ludzi. Od swego zarania ludzkość musiała zmagać się z oporną materią, walcząc o przetrwanie we wrogim środowisku. Człowiek odkrywając otoczenie uczył się go, przystosowując do swych potrzeb. Nie mógł tego jednak robić sam – do zaspokojenia niemal wszystkich potrzeb bytowych potrzebował innych ludzi. Widzimy tu więc pierwotne źródła wychowania i edukacji – czynienie ziemi poddaną i współżycie z innymi, i nic się pod tym względem nie zmieniło. Przekazywanie wiedzy i umiejętności od samego początku polegało więc na tym, że osobnik starszy, który umiał lub wiedział uczył młodszego, aby on też umiał i wiedział. Gdyby nasi przodkowie tego nie robili, gatunek by wyginął i nas też by nie było. Podtrzymanie życia wymagało bowiem codziennych starań i ciężkiej pracy. Możliwości akumulacji dóbr były niewielkie, ludzie ci więc poza prostymi narzędziami i odzieniem posiadali niewiele ponad amulety. Dzikie zwierzęta, chłód i głód były codziennym zagrożeniem życia. Zaprzestanie wykonywania codziennej pracy oznaczała śmierć. Nauczanie / uczenie się zachodziło wówczas w sposób naturalny, poprzez uczestnictwo w czynnościach. Wyjątkiem były zajęcia, powodujące bezpośrednie ryzyko dla zdrowia i życia, jak np. walka i polowanie. Tu zanim dopuszczono młodego do tych działań, musiał najpierw się ich nauczyć teoretycznie, a ponieważ grupa ludzi nie mogła sobie pozwolić na przestoje, nauczyć się musiał każdy. Ludzie ówczesnych czasów nie mieli problemów z brakiem motywacji do nauki.
W miarę rozwoju technologii zwiększały się możliwości wytwórcze człowieka, a wraz z nimi zdolności mobilizacji mas ludzkich i akumulacji dóbr. Wraz z tym następował rozwój technik komunikacji, wpierw języka mówionego, potem pisma, wreszcie zapisu matematycznego. Co było w jakiej kolejności, tym nie będziemy się tu zajmować. Rozwijały się organizacje społeczne – od wędrownych grup zbieraczy – łowców, przez plemiona aż po królestwa, dające wzór dzisiejszym pastwom. Czynności stawały się coraz bardziej wyspecjalizowane, dzięki czemu rozwinął się społeczny podział pracy. Życie ewoluowało w coraz bezpieczniejsze, chociaż nadal groził głód i napaść wroga, dlatego ówczesne społeczności także nie mogły sobie pozwolić na ludzi, którzy niczego nie umieli. Przekazywanie wiedzy i umiejętności trwało nadal, tyle, że wraz ze wzrostem specjalizacji przekazywano tylko taką wiedzę, której potrzebował człowiek, wykonujący określoną pracę. Zwykle była ona dziedziczona w ramach grupy społecznej.
W tych zamierzchłych czasach nie można mówić o ludziach wolnych. Pierwsze ograniczenie ludzkiej wolności to zależność od sił przyrody i środowiska. Człowiek głodny, marznący lub zagrożony od dzikich zwierząt nie myśli o wolności, tylko o bezpieczeństwie. Wolność ludzka mogła się pojawić dopiero wtedy, gdy wzrost możliwości technologicznych umożliwił gromadzenie dóbr, co jednocześnie oznaczało jakąś formę organizacji państwowej. Napędem ówczesnej technologii były głównie mięśnie – zwierzęce i ludzkie. Ludzie byli cenni, bo przetwarzali energię. Nieuchronną konsekwencją naturalnego rozwoju człowieka było niewolnictwo, czyli dysponowanie jednymi ludźmi przez innych ludzi. Niewolnik nie mógł robić tego, co chciał on sam, ale tego, czego chciał jego właściciel. A temu zależało głównie na pracy niewolników, którzy w zamian otrzymywali schronienie, wikt i opierunek. Niewolnik musiał być po pierwsze sprawny, właściciel musiał więc o niego dbać tak, jak o pozostały żywy inwentarz, a po drugie powinien być wydajny, czyli zdatny do pracy. Właścicielowi zależało więc, aby niewolnik od dziecka uczył się swojego fachu, ale niczego więcej. Dużo wiedzący i umiejący niewolnik mógł bowiem uciec i wraz z innymi samemu zorganizować sobie życie. Właściciele tak więc organizowali życie niewolników, aby oni przebywali razem, aby uczyli się swojego fachu jedni od drugich, ale by nie potrafili żyć inaczej niż poza warunkami, stworzonymi przez właściciela. Edukacja niewolników oznacza więc redukcję wiedzy ogólnej i teoretycznej i skupienie się na umiejętności konkretnej pracy. Inaczej wyglądała edukacja panów i ich potomstwa, musiała bowiem uwzględniać ówczesną wiedzę o produkcji i organizacji społecznej oraz o zarządzaniu niewolnikami. Cechą społeczeństw niewolniczych jest więc ścisły podział – inna edukacja dla mas roboczych, inna dla zarządzającej elity.
Aby utrzymać niewolników w ich stanie stosowano płoty, kraty, sznury i kajdany. Było to jednak mało efektywne, gdyż ograniczało ruchy, tym samym zmniejszając wydajność. W interesie panów leżało więc dać im więcej swobody fizycznej, jednocześnie pętając ich umysły. Dostosowano więc płynnie rozwijający się system naturalnych wierzeń, budując skomplikowany system religijno – etyczno – prawny. Musiał on uwzględniać inne normy dla elity i inne dla mas, oraz mieć na tyle silny wpływ na umysły, aby blokować umiejętności samodzielnego myślenia. Dobrą odpowiedzią na te dylematy stały się systemy gnostyckie, rozwijające się od Indii zarówno na wschód – do Chin, jak i na zachód – do Persji, Mezopotamii i Egiptu. Wszędzie tam ukształtowała się struktura społeczna bazująca na podobnych wzorcach – stosunkowo nieliczna elita, zarządzająca licznymi masami ludzkimi, dzięki zespoleniu norm religijnych, obyczajowych i prawnych. Immanentną cechą gnozy są odrębne kręgi wiedzy. Dla mas przeznaczona jest wiedza powszechna, dla elity – wiedza tajemna, przed profanami ukrywana za magiczno – religijną zasłoną. Tak samo wyglądała pochodząca z tych religii filozofia, opierająca się na monizmie, czyli jedności bytów. Dla ówczesnych ludzi świat i cała przyroda jawiła się jako absolut, którego emanacją były bóstwa państwowe, a rządząca elita stawała się tych bóstw wcieleniem lub przynajmniej miała z nimi bliski kontakt. Każdy człowiek czuł się częścią świata i własnością bóstwa, a przez to – swoich panów. Nie było też miejsca na szukanie obiektywnej rzeczywistości czy prawdy. Wszystko to zależało od woli bogów, a ta była przepowiadana ustami elity. Tak powstała Gnoza, czyli wiedza tajemna.
Ludzkość dojrzewała jednak nie tylko materialnie, ale również intelektualnie. Już w VII w.p.n.e. w ekumenie Wielkiej Grecji zaczęto tworzyć świadomą refleksję filozoficzną. Pierwsze zainteresowania myślicieli koncentrowały się na świecie – czym jest to, co jest, z czego jest zbudowane, jak działa, do czego służy, co było na początku, jaki ma być koniec. Stopniowo wykształciła się filozofia bytów realnych, opisująca świat takim, jaki jest, aby dojść do wniosku, że musi istnieć czynnik, który ten świat stworzył i wprawia w ruch, i musi on być od świata odrębny. Skoro tak, to człowiek też stanowi osobną całość, zarówno więc świat, jak i człowiek są bytami odrębnymi. Istnieje więc jakaś sytuacja, którą można opisać, będąc z boku tej sytuacji. Pojawiła się zatem koncepcja stałej prawdy, obiektywnej rzeczywistości, osobowego Boga i nieśmiertelnej ludzkiej duszy, i to odkrycie spłynęło na ludzkość dzięki Arystotelesowi i jego poprzednikom w IV w.p.n.e. Ludzkość uzyskała narzędzia do zrozumienia rzeczywistości, samej siebie i Tego, który to wszystko stworzył. Pojawiła się więc zaawansowana wiedza, której zgromadziło się na tyle dużo, że powstała konieczność stworzenia wyspecjalizowanych instytucji, przekazujących ją. Skoro jest instytucja, musi też być porządek, który ją określa. Pojawiły się więc przepisy prawne, regulaminy, pragmatyki, zwyczaje, a przede wszystkim – programy nauczania. Już bowiem w starożytności wiedzy ludzkiej było tak wiele, że konieczny był jej podział i specjalizacja. Przy czym rozsądnie zauważono, że zanim zacznie się nauczać człowieka wiedzy zaawansowanej i wyspecjalizowanej, należy wpierw wszystkich uczniów nauczyć wspólnych podstaw, żeby w ogóle mogli nauczyć się czegokolwiek. Ta prosta konstatacja była dla ludzkości tak oczywista, bo wynikała z naturalnych predyspozycji natury, i nie była kwestionowana aż do XX wieku. Te instytucje uczące chłopców zwano w Grecji gimnazjonami. Obowiązywały tam dwa główne kierunki działania – paideia, a więc sposób wychowania chłopców do cnót, czyli sprawności psychicznych i fizycznych, oraz agon, co oznacza szlachetną rywalizację równych sobie. Zwyciężał jeden, ale ci, którzy nie zwyciężyli, ale przystąpili do agonu nie doznawali hańby, bo przegrali z lepszym od siebie. Tym udzielała się część chwały zwycięzcy, która jednocześnie była dla nich wskazówką do pracy nad własnymi cnotami. Dziewczęta uczono w domu rzeczy potrzebnych pani domu, a niewolników po staremu uczono tylko tego, co powinni robić jako niewolnicy. Nadal bowiem było to pogańskie niewolnictwo, tak w Grecji, jak i w Rzymie.
Było jednak tylko kwestią czasu, kiedy ludzkość zacznie dojrzewać również moralnie. Na niewielkim skrawku ziemi, zamieszkiwanym przez lud Judei i Izraela dojrzewała już religia, przeznaczona docelowo dla całej ludzkości. Potrzebne były warunki, by mogła ona opuścić ramy palestyńskich plemion. Warunki te powstały w Imperium Romanum: obszar, szlaki komunikacyjne, ludność, władza polityczna, pragmatyczne prawo rzymskie, grecka filozofia realistyczna, podstawy religii w Izraelu. Wówczas ludzkość przeżyła największy przełom od czasu swojego stworzenia, prawdziwe Odkupienie. Przybył bowiem na ziemię jej Stworzyciel we własnej osobie i przebywał wśród ludzi jako ich Zbawiciel. Nie wybrał towarzystwa kapłanów i uczonych w piśmie, już wówczas skupionych na podtrzymywaniu i umacnianiu swoich wpływów dzięki Gnozie. Wszedł między prostych ludzi, pozbawionych wówczas dostępu do wiedzy, i przez trzy lata intensywnie nauczał tłumy. Wybrał też dwunastu spośród wielu swoich uczniów, aby przekazać im misję szczególną. Najważniejszą lekcją, której Zbawiciel udzielił ludzkości stała się jego śmierć i Zmartwychwstanie. Lekcję tę uczniowie pojęli dopiero wówczas, gdy przyszedł do nich ponownie, jako Zmartwychwstały. Wówczas też udzielił swoim wybranym uczniom tej szczególnej misji edukacyjnej, aby szli pomiędzy wszystkie narody i nauczali tego, co sami otrzymali. Misja ta trwa do dziś. W ten sposób nastąpiła synteza możliwości i dokonań ludzkich oraz woli Stworzyciela. Odtąd wiedza jako prawda obiektywna, służąca stałemu dobru, tworząca niewypowiedziane piękno ma być stałym celem dążeń ludzkości. Wiedza już nie jako Gnosis, należąca do wybranych i służąca dobru nielicznych, ale jako Veritas, czyli należąca do wszystkich dla dobra każdego – taki od tamtej chwili powinien być cel działań edukacyjnych i wychowawczych.
Nowy program ludzkości stopniowo zdobywał coraz większe rzesze umysłów, aż w końcu dotarł do samych władz Imperium i stał się jego programem. Nie uchroniło to Rzymu przed upadkiem, jego korzeń był już bowiem spróchniały od wieków, a rolą chrześcijaństwa nie miało być uratowanie martwego drzewa przed runięciem, lecz przechowanie jego wiedzy. Upadek tak wielkiego organizmu jak Imperium Rzymskie był rozciągnięty w czasie, a kolejne etapy zawieruch dziejowych i wędrówek ludów na tyle zaabsorbowały ludność Europy, że nie miała głowy, aby zajmować się nauką. Wystarczyło jednak, aby pojawił się czynnik stabilizujący, władza polityczna, zapewniająca spokój społeczny, by nauka zaczęła się odradzać. Działania dążące do budowy nowej jakości życia ludzkiego rozpoczęły się już w VI wieku od św. Benedykta z Nursji, duchowego patrona życia monastycznego i zarazem Europy i od św. Grzegorza I Wielkiego, papieża. Później przyszedł renesans karoliński dzięki Karolowi, Alkuinowi i mnichom z Hibernii i Caledonii, a po kolejnym okresie zawieruch i wędrówek ludów X wieku rozpoczyna się historia współczesnej Europy. Wówczas, gdy po najazdach Madziarzy i Normanowie stabilizują się, gdy wyłaniają się państwa słowiańskie, wszystkie te ludy, wcześniej barbarzyńskie kolejno przyjmują nową wiarę – w Boga w Trójcy Jedynego, a wraz z nią otrzymują etykę i naukę. Mogą odtąd porzucić swoje wcześniejsze wierzenia wywiedzione z kultu sił natury, skupione na magicznych obrzędach, gusłach i czarach. Odtąd mogą do woli czerpać z wielkiej skarbnicy wiedzy ludzkości, już nie jako profani pozbawieni praw, lecz jako aktywni jej twórcy. Ochrzczona ludzkość nie tylko otrzymała w spadku wiedzę, odziedziczona po niezliczonych pokoleniach, lecz dostała do rąk najlepsze możliwe narzędzia do poznawania świata i odkrywania prawdy.
Nowa epoka, fałszywie określona przez zazdrosnych „filozofów” Oświecenia jako Średniowiecze przyniosła prawdziwą rewolucję naukowo – technologiczną. Ludzkość, dzięki chrześcijaństwu wyzwalająca się z pęt zabobonów i przesądów zaczęła w nowoczesny sposób używać rozumu, nie zapominając jednocześnie o kierunku, wytyczanym przez prawdę, dobro i piękno. Zaczęły powstawać świątynie, a przy nich coraz liczniejsze szkoły. Ustaliła się struktura kościelna, ustanowiono stolice biskupie, a przy nich – szkoły wyższego szczebla. Również zakony, poza modlitwą przynosiły potrzebującym ludom wiedzę, technologię i edukację. Powstały także nowe szkoły najwyższego szczebla – uniwersytety, korzystające zarówno z wzorców starożytnych, jak i swoich własnych dokonań. Nie gardzono pośrednictwem uczonych świata arabskiego ani nie zaniedbywano własnych poszukiwań. Uczeni nowego typu nowej, chrześcijańskiej ery chłonęli wszystko, co dawało pożywkę ich umysłom w poszukiwaniu triady prawdy, dobra i piękna. Przejęto i przyswojono te wszystkie osiągnięcia myśli starożytnej, które były wówczas dostępne. Wielki impuls do postępu intelektu dało ponowne odkrycie Arystotelesa, co pozwoliło wynieść myśl europejską na niepobite dotąd wyżyny filozofii, logiki, etyki i teologii, a czego najdoskonalszym przejawem jest dzieło św. Tomasza z Akwinu. Podobnie było w dziedzinie nauk przyrodniczych i praktycznej wynalazczości. W dziedzinie etyki skojarzono ze sobą chrześcijaństwo z największymi osiągnięciami przedchrześcijańskich moralistów. Celem nauki i naukowców była prawda taka, jaka jest, niezależna od złudzeń umysłu, rozkazów władców czy życzeń bogaczy. Nasz polski wpływ na ówczesną myśl odcisnął się już pod koniec XIV wieku w postaci nowożytnej koncepcji praw człowieka i prawa narodów. Polityka natomiast zdominowana była przez dwa uniwersalizmy – papieski i cesarski. Rozróżnienie władzy świeckiej i duchowej, po okresie wzajemnych konfliktów pozwoliło na uzyskanie kompromisu, dzięki czemu narody nie były skazane tylko na jedną władzę, od której nie ma odwołania.
W ten sposób chrześcijańskie ludy Europy dokonały najpełniejszej jak dotąd syntezy w historii ludzkości, dzięki której wykształciła się cywilizacja wysokich technologii, dobrobytu, bezpieczeństwa i praw podmiotowych. Wiedza stawała się dostępna dla każdego, kto chciał po nią sięgnąć, a głównym ograniczeniem były koszty. Chrześcijaństwo oznacza stałą emancypację spod zależności do rozumnej wolności, dokonywaną nie poprzez gwałt i rewolucję, ale doskonalenie cnót osobistych, urządzeń społecznych i rozwiązań technicznych. W miarę więc postępu myśli zachodził postęp techniki, i vice versa, są to bowiem zjawiska współzależne i wzajemnie warunkujące się. Ta chrześcijańska synteza była możliwa między innymi dzięki edukacji, gdzie trzy komponenty stały się jednością: paideia, agon i universitas. Za pomniki tej epoki można stawić katedry, uniwersytety i dzieło Akwinaty. Tak oto Veritas zatriumfowała nad Gnosis.
Poza czynnikami twórczej integracji zawsze też działają naturalne czynniki entropii. Chrześcijaństwo potrafi jednak przezwyciężyć rozkład swoją wyjątkową doktryną i jednością dogmatyczną, i dopóki one działają, świat chrześcijański rozwija się dla dobra ludzkości. Jednak obok naturalnych czynników rozkładu religii Chrystusa niemal od jej początku towarzyszy działanie inteligentne i celowe, ukierunkowane na rozkład, rozpad i upadek chrześcijańskiego świata. Mędrcy Gnozy, którzy utracili panowanie nad wiedzą, a przez to władzę nie złożyli bynajmniej duchowej i intelektualnej broni, ale przystąpili do działania. Od przypadku Szymona Maga trwa zacięta rywalizacja i próby rozbicia od wewnątrz chrześcijańskiego świata. Pozbawieni władzy politycznej gnostycy skupili się na dwóch aktywnościach – pieniądzu i myśli. Pieniądz w ich rękach nabrał charakteru lichwiarskiego narzędzia do uzależniania ludzi, władców i rządów, a myśl stała się wirusem umysłu, zabijającym cnoty i niszczącym zgodę. Wszystkie herezje, rozbijające chrześcijaństwo w mniejszym lub większym stopniu noszą piętno gnostyckie. Jedna z głównych zasad gnostyków, przyjęta również za motto masonerii głosi „ordo ab chao” – porządek z chaosu. W wersji alchemicznej zasada ta ma postać „solve et coagula” – rozpuszczaj i utrwalaj. Wedle tych zasad odbywają się ataki na chrześcijański świat od jego początków aż do teraz. Oznacza to wniknięcie gnostyków w atakowany porządek, poznanie jego wewnętrznych struktur, upodobnienie się i wrośnięcie jako stały element. Następnie przeciwnik działa od środka jak wirus, wprowadzając obce idee do chrześcijańskiego porządku tak, że jego uczestnicy traktują je jak własne. Stopniowo następuje zepsucie moralne, zmieszanie, kłótnie, wewnętrzny rozkład. To jest etap solve (chaos, rozpuszczenie). Zaatakowany porządek dąży do własnego upadku, a jego uczestnicy uważają to za zbieg naturalnych przyczyn. Charakterystyczne jest wówczas, że sami chrześcijanie, zainfekowani moralnie przez gnostyków odrzucają swoje własne zasady jako obce. Pod wpływem kłamstw i manipulacji identyfikują zasady chrześcijańskie jako zacofanie, ciemnotę, zabobon, zło, przymus. Wówczas gnostyccy intruzi, uważani za swoich oferują rozwiązanie problemów, uciszenie waśni, powszechny pokój i szczęście ludzkości, czyli nowy porządek, który jest kolejnym szczeblem gnostyckiej drabiny. To jest etap coagula (porządek, utrwalenie). Doktryna gnostycka, pomimo pozornej złożoności i bogactwa myśli jest w istocie bardzo prosta. Dąży do zniesienia legalnej władzy, pochodzącej od Boga, do zlania się narodów w jedną globalną masę, do zniesienia katolicyzmu, czyli prawdziwego chrześcijaństwa, do odrzucenia moralności, do likwidacji instytucji małżeństwa i rodziny, do zniesienia własności prywatnej. To wszystko ma spowodować, że ludzkość będzie składała się z niezależnych, uwolnionych od wszystkiego jednostek, których wszelako nic nie będzie łączyć z innymi jednostkami, znikną bowiem wszelkie instytucje społeczne, spajające ludzi. Jak wiemy z początków historii ludzkości, człowiek w pojedynkę nie przetrwa w świecie, potrzebuje się sprzymierzyć z innymi ludźmi. Skoro jednak nie będzie nic, co ich łączy, bo każdy stał się egoistą, jedynym łącznikiem będzie siła, która potrafi narzucić swoją władzę, a której nie będzie miał się kto przeciwstawić. Taki jest projekt państwa globalnego, dziś realizowany w postaci ONZ i Unii Europejskiej. W państwie tym każdy człowiek może realizować się tylko w ramach państwa, poza nim nie ma prawa i możliwości istnieć. Zarządzanie ludźmi odbywa się poprzez następujące sposoby: przymus fizyczny; zarządzanie dobrami, potrzebnymi każdemu, a które znajdują się w wyłącznej gestii globalnej władzy; zarządzanie emocjami poprzez psychomanipulację i socjotechniki; zarządzanie popędami poprzez ich pobudzanie, połączone z ograniczaniem możliwości zaspokojenia. Dlatego gnostycka globalna władza musi pozbyć się moralności i etyki, bo one pozwalają ludziom na uporządkowanie swoich zachowań i niezależność od globalnej władzy. Musi pozbyć się Kościoła Katolickiego, bo jego wiara nosi ze sobą naukę i etykę, pozwala więc zrozumieć posunięcia globalnej władzy i przeciwstawienie się im. Musi pozbyć się narodów, bo te pozwalają zjednoczyć się i bronić wspólnego dobra. Musi pozbyć się rodzin, bo te tworzą narody. Drogę do realizacji celu wytycza dwutorowo – praca organiczna nad umysłami ludzi i Rewolucja, czyli gwałtowny przewrót, gdy zajdą sprzyjające okoliczności. Następnie zniszczenie lub przejęcie wrogich sobie instytucji społecznych i przebudowa całego społeczeństwa w niewolników elity. Pomimo pięknych haseł o szczęściu ludzkości i wieczystym pokoju był i nadal jest to wciąż ten sam, gnostycko – kabalistyczny projekt. Ludzkość wiele zapłaciła za te dążenia – rewolucje 1848 roku, Wielka Wojna, rewolucja w Rosji, II Wojna światowa, światowy pochód komunizmu, Unia Europejska, ONZ, i realizowany obecnie projekt Europy federalnej jako części republiki globalnej.
Czytaj także: Piramida i katedra
Pomimo wielkich szkód, jakie spowodowały herezje wszystkie dały się w końcu przezwyciężyć katolickiej ortodoksji. Pierwszym wyłomem, w mniejszym stopniu doktrynalnym, niż politycznym była schizma wschodnia, której skutki trwają do dziś. Jednak pomimo perturbacji religijnych, politycznych i naturalnych chrześcijaństwo rozwijało się, nabierając mocy i polepszając życie ludzi i narodów. Pierwszym ciosem, który zagroził całej cywilizacji była pierwsza rewolucja, czyli herezja Lutra. Padła ona na podatny grunt, przygotowany wcześniej przez gnostyków i urobionych przez nich chrześcijan. To przygotowanie nazywało się humanizmem, i pomimo swojej atrakcyjnej maski skrywa prawdziwą twarz pogańskiego regresu. Reformacja rozbiła jedność chrześcijaństwa na Zachodzie i wykopała fosy wrogości między narodami i wewnątrz nich. Skutkiem pokoju augsburskiego (1555 r.), a potem westfalskiego (1648 r.) stał się podział polityczny Europy na zwaśnione bloki, państwa i państewka. Jego częścią był i nadal jest podział doktrynalny świata protestanckiego według zasady cuius regio eius religio. Od tamtej pory nie tylko wiara mogła należeć do państwa, ale także nauka i wiedza. Powstały warunki korzystne do realizacji zasady solve et coagula. Ludzie poddani takiej władzy, coraz bardziej absolutnej stopniowo przyzwyczajali się, że władca i jego otoczenie wyznacza, co jest obowiązkiem, co prawem, co dobrem, co złem, co prawdą, co fałszem. Był to model odwiecznego marzenia gnostyków o władzy absolutnej nad całą ludzkością sprawowaną przez nieliczną elitę, sprowadzony do rozmiarów jednego państwa. Odwrót od katolicyzmu oznaczał także stopniowe odrzucanie filozofii realistycznej na rzecz idealistycznej, co stanowi nawrót do Gnozy, opartej na na swojej talmudycznej odmianie, czyli Kabale. Myśl teologiczna, filozoficzna, polityczna, prawna pod wpływem protestantyzmu i filozofii idealistycznej stopniowo osuwa się w monizm, czyli pełne zjednoczenie wszystkiego w jednej całości. W wymiarze politycznym oznacza to absolutyzm lub komunizm, w wymiarze prawnym – normatywizm, niezależny od obiektywnej prawdy i etyki. Myśl europejska pozbawiona kompasu katolickiego zaczęła niebezpiecznie lawirować. Wielką rolę w fermencie intelektualnym, trwającym od Renesansu aż do dziś odgrywają niejawne zrzeszenia, kontynuujące i rozwijające w różnorodnych odmianach myśl gnostycką. Pieczołowicie przechowana od starożytności przebija się do umysłów pod koniec Średniowiecza jako doktryna Różokrzyża, która następnie ewoluuje w niezliczone denominacje, stanowiąc jednak wciąż zasadniczą całość.
Gnostycko – kabalistyczna doktryna Różokrzyża rozpełzła się po całej Europie i jej koloniach. Wypełniła umysły zblazowanych lekkoduchów i naiwnych dobroludzistów. Przepoczwarzyła się w iluminatyzm, przeniknęła do lóż masońskich i skolonizowała je. Po swoim pierwszym zwycięstwie, czyli rewolucji Lutra musiała cierpliwie pracować nad ludźmi długo jeszcze, aż objawiła się światu w potwornym paroksyzmie Rewolucji Francuskiej. Pomimo wielkich zniszczeń nie osiągnęła wówczas wszystkich swoich celów, permanentna rewolucja globalna ograniczyła się do rewolucji w jednym kraju, a nuworyszowska władza jakobinów zmieniła się z monarchiczne władanie Napoleona. Gnostycy jednak nie ustali w działaniach. Pracowali nadal nad swoimi doktrynami, dostosowując je do lokalnych warunków i upodobań swoich ofiar. Kolejne odmiany tajnych związków przyjmowały te same założenia konstrukcyjne Gnozy, jej rewolucji i republiki światowej, wzbogacając swoje doktryny i zmieniając ich nazwy. Rożokrzyż, iluminatyzm, socjalizm, komunizm, anarchizm, martynizm, globalizm – to kolejne odsłony tego samego dążenia, ukrywającego się pod ideologią, będącym w istocie lucyferyczną religią.
Ciąg dalszy nastąpi.
Odwiedź także nasz profil na Facebooku i śledź naszą działalność na bieżąco.