Polska PO PiSie ?

25 października 2023

Zdjęcie: https://www.flickr.com/photos/markangeloharrison/14719013102, CC BY-NC-SA 2.0

Szczyt wyborczych emocji już za nami, teraz trwa korowód powyborczych tańców Świdrygi z Midrygą, który, zdaje się, nie ma mieć końca. Jest to bowiem sytuacja, która w największym stopniu sprzyja euroglobalistom i ich planom centralizacji władzy w skali Europy i globu.

Zajmowaliśmy się już podobnymi kwestiami:

Czas bezrządu
U kresu jedynowładztwa

Pomimo naszej polskiej skłonności do samoponiżania mamy większe znaczenie, niż wydaje się nam samym. Niepodległe, suwerenne, silne i dobrze zarządzane państwo polskie może mocno namieszać w globalistycznych planach. Rola ta wynika z położenia geograficznego, zasobów naturalnych i kapitału kulturowego, a specyficzne połączenie tych cech sprawia, że Polska mogłaby nie tylko prowadzić politykę w znacznym stopniu suwerenną, ale także odgrywać na kontynencie dużo większą rolę niż odgrywa. W obecnej chwili są to jednak dopiero potencje, które można wykorzystać lub zmarnować.

Rządząca jeszcze koalicja teoretycznie wygrawszy wybory będzie zmuszona zapewne oddać władzę opozycji. Przyczyny tej porażki warto opisać. Można wyróżnić dwa bloki przyczyn: zależne od PiS i niezależne od PiS.

Przyczyny zależne od PiS można definiować rozmaicie, ale sprowadzając do przyczyny pierwszej jest to brak idei. Widzieliśmy wśród działaczy tej formacji ignorantów, karierowiczów i sługi obcych dworów, wszyscy kryjący się za sztafażem bogoojczyźniano-konserwatywnych komunałów. Nie znaczy to, że pośród ludzi, czynnych w tym obszarze nie było zdolnych, uczciwych i lojalnych wobec narodu. Jest tam takich pod dostatkiem, ale mają problem aby przebić się przez frakcję lewacko-globalną, która w drugiej kadencji zdominowała politykę rządzącej formacji. Początek rządów był wcale godny – Polska z kolan, likwidacja układów, zduszenie korupcji, reforma sądów, odbudowa armii, wzmocnienie pozycji międzynarodowej państwa, odlewaczenie kraju, ochrona przed inwazją ideologiczną z Zachodu. Wielu wyborców PiS, porządnych patriotów uwierzyło w tę narrację. Niestety, pod rządami pana Premiera Mateusza Morawieckiego okazał się to patriotyzm ekranowo – piknikowy, natomiast dominantą było wdrażanie kolejnych globalistycznych strategii, opracowanych w UE, ONZ, Davos, Banku Światowym, OECD, Bilderberg i innych podobnych miejscach. Naród myślał, że to prawicowo-narodowo-katolicko-konserwatywna rzeczywistość, a tymczasem lewackość aż biła w oczy ze strategicznych dokumentów, tworzących nowy, wspaniały świat zrównoważonego rozwoju. Polacy jeszcze nie rozumieją, na czym polegała działalność pana Premiera. Gdyby jednak wyborcy PiS-u to zrozumieli, pan Premier zapewne nie czułby się komfortowo na obszarze państwa polskiego.

Przykładów takich działań jest bardzo dużo. System ETS, ETS2, Konwencja Stambulska, edukacja włączająca, szkoła dostępna, pieniądze za praworządność, piątka dla zwierząt, Fundusz Odbudowy UE, uwspólnotowienie długu, KPO z kamieniami milowymi, cyfryzacja, polityka równościowa, Fit for 55, elektromobilność, likwidacja paliw kopalnych, inkluzja pod różnymi postaciami i długo by jeszcze wyliczać. Mechanizm sprzedawania narodowej suwerenności wyglądał następująco: najpierw globalne strategie, tworzone w zaciszach gabinetów możnych tego świata, tak, żeby naród niczego nie podejrzewał. Następnie dyskretny podpis pana Premiera na końcu długiego, zawiłego dokumentu a la cyrograf. Naród w dalszym ciągu tego nieświadom. Po jednym do kilku lat zachodzą skutki tych zobowiązań, jednak naród nadal nie wie, dlaczego tak się dzieje. Politycy z panem Premierem na czele solennie i gromko zapewniają o swojej dzielnej walce z problemami dla dobra narodu i państwa, najczęściej poprzez wdrażanie kolejnych strategii, jeszcze mocniej zabierających naszą wolność i przekazujących ją w ręce globalnych elit. Jednocześnie propaganda suto i cynicznie krasi tę politykę pozorami wierności ideałom patriotyczno-chrześcijańskim, co czyni ten proceder tym bardziej odrażającym. Przez długi czas wydawało się, że są to po prostu błędy i niezdarności, popełniane w dobrej wierze. Jednak kilka istotnych wydarzeń wskazało wyraźnie, że o pomyłkach mowy być nie może, a cały proces ma swój cel i zamysł.

Inwazja drobnoustroju wywołała globalną panikę i całą sekwencję działań państwa. Wyjście z domu stało się nielegalne, wstęp do kościoła zabroniony, gospodarka zawarta na łańcuch, a służba zdrowia zamknięta. Dokonano za to cudu, mianowicie unieważniono wszystkie choroby oprócz jednej, którą uleczono strzałem w ramię. Postęp ma swoją cenę. Nie powstrzymano fali bankructw i likwidacji firm, ale za to rozdano dopłaty, dzięki czemu mogła wzrosnąć inflacja. Inwazja wirusa dała obozowi PiS możliwość wykazania się jako wierni akolici globalnych macherów od losu, a zarazem jako wybawcy narodu, wysyłający naród na narodową kwarantannę.

W tym samym czasie nastąpiło wzmożenie liberolewicy i ich sympatyków. Za każdym razem przypomina to protestanckie „wielkie przebudzenia”, gdzie tysięczne tłumy popadają w bachiczne szaleństwo graniczące z religijną ekstazą. Tym razem poszło o aborcję, co samo w sobie zawsze powoduje wielkie rozjuszenie współczesnych apostatek i apostatów. Emocje zostały zindukowane przez media społecznościowe i rozdęte do monstrualnych rozmiarów przez cały dostępny aktyw liberolewacki. Zmobilizowano także celebrytów i osoby naukowe. W efekcie na ulice polskich miast wyległa tłuszcza, złożona w większości z nastoletnich osób, wśród których prym wiodły dziewczęta, niegdyś strzegące swej cnoty, teraz za cnotę uznające mord we własnym łonie. Dzika orgia oszalałych tłumów obruszyła się przeciw świątyniom pańskim, do których ruszyły, demolując, co napotkały po drodze. Kto wie, do czego posunęliby się ci ludzie niegdyś nasi, gdyby im na drodze nie stanęli obrońcy – nieliczni, acz dzielni. Tłumy szatańsko zawyły, rzuciły pociski, lecz nie śmiały uderzyć o piersi takich dzielnych triarii. Ci wytrzymali ataki od dziczy jak słynnych trzystu od perskiej inkursji. Tymczasem oficjalne siły porządkowe dostały rozkaz pilnować nieporządku. Opętanym bachantkom nie robiono krzywdy ni przeszkody. Zamiast potraktować sprawców agresji tak, jak sobie na to zasłużyli, okryte ciężko hufce strzegły, aby się niebożętom krzywda najmniejsza nie stała, a skrobaczki mogły dalej sobie hulać po mieście.

Natura próżni nie znosi, energia musi gdzieś zostać uwolniona. Teoretyczna prawicowo-narodowo-katolicka władza pozwoliła służbom wyhasać się na patriotach i katolikach. Marsz niepodległości 2020 r. przeszedł do historii jako pokaz umiejętności pirotechniczno-strzelecko-sprawnościowych dzielnych zomo-zuchów. Jak za najlepszych czasów Platformy. Wśród junaków wielka musiała narastać frustra, skoro nie chciano „Julkom”, „Oskarkom”, zadymiarzom, antifiarzom, lewackim bojówkarzom przeszkadzać w ich zabawach, a rozróba pluła im w twarze. Wzięli za to odwet na patriotach, łojąc pałami ile wlezie, granaty w tłum ciskając, ze strzelb z bliska paląc.

Nie koniec na tym, gdy wojna na Ukrainie wybuchła, państwo i naród polski otworzyli natychmiast gościnne podwoje, dając więcej, niż swoim. Poszła broń, wyposażenie, pieniądze, gościna, socjal. Dość długo potrwało, zanim rządzący zorientowali się, że dali więcej, niż wszystko, a w zamian otrzymali – nic. Jeszcze nas sąsiedzi zalali swoimi towarami, bez żadnych norm ni kontroli. Jak zwykle w takich wypadkach konsekwencje nie dotykają samych członków partii ni rządu, lecz zwykłych ludzi roboczych, którzy przez naiwność lub złą wolę rządzących chleb codzienny tracą.

W obliczu powyższych sytuacji prawica niepisowska zawsze głosiła larum, starając się rząd ze złej drogi zawrócić. Czasem się udawało, jednak tylko wtedy, gdy rządzącym z jakiejś przyczyny strach do oczu zajrzał, poza tym daremny trud był prosić, błagać i do sumień apelować. PiS miał osiem długich lat, aby zbudować sobie konstruktywną opozycję na prawicy, odbierając głosy liberolewactwu. Mógł, ale tego nie zrobił. Do tego potrzeba bowiem konstruktywnego myślenia, a nie żądzy władzy i stanowisk. Największym wrogiem dla PiS-u cały czas była prawica niepisowska, toteż jak mógł, tak ją zwalczał. Część środowisk zmarginalizował, część obrócił we wrogów, część pożarł jak Kronos swe dzieci. Gdy więc teraz zwycięska partia po wyborach chce z kimś alians zawiązać, nie ma z kim. Za czas krótki utraci państwowe media i będzie szukać nowych. Tymczasem Media Narodowe wypadły z YT, tak samo wRealu, a NCZAS zablokowany bezpośrednio przez służby.

Na co więc ojcowie polityczni zamieniają państwo i naród? Pewnej wskazówki dostarcza bieg kariery zawodowej. Nie byle kto i nie za lada co dostaje porządną posadę w Banku Światowym. Na takie coś trzeba zasłużyć. Cały partyjny aparat jakoś trzeba utrzymać, do czego przecie władza w kraju jest potrzebna, a jakże inaczej. Może być tak, bo to tylko hipoteza, że ktoś uwierzył, iż jeśli będzie posłuszny globalistom i życzenia ich spełniał, to pozwolą mu rządzić aż po kres czasów. Jeśli tak, srodze się zawiódł, czego by nie było, gdyby historię znał lepiej. Sowieci nigdy nie dowierzali polskim komunistom, tak było za pierwszej komuny, tak jest też za obecnej drugiej. Dla globalistów zawsze lepszy będzie jakikolwiek liberolewak od najbardziej nawet posłusznego prawicowca. Ten ostatni zawsze bowiem może się nawrócić, ten pierwszy tego nie uczyni, skoro diabłu duszę oddał.

Więcej o globalizmie:

Zrozumieć globalną władzę. Cz I: struktury
Zrozumieć globalną władzę. Cz II: procesy

W taki wymyślny sposób obóz rządzący zraził do siebie część elektoratu swojego oraz tego, który mógł pozyskać. Nie zapominajmy też, że zgony nadmiarowe najbardziej dotknęły grupę wiekową, w której znajduje się szczególnie wielu zwolenników Zjednoczonej Prawicy. Te i różne inne przygody sprawiły, że część ludności o poglądach prawicowo-narodowo-katolickich, która to dostrzegła zawiodła się na obozie rządzącym i do wyborów wcale nie poszła, a ci, co już poszli głosowali głównie przeciw PiS.

Przyczyny niezależne od PiS są trudniejsze do uchwycenia. Odpowiedź tkwi w strukturze elektoratu tych wyborów. Nadzwyczajna frekwencja ponad 74% czyni te wybory wyjątkowymi. Poza więc żelaznymi elektoratami istniejących partii przy urnach pojawiło się dużo więcej ludzi, i to takich, którzy zwykle nie głosują. Można podzielić ich na dwie główne grupy. Grupa pierwsza to obywatele czynni zawodowo i rodzinnie, ale bierni społecznie. Zajmują się swoimi sprawami, a polityka interesuje ich tyle, aby starczyło do pierwszego. Nie można im się dziwić, zważywszy, jak niski poziom merytoryczno-intelektualny prezentują występy polityków, szczególnie liberolewicy. Ich pogląd na świat kształtowany jest przez media komercyjne, a głównie niewymagające myślenia seriale, reality shows, ploteczki celebrytów.

Druga grupa obejmuje głównie ludzi młodych, niedoświadczonych życiowo, nie znających realnych problemów życia, żyjących sobie komfortowo na garnuszku rodziców, których głównym zajęciem i łącznikiem ze światem jest smartfon i konsola. Ta grupa wyborców reprezentuje pokolenie Strajku kobiet, czyli ludzi, których globaliści dzięki debilizacji oderwali od rzeczywistości, jednocześnie instalując w umysłach jednolity, spójny i całkowicie urojony obraz świata. Dla tych milusińskich pojęcia ojczyzny, narodu, Kościoła, tradycji, rodziny, racji stanu nie istnieją wcale lub kojarzą się źle. Polska jest dla nich piekłem kobiet, w którym rządzą księża i Kaczyński, gdzie się ludzi prześladuje za tęczę, gdzie nie można być, kim się chce, gdzie nie ma wolności, panuje bieda i skąd trzeba czym prędzej wyjechać. Rodzina jest dla nich patriarchalnym obciachem, domem niewoli, poza którym czeka kolorowy świat nieskrępowanych uciech zmysłowych i wiecznego dobrostanu. PiS uderzył w kampanii właśnie w te wartości, które dla tych ludzi są antywartościami. Nawet groźba islamskiej lub rosyjskiej inwazji nie przekonuje dziś wielu młodych ludzi. Dla nich realnością jest katastrofa klimatyczna, cierpienia zwierzątek i prawa mniejszości. Nasze królewny świata w procesie chowu egotycznego nabrały ochoty na antykoncepcję i aborcję, a nie na rodzinę i dzieci, a islamscy nachodźcy to dla nich kolorowi książęta z bajki pożądani do romansów. Ludzie ci, a szczególnie młode kobiety nie czują żadnego przywiązania do narodu, państwa i własnej kultury. Żyją tutaj, korzystają z tych dóbr, ale mają je głęboko w pogardzie, tak samo, jak ludzi, którzy zapewniają im dobrobyt i bezpieczeństwo. Dla nich liczy się tylko własne ego tu i teraz i potrzeba atencji, oddadzą się więc każdemu, kto dostarczy im poczucie dobrostanu.

Obie wymienione grupy mają coś wspólnego – przyklejony do rączki smartfon, podłączony wprost do umysłu, uniwersalną wyrocznię, życiowego przewodnika i dawcę dopaminy. Smartfon kazał wstać, pójść i postawić „x”. Posłuszny rój biorobotów, gdy się już porządnie wybarłożył podążył do lokali wyborczych, stojąc tłumnie w kolejkach do późnego wieczora. Taka jest siła smartfona i algorytmów – skłania ludzi do dobrowolnego robienia czegoś, co ich dziadkowie robili pod przymusem, czyli głosowania na komuchów i stania w ogonkach. A skoro większość z nich o Bożym świecie wie tyle, co nic, więc zagłosowali na tego, który wydał im się najbardziej fajny. Showman z TVN-u okazał się tu najsprytniejszy. Roniąc łezki na ekranie zapewne wiedział, jak zadziała to na dziecinne umysły „Julek” i uwiódł ich serduszka.

Mamy więc teraz wygrany, lecz przegrany PiS, wygraną, lecz chaotyczną „zjednoczoną” opozycję i trochę samotną Konferderację. Dalej zapewne dotychczasowa opozycja sklei jakiś rząd, który będzie bardzo słaby i wstrząsany konfliktami. Obecnie największa nadzieja prawicy polega na tym, aby ten rząd nie okazał się skuteczny, a kadencja skończyła się przedwcześnie. Marzenie uzasadnione i może się ziścić, ale by przyniosło to pozytywny efekt dla kraju i ludzi, musi zostać wykonana pewna praca.

Mało w ogóle piszę o liberolewakach, bo nie ma za bardzo o czym. Nie warto zajmować się unijnymi pucybutami, którzy intelektualnie ledwo dorastają do klamki, którą próbują polerować. Rządy wszelkich formacji lewicowo-liberalnych prowadzą tylko w jednym kierunku – zmiany jakościowej rządu suwerennego w zarząd okupacyjny. Jedyny dylemat polega tylko na określeniu momentu tej przemiany. Więcej można powiedzieć o Zjednoczonej Prawicy. Wciąż wierzę, że formacja ta jest w stanie działać jako władza suwerennego narodu w niepodległym państwie. Dotąd jednak tworzyli tylko taki pozór, w rzeczywistości prowadząc proces identyczny z liberolewackim. Jeśli mieliby stać się rzeczywistym rządem polskim, musieliby wpierw sami zrozumieć, co narobili. Działalność pana Premiera Morawieckiego będzie na nasze państwo i naród wpływać negatywnie w najlepszym razie przez kilkanaście lat, w gorszym – kilkadziesiąt. Pan Premier położył tak wielkie zasługi dla podporządkowania Polski globalistom, że powinni stawiać mu pomniki w każdym mieście, tam, gdzie wcześniej stały monumenty ku czci Armii Czerwonej. Dopóki więc PiS nie rozliczy się z tego chociaż wewnątrz partii i nie odsunie swojej wewnętrznej frakcji lewacko-globalnej od wpływów, kolejne przyjście do władzy tej formacji będzie oznaczało powrót na drogę narodowego samobójstwa, ukrytego za maską patriotyzmu.

Uwaga należy się też Konfederacji. Nie da się zachować wolności liberalnych ani jakichkolwiek innych pod rządami globalistów. Żeby je zachować, trzeba rządzić państwem, bo tylko ono może uchronić obywateli przed globalistami i ich planami. Do tego poglądy liberalne nie wystarczą. Musi powstać koncepcja państwa, społeczeństwa i gospodarki, uwzględniająca te zagrożenia, należy więc czym prędzej zabrać się do pracy.

Każdy uczciwy polityk musi zacząć od zdefiniowania zagrożeń. Mamy stałą groźbę imperialnej Rosji, co jest jasne od dawna. Obecnie pojawiło się jednak zagrożenie co najmniej równorzędne, jeśli nie większe. Jest nim globalizm. Nasze siły polityczne przypominają zwierzątka, które mają ząbki i pazurki. Zajmują się wzajemnym szczerzeniem, podgryzaniem, drapaniem, warczeniem, prychaniem. Tymczasem zmierza ku nam trójgłowa bestia globalizmu. Jedną jej głową jest Unia Europejska, drugą ONZ, a trzecią, najmniej widoczną – międzynarodowy trust finansistów. Uczciwy polityk powinien przedstawić narodowi pomysł, jak nie wpaść w szpony bestii, albo chociaż zacząć o tym poważnie i merytorycznie rozmawiać. Inaczej bestia nas pożre i będzie trawić następne 123 lata lub dłużej.

Zaryzykuję sugestię, jakim torem powinien dążyć suwerenny zmysł polityczny. Z Unii Europejskiej trzeba wystąpić na możliwie najlepszych warunkach. Z ONZ występować byłoby dziś niestosownie, wystarczy jednak wypowiedzieć te traktaty i porozumienia, które nam szkodzą, czyli całkiem sporo, i nie podpisywać nowych. Od globalnych banksterów nie da się tak łatwo uwolnić, mają oni narzędzia do obalania rządów i niszczenia państw, trzeba się więc z nimi jakoś dogadać. Jest to wykonalne pod warunkiem dużej zręczności, odwagi, determinacji i poparcia społecznego. Ludek ten tworzą dwie grupy etniczne – jankesi i ci drudzy. Jankesi szanują twardych facetów, którzy potrafią się postawić i przydzwonić w cymbał. Innymi gardzą. Ci drudzy nie szanują co prawda nikogo, ale przynajmniej mają respekt przed siłą i liczą na swój geszeft. Trzeba tak wykorzystać układy geopolityki, żeby widzieli również swój interes w tym, co my chcemy zrobić dla siebie. Do tego potrzeba, aby warczące zwierzątka powołały silne zwierzę polityczne, które nie da się pożreć trójgłowej bestii. Program reform społeczeństwa i państwa, który zapewni Polsce wolność i dobrobyt wymaga co najmniej 30 lat pracy. Czas więc natychmiast porzucić narcyzm i do tego programu przystąpić.

Więcej o zagrożeniach:

Zagrożenia polskiej suwerenności. Część I: Unia Europejska

Zagrożenia polskiej suwerenności. Część II: Globalizm

Odwiedź także nasz profil na Facebooku i śledź naszą działalność na bieżąco.

Wesprzyj portal
Budujmy razem miejsce dla poważnej debaty o społeczeństwie i państwie polskim
Wesprzyj