Program pozytywny, część pierwsza: religia

17 maja 2023
Źródło: https://commons.wikimedia.org/wiki/File:Wie%C5%BCa_odbudowa.jpg

Artykuł ten nawiązuje do poprzednich artykułów z naszego portalu, te zaś do jeszcze poprzednich. Należy przeczytać je wszystkie, a w szczególności te:

Rewolucja jako kontra

Baza i nadbudowa

Życie fizyczne ma dwa wymiary: jednostkowy, czyli życie osoby i społeczny, czyli życie grupy osób. Ten z kolei też dzieli się na podwymiary, jako życie rodziny, narodu, Kościoła, ludzkości, względnie innych grup połączonych odmiennymi więzami. Pośród podwymiarów życia społecznego jego najbardziej podstawowy, czyli życie rodzinne należy zasadniczo do sfery prywatnej, pozostałe zaś – zasadniczo do sfery publicznej. Zasadniczo, gdyż od tych zasad odstają pewne wyjątki, tak więc żadna z form bytowania społecznego nie jest jednoznacznie prywatna lub jednoznacznie publiczna, lecz przenikają się wzajemnie w mniejszym lub większym stopniu.

Każda z form życia, czy to jednostkowego, czy społecznego wymaga bazy materialnej. Człowiek bowiem jest częścią przyrody, ma formę materialną, podlega procesom biologicznym, chemicznym i fizycznym. Potrzebuje więc materii do życia, a ta kosztuje. Podstawowym warunkiem życia względnie niezależnego, zarówno jednostkowego, jak społecznego jest więc zabezpieczenie minimum podstawowych potrzeb materialnych. Dla jednostek i rodzin jest to własność prywatna mieszkań, przedmiotów codziennego użytku, narzędzi pracy, środków transportu indywidualnego, pieniędzy, oraz możliwość otrzymywania środków finansowych niezbędnych do utrzymania. W prawidłowo zorganizowanym społeczeństwie środki otrzymuje się za pracę, użyteczną dla innych ludzi. Dla narodów podstawowym warunkiem przetrwania jest władztwo nad bazą materialną terytorium, na którym żyje. Władztwo to musi obejmować pewne strategiczne gałęzie gospodarki, energetykę, transport, komunikację, obronność, dystrybucję dóbr i usług.

Kluczowe jest więc panowanie nad materią. Kto je ma, żyje jako człowiek lub naród wolny i realizuje swoje cele. Kto go nie ma, jest zależny od tego, co ma, co jest formą niewolnictwa. Osoby fizyczne dążą więc do tego, aby posiadać osobisty majątek na wyłączną własność. Jednostka może jednak doprowadzić się do bankructwa i utraty majątku. Przyczyny mogą być różne – osobiste, ogólne, zawinione, niezawinione. Gdy jednostka nie ma majątku i go nie gromadzi, wówczas musi polegać na majątku innych osób. Za jego używanie jednostka oddaje swoją pracę, więc pozbawia się wolności, aby zaspokoić swoje potrzeby. W zamian za pracę nie otrzymuje trwałego prawa własności, lecz czasowe prawo korzystania. Jest to niekorzystne dla jednostki i nie pozwala na zbudowanie bazy materialnej, wskazanej dla założenia rodziny i wychowania potomstwa. Człowiek może być zmuszony do takiego życia z przymusu ekonomicznego lub prawnego. Wówczas jednak odczytuje ten stan jako niewolę i przy sposobności dąży do jego odmiany. Można jednak tak pokierować myślami, wyobrażeniami, pragnieniami, zamiarami, a przez to zachowaniami człowieka, aby sam chciał dla siebie tego, co niekorzystne.

To, co ludzie mają w głowach, przenoszą na świat materii, i to widzimy wokół nas. Kto więc ma władzę kształtować to, co ludzie mają w głowach, wpływa pośrednio, lecz skutecznie na świat materii. Skutecznie, bo w sposób utajony, tak że człowiek sądzi, że spełnia swoje pragnienia i zamiary, podczas gdy w istocie wypełnia wolę tych, którzy mu te myśli włożyli do głowy. Decyzje i postępowanie jednostek składają się na zachowania społeczne. Te z kolei tworzą masę, decydującą o wyborach politycznych, szczególnie w demokracji liberalnej. Wybory polityczne decydują o tym, jakie zobowiązania poczyni rząd, jakie prawa uchwali parlament, na co wydane zostaną podatki, jakie zawarte sojusze, jakie inwestycje poczynione, jakie transfery środków publicznych, jakie obciążenia społeczeństwa, czego będzie uczyć się w szkołach. Tak więc świat materii politycznej wpływa na świat idei, ten z kolei kształtuje wyobraźnię jednostek i skłonności społeczeństwa, co ma wpływ na jego wybory polityczne. Państwo ma więc bardzo duży wpływ na opinię swojego społeczeństwa, ta ma wpływ na zamożność jednostek, a ta z kolei tworzy pomyślność całego narodu i państwa, jego możliwości i politykę.

Czytaj też: Rewolucja czy kontrrewolucja?

Nie jest jednak jedynym źródłem. Wielką rolę odkrywa wpływ kulturowy, czyli całe otoczenie, kształtujące umysł człowieka. Można tu wyróżnić następujące czynniki główne: zachowania innych ludzi, kultura masowa, kultura wysoka, nauka, religia i wierzenia. Suma wszystkich wpływów kieruje opinią publiczną, z tym, że wzajemne ich konflikty powodują chaos aksjologiczny i dysonans poznawczy. Metodą jego rozwiązania jest wybór jakiegoś określonego przekazu i odrzucenie pozostałych. Wybór zazwyczaj będzie polegał na zaufaniu do autorytetu, który ten przekaz głosi. Naturalnym środowiskiem takiego autorytetu, cieszącego się zaufaniem jest rodzina i Kościół. Jeśli jednak ktoś potężny chciałby przejąć ten wpływ lub go zneutralizować, musiałby trwale podkopać zaufanie do tych instytucji i zaproponować coś konkurencyjnego. To próbował robić nazizm i komunizm, i na dłuższą metę nie udało im się.

Skuteczny wpływ kulturowy musiałby objąć wszystkie sfery, oddziałujące na człowieka, zgodnie z logiką marszu przez instytucje Gramsciego. Zastanówmy się, czy jest możliwe, aby jakaś jedna grupa wpływu mogła kształtować wszystkie te sfery, i jakie musiałaby spełnić warunki. Przede wszystkim, wymaga to gigantycznych pieniędzy. Po drugie, rozległej wiedzy o wszystkim. Po trzecie, realnych mechanizmów wpływu.

Taka grupa istnieje, działa i ma dalekosiężne plany. Jej trzonem są międzynarodowe rodziny bankierskie, zajmujące się światowym przepływem finansów; udziałowcy funduszy, będący właścicielami większości wielkich firm międzynarodowych; właściciele firm technologicznych, medycznych i internetowych. Najstarsze i najważniejsze z tych rodzin swoja monopolistyczną pozycję uzyskały już w XIX w. Zwiemy ich zbiorczo GLOBALISTAMI.

Celem tych ludzi jest powstanie globalnego imperium kolonialnego, które nie będzie miało granic, sięgając wszędzie; kontrola zasobów ludzkości, włącznie z najważniejszym, czyli ludzką aktywnością; przejęcie większości wartości dodanej, wypracowanej przez ludzi; kontrola własności prywatnej; wpływ decydujący na politykę państw. Jednym zdaniem, jak najszersza kontrola świata materialnego. Kluczem do tego jest kontrola umysłów. Tak więc warunkiem niezbędnym do panowania nad światem jest panowanie nad sferą idei. Te bowiem ostatecznie decydują o wzorcach ludzkich dążeń i zachowań. Celem jest przemiana narodów, składających się z ludzi cywilizowanych w zasób jednostek o cechach autystycznych, zbiorowisko dzikich ludzi, społeczność homo debilis. Tacy bowiem będą zależni, nie potrafiący podejmować samodzielnych decyzji, pozbawieni etosu i umiejętności pracy, pozbawieni zdolności myślenia, przywiązani do swych popędów i emocji. Tacy będą stanowili hodowlę niewolników globalnego imperium, roje biorobotów, stada zdalnie sterowanych zombie. W tym celu globaliści zaanektowali „dorobek” neomarksistowskiej „szkoły frankfurckiej”, wraz z psychoanalizą, rewolucją seksualną, behawioryzmem, psychologią, antypedagogiką, socjologią. Globaliści dowiedzieli się, że aby przejąć władzę nad światem, trzeba przejąć kulturę. Wymagało to wielkiej wiedzy, którą mieli naukowcy. To udało się dzięki fundacjom, początkowo wspierającym prestiżowe uczelnie. Później struktury te rozrosły się, tworząc własne uczelnie, sponsorując wiele innych, fundując granty, stypendia i publikacje naukowe, modelujące drogi kariery naukowej. Naukę udało się globalistom przejąć dość łatwo, chociaż zajęło to około stu lat. Kultura masowa okazała się jeszcze łatwiejsza do przejęcia, jako łasa na pieniądze, za to pozbawiona moralnych odniesień. Globaliści przejmowali lub sami tworzyli kolejne kanały dystrybucji kultury masowej, jak prasa, radio, telewizja, kino, Internet. Dzięki temu swobodnie decydują, co będzie trafiało do ludzi poprzez szpalty, głośniki i ekrany. Z kulturą wysoką poradzono sobie tak, że podzielono ją na dwie części. Oddzielono sztukę nową od dawnej, co było konieczne, bowiem sztuka dawna oparta była w większości na chrześcijańskiej antropologii i systemie wartości. Uznano ją więc za przestarzałą, sztywną, ograniczającą, niemodną i przeniesiono do muzeów i ekskluzywnych instytucji, gdzie kontemplują ją koneserzy. Usunięto więc sztukę, wyrażającą prawdę, dobro i piękno z oczu ludzkich, w zamian podstawiając sztukę współczesną, czyli karykaturę sztuki – działalność pseudoartystyczną opartą na fałszu, złu i brzydocie.

Globaliści przejmując uczelnie przejęli też naukowców i roztoczyli nad nimi patronat. Zaczęły powstawać nowe dziwne idee i ideologie, jakich świat wcześniej nie widział. Zerwano z prawdą obiektywną, Arystotelesem, Akwinatą, rozumem, podstawiając w zamian Kanta, Hegla, Marksa, Nietzschego, Heideggera, Levinasa, Derridę, Foucault-a i innych im podobnych, a z nimi emocje, popędy i własne widzimisię. Powstał najpierw neomarksizm, potem postmodernizm, obydwa prądy dokonujące totalnej destrukcji zastanej kultury po to, aby zastąpić ją antykulturą, czyli płynną kulturą globalistów. Tak wyprodukowano nową filozofię i nową etykę.

Praca ta byłaby jednak niepełna i nietrwała, gdyby nie udało się zneutralizować Kościoła Katolickiego i przejąć sfery wierzeń. Kościół od swego początku stanowi źródło etyki, wiedzy i mądrości. Opierając się na Objawieniu, tradycji, myśli filozofów i teologów, przywiązaniu do prawdy obiektywnej i logice, ma jednocześnie sankcję nadprzyrodzoną. Stanowi kodeks postępowania ludzi w życiu osobistym i społecznym, ten sam i niezmienny od początku, wymagający pracy nad sobą, skupienia się na zbawieniu duszy, zapewniający nagrodę za posłuszeństwo i karę za jego brak. Kościół ma coś, co ostatecznie rozbije plany globalistów. Wiedząc o tym, przygotowali strategię pokonania Kościoła od wewnątrz.

Niemal od zarania w łonie Kościoła pojawiali się ludzie, mający jakieś alternatywne pomysły, zwykle po to, aby podpierając się autorytetem najwyższej prawdy, stworzyć swój własny kościół i swego własnego bożka. Zwą się heretykami alias kacerzami. Był nim Ariusz, także Nestoriusz, Pelagiusz, Luter i Kalwin. Od połowy XIX w., wraz z krzewieniem się filozofii Kanta, Hegla i ideologii Marksa także w Kościele pojawiło się kolejne pokolenie heretyków, zwanych modernistami. Kościół jednak miał siły i narzędzia do tego, aby odpierać te ataki i zaproponować ludzkości alternatywę zarówno dla wyzysku, jak również totalitaryzmu. Pod koniec XIX w. powstała katolicka myśl społeczna, bazująca na Objawieniu, wiekach tradycji i doświadczeń, realistycznej antropologii i najwyższych dokonaniach ludzkiego umysłu w dziedzinie filozofii i teologii, jakimi jest dorobek św. Tomasza z Akwinu. Pojawiła się ona w momencie krytycznym, w którym narody, po odrzuceniu katolickiej wiary i nauki przyjęły za swoje credo utylitaryzm, który rzucił chrześcijańskie ludy do wzajemnej śmiertelnej walki. Mało było Wielkiej Wojny, mało ludziom było odrzucenia Boga, postanowili zerwać wszelkie więzy, łączące ludzkość z prawdą Chrystusową i jego doskonałymi obietnicami. Kierując się rządzą panowania, tudzież mrzonkami zmyślonych utopii ludzie zgodzili się na wzajemne mordowanie w imię kłamstwa.

Gdy zamilkły działa, zaczęto porządkować zrujnowaną Europę, przedzieloną jednak żelazną kurtyną na świat demokracji ludowej, zwalczającej Kościół i realnej, która początkowo z Kościołem współpracowała nad odbudową ludzkich dusz i relacji z Bogiem i człowiekiem. Europa Zachodnia odbudowała się dzięki etosowi pracy i katolickiej myśli społecznej. Idea ta jęła rozprzestrzeniać się po całym świecie, nawracając i wskazując właściwy model relacji społecznych, politycznych i ekonomicznych. Zło jednak nie spało. Globaliści, którzy wcześniej walnie przyczynili się do obu globalnych konfliktów i większości pozostałych, dostrzegli zagrożenie dla swych planów i prawidłowo zdefiniowali sposób jego zażegnania. Musieli przejąć również instytucje religii. Nie było wielkim problemem dla nich zneutralizować denominacje protestanckie, bo te, same herezjami będąc, niewielkie stanowiły wyzwanie. Kościół wschodni został pogromiony przez komunistów, pozostał więc największy problem, odwieczny wróg szatańskiego postępu, Kościół Rzymskokatolicki.

Czas był najwyższy dla globalistów, gdyż po II Wojnie Światowej i powojennej odbudowie postanowili uskutecznić swój główny zamiar, czyli budowę globalnego imperium. Przystąpili więc do intensywnych działań, angażując myślicieli, socjologów, psychologów, teologów, pisarzy, artystów, naukowców, działaczy, polityków. Przejęli neomarksistowską Szkołę Frankfurcką wraz z freudyzmem, dzięki czemu poznali zasady antykultury. Natchnęli odpowiednimi działaniami przemysł rozrywkowy, rozpoczęli rewolucję seksualną i kontrkulturową. W polityce państw rozwiniętych dokonali zasadniczej zmiany. Po wojnie odbudowały one swoje potencjały w oparciu o etos pracy i katolicką naukę społeczną. W ten sposób kształtowały się jednostki, mało podatne na antykulturę, dlatego państwa Zachodu dokonały wolty i od końca lat 60-tych zaczęły wdrażać model państwa opiekuńczego, deprawujący ludzi i przyzwyczajający ich, że wszystko im się należy bez wysiłku.

W sprawie religii zaczęli działać dwutorowo – na Kościół i ludzi poza Kościołem. Nie mogąc uzyskać powodzenia frontalnym atakiem, postanowili unieszkodliwić go od środka. W tym czasie na nowo łeb podniosła hydra herezji modernistycznej pod nazwą „nowej teologii”, inaczej neomodernizmu. Globaliści poprzez swoich naukowców starali się promować tą teologię, doprowadzając do jej wielkiej popularności w kręgach kościelnych. Do końca lat 50-tych Kościół bronił się przed tym, potępiając błędne nauki i konsekwentnie opierając się na myśli św. Tomasza. Jednak pontyfikat Jana XXIII, rozpoczęty w 1958 r. odmienił wszystko, gdyż odtąd to, co niedawno było potępiane, stało się wiodące, a myśl Akwinaty zepchnięto do defensywy. Kościół zaczął zanurzać się w fałszywej teologii takich autorów, jak Pierre Teilhard du Chardin, Henri de Lubac, Karl Rahner czy Hans Kung. Jednocześnie uaktywnili się rozmaici agenci sowieccy, masońscy i globalistyczni wewnątrz struktur Kościoła i wokół nich.

W takiej atmosferze przeszedł Sobór Watykański II, na którym dokonano największego oszustwa wszechczasów. Oto zainstalowano wewnątrz naukę, o której globaliści wiedzieli, że uwalniać się będzie stopniowo i zatruwać magisterium, jednocześnie zostawiając zewnętrzne nazwy, hierarchię i strukturę organizacyjną. Proces ten, zainicjowany podczas Vaticanum Secundum trwa do dziś i nie jest ukończony. Zyskuje coraz pełniejszy wymiar podczas pontyfikatu Franciszka, i zmierza do ostatecznej likwidacji prawdziwego Kościoła i prawdziwej religii, by zastąpić je zjednoczoną religią ludzkości, pod dyktando globalistów, masonów i satanistów. Oto najważniejsze cechy sfałszowanej religii:

Zmieniony Bóg już nie jest sędzią sprawiedliwym, lecz bratem, towarzyszem wspólnej drogi przez życie. Chrystus przyszedł do wszystkich ludzi, kocha wszystkich, przez swą ofiarę zbawił a priori wszystkich raz na zawsze, nikt więc nie zostanie potępiony, a piekło jest puste. Wszystko, co człowiek robi w ciągu życia nie jest grzechem, lecz jego naturalną ewolucją i wyrazem jego potrzeb, nie wolno więc go osądzać. Dogmaty ewoluują i zmieniają się wraz z potrzebami życia. Nie są zresztą żadnym nakazem, lecz kontekstem. Prawdy wiary zmieniają się wraz z postępem nauki. Duch Święty działa w Kościele w ten sposób, że to, co robią wierni jest wyrazem jego działania. Wszyscy ludzie są dziećmi Bożymi i braćmi, więc wielość religii oznacza, że Bóg tak chce, i wszystkie są równe, bo w nich objawia się Bóg. Nie należy więc nikogo nawracać, bo każdy już został nawrócony poprzez swoje człowieczeństwo. To Kościół Katolicki jest winien tego, że nawracał i krzywdził wszystkich, którym odbierał ich naturalna wiarę. Należy czcić matkę ziemię, planetę, na której żyjemy, bo stworzył ją Bóg, a także jej klimat, więc szkodzenie im jest grzechem. Dobrostan organizmów ludzkich jest najwyższym prawem moralnym, bo wszyscy jesteśmy dziećmi Bożymi, należy więc ściśle przestrzegać zarządzeń sanitarnych odpowiednich władz. Seksualność człowieka jest dziełem Bożym i jego naturalną potrzebą, nie można więc nadal stosować przestarzałych zasad moralnych, obalonych już przez współczesną psychologię, lecz należy wszelkie takie zachowania zaakceptować i afirmować. Bóg jest tam, gdzie jest miłość. Nie ma już grzechu, a ubóstwiony został człowiek i wszelkie jego sprawy. Ryt mszy też został zmieniony. Nie jest już ofiarą, lecz spotkaniem ludzkiej rodziny przy stole w celu celebrowania braterstwa i spożywania Bożych darów. Skoro tak, nie ma już realnej obecności ciała i krwi Chrystusa. Do Kościoła można przyjść zawsze, kiedy człowiek ma potrzebę, a jak nie ma potrzeby, to przychodzić nie musi. Ale jak przyjdzie, to poczuje się lepiej, jak po seansie psychoterapeutycznym. Głównym celem Kościoła stała się dbałość o dobrostan człowieka, więc wraz z innymi ludźmi zatroskanymi o los ludzkości, planety i klimatu pracuje nad budową jednego, inkluzyjnego, sprawiedliwego, zrównoważonego społeczeństwa globalnego, gdzie każdy będzie doceniony, afirmowany, a wszyscy zgodnie będą dbać o planetę, klimat, zwierzątka i zdrówko. A nad tą szczęśliwą gromadką troskliwy patronat będzie roztaczać Rada Kapitalizmu Inkluzyjnego pospołu z Papieżem i baronową de Rothschild. Aktualna władza kościelna może wszystko zmienić, bo tak chce Duch Święty, i każdy katolik ma obowiązek ślepego posłuszeństwa. Tradycja katolicka jest błędem, sentymentalizmem, zacofaniem, wyrazem prymitywnych, barbarzyńskich uczuć, więc należy ją zwalczać, bo stoi na przekór dążeniu do globalnego szczęścia wszystkich.

Taki jest owoc pracy pseudokatolickich teologów, fałszerzy wiary, złodziei prawdy. Globaliści umiejętnie grali swoimi ludźmi wewnątrz Kościoła i oszukiwali naiwnych. Doprowadzili do tego, że na szczytach hierarchii znaleźli się ludzie, udający katolików, lecz w istocie wyznający zupełnie inną religię i innego boga, stworzonego przez nich samych, na ich podobieństwo, aby im służył, i by inni ludzie im służyli.

Kościół, prowadzony przez błędnych sterników coraz słabiej wytyczał ludziom wybory życiowe, pozwalając, aby to człowiek decydował o azymucie swego życia nie mając kompasu. Chrześcijanie zaczęli więc błądzić, popadać w grzech, odchodzić od Kościoła. W tym czasie, wraz ze wzrostem dobrobytu pojawiały się coraz to nowe atrakcje i pokusy, wyzwalające ludzi z wcześniejszych ograniczeń. Praca stała się lżejsza, rozrywka dostępna masowo w każdej chwili, kino, prasa, radio, telewizja, Internet. Masowa motoryzacja dała wolność przemieszczania się, wyrastające wciąż nowe centra handlowo-rozrywkowe kusiły ogromem atrakcji. Ludzie zostali zalani powodzą kolorów, wrażeń, ruchomych obrazów i pokus. Nie mając mocnego prowadzenia duchowego, dali zwodzić się przez złudzenia i pozorne prawdy.

Jednocześnie usilnie pracowała psychologia i połączona z nią propaganda. Naukowcy, filozofowie, psycholodzy, pedagodzy, zostali zgrupowani w blok, zajmujący się obróbką umysłów. Tak powstała PSYCHOPEDA – przemysł psychologiczno-pedagogiczny, oferujący atrakcyjne wierzenia tym, którzy odeszli od Kościoła. Stworzyli ogrom metod i stylów wychowawczych, metod uczenia się, podejść psychologicznych, terapii, ukrywając je dla niepoznaki pod mnogością nazw. W istocie jest to jedna, fałszywa pseudonauka, mająca człowiekowi zastąpić religię. Celem jest doprowadzenie ludzi do sytuacji, gdy nie będą chcieli pracować nad sobą, nie będą rozwijać się intelektualnie i duchowo, skupią się na swoich pragnieniach, pożądaniach, popędach, emocjach, przestaną dociekać prawdy obiektywnej, zadowalając się wygodnymi złudzeniami, i to samo przekażą swoim dzieciom. Ta fałszywa wiara ukryta pod nazwą antypedagogiki, wzbogacona o polityczny moduł neomarksistowski zdobyła szturmem uniwersytety, a jej aktywiści obecnie uczą nauczycieli swojego fałszu. Psychopeda dostała do dyspozycji wszelkie środki propagandy i wpływu na ludzi, kształtując zachowania społeczne. Psychologia i psychoterapia stały się nową władzą, rządząc ludźmi skuteczniej, niż nakazy prawa. Ci bowiem, wierząc osobom z tytułami naukowymi idą za ich wskazaniami jak w dym, nie myśląc wcale, dokąd idą i nie widząc, że to droga wprost do piekła, prowadząca po drodze przez rosnące problemy psychiczne.

Działania psychopedy pozwoliły ludziom na przyjęcie nowej religii masowej. Ludzie współcześni, którzy odeszli od prawdziwej wiary, myślą, że nie wyznają żadnej religii. W rzeczywistości każdy z nich jest wyznawcą religii lustra, w którym przegląda się on sam, myśląc, że poza nim nikogo więcej nie ma. Może więc taki człowiek skupić się na sobie i samorealizacji swoich pragnień i celów życiowych. Myli się jednak bardzo, gdyż lustro jest typu weneckiego, a za nim stoi osobisty Mefistofeles. I tak, jak chrześcijanin ma swojego anioła – stróża, tak wyznawca lustra ma swojego diabła – stróża, który mu ciągle podpowiada. Tak, jak Sokratesowi daimonion, tylko w druga stronę. Osobisty Mefistofil obiecuje każdemu to, co on chce usłyszeć, i używa takich pojęć: realizuj się, masz do tego prawo, należy ci się, nie ograniczaj się, nie powstrzymuj się, idź za głosem serca, idź za swym pragnieniem, inni też to robią, nie bądź frajer, takie masz potrzeby, to jest naturalne, inni powinni je zaspokajać, świat powinien dostosować się do ciebie, niczego nie musisz, rób to, co kochasz, twój dobrostan jest najważniejszy. Taki człowiek najbardziej zabiega o swoje samopoczucie, czyli również zdrówko, więc posłusznie przyjmie zarządzenia władz, szczepionki, dobrowolne więzienie. Wszystko dla dobra ludzkości, wszystko dla złudnego poczucia bezpieczeństwa, wszystko dla dobrostanu. Ogłupiony tak człowiek będzie bał się nawet wyjść z pomieszczenia, w którym każą mu siedzieć, a tym bardziej spotkać innego człowieka. Dostanie fikcyjną rzeczywistość wirtualną i pod kierunkiem globalnej władzy będzie wierzył we wszystko, co władza mu poda, a będzie to dobrze dostrojone do jego emocji, i posłusznie wykona to, czego władza sobie zażyczy, myśląc, że robi to dla siebie. Człowiek taki nie stara się też o jakiekolwiek dobro wspólne, będąc ksobnym egotystą, pozostaje na świecie sam jak palec z własnego wyboru. Dla zbiorowości tych ludzi jedynym łącznikiem musi więc stać się władza.

Początkowo człowiek dobrostanu, wyznawca religii lustra żyje sobie beztrosko, nie przejmując się światem, bo mu dobrze. Oddaje się więc LEWAKOWANIU, czyli lewackiemu leżakowaniu połączonemu z lewitacją, bez kontaktu z rzeczywistością. Z czasem jednak ulega coraz bardziej ogólnemu szaleństwu, celowo wzbudzanemu, aby skierować lewakujących do określonego działania. Stan ten można nazwać szaleństwem Antychrysta. Nim bowiem w końcu stają się wybitni globaliści, samozwańczy przodownicy ludzkości.

W ten sposób formuje się już kilka pokoleń ludzi Zachodu. Tak powstały wiodący model wychowawczy, czyli CHÓW EGOTYCZNY w swych dwóch wariantach. Dla chłopców jest to PIOTRUŚ PAN, dla dziewczynek KRÓLEWNA ŚWIATA. Wyznawcy religii lustra są egoistami i mają zwykle problemy psychiczne. Nie umieją radzić sobie ze swym życiem i budować życia społecznego. Są więc idealnymi jednostkami zasobu ludzkiego dla globalistów. Będąc przywiązanymi do osobistych emocji i popędów, nie zrozumieją swej sytuacji, ani ogólnego stanu rzeczy. Nie opracują żadnych strategii, nie poczynią planów, nie zbudują fabryk, nie wybiorą władzy, nie założą rodzin, nie spłodzą dzieci, a jeśli nawet, to ich nie wychowają. Cała aktywność tych ludzi będzie musiała być sterowana przez system hodowli i zarządzania niewolnikami, i jest on już wdrażany pod nazwą EDUKACJI WŁĄCZAJĄCEJ i szerzej inkluzji społecznej.

Wielu ludziom, którzy zaczynają wreszcie dostrzegać, co się dzieje, zdaje się, że wszystko już tak daleko zaszło, że stracone na amen. Globaliści rządzić będą już zawsze, a ludziom pozostaje jeno umościć sobie jakieś wygodne gniazdko w nadchodzącej globalnej Szuflandii. Błędne to zdanie, i żaden człowiek dobrej woli nie powinien tak myśleć. System globalistów w istocie zbudowany jest na wątłych podstawach i runąć musi. Należy więc mu przeciwdziałać, a jednocześnie tworzyć konkretne plany odbudowy społecznej. Wszystkie działania globalistów dowodzą niezbicie: ich największym wrogiem jest wolny duch i wola człowieka, mającego wiedzę o prawdzie i fałszu, siłę wewnętrzną i determinację. Takie cechy w sposób trwały zapewnia jedynie prawdziwa wiara katolicka, wiara w Boga w Trójcy Jedynego, i udział w Jego Kościele Świętym, którego bramy piekielne nie przemogą.

Wraz z fałszowanie Kościoła zaczęły się oddolne ruchy w celu zachowania tradycji. Początkowo marginalne, wraz z rozwojem działań globalistów stają się coraz silniejsze. Docelowo to właśnie wiara katolicka będzie najważniejszym ośrodkiem, który sprzeciwi się tym zbrodniczym planom, i która zjednoczy ludzi dobrej i wolnej woli. Wszystko, co ludzie mogą stworzyć dobrego, jeśli ma być trwałe, musi opierać się na prawdziwej nauce katolickiej i wierze w Boga Jedynego. Jedynie bowiem katolicyzm zawiera takie nauczanie, które umożliwia zgodne współdziałanie dużych grup ludzkich bez konieczności używania przemocy. Ludzie tej wiary bowiem pilnują się sami, jeden nie krzywdzi drugiego, jednocześnie mając zachowany zdrowy egoizm, nie popadając w szaleństwo. Ich normy postępowania wynikają z prawa Bożego, którego słuszność potwierdza też wielowiekowe doświadczenie ludzkości. Tacy ludzie ani nie oddadzą się lewakowaniu, ani nie popadną w szaleństwo Antychrysta. Odbudowę narodów należy więc zacząć od przypomnienia sobie prawdziwej nauki katolickiej, myśli św. Tomasza z Akwinu, katolickiej nauki społecznej. Na tej podbudowie należy wznieść gmach nowego społeczeństwa – SPOŁECZENSTWA KULTUROWEGO, bo bazującego na kulturze chrześcijańskiej, czyli katolickiej, czyli powszechnej. Należy zatem przekonać ludzi tych, którzy zostali przy prawdziwej wierze, ze to oni mają rację, i na bazie tej grupy społecznej budować zrąb nowego. Początkowo grupa ta będzie nieliczna, bowiem większość społeczeństwa stanowią już wyznawcy religii lustra. Nawet, jeśli są ochrzczeni, nie znają nauki katolickiej i żyją po pogańsku, są więc poganami funkcjonalnymi. Oddają się beztroskiemu lewakowaniu i szydzą z wiary. Przed nimi będzie w niedalekiej przyszłości wybór – albo nawrócą się na wiarę prawdziwą i przyłączą się do SPOŁECZEŃSTWA KULTUROWEGO, albo popadną w szaleństwo Antychrysta i staną się niewolnikami – androidami globalistów.

Bądźmy spokojni o przyszłość świata białego człowieka, w tym Europy. Ten świat kulturowo już upadł i nie ma co się nad nim litować ani rozpaczać nad tym. Antykulturowi poganie, gdy już znajdą się jako dzicy postludzie na dnie czarnej rozpaczy zdecydują – albo samobójstwo, albo powrót do fundamentów kultury, czyli katolicyzm. Ponieważ człowiek jako zwierzę ma jednak instynkt samozachowawczy, więc naturalnie będzie musiał wybrać to, co pozwoli mu zachować bezpieczeństwo i dobrobyt, inaczej zginie lub zostanie niewolnikiem. Przed takim wyborem staną narody Europy.

Nie trwóżmy się też o Kościół, gdyż on jest mistycznym ciałem Chrystusa i nie upadnie, a dzięki wytrwałości wiernych uda się w końcu ponownie oczyścić go ze skażenia herezją. Tego dzieła jednak nie należy zostawiać innym i samemu iść na leżak, lecz dołączyć czynnie. Będziemy bowiem rozliczani z naszych intencji, działań i zaniechań. Kto więcej otrzymał, od tego się więcej wymaga. Kto wie, lecz z wiedzy tej nie czyni użytku, chociaż larum grają, ten też zostanie rozliczony. W sporze tym nikt nie będzie mógł pozostać neutralny.

Dlatego tak ważne jest, aby ludzie kulturowi już dziś zaczęli budować SPOŁECZEŃSTWO KULTUROWE, oparte na prawdziwej religii i prawdziwej nauce. Mimo zwątpień, wahań, małej wiary, jest to dla nas jedyny kierunek, jeśli mamy przetrwać jako ludzie wolni.

Wesprzyj portal
Budujmy razem miejsce dla poważnej debaty o społeczeństwie i państwie polskim
Wesprzyj

Źródło zdjęcia: https://commons.wikimedia.org/wiki/File:Wie%C5%BCa_odbudowa.jpg