Ukryte cele seksualizacji

19 lipca 2023

( Na zdjęciu: od nich się zaczęło. Sigmund Freud, Stanley Hall, Carl Gustav Jung, Abraham Arden Brill, Ernest Jones and Sándor Ferenczi. Photograph, 1909. Wellcome Collection gallery (2018-04-03), https://wellcomecollection.org/works/mgyaqahc CC-BY-4.0 Library reference: ICV No 28060, Photo number: V0027599. )

Temat seksualizacji krąży w przestrzeni publicznej i odbija się echem. Wszyscy niby są przeciw, ale gdy wchodzi się w szczegóły okazuje się, że niektórzy są za. Chcąc ukazać niewidoczne warstwy tego zjawiska należy wpierw określić, czym ono jest.

Na wstępie chcę wyjaśnić pojęcie, którego będę używał, mianowicie „psychopeda”. Jest to przemysł psychologiczno-pedagogiczny, złożony z osób z tytułami naukowymi i bez nich, tworzony przez różnorakich specjalistów psychologicznych i pedagogicznych, coachów, trenerów, mentorów, doradców i innych, działających na uczelniach, w szkołach, w mediach, czasopismach, Internecie. Doradcy płci obojga (chociaż dominują tam kobiety) mówiący jak żyć. Seksualizacja to spektrum oddziaływań w przestrzeni publicznej, zmierzających do uczynienia sfery seksualnej głównym punktem odniesienia ludzkich myśli i zachowań. Ludzie mają postrzegać siebie samych i innych przez pryzmat atrakcyjności seksualnej i możliwości, związanych z seksem, a każda sytuacja, nawet niepowiązana jest identyfikowana jako kontekst seksualny. Szczególne znaczenie ma to dla rozwoju i wychowania dzieci i młodzieży.

Sfera seksualna jest niezbędna, gdyż służy przedłużeniu gatunku, czemu towarzyszy bardzo intensywna przyjemność zmysłowa, co biologicznie można ująć jako ewolucyjny mechanizm adaptacyjny. Bez seksu nie byłoby ludzi i większości życia na planecie. Wyposażeni jesteśmy w popęd, który pcha nas do zaspokojenia seksualnego i nawiązywania kontaktów, które mogą to umożliwić, i jest to zachowanie naturalne.

Człowiek jednak, mimo że z natury pochodzi i jest w niej zanurzony wyrasta ponad nią, gdyż posiada duszę.

Dzięki temu ma potencje do wykształcenia wyższych jej funkcji, czyli rozumu i wolnej woli. Aby przekształcić potencje w spełnienie musi poddawać się wielu ćwiczeniom duchowym, intelektualnym i fizycznym. Dzięki tym wysiłkom zyskuje też inne możliwości – cnoty moralne, etos pracy, wiedzę, umiejętności kwalifikowane, zdolność do współpracy, doświadczenie, a w końcu mądrość. Ludzie, którzy przekształcili swoje możności w rzeczywiste przymioty ducha, intelektu i ciała potrafią założyć i utrzymać rodziny, zbudować fabryki, produkować żywność, zrzucić z tronu tyranów, stworzyć państwo, sformować rząd, obronić się przed żywiołami i wrogami, tworzyć i obsługiwać technologię, tworzyć sztukę, ustanawiać i stosować prawo. Jednym zdaniem, ludzie właściwie wychowani potrafią panować nad sobą i nad materią. Potrafią właściwie kierować swoim życiem osobistym, realizować się w rodzinach, uskuteczniać swoje powołanie w świecie. Warunkiem jest panowanie nad samym sobą, swoimi emocjami, popędami, egoizmem, lenistwem i innymi słabościami. Mieści się w tym także panowanie człowieka nad seksualnością, która musi być uporządkowana, aby w życiu osobistym i społecznym panowały porządek i harmonia.

Sfera seksualna odkąd ludzkość pamięta budziła wielkie namiętności, będąc ściśle związaną z zasadniczym podziałem ludzkości na mężczyzn i kobiety, co wprowadza do życia napięcia i dynamikę. Seksualność jako jedna z najważniejszych dziedzin ludzkości nie mogła pozostać zjawiskiem naturalnym, lecz obudowana została budowlami kultury, będąc w istocie prapodstawą wszystkich instytucji społecznych. Kultura człowieka ma określone sposoby na zaspokajanie popędu seksualnego i prokreację. Biologiczny popęd do spółkowania został więc ograniczony i skanalizowany w kierunku rodziny i potomstwa. To z kolei jest podstawą ustroju społecznego i państwowego, a także formowania nowych ludzi. Bez tego ograniczenia niemożliwe byłoby tworzenie stabilnych wspólnot, a w konsekwencji budowa i utrzymanie cywilizacji wysokich technologii. Jest ona ludziom niezbędna dla utrzymania bezpieczeństwa fizycznego oraz dobrobytu. Wymaga jednak wiedzy, umiejętności, etosu pracy i ogólnej etyki. Okazuje się więc, że wiele obszarów ludzkiej działalności wymaga uregulowania sfery seksualnej, a seksualizacja powoduje jej rozregulowanie. Postaram się wskazać najważniejsze z tych obszarów.

Wychowanie, edukacja, uczenie się

Wpierw wyjaśnienie wstępne, co dziś wpływa na młodego człowieka. Kultura masowa przesycona jest seksualnością pod różnymi postaciami. Objawia się poprzez reklamę, prasę, telewizję, kino, a przede wszystkim przez Internet. Tam są platformy serialowe, gry, pornografia, tak zwana muzyka i nade wszystko media społecznościowe. Wszystko nasycone seksualizmem i to zazwyczaj dość podłej konduity. Dalej wyróżnić trzeba modele wychowawczo-edukacyjne wiodące w świecie białego człowieka od 1968 r. Są to tzw. style wychowawcze, różniące się czasem znacznie, mające jednak wspólne cechy konstrukcyjne. Wszystkie są antykulturowe i antypedagogiczne, czyli odwrotne do tego, co powinno być. Zakładają, że dziecko ma się rozwijać nieskrępowanie samo bez ingerencji autorytetów. Dorośli mają dostosować się do dziecka i zaspokajać jego potrzeby, czyli w praktyce spełniać zachcianki. Dziecko i jego egoizm jest w centrum, doznając afirmacji i podnosząc się do roli najwyższego prawa. Za fasadą wolności wyboru dziecka kryje się rzeczywista, choć skrywana istota rzeczy. Dziecko nigdy nie kształtuje się samo, zawsze jest pod czyimś wpływem. Jeśli autorytety wychowawcze, czyli rodzice i nauczyciele abdykują ze swej roli, miejsce to zostanie zajęte przez inne autorytety, dobywające się obecnie z ekranów smartfonów. Będą to zwykle influencerzy, blogerzy, jutuberzy, raperzy, celebryci – wszystkich dostępnych płci, o których nic nie wiedzą nieświadomi rodzice. Jasnym jest, że w takiej atmosferze młodzi ludzie stają się rozwydrzonymi egoistami i tracą grunt pod nogami, co sprowadza na nich problemy psychiczno-emocjonalne. Wtedy przejmuje ich psychopeda, czyli wszechobecna psychologia i psychoterapia. Oficjalnie po to jest, by pomagać, w istocie stanowi wrogą armię, rzucaną do walki przeciwko narodom. Zwalcza rozum i dojrzałość w ten sposób, że afirmuje każde zachowanie osoby, która jest pod jej wpływem. Nie stara się wyciągnąć człowieka z problemów psychicznych, które zwykle są urojone, lecz wręcz stwarza kolejne i każe mu je polubić jako część tożsamości i zmuszać cały świat, aby to zaakceptował.

Czytaj także: Amerykanizacja, czyli zalew antykultury

Człowiek idzie do szkoły, gdy nie interesuje się jeszcze seksem. Gdy ją kończy jest dokładnie odwrotnie. W czasie tych kilkunastu lat dzieje się bardzo dużo w rozwoju człowieka we wszystkich sferach – psychofizcznej, emocjonalnej, intelektualnej. Czas ten wydaje się dzieciom bardzo długi. Powoli przechodzą w młodzież, a potem w dorosłych. W trakcie tego procesu wydaje się, że starczy czasu na wszystko. W rzeczywistości okres ten jest bardzo krótki, a trzeba w nim nabyć większość wiedzy i umiejętności, potrzebnych przez całe życie i dokonać wyborów kierunków kształcenia, co ma zawsze doniosłe skutki. Przegapienie tego momentu sprawia, że wchodzący w dorosłe życie człowiek ma niższe kwalifikacje i mniejsze możliwości życiowe, niż mógłby mieć.

Takie przegapienie może choćby wynikać z seksualizacji. Dzieci nie mają zwykle zainteresowań seksualnych, a płeć przeciwna do okresu pokwitania jawi się jako dziwaczne stworzenie, mające niezrozumiałe zachowania i nieciekawe zainteresowania. Dzieci jednak łatwo ulegają manipulacjom, szczególnie ze strony osób, do których mają zaufanie. Jeśli od wczesnego dzieciństwa w przedszkolu i szkole empatyczne nauczycielki i psycholożki uprawiają indoktrynację seksualizacyjną, to w końcu w dzieciach rodzi sie niezdrowe zainteresowanie tą sferą. Niezdrowe – bo wbrew naturalnym zainteresowaniom tego wieku. Młody człowiek zaczyna więc niezdrowo interesować się przedwcześnie tym, co i tak się w nim narodzi w sposób naturalny. Prawidłowe działania wychowawcze dla tego wieku powinny kierować uwagę młodych na rozwój intelektualny, co z jednej strony eliminuje zachowania niepożądane, a z drugiej skłania go do nauki i rozwoju swoich kompetencji życiowych, przydatnych w dorosłości. Jeśli jednak przedwcześnie uaktywni się sferę seksualną, młody człowiek będzie poszukiwał takich podniet i bez trudu je znajdzie w antykulturze masowej i pornografii. Działa to podobnie jak narkotyk, zachodzi więc dodatnie sprzężenie zwrotne – zaspokajanie pożądań powoduje wystrzały dopaminy i prowadzi do poszukiwania kolejnych podniet i jeszcze mocniejszych doznań. Taka sytuacja sprawia, że młody człowiek coraz więcej czasu poświęca na to, co nie jest nauką i nabywaniem umiejętności i wiedzy. Mniej wie, mniej umie, mniej potrafi i z tym trafia później na rynek pracy.

Poza marnotrawstwem bezcennego czasu następuje marnotrawstwo uwagi. Żeby nauczyć się jakiejkolwiek umiejętności kwalifikowanej, na przykład matematyki, języka czy zawodu oprócz czasu trzeba poświęcić temu uwagę. Poddany seksualizacji, szukający podniet młody człowiek nie jest w stanie skupić się na nauce, a w konsekwencji mniej wie, mniej umie, mniej potrafi i z tym trafia później na rynek pracy. Poza czasem i uwagą potrzebna jest też motywacja do działania. Nabywanie umiejętności kwalifikowanych polega na wykonaniu określonej pracy nad sobą, co wymaga wysiłku i przełamania naturalnego lenistwa. Początkowo pojawia się uczucie dyskomfortu, jeśli jednak zostaje pokonane i człowiek czegoś się nauczy, dostrzega swoją własną kompetencję, co daje mu satysfakcję, co z kolei wywołuje uczucie przyjemności, wywołane dopaminą. Seksualizacja uczy go jednak, że taką przyjemność można uzyskać minimalnym wysiłkiem, bo w drodze prostego zaspokojenia fizjologicznego, na przykład masturbacji. Nie wymaga to czasu, skupienia i pracy. Z czasem ta prosta droga wchodzi w nawyk, łącząc się z innymi złymi nawykami, skuteczne upośledzając zdolności twórcze i motywację do nauki i pracy. W konsekwencji mniej wie, mniej umie, mniej potrafi i z tym trafia później na rynek pracy.

Tacy ludzie jako dorośli mają mniejsze możliwości życiowe i umiejętności do zaspokajania swoich potrzeb życiowych. Skoro nie potrafią utrzymać się sami, w większym stopniu skłonni są do korzystania ze wsparcia zewnętrznego. Bierze sie ono z dwóch źródeł – komercyjnego i publicznego. Źródło komercyjne to system bankowo-finansowy, oferujący szeroki wachlarz pożyczkowy dla osób prywatnych. Źródło publiczne to środki budżetowe, oferujące spektrum dopłat, transferów socjalnych i pomocy społecznej. Jeśli jednak takie procesy stają się powszechne w skali społecznej, to cała populacja obniża sobie zdolności twórczej pracy i możliwości zarobkowania, redukuje się więc także siła nabywcza i możliwości podatkowe społeczeństwa. Tworzy się populacja pasożytów i darmozjadów, chcących brać, lecz nie oferujących niczego w zamian. Państwo, które różnymi kanałami zmuszone jest finansować potrzeby życiowe swojego społeczeństwa zmuszane jest zapożyczać się w instytucjach systemu bankowo-finansowego, uzależniając swoje społeczeństwo od życia na kredyt. Władza w takim państwie jest więc z jednej strony zależna od poparcia społecznego, które preferuje tylko tych, którzy zapewniają socjal, a z drugiej strony od międzynarodowej finansjery. Przeprowadzenie jakichkolwiek reform staje się coraz trudniejsze.

Zdrowie fizyczne

Uprawianie seksu poza przyjemnością niesie też ryzyko, nie ma nic za darmo. Najbardziej namacalne skutki są dwa – ciąża, którą zajmę się później i choroby przenoszone drogą płciową. Mamy tu cały zestaw nieprzyjemności, takich jak kiła (syfilis), rzeżączka, chlamydioza, opryszczka, WZW typu B, wirus HPV, wirus HIV, wywołujący AIDS. Od stosunkowo niegroźnych po powodujące zejście. Powinny to być mocne argumenty, aby powściągnąć pożądanie i uregulować życie seksualne. To jednak byłoby niepożądane z punktu widzenia celów seksualizacji, dlatego wykorzystuje się te zagrożenia nie do tego, aby seksualizację powstrzymać, ale by ją wręcz propagować. Promuje się bowiem pojęcie „zdrowia seksualnego”, i w jego ramach prowadzi się wśród dzieci i młodzieży instruktaż używania prezerwatyw, niejako przy okazji promując rozwiązły tryb życia. Okazuje się jednak, że wzrost takiej promocji nie prowadzi wcale do zmniejszenia ryzyka seksualnego, lecz odwrotnie. Młodzi ludzie przekonani, że posiadanie prezerwatywy uchroni ich przed niepożądanymi skutkami dowolnego uprawiania seksu angażują się w zachowania ryzykowne. Im więcej takich zachowań, tym więcej niezaplanowanych skutków typu zakażenia i przypadkowe ciąże. Reakcją propagandy seksualizacyjnej jest wzmocnienie promocji, co oczywiście prowadzi do dalszego wzrostu ryzyka.

Skutkiem zakażenia jest utrata komfortu życia, produktywności, zdolności do założenia funkcjonalnej rodziny i zakażanie kolejnych osób. Ludzie zmagający się z tym problemem stają się zależni od koncernów farmaceutycznych, które jako grupy kapitałowe należą do światowej finansjery. Poza tym muszą często korzystać z systemu opieki zdrowotnej i społecznej. Są one coraz bardziej obciążone skutkami seksualizacji, co przekłada się na koszty. Chorujący ludzie są mniej produktywni, co przekłada się na spadek siły nabywczej i możliwości fiskalnych społeczeństwa. Systemy stają się coraz droższe, więc obciążają społeczeństwo kosztami przez system fiskalny. Życie także staje się droższe, więc ludzie zmuszani są zapożyczać się w instytucjach finansowych. W rezultacie systemy państwa mają mniejsze możliwości fiskalne i zmuszane są do zewnętrznego finansowania przez globalne instytucje finansowe.

Zdrowie psychiczne

Przyjemność seksualna ma także swoje konsekwencje psychiczne. Omne animal triste post coitum – każde zwierzę jest smutne po stosunku, jak zauważył Arystoteles, co raczej nie dotyczy dobrze ułożonych stosunków małżeńskich. Nawet, jeśli seksualna propaganda przekona ludzi, że naturalną potrzebę seksualną można zaspokajać w sposób dowolny, w przypadkowych okolicznościach i z przypadkowymi ludźmi, to w głębi duszy każdy ma sumienie. Nawet, jeśli jest mocno stłumione w końcu zacznie się odzywać. Nie da się bowiem całkowicie przykryć roli i znaczenia seksu, którym jest prokreacja i stworzenie trwałego związku dwojga ludzi. Osoby wchodzące w relacje seksualne prędzej czy później zechcą mieć drugą osobę na wyłączność. Seksualizacja, mimo że maskowana hasłami o szacunku i obopólnej zgodzie odrywa seksujących się ludzi od właściwej roli seksu i każe im poszukiwać satysfakcji w zmysłowej rozkoszy, na sposób samolubny i bez szacunku dla drugiej osoby. Jednak oderwana od zasadniczych funkcji seksu staje się ona prędzej czy później goryczą. Akt seksualny, któremu towarzyszy głęboka więź cieszy, akt powierzchowny smuci i powoduje moralnego kaca. Jest to naturalny hamulec moralny, wynikający z naturalnego dla człowieka prawa do posiadania rodziny. Próby jego zagłuszania poprzez kolejne przygody tylko pogłębiają wewnętrzny smutek. Młodzi ludzie wrzuceni w spiralę seksualizacji doznają frustracji, lecz oszukani przez freudomarksistowską psychopedę szukają jej źródeł gdzie indziej. Propaganda seksualizacji wyraźnie je wskazuje. Są to te same hasła obyczajowej rewolucji bolszewickiej i seksualnej rewolucji lat 60-tych. Wskazuje się tam, że źródłem problemów psychicznych, wynikających z niewłaściwego używania seksu są stereotypy kulturowe, narzucone przez patriarchalne społeczeństwo i chrześcijaństwo. Zalecane antidotum polega na znoszeniu kolejnych granic i hamulców moralnych, co daje chwilową euforię i przyjemność, za to pogłębia frustracje, przywodzi do rozpaczy, wtrąca w depresję i odbiera sens życiu.

Łamanie hamulców moralnych, zwane przez lewacką psychopedę przełamywaniem tabu w tak wrażliwej sferze prowadzi do moralnej znieczulicy i zaniku odruchów kulturowych. Odrzucenie jednej z podstaw kultury, którą jest właściwe używanie seksualności prowadzi do odrzucenia całej kultury wraz ze wszystkimi katastrofalnymi tego skutkami.

Osoby nadużywające seksu, szczególnie, jeśli doświadczyły wielu partnerów, mają wypaczony obraz stosunków międzyludzkich, a zwłaszcza rodzinnych. Dysfunkcja ta jest tym głębsza, im wcześniej zaczęły. Prowadzi to do sytuacji, w której młode kobiety mają już seksualne dossier niczym dojrzałe kurtyzany. Dla wrażliwej psychiki kobiecej jest to szczególnie niszczące. Nawet bowiem, jeśli przekona samą siebie, że ten różnorodny seks nie znaczy dla niej nic poza zaspokojeniem aktualnych potrzeb, to własnych emocji nie oszuka. Nie może zachować psychicznej równowagi kobieta, oddająca się rozpuście i zadająca sama sobie liczne psychiczne rany, szczególnie gdy zaczyna jako dziewczyna. Tutaj gruboskórna natura męska lepiej broni się przed emocjami, dlatego od zawsze kultura musiała szczególnie uwrażliwiać samczo-zaborczą kondycję mężczyzn, aby szanowali kobiety i nie odbierali im czci i honoru. Seksualizacja odwróciła tę naturalną kulturową dysproporcję, i teraz to mężczyźni muszą bronić się przed natarczywością kobiet. Skutek tego taki, że ani kobiety nie mają do siebie szacunku, ani nie szanują ich mężczyźni. Zdrowych rodzin z tego być nie może, i to jest jedna z przyczyn rozwodów.

Kolejny problem wynika z przesytu. Dawniej, gdy seks był pod kontrolą moralności, każdy wiedział, że swoje naturalne potrzeby zaspokoi w małżeństwie, z czego powstanie rodzina. Dziś, gdy seks jest pod kontrolą emocji, które dzięki nauczaniu psychopedy są całkowicie poza kontrolą rozumu, spragnionym ludziom nie zależy już na takim związku, który zakłada wyłączność. „Gdy chcesz napić się piwa, nie musisz kupować browaru” – głosi przysłowie. Małżeństwo to zawsze przecież ograniczenie, nie można bowiem zaspokajać swoich fantazji z różnorodnymi partnerami. To dla współczesnego człowieka, dla którego jego potrzeby są najwyższym prawem często jest nie do przyjęcia. Nie chcąc ograniczać swoich możliwości samorealizacji wybierają seksujące singielstwo. A zegar biologiczny tyka. Dopóki ludzie młodzi, wydaje im się, że czas nie istnieje. Tymczasem okienko do założenia rodziny i zrodzenia potomstwa trwa raptem kilkanaście lat, szczególnie u kobiet. Jeśli ten czas największej atrakcyjności seksualnej, powiązanej ściśle z płodnością przeminie na przelotnych związkach, to gdy przychodzi rozsądek, by się ustatkować często jest już za późno. Stąd mamy plagę bezdzietności, a niebawem nadejdzie plaga samotnych ludzi bez rodzin, których większość będą stanowiły kobiety z racji dłuższej średniej życia. Bezdzietni ludzie będą musieli zdać się na system emerytalny, coraz bardziej niewydolny. Żeby więc zapewnić tym ludziom utrzymanie, państwo będzie musiało podnosić podatki i zadłużać się w globalnych instytucjach finansowych.

Bywa jednak tak, że uda się doświadczonym adeptom seksualizacji założyć trwały związek. I tu niestety coraz częściej mamy do czynienia z bezpłodnością par. Wynika to z dwóch głównych powodów. Pierwszy, niezwiązany bezpośrednio z seksualizacją wynika z tego, że kobiety przesuwają decyzje o małżeństwie i macierzyństwie w czasie, zbliżając się niebezpiecznie do menopauzy. Socjologowie twierdzą, że to na skutek braku poczucia bezpieczeństwa. Nie daję temu wiary. Gdyby to był powód, byłoby raczej odwrotnie. W niebezpiecznych czasach kobietom lepiej jest przy mężu i rodzinie. Właściwy powód jest kulturowy. Nie chcą, bo mają inne możliwości lub konieczności, albo też jedno z drugim. Pęd do kariery, połączony z koniecznością spłacania kredytów jest skuteczną zaporą dla macierzyństwa. Nie jest to jednak problem seksualizacji, więc nie będę go tu rozwijał. Drugi powód bezdzietności wynika z natury, a raczej jej oszukiwania. W świecie, zapełnionym dobrami, gdzie nie ma wyższego celu, który rozbrzmiewa antykulturowym jazgotem, gdzie ludzi celowo straszy się klimatycznym armagedonem i patriarchalnym piekłem kobiet, gdzie zmusza się ich do szaleńczego pędu, gdzie nieustanna presja weszła wszystkim w nawyk natura broni się, odmawiając męskim lędźwiom żywotnej siły, a kobiecym łonom płodności. Seksualizacja gra tu niechlubną rolę. Seksująca się swobodnie kobieta stara się uważać, by nie zajść w ciążę, niezgodną z jej planami. Usłużna bigpharma podsuwa hormonalną antykoncepcję, dzięki której kobieta sama może decydować, kiedy do swej seksualności włączy funkcję prokreacji. I wówczas okazuje się, że celowe ubezpładnianie ma swoją cenę, a przywrócenie rozregulowanych funkcji rozrodczych nie zawsze jest możliwe. Pary zmagające się z tym problemem decydują się czasem na zapłodnienie in vitro, i w tym momencie popadają w nieuchronny konflikt z chrześcijaństwem, które po prostu nie może na to przystać. Odrzucając wiarę i Kościół, z czasem odrzucają też inne normy kulturowe, stając się sympatykami globalnej lewicy. Sama procedura jest kosztowna i uzależnia naturalną, prokreacyjną funkcję małżeństwa, od firm medycznych, które będąc korporacjami należą do świata globalnego kapitału.

Skutki rozwodu

Wyjaśniłem powyżej skutki seksualizacji dla związków małżeńskich. Teraz o samym rozwodzie. Jest on życiową katastrofą, i to nie tylko psychiczno-uczuciową. Małżeństwo buduje wspólną bazę materialną. W rodzinie kilka osób korzysta z tej samej przestrzeni i sprzętów. Mieszkają w jednym mieszkaniu, mają jedną lodówkę, pralkę, telewizor, łazienkę, kuchnię, zestaw mebli i wiele innych rzeczy. To przekłada się na konkretne pieniądze, które trzeba wydać, aby zaspokoić potrzeby rodziny. Gdyby każda osoba mieszkała osobno, musiałaby mieć osobne mieszkanie, lodówkę, pralkę, telewizor, łazienkę, kuchnię, zestaw mebli i wiele innych rzeczy. Życie w rodzinie jest korzystniejsze ekonomicznie, niż życie samotnicze. Szereg kosztów dzieli się na większą ilość osób, dochody sumują się i może pojawić się nadwyżka, którą można odłożyć i zainwestować we własność, a także w środki produkcji. Skoro potrzeba mniej pieniędzy, to także mniej kredytu. Życie staje się tańsze, więc mniej czasu trzeba poświęcić na pracę, by pokrywać koszty, a zyskuje się czas i przestrzeń do wspólnego życia i wychowania dzieci. Budowana przez lata baza materialna może być przekazana w spadku. Nowe pokolenie nie zaczyna życia od zera, nie musi tracić czasu i energii na budowanie podstaw bytu materialnego.

Jednak przy rozwodzie cały wspólny majątek idzie wniwecz. Mieszkanie trzeba szybko sprzedać, więc idzie po niższej cenie. Trzeba opłacić prawników i psychologa dla dzieci. Każde z byłych małżonków musi zacząć budowę swojego nowego życia od podstaw, mając już mniej sił życiowych i więcej frustracji.

Trzeba kupić osobne mieszkania, lodówki, pralki, telewizory, zmywarki, kuchnie, łazienki, zestawy mebli, samochody i wszystko inne, potrzebne do życia. Na to wszystko potrzeba pieniędzy, których dostarcza komercyjny system bankowy. Dzieci w sytuacji rozwodu doznają traumy, wali im się świat, rodzice zajęci rozwodem i nowymi związkami nie mają dla nich czasu. Są one wtedy bardziej wystawione na zasadzki antykultury i seksualizację. Dzieci w takim kryzysie mają zwykle problemy psychiczne, więc rodzice załatwiają sprawę, oddając do „specjalistów”, czyli zwykle do antykulturowej psychopedy. Kolejne pokolenie jest w ten sposób urabiane i staje się dysfunkcyjne. Dzięki traumie rozwodu tudzież działaniom psychopedy młodzież ta nie jest w stanie funkcjonować, nawiązywać prawidłowych relacji, uczyć się. Przez to mniej wiedzą, mniej umieją, mniej potrafią i z tym trafiają na rynek pracy. Albo i nie trafiają, bo nie są w stanie pracować. Są bowiem dziećmi chowu egotycznego, nad którymi z jednej strony roztkliwiali się rodzice i psycholożki, a z drugiej walono je pałą antykultury, seksualizacji i rozwodu. Nie należy więc się dziwić, że z tego wyrastają jednostki pasożytnicze, obciążające pracujące społeczeństwo i system opieki społecznej. Powtarza się więc sytuacja znana z innych dysfunkcji społecznych, która zawsze prowadzi do zadłużania państwa u globalnej finansjery.

Seksualizacja a aborcja

Antykoncepcja jest obecnie powszechnie dostępna, mimo tego wciąż zdarzają się niepożądane ciąże, co jest jedną z konsekwencji seksualizacji. Gdzie drwa rąbią, tam wióry lecą, im więcej stosunków seksualnych, tym większe prawdopodobieństwo przypadkowego zapłodnienia. Młoda seksująca się kobieta nie robi tego przecież po to, żeby urodzić dziecko. W tej sytuacji jej błogosławiony stan staje się przekleństwem i przeszkodą na drodze do samorealizacji. Jednak kobiety będące w tej sytuacji nie są zostawione same. Istnieją potężne siły aborcyjne, powiązane z ONZ, UE i globalnym kapitałem. Te same siły, które odpowiedzialne są za nachalną seksualizację. Kobieta, która chce zabić dziecko w swoim łonie, mimo oficjalnych zakazów znajdzie możliwość, jeśli bardzo chce. Aborcyjna psychopeda przekonuje ją, że to tylko zabieg i poczuje się po tym wyzwolona. Jednak sytuacja, gdy matka wydziera swoje własne dziecko ze swojego własnego łona jest tak sprzeczna z naturą, że zostawia głębokie rany duchowe i emocjonalne na całe życie. Mimo, że kobieta przekona samą siebie, że to nie jest złe a wręcz dobre, jej sumienie i emocje oszukać się nie dadzą i przypomną o tym prędzej czy później. Nawet dla takiego grzechu jest dostępna droga do pojednania z Bogiem, jednak większość tych kobiet z niej nie skorzysta, bo musiałyby przyznać się do wielkiego błędu. Zwykle wolą usprawiedliwienie, podsuwane przez psychopedę, wiąże się to jednak z odrzuceniem chrześcijaństwa, które nazywa zło i dobro po imieniu. Odrzucając jedno, przyjmują drugie, stając się zwykle zwolenniczkami globalnej lewicy. Jeśli założą rodzinę po takim przejściu, to dzieci swoje będą już wychowywać po lewacku.

Czytaj także: Dlaczego ludzie odchodzą od Kościoła i co z tego wynika

Seksualizacja a lgbt

Wczesne ukierunkowanie myśli i dążeń na sferę seksualną łączy się z niedojrzałością psychiczną i antykulturową propagandą. Wszystkie denominacje elgiebetowskie są gejzerem seksualizacji. Tutaj o tożsamości człowieka decyduje sposób zaspokajania przez niego popędu seksualnego. W tych środowiskach może on być dowolny i nie musi uznawać żadnych naturalnych prawidłowości. Każdy z tych sposobów jest sprzeczny z tym, co głosi chrześcijaństwo i całkowicie oderwany od zasadniczego celu seksu, jakim jest prokreacja. Seks celowo mylony z miłością staje się tu środkiem do wyrażania emocji. Nie może być z tego małżeństwa, czyli związku kobiety i mężczyzny, nie może też być dzieci. Ten sposób używania seksualności powoduje, że nie rodzi się potomstwo z takich związków, co ma głęboki wpływ na społeczeństwo. Osoby takie na starość bezdzietne będą pokładały całą nadzieję w coraz mniej wydolnym systemie emerytalnym. Państwo będzie więc musiało podwyższać podatki, a życie stanie się droższe.

Czytaj także: Parada globalnej równości

Osobno należy potraktować osoby transseksualne. Dochodzi tu bowiem do odrzucenia naturalnej płci i tożsamości i przybranie innej, dowolnie wybranej. Nie będę się teraz rozwodził nad tym, jak do tego dochodzi, to osobne zagadnienie. Chodzi o skutki. Osoby po tranzycji płciowej, czyli próbie tzw. „korekty płci” nie tylko stają się bezpłodne, zazwyczaj nieodwracalnie. Ingerencja w naturę jest tak głęboka, że osoba trans jest już na całe życie uzależniona od leków hormonalnych i zwykle od opieki psychopedy. Nowe dzieci się nie rodzą, nie ma zastępowalności pokoleń, ale potrzeby życiowe i problemy psychiczne pozostają. Połączenie tych okoliczności sprawia, że osoby takie często nie są w stanie uczyć się i pracować. Gospodarka traci wówczas pracowników, ale klientów zyskuje psychopeda i bigpharma. A jako części struktur biznesowo-kapitałowych zależą one od globalnej finansjery.

Źródła seksualizacji

Źródła ideologiczno-filozoficzne są dobrze znane. Freudyzm, neomarksistowska szkoła frankfurcka, postmodernizm. Prądy jednoznacznie destrukcyjne dla osobowości, społeczeństwa i państwa. Głoszą wyzwolenie jednostki spod władzy kulturowych tabu, dominacji mężczyzn, patriarchalnych wzorców, chrześcijańskich norm społecznych, binarności płci, rzeczywistości. W konsekwencji także wyzwalają człowieka od Boga, wiary, Kościoła, państwa, społeczeństwa, rodziny, własności, wolności. Jest to takie wyzwolenie, które na końcu wtrąca wyzwalanych w totalitarną niewolę wyzwolicieli. Źródła organizacyjne to główne polityczne organizacje ponadnarodowe, czyli ONZ i Unia Europejska. To jednak nie tłumaczy pierwotnego źródła działań seksualizacyjnych. Są one bardzo złożone i objawiają się we wszystkich dziedzinach życia. Żeby wskazać, skąd to pochodzi i po co jest, należy spojrzeć, kto na tym traci, kto zyskuje.

Tracą nauka i przedsiębiorczość, pozbawiane umysłów, zaprzątniętych seksem. Tracą gospodarki narodowe, pozbawiane pracowników, klientów i specjalistów. Tracą państwa, pozbawiane podatników, zyskujące beneficjentów transferów socjalnych i opieki społecznej. Tracą armie, pozbawiane ludzi zdatnych do walki. Tracą rodziny, bo nie ma osób, które by chciały i mogły je zakładać. Tracą wszyscy, bo nie rodzą się nowi ludzie. Kto więc zyskuje? Beneficjenci opisanych powyżej działań i procesów to producenci dóbr, dostawcy usług, psychopeda i bigpharma. To, co łączy wszystkie korporacje to ich powiązanie z globalnym systemem finansowym. Wszystkie procesy seksualizacji, których skutki dotykają jednostek, rodzin, społeczeństwa, państwa mają cechę wspólną – ostatecznymi beneficjentami, tymi, u których na końcu wszyscy lądują w kieszeni są globalni bankierzy. I to właśnie oni mają takie możliwości, aby skupić szeroki wolumen działań w bardzo różnych obszarach życia, który daje ten skutek, który widzimy w postaci seksualizacji.

Wesprzyj portal
Budujmy razem miejsce dla poważnej debaty o społeczeństwie i państwie polskim
Wesprzyj