Współczesne korzenie klimatyzmu. Część I: Neomaltuzjanizm

15 listopada 2023

Ekologia w ciągu ostatnich dekad przebyła w polityce drogę od zagadnienia marginalnego do zagadnienia dominującego. Nie jest to jakkolwiek wbrew pozorom nowy trend, wynikający ze specyficznych uwarunkowań naszych czasów. Podwaliny pod ekologiczną ideologię położono już 50 lat temu.

Współczesne korzenie agendy ekologicznej ONZ sięgają co najmniej lat 60-tych. Wówczas to nastąpiło na szeroką skalę w Stanach Zjednoczonych odrodzenie zainteresowania maltuzjanizmem – teorią o nieuchronności przeludnienia autorstwa angielskiego ekonomisty Thomasa Malthusa (1766–1834). Malthus dowodził, że jeżeli przyrost populacji jest wykładniczy, a produkcji żywności liniowy, musi dojść do nieuniknionej plagi głodu. Teorie te pojawiły się w czasach, gdy faktycznie Wielka Brytania przeżywała demograficzną eksplozję i z racji na specyficzne warunki geograficzne oraz dostępne wówczas środki produkcji, powody do obaw mogły wydawać się uzasadnione.

Rozwój przemysłu i masowej produkcji spowodował jednak, że teorie Malthusa nie znalazły odzwierciedlenia w rzeczywistości. Niemniej jednak pamięć o nich nie zaniknęła, gdyż maltuzjanizm zaczął inspirować rozmaite nurty ideowe jeszcze w XIX wieku. Ruchy te, które określano mianem neomaltuzjańskich nie miały szczególnie silnego wpływu na sferę polityczną, gdyż świat zajęty był wówczas zupełnie innymi problemami. Neomaltuzjanizm cieszył się jednak rosnącą popularnością wśród zateizowanej części elit intelektualnych państw anglosaskich – co bardzo istotne dla późniejszego rozwoju tego nurtu, także wśród wielu przedstawicieli świata nauki.

Prawdziwe odrodzenie neomaltuzjanizmu nastąpiło jednak dopiero po II wojnie światowej, czyli w okresie kolejnego w historii dynamicznego wzrostu demograficznego. O ile publikacje postulujące ograniczenie liczby urodzin za sprawą regulacji prawnych pojawiały się już w latach 40-tych i 50-tych, to prawdziwą eksplozję popularności idee neomaltuzjańskie przeżyły pod koniec lat 60-tych XX wieku. Wówczas to neomaltuzjanizm przedarł się do mainstreamu za sprawą głośnej publikacji autorstwa Paula R. Ehrlicha pt. The Population Bomb (dosł. Bomba populacyjna), a krótko potem postulaty neomaltuzjańskie zaczęły pojawiać się w dokumentach organizacji międzynarodowych, co spowodowało, że kwestia ochrony środowiska stała się nieodłącznym elementem globalnej debaty politycznej.  

W The Population Bomb, wydanej w roku 1968, 36-letni amerykański biolog w dramatycznym tonie zapowiadał, że w przeciągu około 15 lat od publikacji książki (tj. do roku 1983) dojdzie na świecie do katastrofy demograficznej, która wywoła głód na masową skalę. Ehrlich pisał: „Bitwa o wykarmienie całej populacji dobiegła końca. W latach 70-tych setki milionów ludzi umrą z głodu bez względu na wszelkie rozpoczęte już programy awaryjne. Już nic nie może zapobiec znaczącemu wzrostowi śmiertelności na świecie”. Głód miał z kolei spowodować szereg innych katastrof – niepokoje społeczne, epidemie czy inne negatywne konsekwencje, a jedynym środkiem zaradczym mogłoby być wdrożenie natychmiastowego programu kontroli urodzeń lub nawet przymusowej sterylizacji (warto dodać, że pionierem w wykorzystaniu podobnych metod w walce z wrogiem były w czasie II wojny światowej hitlerowskie Niemcy – zaledwie dwadzieścia kilka lat przed publikacją teorii Ehrlicha). Dziś wiemy doskonale, że teorie te były całkowicie niedorzeczne, a ich autor po tak dotkliwej kompromitacji powinien raz na zawsze utracić miano autorytetu w tej dziedzinie. Tak się jednak nie stało, a spirala strachu została nakręcona jeszcze bardziej.

Rok 1972 stanowi przełom jeśli chodzi o historię ekologizmu. W tym oto roku głos w sprawie rzekomo dramatycznej sytuacji demograficznej zabrał Klub Rzymski – ekskluzywne grono międzynarodowych „ekspertów”, naukowców, polityków i przedsiębiorców. W opublikowanym wówczas w formie książki raporcie Granice wzrostu, międzynarodowi eksperci wypowiadali się w tonie bardzo zbliżonym do Ehrlicha – zwłaszcza jeśli chodzi o postulaty mające zapobiec przeludnieniu. Jakkolwiek w kwestii zasadniczej okazali się bardziej powściągliwi, gdyż katastrofę demograficzną odłożyli na okres do lat 100. Rozwiązaniem miało być zdaniem „Rzymian” utworzenie „modelu zrównoważonego” w celu ograniczenia populacji świata, a bardzo ważną rolę – obok ograniczenia przyrostu populacji za sprawą promocji kontroli urodzeń – nadawano bardziej „zrównoważonemu” wykorzystaniu surowców naturalnych, gdyż autorzy zakładali, że wiele z nich ulegnie szybkiemu wyczerpaniu (zgodnie z załączonymi w raporcie prezentacjami zasoby ropy naftowej miały zostać wyczerpane w dwóch najbardziej pesymistycznych scenariuszach już w 1990 lub 2001 roku). W raporcie Klubu Rzymskiego pojawia się także ścisłe powiązanie kwestii zanieczyszczenia powietrza ze stężeniem atmosferycznym dwutlenku węgla. Widać więc, że pojęcie takie jak „zrównoważenie” (ang. sustainability) występowało w globalnej agendzie ekologicznej od samego początku, choć to dopiero „Agenda 2030 na rzecz zrównoważonego rozwoju” nadała mu ogólnoświatowego rozgłosu.

Co bardzo istotne publikacja Granic wzrostu zbiegła się w czasie z konferencją ONZ w Sztokholmie poświęconą kwestiom polityki klimatycznej, wówczas określanej mianem polityki ochrony środowiska. Był to z punktu widzenia rozwoju ekologizmu moment przełomowy, gdyż to wtedy kwestie ekologiczne zostały sprecyzowane jako priorytetowe z punktu widzenia państw, a ponadto zasygnalizowano konieczność powstania przy ONZ specjalistycznej komórki, mającej zajmować się tylko i wyłącznie kwestiami ochrony środowiska. Podczas konferencji sztokholmskiej przyjęto dokument o wyjątkowo długiej nazwie „Deklaracja Konferencji Narodów Zjednoczonych w Sprawie Naturalnego Środowiska Człowieka” – pierwszy w historii dokument międzynarodowy uznający prawo człowieka do „zdrowego” środowiska. W powyższej deklaracji z roku 1972 możemy przeczytać m.in., że „wzrost naturalny populacji stwarza nieustające problemy natury środowiskowej, dlatego też powinny zostać przyjęte odpowiednie środki, które pozwolą się z nimi uporać”, a największy ciężar wdrożenia polityki środowiskowej spocząć musi na rządach na poziomie lokalnym i państwowym, przy jednoczesnym działaniu ze strony odpowiednich organizacji ponadnarodowych. W „Deklaracji Sztokholmskiej” zawarto 26 zasad, do których powinny stosować się państwa i bez wahania dokument ten można uznać za podstawę dla wszystkich kolejnych dokumentów publikowanych przez ONZ w następnych dekadach, z aktualnie obowiązującą „Agendą 2030” włącznie.

Czas mijał, a pomimo gwałtownego wzrostu populacji świata, jaki miał miejsce w drugiej połowie XX wieku (liczba ludności wzrosła z 3 miliardów do 6 miliardów pomiędzy rokiem 1960 a 1999) złowieszcze wizje Ehrlicha nie ziściły się – świat wykazał za to dalszą zdolność do efektywnego funkcjonowania i to pomimo równoczesnego wzrostu konsumpcji w skali światowej, zwłaszcza po upadku ZSRR i rozszerzeniu się wpływu zachodniego kapitału na postkomunistyczne państwa Europy Środkowo-Wschodniej. Ehrlich jakkolwiek nie wycofał się ze swoich neomaltuzjańskich koncepcji – po latach przyznał zaledwie, że mylił się tylko w „niektórych” przewidywaniach – i nieustannie wydawał kolejne, utrzymywane w podobnym tonie prace.

W 1990 roku opublikował książkę The Population Explosion, stanowiącą swojego rodzaju rewizję The Population Bomb, w której w dalszym ciągu nawoływał do realizacji wcześniej wygłoszonych postulatów. Katastrofę demograficzną przesunął jedynie w czasie. Kompromitacja wczesnych teorii Ehrlicha nie stanowiła jakkolwiek przeszkody, by nadal służył on za eksportowy autorytet w dziedzinie klimatu i przeludnienia. Za zasługi (nie do końca wiadomo jakie) otrzymał niezliczoną liczbę nagród, honorów, tytułów i wyróżnień. Warto odnotować, że nagrodziła go sama Organizacja Narodów Zjednoczonych, wręczając mu Sasakawa Environmental Award w roku 1994, a jeszcze w 2012 roku uhonorowało go brytyjskie Towarzystwo Królewskie. Szczególnie warto przyjrzeć się tej oenzetowskiej nagrodzie – jest ona przyznawana za „wybitne zasługi w kwestii zmniejszania ryzyka katastrofy na rzecz bardziej inkluzywnego i zrównoważonego świata”. Co ciekawe, w 2022 roku w jednym z czasopism naukowych Ehrlich dowodził, że „zrównoważona” populacja mieściłaby się w granicach pomiędzy 2 a 4 miliardami ludzi, czyli dokładnie takich, w których mieściła się, gdy Ehrlich publikował The Population Bomb.

Należy mieć świadomość, że The Population Bomb rozeszła się w Ameryce w milionach egzemplarzy i miała – jak wspomniał w jednej ze swoich książek Bill Gates – duży wpływ na formację ówczesnego pokolenia młodych Amerykanów, w szczególności tych o lewicowych ciągotach intelektualnych. Książka – choć początkowo nikt nie poświęcał jej większej uwagi – stała się ogólnokrajowym fenomenem dopiero po 2 latach od publikacji, kiedy to autor został zaproszony do programu przez jedną ze znaczących amerykańskich stacji telewizyjnych, gdzie z dużą swobodą opowiadał na oczach milionów o potrzebie wprowadzenia kontroli urodzeń i sterylizacji. Z kolei wywiad z Ehrlichem w magazynie Playboy miał stanowić inspirację dla utworzenia w Wielkiej Brytanii pierwszej w Europie „zielonej” partii o nazwie, nomen omen, PEOPLE (historię tę opisał niegdyś The Independent), przekształconej w późniejszym czasie w Ecology Party i finalnie w Green Party. To dość interesująca sprawa, gdyż na ogół milczy się o neomaltuzjańskich inspiracjach zielonych ruchów, które już wkrótce miały w Europie wyrosnąć jak grzyby po deszczu.

Paradoksalnie przed rozwojem tego wczesnego ekologizmu w Polsce, jak i fascynacją teoriami neomaltuzjańskimi, uchronił nas nastawiony zdecydowanie bardziej na eksploatację zasobów naturalnych (jak i zasobów ludzkich…) komunizm. Stąd też fakty o neomaltuzjańskiej histerii wczesnych lat 70-tych na Zachodzie są w Polsce mało znane. Podobnie jest też z genezą i ewolucją zachodnich ruchów „zielonych”, do czego wrócimy w kolejnej części.

Wesprzyj portal
Budujmy razem miejsce dla poważnej debaty o społeczeństwie i państwie polskim
Wesprzyj