Trudno prognozować przebieg wojny na wschodzie Europy. Po niemal roku zaciętych walk nie widać perspektywy jej szybkiego zakończenia, a przesłanki świadczą raczej na rzecz eskalacji działań wojennych. Nie można również wykluczyć rozlania konfliktu zbrojnego na inne kraje regionu. Podczas gdy zasoby strategiczne Federacji Rosyjskiej wydają się nienaruszone, państwo polskie i społeczeństwo nie jest przygotowane na taki rozwój wydarzeń.
Po przemianach ustrojowych w Polsce na przełomie lat 80. i 90. XX w. i ustabilizowaniu się sytuacji geopolitycznej wysiłek strategiczny państwa skierowany był na członkostwo w NATO i UE. Wraz z tym kierunkiem kształtowane było w społeczeństwie polskim przekonanie, że członkostwo w Sojuszu Północnoatlantyckim rozwiązuje większość problemów obronnych państwa. Kwestie te zostały zawężone do wymiaru bezpieczeństwa militarnego o ograniczonym budżecie. Rozpoczął się proces zaniku obrony cywilnej, której zasoby w warunkach liberalizującej się gospodarki stały się w wielu obszarach własnością sektora prywatnego i są przez niego zarządzane lub zostały roztrwonione. Z czasem również zawieszono pobór do wojska, zasadniczą służbę wojskową oraz ćwiczenia rezerwy. W efekcie przez trzy dekady społeczeństwo polskie oduczane było odpowiedzialności za obronę samych siebie i własnego kraju. Upadek Związku Radzieckiego i zmniejszone konwencjonalne zagrożenie militarne doprowadziło do spadku gotowości cywilnej również w państwach sojuszu NATO, ale to Polska pozostała w ogonie państw europejskich pod względem przygotowania własnych obywateli na rzecz gotowości do sytuacji kryzysowych i wojennych. Świadczyć może o tym brak jakichkolwiek struktur obrony cywilnej czy jakiegokolwiek aktu normatywnego traktującego o budownictwie ochronnym.
Przeczytaj też: Co z Obroną Cywilną w Polsce?
W ostatnich dekadach Polska infrastrukturalnie zmieniła swoje oblicze. Pobudowano nowoczesne obiekty użyteczności publicznej: sportowe, rozrywkowe, urzędy itp. Wybudowano nowe drogi, tunele, lotniska itd. Inwestycje pochłonęły miliardy złotych, a przy ich realizacji w zasadzie nigdzie nie uwzględniono możliwości ich podwójnego zastosowania na cele zarazem użyteczne i obronne w razie konieczności. W wyniku czego istniejące schrony i ukrycia, odziedziczone po matce nieboszczce ludowej, mogą pomieścić niespełna 3% populacji kraju, tj. 1,14 mln ludzi. W Szwecji każdy budynek użyteczności publicznej obligatoryjnie posiada 10% swojej powierzchni z przeznaczeniem na pomieszczenia schronowe. Budowle ochronne tam na co dzień są wykorzystywane na cele społeczności lokalnych. W sytuacjach zagrożeń zarządcy tych miejsc muszą w 72h przywrócić ich funkcję obronną. W efekcie szwedzkie schrony pomieszczą 7 mln ludzi, 85% ludności kraju. Patrzmy dalej. Helsinki posiadają plan zagospodarowania podziemnego. Pod powierzchnią miasta znajduje się około 10 mln m2 przestrzeni z podwójnym przeznaczeniem. Podziemia skrywają m.in. muzeum sztuki, kościół, pływalnię, sklepy, siłownie, boisko, a nawet tor kartingowy. Pod centrum miasta znajduje się również głęboki na 40 metrów zbiornik wodny. W Szwajcarii, z kolei nie wolno wybudować bloku mieszkalnego bez schronu atomowego w piwnicy. Ich liczba wynosi około 300 tys., a pomieszczą one 9 mln ludzi, czyli o 1,5 mln więcej niż jest wszystkich mieszkańców w tym kraju.
Dobrą praktyką wypracowaną w tych krajach, jak i kilku innych jest zasada „stay put”. Polega ona na pozostaniu w swoim miejscu zamieszkania w chwili zagrożenia atakiem, a nie ucieczce. Przygotowani na różne ewentualności mieszkańcy, mający do dyspozycji miejsca do ukrycia, zwiększają w ten sposób poziom bezpieczeństwa, nie narażając siebie podczas chaotycznej ucieczki i nie paraliżując jednocześnie tkanki miejskiej i państwowej oraz nie utrudniając działania służbom. Tego typu podejście wymaga od państwa przygotowania ludności na kryzysową ewentualność. Obywatel powinien być zorientowany co wypadałoby posiadać na co dzień w swoim miejscu zamieszkania, np. przygotowane żelazne zapasy w postaci: gotówki pozwalającej przeżyć rodzinie kilka dni, żywności, wody, lekarstw, baterii, świeczek itp. W sytuacji kryzysowej winien wiedzieć jak się zachować, co robić i gdzie się udać. Chwila grozy wirusa w 2020 r. pokazała jak na dłoni, które społeczeństwa potrafiły się zachować, a które w niepohamowanej panice wykupywały papier toaletowy jako produkt pierwszej potrzeby. Zbiorowa mądrość jednak jest wynikiem zastosowanych rozwiązań systemowych, których w Polsce nie ma.
Na marginesie: Czy myśl Carla Schmitta jest aktualna? cz. I
Czy myśl Carla Schmitta jest aktualna? cz. II
Widok Ukraińców przebywających w ukryciach podczas bombardowań obudził polskie społeczeństwo z cieplarnianego snu. Przynajmniej chwilowo. Zaczęto rozglądać się za schronami w okolicach miejsca zamieszkania. Jednak takowych w istocie nie ma. Z istniejących obiektów ochronnych 35% zlokalizowanych jest w Warszawie i aglomeracji śląskiej.
Jeśli ktoś myśli, że w warszawskim metrze schowa się bezpiecznie, jak Ukraińcy w kijowskim, to może się rozczarować. Koleje podziemne na terenie byłego ZSRR budowane były bardzo głęboko i szykowane były na ewentualną wojnę nuklearną. Dla przykładu w Tbilisi metro wybudowane jest na głębokości około 60 m, w Moskwie ponad 80 m, a najgłębiej położona stacja metra na świecie, tj. 105 m poniżej poziomu terenu znajduje się właśnie w Kijowie. W przypadku warszawskiego subway’a, to nieco ponad 20 m. Tylko fragment pierwszej jego linii, od stacji Kabaty do stacji Racławicka, wyposażony jest w specjalne grodzie gotowe na atak z powietrza. Druga linia w ogóle nie była przewidziana do pełnienia roli schronów. Dla porównania, w samym Kijowie jest 500 schronów i ponad 5000 ukryć, gdzie przetrwać może 3 mln ludzi.
Zobacz także: U kresu jedynowładztwa
W tym temacie warto również zwrócić uwagę na państwo Izrael. Tam 40% obywateli posiada schrony w swoich domach lub mieszkaniach, a 27% dzieli go z innymi mieszkańcami budynku, w którym żyją. Jest to efekt izraelskiego prawa budowlanego wprowadzonego w 1993 r. Wymusza ono przy budowie nowych domów uwzględnienie „pokoju bezpieczeństwa”, czyli pomieszczenia o powierzchni co najmniej 9m2, którego ściany wykonane zostały ze zbrojonego betonu, drzwi ze stali, a okna powinny być odporne na uderzenia. Występuje tam też wiele ukryć publicznych, np. przystosowane do tego celu przystanki autobusowe. To rozwiązanie jest już przenoszone również na grunt ukraiński. Jedynie 30% ludności Izraela nie ma dostępu do obiektów ochronnych. Dotyczy to głównie Strefy Gazy..
Podsumowując kwestię budownictwa ochronnego w Polsce w kontekście rozwoju wojny w Europie Wschodniej, Polacy nie są przygotowani i jeszcze przez długi czas nie będą do czynnego udziału w konwencjonalnej wojnie kinetycznej. Poza „bunkrami” należy zwrócić uwagę, że w narodzie nie jest prowadzona żadna systemowa dydaktyka obronna. Do czasu otwartego konfliktu zbrojnego na Ukrainie w społeczeństwie polskim budowana była postawa pacyfistyczna. Tworzono aurę zła wokół kwestii militarnych, a osoby z kręgów proobronnych postrzegane były nierzadko za ekstremistów. Przełożyło się to również na niewielką ilość posiadanej broni w Polsce przez osoby fizyczne, która jest w zasadzie najniższa w Europie. Mimo, że polskie prawo daje spore możliwości posiadania i jej użycia, to w mentalność Polaka, przez dekady PRLu i III RP, został zakotwiczony strach przed bronią palną w rękach cywila. Jakże to daleka postawa od tej z II RP, w której prowadzono (lepiej lub gorzej) ideę „Narodu pod bronią”. Nasz kraj nie posiada również żadnego parasola, który mógłby nas bronić przed napadami z powietrza. Kilka wypożyczonych pojedynczych sztuk systemu Patriot przeznaczonych jest do wybranych strategicznych miejsc. Budowa systemu zintegrowanej obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej, choć w toku, zajmie jeszcze wiele lat. Podobnie jak uzupełnienie pustych hal garażowych po czołgach i innych zasobach SZ RP przekazanych na Wschód.
Niestety odnoszę wrażenie, że przeciętny odbiorca dominującej polsko-ukraińskiej propagandy i nigdy nieskalany podstawową wiedzą obronną może tego nie brać pod uwagę.