Państwo narodowe w epoce globalizmu

2 listopada 2023

Za kilka dni obchodzimy w Polsce Narodowe Święto Niepodległości. Czy po 34 latach istnienia III RP i przemianach jakie nastąpiły przez ten czas w globalnym układzie sił, potrafimy nadal właściwie doceniać znaczenie posiadania własnego, niepodległego państwa?

Poniższy tekst stanowi uzupełnienie wcześniejszych rozważań na temat istniejących zagrożeń suwerenności naszego państwa:
Zagrożenia polskiej suwerenności. Część I: Unia Europejska
Zagrożenia polskiej suwerenności. Część II: Globalizm

Tradycyjnie polski sposób postrzegania świata polityki międzynarodowej to postrzeganie kategoriami państw narodowych. Ze względu na nasze cywilizacyjne tło, taki punkt widzenia to coś więcej niż przyzwyczajenie – jest on częścią naszego kodu kulturowego. Rola państw narodowych zmienia się jednakże w nowej politycznej epoce, która kształtuje się na naszych oczach. Oto epoka globalizmu, w której wiodącą rolę w kształtowaniu polityki światowej zaczynają odgrywać podmioty ponadnarodowe, dysponujące szerokimi wpływami w obszarze politycznym na szczeblu międzynarodowym, sektorze finansowo-bankowym, a także przemyśle medialno-rozrywkowym.

W rezultacie zachodzących zmian współczesne państwa narodowe stają przed nowymi wyzwaniami. Jako Polacy nie jesteśmy dziś zagrożeni jedynie militarnie czy egzystencjalnie jak bywało w przeszłości – wrogowie państw narodowych nie stosują dzisiaj strategii przemocy fizycznej, gdyż wyciągając wnioski z historii zrozumieli, że podejście to nie jest na dłuższą metę skuteczne. Walka o kształt światowego ładu przeniosła się więc – choć naturalnie nie całkowicie – z płaszczyzny militarnej na płaszczyznę ekonomiczno-kulturową. Dziś nie trzeba już podbijać terytoriów, by ustanawiać na nich swoje prawo lub wymagać wprowadzania określanych regulacji. Obecnie czyni się to poprzez międzynarodowe traktaty, umowy i innego rodzaju zobowiązania, które związują rządzącym poszczególnymi państwami ręce.

Największe pole manewru w przyszłości zachowają zatem te państwa, które utrzymają największy zakres suwerenności. Natomiast te, które zrzekną się swych inherentnych kompetencji, utracą jakąkolwiek możliwość samostanowienia. To, po której stronie znajdziemy się my, zależy w dużej mierze od uświadomienia sobie własnego położenia w tym skomplikowanym międzynarodowym układzie.

Nacjonalizm według globalistów

Osoby, które lekceważą zagrożenia ze strony globalizmu twierdzą, że nacjonaliści „straszą” ludzi globalistami, a sam globalizm zrównują z różnego rodzaju absurdalnymi teoriami spiskowymi, choć istnieje dziś ogromna ilość materiału źródłowego, do którego opisując globalizm nieustannie się odnosimy. Takie poglądy mogą jednak formułować jedynie ci, którzy z literaturą globalistyczną nigdy nie mieli okazji obcować i poprzez śmiech próbują zagłuszyć wewnętrzny krzyk własnej ignorancji. Gdyby bowiem zagłębili się w lekturę ideologów współczesnego globalizmu, to szybko dostrzegliby, że sytuacja wygląda tak naprawdę całkowicie odwrotnie – to globaliści straszą ludzi „nacjonalistami”.

Nacjonalizm występuje jako straszak w praktycznie każdej istotnej publikacji myślicieli powiązanych ze Światowym Forum Ekonomicznym. Zdaniem globalistów wzrost tendencji nacjonalistycznych stanowi funamentalne zagrożenie dla politycznej integracji świata pod szyldem instytucji ponadnarodowych. Nacjonalistami według globalistów są więc tak naprawdę wszyscy ludzie opowiadający się za światem zorganizowanym politycznie w suwerenne i niepodległe państwa narodowe. Przyjmując tego rodzaju optykę, mogłoby się okazać, że w Polsce nacjonaliści stanowią w społeczeństwie większość, choć prawie nikt w tej grupie nie określiłby siebie ideowo w ten sposób.

Według globalistycznych ideologów, spośród których na pierwszy plan wybija się prezes Światowego Forum Ekonomicznego (ang. skrót WEF) Klaus Schwab, sposób politycznej organizacji świata w aktualnym momencie dziejowym (rozbicie na liczne, małe organizmy państwowe – w przypadku Europy państwa narodowe) uniemożliwia działania na rzecz rozwiązywania problemów globalnych. Pośród tych problemów na pierwszym miejscu niemal zawsze wymieniana jest polityka klimatyczna, a w dalszej kolejności tzw. kryzysy zdrowotne oraz kwestia sprawowania kontroli nad rozwojem technologicznym oraz reglamentacją nowych technologii.

Dla ideologów związanych z WEF, którzy zdają się nie przyjmować do wiadomości, że ktokolwiek może mieć w tych kwestiach zdanie odmienne, wykorzystanie pojęcia „nacjonalizmu” jako pałki, którą można okładać niechętnych do wyrażenia zgody na przeprowadzenie dogłębnej rewizji światowego ładu, to bardzo wygodne narzędzie. Zabieg ten nie różni się niczym od lewicowego okładania „faszystowską” pałką wszystkich tych, którzy nie zgadzają się na realizację obłędnych lewackich postulatów ideologicznych.

Ideolodzy globalizmu wykorzystują więc fakt, że pojęcie nacjonalizmu najczęściej mylone jest lub utożsamiane z pojęciem nazizmu. Tak się bowiem składa, że jeśli przeciętny człowiek w ogóle potrafi w jakikolwiek sposób zdefiniować nacjonalizm, definiuje go jako szowinizm lub rasizm, gdyż w takim świetle pojęcie to przedstawiają media mainstreamowe lub system edukacji.

Prawda jest jednak taka, że szowinizm i rasizm to całkowicie odmienne pojęcia, i o ile mogą one (lecz wcale nie muszą) być elementami określonej ideologii o charakterze nacjonalistycznym, mogą równie dobrze występować w każdej innej ideologii. Przeciętny człowiek nie uczy się z lekcji historii, że – szczególnie w okresie międzywojennym – nacjonalizmy poszczególnych narodów różniły się czasami nawet diametralnie. Z jednej strony istniały zbrodnicze nacjonalizmy zbudowane na fundamencie rasistowskim (niemiecki narodowy socjalizm) czy szowinistycznym (ukraiński banderyzm), a z drugiej strony istniały nacjonalizmy oparte o pozytywny fundament w sferze wartości – katolicki nacjonalizm polski czy monarchiczny nacjonalizm francuski.

Nacjonalizm to – ujmując w dużym skrócie – ideologia, zgodnie z którą podstawową rolą państwa (zorganizowanego w państwo narodowe uznane za najwłaściwszą formę organizacji społeczności) jest dbanie w pierwszej kolejności o szeroko pojęte interesy zamieszkującego je narodu. To w jaki sposób będzie się taką politykę realizowało, to już kwestia tego na jakich wartościach dany nacjonalizm jest oparty i w żaden sposób nie musi się to wiązać z wrogim podejściem do innych nacji lub wykluczeniem współpracy z nimi. Globaliści tego typu detale wolą jednak ignorować.

Strategia dekonstrukcji państw narodowych

Proces dekonstrukcji państw narodowych nie jest na co dzień dostrzegalny dla przeciętnego, nawet zainteresowanego polityką człowieka, gdyż nie ma on charakteru gwałtownego. Jest to proces powolny, prowadzony metodycznie poprzez wykorzystanie wpływów i możliwości poszczególnych instytucji ponadnarodowych oraz światowego systemu finansów. Nie da się uświadomić sobie skali tego procederu, jeżeli nie czyta się oficjalnych dokumentów wydawanych przez te instytucje lub opracowań takich dokumentów, a biorąc pod uwagę specyficzny żargon jakimi są one pisane, nie należy to do czynności zbyt przyjemnych.

Wielu Polaków nadal ze zdumieniem zastanawia się dlaczego Unia Europejska prowadzi pod wieloma względami tak absurdalną i antyeuropejską jak mogłoby się wydawać politykę. Zazwyczaj winą obarcza się polityków, gdyż to oni eksponowani są w mediach. Jednakże to nie politycy unijni stworzyli całościowe ramy polityki, którą realizują, gdyż jej cele zbieżne są z praktycznie wszystkimi istotnymi celami tzw. „Agend” Organizacji Narodów Zjednoczonych. Należy bowiem pamiętać, że osławiona Agenda 2030 to jedynie kontynuacja innych „Agend”, które powstały już znacznie wcześniej i określały kierunek, w jakim ma zmierzać światowa polityka – kierunek identyczny z tym, który teraz wyznacza agenda obowiązująca. Tak oto nie wspomina się już wcale o Agendzie 21 z roku 1993 czy Deklaracji Sztokholmskiej z roku 1972, a warto tym dokumentom lepiej się przyjrzeć, gdyż stanowią one dowód na to, że strategia realizowana dziś ma o wiele dłuższe korzenie. Poprzez analizę procesów implementacji proponowanych w powyższych dokumentach rozwiązań, możemy ocenić na ile postulaty zawarte w nich zostały do dnia dzisiejszego zrealizowane, czyli ocenić jaki jest realny stopień przełożenia zapisów oenzetowskich „Agend” na rzeczywistość.

Ścisła współpraca na linii ONZ-UE jest więc widoczna gołym okiem, gdyż praktycznie wszystkie unijne strategie długoterminowe pokrywają się we właściwie wszystkich podpunktach z agendami publikowanymi pod szyldem Organizacji Narodów Zjednoczonych oraz dokumentami sygnowanymi przez ekspertów związanych z Davos (do którego notabene jeździ co roku przewodnicząca KE Ursula von der Leyen, gdzie składa pełne samoupodlenia, uczniowskie sprawozdania z realizacji postulatów agendy globalnej). Za pośredników na linii ONZ-UE można uznać liczne fundacje o globalnym zasięgu działania dotujące i promujące przyszłych politycznych „liderów”, którzy obsadzają w strukturach unijnych wiele czołowych stanowisk. Powyższą strategię działania opisuje w swoich publikacjach znany globalista i zacięty wróg państw narodowych George Soros.

Dekonstrukcję państw narodowych można porównać poprzez analogię do rozbrojenia społeczeństwa. Najpierw wprowadza się regulacje zmuszające obywateli do zrzeczenia się broni długiej, następnie pozbawia się ich broni krótkiej, a kolejnego dnia w obronie własnej mogą oni sięgnąć co najwyżej po nóż kuchenny.

Podobnie też w tej kwestii strategia opisywana przez m.in. Klausa Schwaba polega na stopniowym przekazywaniu przez państwa narodowe swoich kompetencji instytucjom ponadnarodowym. Na początku dąży się więc do gospodarczej neutralizacji tych państw – pozbawienia ich realnej kontroli nad własnymi gospodarkami i zasobami, co dzisiaj odbywa się poprzez infiltrację gospodarek przez wielkie korporacje oraz potęgowanie poziomu zadłużenia. Jednocześnie zachodzi proces dekonstrukcji kulturowej – co szczególnie widoczne jest w przypadku państw Europy Zachodniej, gdzie tożsamości kulturowa i narodowa rozmywają się od dekad pod wpływem niezrozumiałej dla większości obywateli polityki migracyjnej i przemian demograficznych. W dalszej kolejności dochodzi uzurpacja poszczególnych kompetencji stricte politycznych przynależących tradycyjnie do suwerennych państw – tak jak robi to aktualnie np. Unia Europejska poprzez próbę rewizji traktatów i przejęcie od państw członkowskich kompetencji (całkowitych lub częściowych) w zakresie polityki klimatycznej i środowiskowej, edukacji i obronności. W podobny sposób władze Światowej Organizacji Zdrowia dążą do przejęcia kompetencji poszczególnych ministerstw zdrowia państw członkowskich tejże organizacji za pośrednictwem tzw. „Międzynarodowej umowy w sprawie profilaktyki i gotowości pandemicznej” (więcej na temat tego dokumentu można przeczytać na oficjalnej stronie Rady Europejskiej).

Więcej na temat możliwych reform traktatowych UE w tekście:
Unia, weto i syndrom wyparcia

Strategia okrajania państw narodowych z kompetencji przez organizacje ponadnarodowe skutkuje tym, że rządy mają stopniowo coraz mniejszy wpływ na kształtowanie polityki własnych państw, gdyż w coraz większym stopniu uzależnione są od decyzji pochodzących z zewnątrz. Strategia ta nie jest więc strategią likwidacji państw narodowych sensu stricto (przynajmniej nie na tym etapie), lecz stopniowego pozbawienia ich suwerenności – sprawienia by ich charakter stał się całkowicie fasadowy.

Fakty te są jednak, jak już wcześniej wspomniałem, dla wielu ludzi trudne do przyjęcia. Podważają one bowiem ich zawężone spojrzenie na rzeczywistość polityczną, ograniczające się zazwyczaj jedynie do treści przekazywanych przez mainstream lub bazujące zbytnio na przyrównywaniu obecnej sytuacji na świecie do sytuacji z czasów zamierzchłych, gdzie często za podstawę dla stawianych tez służą wartościowe, lecz przeterminowane w obliczu zmian zachodzących na świecie teorie.

Czytaj także: Jakich ludzi unikać. Osobowość ego/emo i teoria sera

Tymczasem praktyka jednoznacznie wskazuje na to, że dzisiejsze trendy lansowane przez globalistycznych intelektualistów oraz polityków związanych z organizacjami międzynarodowymi zmierzają w wyżej opisanym przeze mnie kierunku. Trzeba być kompletnie zaślepionym lub naiwnym, by nie dostrzegać, że na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat agenda globalistyczna była konsekwentnie na szczeblu ponadnarodowym realizowana. Wkrótce sami odczujemy to na własnej skórze, kiedy zetkniemy się z realnymi konsekwencjami „dekarbonizacji” oraz szeregiem dodatkowych „opłat”, „podatków”, „danin” i ograniczeń przewidzianych m.in. w słynnej dyrektywie „Fit for 55”.

Kwestia suwerenności

Podstawowym założeniem każdego Polaka, który chce działać na rzecz swojego państwa powinno być dążenie do zapewnienia Polsce maksymalnej suwerenności. Taki jest nasz moralny obowiązek względem pokoleń Polaków, które były przed nami, a także tych, które przyjdą po nas.

Punktem wyjścia w dzisiejszej sytuacji, w której to elity polityczne naszego państwa nie reprezentują interesu narodu, lecz interes partykularny – najczęściej partyjny lub indywidualny – jest poszerzanie świadomości w sprawach, które mają wpływ na przyszłość zarówno naszego państwa, jak i nas indywidualnie jako naród, rodziny i jednostki.

Z tego też względu jeżeli ktokolwiek chce dzisiaj tworzyć nowe koncepcje ideowe dla naszego państwa, a nie uwzględnia zagrożeń wynikających ze zmieniającego się na arenie międzynarodowej układu sił – układu coraz mniej korzystnego dla państw narodowych, popełnia błąd już u podstawy swoich założeń.

Trzeba jednakże pamiętać o tym, że nikt nie jest w stanie przewidzieć przyszłości i właśnie dlatego należy być przygotowanym na każdy scenariusz – zarówno negatywny, jak i pozytywny. Może się bowiem okazać, że polityczne fantazje WEF czy ONZ – z tych czy innych przyczyn –  legną w gruzach. Stąd też popularne dzisiaj przyjmowanie postaw „apokaliptycznych” nie przynosi nikomu żadnej korzyści, gdyż ludzie pogrążają się niepotrzebnie w oczekiwaniu na katastrofę, przyjmując postawę całkowicie bierną. Z drugiej strony postawa ignorowania jakiegoś problemu tylko dlatego, że nie ma się o nim zielonego pojęcia nie oznacza, że problem znika, tak jak problem głodu w Afryce nie znika, kiedy przestają o nim mówić media.

Do problemu nieustannie rozszerzających się aspiracji organizacji i środowisk ponadnarodowych promujących globalizm odnosi się coraz większa ilość intelektualistów światowej rangi jak m.in. Jordan Peterson, który wprost nazywa idee WEF utopijnym szaleństwem i niedorzecznością, za którą zapłacą przede wszystkim najbiedniejsi. Także w polskiej publicystyce temat nieuzasadnionej uzurpacji kompetencji ze strony instytucji ponadnarodowych nie należy do zagadnień marginalnych i niejednokrotnie poruszany był przez czołowych polskich publicystów jak Łukasz Warzecha, Rafał Ziemkiewicz czy Paweł Lisicki oraz przedstawicieli świata nauki jak prof. Adam Wielomski czy Magdalena Ziętek-Wielomska.

W jednym z ostatnich tekstów przywoływałem tzw. syndrom wyparcia, który znakomicie odzwierciedla w skali społecznej podejście Polaków do kwestii Unii Europejskiej. Syndrom ten jakkolwiek jest także widoczny w podejściu niektórych ludzi do zjawisk powyżej opisanych. Biorąc pod uwagę ciężar materiału dowodowego jakim dzisiaj dysponujemy i ilość konkretnych przypadków wskazujących na to, że tendencje przez nas opisywane to fakty, a nie opinie, pozwolę sobie niniejszy tekst zakończyć cytatem z pewnego znanego przemówienia: „I kto tu jest szurem?”

Odwiedź także nasz profil na Facebooku i śledź naszą działalność na bieżąco.

Wesprzyj portal
Budujmy razem miejsce dla poważnej debaty o społeczeństwie i państwie polskim
Wesprzyj