Poradnik świadomych rodziców, cz. II

14 sierpnia 2024

Prezentujemy nasz autorski krótki poradnik, opisujący współczesną edukację szkolną i wychowanie. Pokazujemy główne trendy, zjawiska i procesy, prostujemy pojęcia, obalamy mity, wskazujemy na zagrożenia. Nie ograniczamy się do mówienia, że jest źle. Wyraźnie pokazujemy, skąd wzięło się zło i komu służy. Największą wartością naszej skromnej pracy jest jednak wyraźne wskazanie, co trzeba zrobić, żeby było dobrze.

Nasz poradnik prezentujemy w postaci trzech artykułów, zawierających treść w odcinkach. Czwarty artykuł cyklu będzie zawierał odnośnik, za pomocą którego będzie można pobrać całość w postaci dokumentu pdf. W imieniu całej Redakcji portalu oraz osób, zaangażowanych w powstanie tego poradnika, prosimy o rozpowszechnianie i udostępnianie. Im więcej ludzi przyjmie tą treść, tym szybciej wyjdziemy z dna otchłani.

Pisaliśmy o edukacji, wychowaniu i wiedzy:

Debilizacja-kabalistyczna zemsta na chrześcijaństwie-cz. VI

Homo debilis w służbie idiokracji

OTO CZĘŚĆ DRUGA:

II. CO JEST TERAZ

(lato 2024 r.)

Trwa okres przejściowy pomiędzy naszym, polskim systemem a docelowym systemem unijnym. Żeby uzasadnić wejście do EOE (Europejskiego Obszaru Edukacyjnego, inicjatywy Unii Europejskiej, patrz część I cyklu), doprowadzono polskie szkolnictwo do dysfunkcji. Od połowy lat 90-tych zaczęto wprowadzać elementy Edukacji Włączającej, które poważnie uszkodziły nasz system edukacji, który do tamtej pory, chociaż niepozbawiony wad, działał całkiem sprawnie. Zaczęto od rozrostu praw uczniów i ograniczania obowiązków. Następnie pod pozorem ochrony praw dzieci odebrano nauczycielom większość możliwości wychowawczych. Jednocześnie trwało psucie młodzieży poprzez antykulturę masową, wyrażające się w haśle „róbta, co chceta”. Wśród młodzieży rośnie zarówno agresja, jak i problemy psychiczne, natomiast maleje motywacja do nauki i pracy nad sobą. Jest to spowodowane trzema głównymi przyczynami: wpływem antykultury masowej, wadliwymi modelami wychowania, bałaganem w rodzinach. Na zjawisko należy spojrzeć w dwóch aspektach: wychowawczym i szkolnym.

Aspekt wychowawczy

Od ponad 30-tu lat na Polaków wywierany jest wpływ informacyjny, polegający na demoralizacji przez antykulturę masową. Telewizja, kino, prasa, reklama, Internet, media społecznościowe pełne są antywzorców i patologii pokazywanej jako wzór, szczególnie ze strony licznej rzeszy patocelebrytów. Kierunki tych oddziaływań zostały precyzyjnie skonstruowane w laboratoriach wojny psychologicznej, a ich celem jest osłabienie struktur społecznych i państwowych. W połączeniu z działaniami politycznymi i ekonomicznymi, jakie są wobec Polski i Polaków prowadzone od 1989 r. (plan Balcerowicza – Sachsa, wyprzedaż majątku narodowego, likwidacja przemysłu) dało to skutek niskiej dzietności i przyszłej zapaści demograficznej. Ma to również fatalny wpływ na relacje w rodzinach i proces wychowawczy.

Prosimy przeczytać część I:

Poradnik świadomych rodziców, cz.I z IV

Wpływ ekranów.

Spośród różnych destrukcyjnych wpływów obecnie na plan pierwszy wysuwa się smartfonizacja. Skutki masowego zastosowania tej technologii okazały się zabójcze już po kilkunastu latach. Osobisty ekran, wyświetlający kolorowe obrazki i emitujący dźwięki, w każdym miejscu i czasie. Szczególnie jest to szkodliwe dla dzieci i młodzieży, gdyż u nich dopiero wykształcają się struktury mózgowe, normy poznawcze i wzorce zachowań. Destrukcja odbywa się na czterech poziomach: biologicznym, psychicznym, poznawczym i etycznym.

Poziom biologiczny to deformacja kształtowania się dojrzałych struktur mózgowych, szczególnie płata czołowego. Ta struktura wykształca się najpóźniej, zwykle w wieku 21-25 lat. Jest ona m.in. odpowiedzialna za samokontrolę, związki przyczynowo – skutkowe, myślenie logiczne, planowanie strategiczne, empatię, współczucie. Wystawienie młodego człowieka na działanie ekranu w wieku dziecięcym powoduje zaburzenie uwagi, koncentracji i gospodarki hormonalnej. Pewne struktury wykształcają się nadmiernie, inne niezupełnie. Skutkiem jest zjawisko tzw. „cyfrowego mózgu”, co daje skutek zbliżony do autyzmu. Człowiek taki ma trudności z koncentracją, pamięcią, planowaniem, myśleniem logicznym, relacjami międzyludzkimi. Wtedy, gdy powinien być spokojny, jest nadpobudliwy, a gdy powinien wykazać aktywność, zachowuje bierność. Młodzież smartfonowa kiepsko nadaje się do nauki i do pracy. Uzależnienie od dopaminy powoduje, że musi sobie dostarczać coraz silniejszych bodźców wirtualnych, a jednocześnie jest coraz bardziej obojętna na świat realny.

Poziom psychiczny wyraża się w rosnącym rozdrażnieniu i niepokoju. Uzależnienie od silnych i częstych bodźców powoduje, że człowiek taki źle się czuje w realnej rzeczywistości i coraz częściej ucieka w świat wirtualnych złudzeń. Nie uczy się więc realnych sytuacji i właściwych zachowań, i poczytuje za zagrożenie wszystko, co nie jest jego osobistym wirtualem. W takim świecie człowiek nie napotyka na opór realnej materii, dlatego wydaje mu się, że możliwe są zachowania wszelkiego rodzaju. Młody człowiek jest przez to rozdrażniony i rozregulowany, przenosi zachowania, znane z wirtualu do świata realnego, nie zdając sobie sprawy z różnicy. Nastolatki smartfonowe to istoty bardzo emocjonalne, skłonne do gwałtownych reakcji. Jest to częściowo uzasadnione racją wieku, gdzie struktury mózgowe nie są do końca wykształcone. Jednak nastolatek powinien już umieć panować nad emocjami, tymczasem współczesna młodzież jest na emocjonalnym poziomie pięcioletnich dzieci, co im samym utrudnia jakiekolwiek pozytywne działania, rodzicom zaburza wychowanie, a nauczycielom – nauczanie.

Poziom poznawczy oznacza mniejszą wiedzę i umiejętności, niż mogłyby być. Pomimo wzrostu wiedzy ludzkości i powszechnego dostępu do niej młodzi ludzie wiedzą coraz mniej. Z powodów biologicznych i psychicznych są mniej skłonni do nabywania wiedzy, niż poprzednie pokolenia. Ogrom czasu, który spędzają wpatrzeni w smartfony uniemożliwia im uczenie się i rozwój intelektualny. Większość treści oglądanych przez młodych ludzi nie rozwija, tylko ogłupia. Jednocześnie oni sami utrzymywani są w złudnym przeświadczeniu, że skoro mają przy sobie dostęp do wiedzy ludzkości, to wiedzą wszystko, co skłania ich do aroganckiej przemądrzałości. W rzeczywistości jednak coraz więcej ludzi wie coraz mniej.

Poziom etyczny polega na dostarczaniu wprost do umysłów wadliwych wzorców zachowań. Są one transmitowane poprzez sugestywne obrazy, dlatego młodzi ludzie, nie znający realnego życia traktują to jak rzeczywistość. Pod względem etycznym większość tego, co trafia do młodych ludzi jest rynsztokiem ohydnego plugastwa i powinna być zakazana. Tak jednak nie jest, więc nasze dzieci wystawione są na wrogie oddziaływania. Poza bowiem spontaniczną głupotą, agresją, brzydotą i zepsuciem są obecne narzędzia socjotechniki, sprytnie umieszczone w treściach, na pozór niewinnych. To, co widzi każdy człowiek nie jest obojętne, lecz sterowane przez algorytmy, które ustawiają właściciele mediów internetowych. Algorytmy są szczególnie wyczulone na młodych ludzi, którzy dopiero kształtują swoją moralność i wiedzę. Treści demoralizujące aplikuje się celowo, w celu destabilizacji osobowości. Fala zaburzeń tożsamości płciowej i seksualnej pochodzi w większości z tego źródła.

Nowoczesne wychowanie.

Wadliwy model wychowawczy został w Polsce rozpowszechniony w latach 90-tych i trwa do dziś. Polega na odejściu od wychowania dziecka do dojrzałości i odwróceniu procesu – utrzymania człowieka dorosłego w dziecinnej niedojrzałości. Do niedawna obowiązywał wykształcony przez tysiąclecia wzór wychowania do cnót, na czele których stały: roztropność, sprawiedliwość, męstwo, umiarkowanie. Obecnie zostało to całkowicie odrzucone i w centrum wychowania postawiono dziecko jako bożka. Spontaniczność dziecka stała się wzorem do naśladowania dla dorosłych, a wraz z nią – niedojrzałość. Ludzie tacy są zwykle egoistami zapatrzonymi w siebie i swój osobisty interes. Nie obchodzą ich żadne inne sprawy poza osobistym dobrostanem. To antywychowanie w pełni zasługuje na nazwę chowu egotycznego, a jego produkty to Piotruś Pan i Królewna Świata. Ponieważ pozbawiono ich cnót, utracili też siłę duchową, stali się słabi i całkowicie nieodporni na stresy i trudy życia. Zwyczajna trudność od razu urasta do rangi tragedii całego życia. W połączeniu z wirtualem i wpływem antykultury łatwo popadają w depresje i myśli samobójcze. Stają się niezdolni do nauki, pracy i samodzielnego życia. Nie są w stanie założyć i utrzymać rodzin ani psychicznie, ani fizycznie. Ponieważ złe wychowanie jest powszechne, będzie rosła ilość ludzi dysfunkcyjnych i wymagających wsparcia finansowego, czyli pasożytów społecznych.

Bałagan w rodzinach wyraża się głównie rozwodami i innymi formami rozpadu więzi między rodzicami. Coraz częściej więź ta nie powstaje wcale. Nowocześni ludzie nie traktują małżeństwa jako wartości, zamiast tego najwyżej cenią osobistą samorealizację, co jest ślepym zaułkiem. Współcześni ludzie, pozbawieni wiedzy, źle wychowani, egoistyczni, coraz częściej bezmyślni, zanurzeni w wirtualu nie chcą i nie potrafią założyć funkcjonalnej rodziny. Nawet, jeśli próbują, ich związek rozpada się po krótkim czasie, ponieważ nie są zainteresowani jego trwaniem. Wydaje im się, że zmienność jest ważniejsza, niż stałość, a dobrobyt i bezpieczeństwo będzie zawsze. Na to psychiczne podłoże nakłada się wpływ antykultury masowej, który celowo wymierzony jest w rodziny. Piotruś Pan i Królewna Świata łatwo ulegają wrogiej propagandzie i żyją tak, jak widzą na ekranach – w serialach, reality show, u patocelebrytów. Sami źle wychowani, nie potrafią wychować swoich dzieci i oddają je w ręce specjalistów, zwanych psychologami. Ponieważ jednak są skupionymi na osobistym dobrostanie egoistami, adresują niekończące się roszczenia do całego świata. Od państwa domagają się socjalu, od szkoły – że nauczy i wychowa, sami jednak nie chcą lub nie potrafią w tym pomóc.

Szczególna rolę w tym całym procesie pełni rolę tzw. psychologia i jej specjaliści. Psychologia jako dziedzina wiedzy o człowieku została przejęta już 100 lat temu przez służby jako technika psychomanipulacji w wojnie informacyjnej. Większość współczesnych podejść psychologicznych została stworzona w laboratoriach. Z nich wywodzi się gros nowoczesnych podejść wychowawczych, edukacyjnych i terapii. Powstał cały przemysł psychologiczno – pedagogiczny, który wykorzystuje te techniki. Zwiemy go psychopedą. Jego specjaliści zawsze deklarują, że chcą wspierać – dzieci, rodziców, młodzież, nauczycieli. Bardzo często jednak pod pseudonaukowym żargonem kryje się chęć zarobku i kontroli.

Kobieta i mężczyzna

Unijni i globalni decydenci chcą skonstruować i zrealizować świat lepszy, niż Pan Bóg go stworzył. Uważają, że naturalne cechy kobiet i mężczyzn są niesprawiedliwe i powodują nierówności. Wszystkie polityki unijne, w ślad za globalnymi wprowadzają równość płci i likwidują zachowania, które uznano za stereotypy dotyczące płci. Oznacza to sztuczne zrównanie kobiet i mężczyzn. W przedszkolach wprowadza się wychowanie równościowe neutralne płciowo, w szkołach dziewczynki odciąga się od tego, co zwykle wybierają w sposób naturalny i kieruje się do zadań, zwykle wykonywanych przez chłopców, i tak przez całą unijną edukację. W każdym zawodzie ma być po równo kobiet i mężczyzn. W Unii według oficjalnej propagandy każdy może być tym, kim chce, co w praktyce oznacza, ze każdy będzie tym, kogo chce Komisja Europejska. Rzeczywiste predyspozycje osobiste nie mają znaczenia, tak samo, jak jakość wykształcenia nie ma znaczenia, grunt, żeby było po równo. Polityka wykształcenia i zatrudnienia nie odpowiada temu, co ludzie chcą naprawdę, ale odgórnemu planowi. Komuna miała centralne planowanie dotyczące produkcji i handlu, Unia centralnie planuje ludzi. Należy spodziewać się, że efekt centralnego planowania dla społeczeństwa będzie porównywalny ze skutkami centralnego planowania w komunistycznej gospodarce.

Seksualizacja

Kwestie, dotyczące płci ściśle wiążą się z seksem. Ta intymna sfera jest tak ważna dla życia ludzi, że musiała zostać uwzględniona w globalnym i unijnym centralnym planowaniu. Zachowania seksualne również mają zostać przejęte pod zarząd Komisji. Realizuje ona ściśle cele globalnej Agendy 2030 i wytyczne WHO, również w sferze seksu. Fachowcy tych gremiów bardzo się starają, żeby dzieci od najmłodszych lat wprowadzić w ten obszar i utorować im drogę do pełnego, równościowego dostępu do całego spektrum czynności seksualnych. Dzieci mają więc wiedzieć, jak czerpać przyjemność z seksu i masturbacji, jak uprawiać seks, aby był bezpieczny od infekcji i zapłodnienia, jak się sterylizować, jak nawiązywać bezpieczne relacje z różnorodnymi partnerami seksualnymi. Dorastająca młodzież ma mieć pełną wiedzę o antykoncepcji i aborcji i pełen dostęp do tych usług, a jest to sprytnie ukryte za parawanem profilaktyki. Dlatego właśnie w Polsce planowana jest zmiana – dotychczasowy przedmiot WDŻ (wychowanie do życia w rodzinie) został uznany za wsteczny i niepostępowy. Unia i obecny rząd bardzo troszczą się o zdrowie i dobrostan polskich dzieci, dlatego od 1 września 2025 r. WDŻ zostanie zastąpiony przez Wiedzę o zdrowiu. Na dzień pisania poradnika nie wiadomo jeszcze, czy przedmiot będzie obowiązkowy, należy się jednak spodziewać, że docelowo każde dziecko zostanie zmuszone do takiego kursu.

Warto dodać parę słów o skutkach seksualizacji. Jest to postrzeganie życia przez aspekt seksu i seksualności. Każda sytuacja i zachowanie jest rozpatrywana i oceniana przez seksualny pryzmat. W normalnym świecie takie cechy przejawiają maniacy seksualni, ale w rzeczywistości unijno – globalnej maniakiem ma być każdy. Jak dotąd, seksualizacja docierała do dzieci i młodzieży przez antykulturę masową, media, w tym Internet i reklamę. W spektrum tych oddziaływań mieści się powszechnie dostępna pornografia. Smartfon jest szeroką bramą do seksualizacji, a algorytmy precyzyjnie wyszukują młodych, którzy jeszcze nie mają stabilnej psychiki i poglądów życiowych, ulegają emocjom i z racji wieku są pod silnym wpływem Erosa. Seksualizacja przejmuje ich uwagę, odciąga od rozwoju intelektualnego i wypacza pojmowanie sfery seksualnej, a w ślad za tym zaburza zdolność do założenia i utrzymania stabilnych rodzin. Młodzi ludzie wciągani są w niezdrowe i przedwczesne zainteresowanie seksem. Zamiast uczyć się przydatnych rzeczy, czas marnotrawią na pornografię i głupoty. Pobudza to w nich silne emocje i zaburza koncentrację uwagi na nauce. Prowadzi do podejmowania przedwczesnych i ryzykownych zachowań seksualnych, szczególnie wśród dziewcząt. Dochodzi do coraz liczniejszych sytuacji, gdy młode kobiety, wchodzące dopiero w dorosłe życie mają już doświadczenia seksualne na miarę niegdysiejszych ulicznic. Technologie cyfrowe dają wielkie możliwości takich działań, od wrzucania do sieci roznegliżowanych zdjęć, poprzez nawiązywanie przelotnych kontaktów seksualnych, czynne uprawianie pornografii w charakterze aktora / aktorki, aż do prostytucji włącznie. Wiele młodych osób w ten sposób zarobkuje lub uzyskuje inne korzyści. Ich rówieśnicy patrzą na to i widzą, że jest to powszechnie akceptowane, a dorosły świat daje szansę niemal każdej dziewczynie, by została seksualną celebrytką i sexworkerką. Młodzi ludzie, wchodzący w wiek, w którym natura wymaga nawiązywania zdrowych relacji damsko – męskich, powinni mieć uporządkowaną sferę seksualną, aby potrafili zakładać rodziny, zrodzić i wychować potomstwo, budować funkcjonalne społeczeństwo. Tymczasem angażują się w sytuacje niebezpieczne dla zdrowia fizycznego, psychicznego i relacji społecznych. Bez uporządkowania sfery seksualnej nie będzie rodzin i dzieci, a bez nich – narodów, wydajnej gospodarki i systemu emerytalnego. Do polskich szkół od kilkunastu lat dobijają się organizacje pozarządowe, zajmujące się seksualizacją dzieci i młodzieży, finansowane przez zagraniczne fundacje. Polskie społeczeństwo walczy z tym, i jak dotąd udało się powstrzymać tą wrogą inwazję., Teraz zaś, gdy Polska wejdzie do EOE seksualizacja stanie się jedną z głównych składowych obowiązkowego programu nauczania, po znacznym ograniczeniu tradycyjnych przedmiotów. Jedno z istotnych działań tzw. „wiedzy o zdrowiu” opiera się na tzw. „wsparciu” psychicznym dzieci i młodzieży, które ma zadbać o ich dobrostan psychiczny. Zważywszy, że tzw. „zdrowie seksualne i reprodukcyjne” jest jednym z mocniej podkreślanych działań zarówno przez ONZ i jej agendy (WHO, UNICEF, UNESCO), jak i przez UE, należy się obawiać, że seksualizacja będzie dostarczana do młodych umysłów także poprzez działania specjalistów, rzekomo wspierających w kryzysach i problemach psychicznych.

Orientacje seksualne i gender

Seksualizacja początkowo realizowała się w ramach naturalnego porządku hetero, a jako wymóg systemowy pojawiła się w efekcie rewolucji obyczajowej na Zachodzie, której symbolem była rewolta 1968 r. Pierwszy etap seksualizacji miał na celu obalenie chrześcijańskiego porządku moralnego, trzymającego na wodzy popędy i instynkty, i poprzez działania na emocjach młodzieży zaburzyć jej kompas moralny. Do Polski ta fala dotarła w latach 90-tych. W efekcie to, co wcześniej było moralne stało się lekceważone i pogardzane, a to, co wcześniej niedopuszczalne awansowano do rangi powszechnej normy. Skutek w postaci ogólnej demoralizacji był łatwy do przewidzenia. Nie była jednak celem ostatecznym, lecz środkiem do celu, którym nieodmiennie jest trwała dysfunkcja społeczeństw i rozpad narodów. Rodziny albo nie powstają wcale, albo rozpadają się dotąd istniejące. Na skutek antykoncepcji, rozwiązłości i aborcji dzieci rodzi się mało, a te, które miały szczęście przyjść na świat pozbawione są wsparcia silnych rodzin i dobrego wychowania. W takim środowisku globalna gospodarka, będąca na usługach wielkich korporacji i instytucji finansowych poczyna sobie w państwach, jak chce. Taka jest właśnie ogólna przyczyna, dzięki której UE mogła sformułować cele barcelońskie, a państwa przyjęły je do realizacji.

Pierwsza fala rewolucji seksualnej odniosła swój zamierzony skutek, jednak uwolniona seksualność tradycyjna nadal stanowi potencjalne zagrożenie dla globalnych i unijnych planistów. Zawsze bowiem, gdy kobieta i mężczyzna wchodzą w relację intymną, może pojawić się między nimi naturalna głębsza więź uczuciowa i poczucie odpowiedzialności za drugą osobę. Nietrwały związek seksualno – emocjonalny może zmienić swój charakter i stać się tradycyjną rodziną, nastawioną na prokreację. To pragnienie miłości, stałego związku, zrodzenia i wychowania potomstwa jest bowiem wpisane w samą naturę człowieka i na dłuższą metę nie da się go fałszować nawet za pomocą wyrafinowanej socjotechniki. Konieczny stał się więc drugi, genderowy etap rewolucji seksualnej.

Zamiar ten realizowany jest dwoma łączącymi się torami. Tor pierwszy to aberracje seksualne, każące tradycyjnym dwóm płciom łączyć się nie między sobą, ale pośród siebie. Zjawisko to istniało zawsze na marginesie kultury jako odstępstwo i wyraz dekadencji. Jednak dzięki potężnym środkom, zainwestowanym w organizacje walczące o „prawa” mniejszości oraz we wszechobecną propagandę, wypełniającą obecną antykulturę masową zmieniono powszechną świadomość, i ludzie traktują dziś te zjawiska jako coś normalnego. Następnie potężne organizacje globalne i europejskie uznały równorzędność tej formy zaspokajania pożądań. Wprowadzono do polityki tych organizacji stały element, głoszący że orientacje mniejszościowe były zawsze dyskryminowane przez zacofaną większość. Uczyniono więc z tej formy aktywności seksualnej prawo człowieka, a z jej uczestników ofiary prześladowań. Nakazano najpierw ogólną akceptację, a potem afirmację takich zachowań, a organizacje, mające w swej agendzie walkę o domniemane prawa tych ludzi stały się wszechpotężne. Państwa zostały zmuszone do zmiany swojej polityki, a narody zostały wydane na pastwę aberracji. Zrównano osoby o niekonwencjonalnych praktykach seksualnych w prawach z małżeństwami i rodzinami. Same zmiany w prawie nie mają co prawda takiej siły, aby wpłynąć na naturalne ludzkie zachowania. Jednak dzięki temu zrównaniu antykultura masowa dociera na masową skalę do młodych ludzi. Ponieważ panuje ogólna deprawacja, rozpad rodzin, brak dobrego wychowania, zaburzenie normalnych ról płciowych, młodzi ludzie są słabi psychicznie, zdezorientowani, podatni na wpływy i nieodporni na psychomanipulację. Smartfonizacja dała bezpośredni dostęp do umysłów młodych ludzi tym, którzy potrafią używać algorytmów i mają zamiar zaburzyć reprodukcję narodów. Każda młoda osoba przez swój smartfon znajduje się na celowniku tęczowych algorytmów, a każdy kryzys psychiczny jest skrzętnie wyzyskany do zmiany jej myślenia i zachowań – z normalnych na zaburzone.

W ten sposób młodzi ludzie wprowadzani są do magicznego świata różnorodności zachowań seksualnych. Są przekonywani, że normalne relacje seksualne i społeczne są konstruktem społecznym i wyrazem przemocy ze strony patriarchalnego, heteronormatywnego, opresyjnego społeczeństwa. Młodzi ludzie zostali wstępnie rozbici psychicznie i przekonani, że wszystko, czego chcą, powinno być akceptowane przez ich rodzinę, otoczenie i cały świat. Każde zawahanie nastroju odbierają jako zewnętrzną przemoc tradycyjnego społeczeństwa, które ich nie rozumie. Młodzi ludzie, wcześniej pozbawieni sensu życia rozpaczliwie próbują go sobie nadać. Łączy się to z obsesyjnym dążeniem do bycia w centrum uwagi, co jest konsekwencją chowu egotycznego – przyjętego modelu wychowania, stawiającego dziecko w centrum. Jako jedyny ratunek podsuwa się młodym wejście do świata wolności, różnorodności, powszechnej miłości i akceptacji, i jest to świat tęczowy.

O ile zmiana zachowań seksualnych jest odwracalna, o tyle zmiana tożsamości płciowej często pociąga za sobą interwencje medyczne, czego już odwrócić się nie da. Młode osoby, które nie mają jeszcze w pełni wykształconego płata czołowego, a są w stanie emocjonalnego amoku nie zdają sobie sprawy z konsekwencji swoich decyzji. Mogą natomiast liczyć na „wsparcie” ze strony przemysłu, jednoczącego specjalistów z zakresu psychologii, psychiatrii i medycyny. Gdy wejdą na tą drogę, stają się ich najlepszymi, bo dozgonnymi klientami.

Najnowszy trend seksualizacji wykorzystuje technologie cyfrowe, umożliwiając spersonalizowaną pornografię. Dziś młody człowiek, używając technologii do pornografii może skorzystać z narzędzi tzw. sztucznej inteligencji i dzięki aplikacjom i algorytmom wykreować sobie awatara – wirtualną postać, idealnie dopasowaną do jego upodobań, która na jego ekranie będzie spełniać jego najskrytsze fantazje. Wszystko to dostępne 24h, w zaciszu własnych czterech kątów, bez wychodzenia z domu, bez wysiłku i tanio. Taki młody klient globalnych korporacji informatycznych nie musi nawet opuszczać miejsca zamieszkania, aby poszukać drugiej osoby do zaspokojenia popędu, wystarczy mu cyberseks, czyli zaawansowana masturbacja.

Drugi etap rewolucji seksualnej jest więc genderowo – cyfrowy. Skutkuje tym, że młodzi ludzie angażują się w relacje seksualne, które z natury rzeczy nie doprowadzą ani do powstania normalnej rodziny, ani do prokreacji. Po konsekwentnej „korekcie” płci powrót do pierwotnych funkcji płciowych i społecznych nie jest już możliwy, co oznacza utratę możliwości spłodzenia i zrodzenia potomstwa. Z kolei uzależnienie od cybermasturbacji zamknie jej użytkowników w domach, tak, że nawet nie będą chcieli wyjść na świat i poszukać sobie kogoś do pary. Jest to konglomerat zachowań, których skala destrukcji społecznej dopiero ujawni się w ciągu najbliższych dekad.

Aspekt szkolny

Podłoże wychowawcze ma wielki wpływ na to, co dzieje się w szkołach. Rodzice, dzieci i młodzież przynoszą do szkół swoje sytuacje osobiste i problemy, i każdy oczekuje, że szkoła sobie z tym poradzi. Tymczasem szkoła i cały system organizacji oświaty są celowo uszkadzane od trzydziestu lat.

Zmiany w szkolnictwie

Na początku lat 90-tych, po zakończeniu epoki PRL-u Polska zaczęła starania o przyjęcie do struktur Europy Zachodniej. Wówczas otworzyliśmy się na całe spektrum wpływów, płynących od organizacji ponadnarodowych. W powszechnej świadomości większości Polaków istniał imperatyw – gonić Zachód! Ale Zachód nie był już tym, co nam się wydawało, rak zepsucia, pochodzący z organizacji ponadnarodowych toczył już jego ducha. Dążenie do zmian ogarnęło gorączką wszystkie kolejne ekipy rządzące, i każda chciała dokonać gruntownej reformy oświaty, za każdym razem powodując chaos, co nadal trwa w najlepsze. Większość tych „reform” była inspirowana i finansowana z zagranicy, a cele były dwa – zdestabilizować istniejący system po to, aby wprowadzić system nowy. Wielkim krokiem na tej drodze była reforma Buzka z lat 1998-1999, gdzie wprowadzono dwuwładzę ministerstwa i samorządu, zmieniono strukturę szkół, wprowadzając gimnazja, zmieniono maturę na testową, i generalnie sposób nauczania i sprawdzania wiedzy przystosowano do systematyki testów PISA. Wszystko miało trzymać się schematów, odpowiadających organizacjom ponadnarodowym.

Równocześnie zachodziły też inne procesy. Pod wpływem zachodnich trendów pracodawcy zaczęli wymagać co najmniej matury, przez co młodzi ludzie ruszyli hurmem na studia. Wraz z utratą części bazy przemysłowej redukowano kształcenie w zawodach technicznych, rozwijając humanistykę niskich lotów. Uwolniono tzw. „rynek edukacyjny”, dzięki czemu powstała znaczna liczba nowych uczelni, zwykle oferujących niski lub zgoła fikcyjny poziom nauczania. Pojawiły się zagraniczne fundacje, powiązane z globalnym kapitałem, organizacjami ponadnarodowymi i rządami państw zachodnich, które wspierały przemiany społeczne w krajach dawnego bloku sowieckiego, szczególnie w Polsce. Dzięki ich wsparciu i finansom powstały organizacje pozarządowe, które podjęły ścisłą współpracę z ministerstwem edukacji. Dostarczały i nadal dostarczają wytycznych i wzorów do zmian w oświacie, przejęły też kluczowy wpływ na kształcenie i szkolenie nauczycieli. Uczelnie zostały opanowane przez stypendystów zagranicznych fundacji, którzy przyjęli poglądy marksistowskie i w tym duchu zaczęli zamieniać pedagogikę na antypedagogikę. Jednocześnie media, kształtujące opinię publiczną zostały niemal w całości przejęte przez te same siły, które inspirowały kierunek zmian w Polsce.

Suma tych wpływów złożyła się na obecną sytuację w oświacie. Zaczęło się od zmian w świadomości. Przyjęto fałszywą wizję młodego człowieka, który jest już w pełni ukształtowany i świadomy, który potrafi sam sobie wyznaczyć cele życiowe i edukacyjne, któremu nie wolno narzucać, czego ma się uczyć i jak zachowywać, bo sam z siebie będzie się uczył i dobrze zachowywał. Rozbudowano katalog praw ucznia, a zredukowano obowiązki. Nauczycielom zakazano pod groźbą kary kryminalnej utrzymywać dyscyplinę w klasie. Oceny, odpowiedzi ustne, pisanie wypracowań, zadania domowe, klasówki – to wszystko zostało określone jako stresujące, obciążające i zbędne. Uznano, że skoro uczeń nie musi niczego, to jego zadania powinien przejąć system. Zaczęto domagać się od szkoły, aby uczniowie umieli, chociaż szkole odebrano większość środków dyscyplinujących i motywujących uczniów. W efekcie tych i wyżej opisanych procesów poziom umiejętności uczniów zaczął spadać. Równocześnie trwał wielki atak propagandowy na szkołę.

Wroga propaganda

Stworzono mit „pruskiej szkoły”, która wedle propagandy i „postępowych” pedagogów jest źródłem wielkiego zła. Wedle nich, uczniowie nie uczą się dlatego, że szkoła jest przestarzała, stresuje, zmusza i ogranicza. Przestarzałość szkoły polega jakoby na nieprzystawaniu do nowoczesnych technologii i sposobów życia, bo wciąż są ławki, nauczyciel stoi frontem do klasy, są podstawy programowe, obowiązki i oceny. To wszystko młodych ludzi wielce stresuje, ogranicza i zniechęca do nauki na resztę życia. Gdyby uczniowie mogli uczyć się tego, czego chcą, kiedy chcą i w jaki sposób chcą, wtedy każdy byłby na miarę Einsteina i Skłodowskiej, i wówczas Polska wzniosłaby się na wyżyny. Tak mówią „postępowcy”, na łamach polskojęzycznych mediów, w organizacjach pozarządowych finansowanych z zewnątrz, na szkoleniach finansowanych przez UE i ONZ. Wszystkie te opowieści są mitami i bajkami. W rzeczywistości „pruska szkoła” dopiera ma nastać wraz z Europejskim Obszarem Edukacyjnym, a o pruskości szkoły nie decydują wcale ławki, sprawdziany, podstawy, obowiązki i oceny. Decyduje koncepcja prawdy. W naszej obecnej szkole prawda jest obiektywna, istnieje niezależnie od dyrektora, nauczyciela i ucznia, i jest przekazywana uczniom w procesie nauczania. W EOE o tym, co jest prawdą będzie decydowała Komisja Europejska, i wtedy dopiero szkoła stanie się w pełni pruska.

Wdrażanie Edukacji Włączającej

Od połowy lat 90 – tych trwał inny jeszcze proces – wprowadzania Edukacji Włączającej. Do zwykłych szkół zaczęto przyjmować dzieci niepełnosprawne intelektualnie, które wcześniej uczęszczały do szkół specjalnych. Płacono duże pieniądze za każdego niepełnosprawnego ucznia w zwykłej szkole, a ponieważ dzięki kolejnym reformom placówki były notorycznie niedofinansowane, przyjmowały wszystkie sposoby zyskania dodatkowych funduszy. Początkowo niepełnosprawnych uczniów umieszczano w klasach integracyjnych, ale od 2017 r. każdy uczeń z każdym rodzajem niepełnosprawności, zaburzenia i upośledzenia musi zostać przyjęty do każdej szkoły, którą wybiorą rodzice. Pogłębia to chaos, utrudnia nauczanie i sprawia, że jego poziom trzeba obniżać. Innym powiązanym zjawiskiem jest plaga tzw. orzeczeń, czyli dokumentów, wystawianych przez poradnie, stwierdzających jakąś dysfunkcję. Nakłada to na szkołę i nauczyciela dodatkowe obowiązki dostosowania nauczania i wymogów do każdego ucznia z osobna. Założenie pierwotnie jest słuszne – pochylić się nad trudnościami osób, które z powodów obiektywnych mniej mogą. Jednak w praktyce większość orzeczeń spowodowana jest lenistwem uczniów i rodziców, stanowiąc powszechne nadużycie. W statystykach natomiast wychodzi, że mamy rosnącą ilość uczniów ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi (dalej: SPE). Dodajmy do tego ciągłe zmiany przepisów, w większości zbędne i chaotyczne, liczne obowiązkowe dla nauczycieli szkolenia o niskiej wartości merytorycznej, za to zakłamujące rzeczywistość w duchu marksistowskim. Nauczyciele są systemowo odciągani do nauki, zalewani papierami i zmuszani do działań pozanaukowych.

Uznano z czasem, że w szkole najważniejsze wcale nie jest nauczania, lecz dobrostan psychospołeczny uczniów, czyli ich dobre samopoczucie w różnorodnej grupie. Szkole i nauczycielom zaczęto dokładać ciągle nowych obowiązków, a nauczanie przesuwano na szary koniec. Szkoła powoli staje się miejscem unijnego wychowania i opieki. Skoro uczniowie nie chcą się uczyć, to zawsze jest wina szkoły, dlatego musi ona zachęcić uczniów i przyciągnąć ich uwagę. Dyrekcja i nauczyciele w desperacji zaczęli stosować tzw. innowacyjne i kreatywne metody nauczania, do czego byli zachęcani przez siły, powiązane z organizacjami ponadnarodowymi. Główne inicjatywy to Ocenianie Kształtujące i neurodydaktyka. Generalnie znakomitą większość „postępowych” spełnia postulat: nauka pretekstem do zabawy, ta pretekstem do tresury.

W ramach założenia, że szkoła ma być atrakcyjna, ma się dużo dziać, nie może być nudno i stresująco wprowadzane są fantazyjne ewenty – dzień kropki, misia, liczby pi, spódniczki, języków obcych, strajk klimatyczny i wiele innych. Zawsze wtedy następuje zakłócenie toku nauczania. Wszyscy się przebierają, nikt się nie uczy. Uczniowie pospołu z rodzicami traktują obowiązek szkolny bardzo lekko, nagminna jest plaga nieobecności. Młodzież wybiera sobie, na jakie lekcje chodzi, a rodzice im to usprawiedliwiają.

Specjalne potrzeby edukacyjne

Odkąd na początku lat 90-tych pojawiła się dysleksja, szkołę nawiedził przybierający na sile strumień różnych SPE (specjalnych potrzeb edukacyjnych). Pierwotnie diagnozowanie tych dysfunkcji miało na celu wykrycie tych uczniów, którzy mają jakiś problem, który nie zależy od ich woli oraz pomoc w uczeniu się. Jednak rzeczywistość bardzo oddaliła się od szlachetnych założeń. Dysfunkcje zaczęły się mnożyć, ulegając modom. Poczciwa dysleksja rozwinęła się do kilku odmian, pojawiła się dysgrafia, dysortografia, dyskalkulia, ADHD, zespół Aspergera, afazja, obniżona sprawność intelektualna, spektrum autyzmu, nawet zaburzenia koncentracji stały się specjalną potrzebą. Każdy posiadacz takiej dysfunkcji może obecnie liczyć na przychylne nastawienie specjalistów i wystawienie orzeczenia – specjalnego przywileju, na mocy którego szkoła i nauczyciele muszą dostosować proces nauczania do jego indywidualnych potrzeb. Obecnie każdy rodzic, którego dziecko wymaga poświęcenia większej uwagi może pójść tą drogą, i jest to wstydliwie przemilczana tajemnica poliszynela. Zwykle z tych możliwości korzystają ludzie, kierujący się naturalnym mechanizmem lenistwa. Teoretycznie orzeczenie zawiera wskazówki, jak uczeń powinien pracować nad sobą, aby wyrównać swoje braki, to jednak zwykle jest pomijane i pozostaje tylko obowiązek szkoły do indywidualnego dostosowania. Ostatnio w modzie jest mutyzm, czyli zaburzenie mowy. Mutyzm może być wybiórczy, co oznacza, że jego beneficjent nie mówi tylko w określonych sytuacjach, np. w szkole, lub wobec określonych osób, np. nauczyciela. Cały obowiązek dostosowań spada na nauczycieli, którzy teoretycznie muszą dla każdego ucznia z orzeczeniem sporządzić specjalny program, a później go realizować i ewaluować. Zwykle w każdej klasie jest takich osób kilka, czasem nawet kilkanaście. W praktyce zadania te są niewykonalne, więc cała działalność indywidualnych dostosowań jest formalną fikcją. Oficjalny cel tych procedur, czyli optymalny rozwój każdego ucznia nie jest osiągany, natomiast realizuje się cel nieoficjalny – zaburzenie procesu nauczania, ponieważ obowiązki administracyjne, nałożone na nauczycieli skutecznie zagarniają ich czas i odbierają energię.

Kreatywność i innowacyjność

Pojęcia te są zaklęciami współczesności i w swojej wersji pseudonaukowej wdarły się też do szkoły. Proces nauczania, wykoślawiony z powodu dysfunkcji wychowania oraz celowo zaburzany z wnętrza systemu powoduje liczne frustracje nauczycieli i rodziców. W sukurs idą heroldowie postępu – nowocześni antypedagodzy, którzy chcą naprawić świat. Zwykle tacy ludzie, zanim wejdą do szkół z projektami odbywają szereg szkoleń, promowanych i finansowanych przez organizacje i instytucje ponadnarodowe, za pośrednictwem organizacji pozarządowych. Jest ich multum pod różnymi hasłami, ale pewne cechy przewijają się prawie zawsze. Kreatywność, innowacyjność, interaktywność, postęp, rozwój potencjału, najnowsze osiągnięcia nauki, przedrostek „neuro” – są ich desygnatami. Walczą one zawsze z tradycyjną edukacją, używając zestawu dyżurnych zaklęć: pruska szkoła, skostniały system, model XIX-wieczny, metoda podawczo – receptywna, nauczanie frontalne. Programy te mają dwie drogi wejścia do systemu: odgórny – przez ministerstwo, i zwykle jest to wykonaniem jakiejś umowy, zawartej przez rząd z UE, UNESCO lub UNICEF. Wówczas w skali kraju odbywa się cykl szkoleń i kursów dla nauczycieli, w których biorą udział uczelnie, a potem przydział grantów dla placówek na realizację celów wrogich Polsce sił. Druga droga jest oddolna – prywatne organizacje wchodzą indywidualnie do szkół, oczywiście za zgodą ministerstwa. Zdarzają się między nimi wartościowe inicjatywy, jednak większość zawiera indoktrynację i stara się odciągnąć nauczycieli i uczniów od normalnego toku nauczania. O wiele lepsze rezultaty przyniosłoby zaprzestanie szalonych innowacji i skupienie się na konsekwentnej realizacji programu nauczania, to jednak jest nudne, mało postępowe i ma złą prasę. Dużą rolę w upowszechnianiu tych działań ma wadliwy system awansu zawodowego nauczycieli, który mało docenia rzetelną pracę z uczniami, natomiast zmusza pedagogów do innowacji, nawet, gdy są kompletnie pozbawione sensu.

Problemy psychiczne

Wszyscy już wiedzą, że dzieci i młodzież zmagają się z rosnącymi problemami psychicznymi, depresjami, myślami samobójczymi, mało kto jednak zadaje sobie trud, aby znaleźć ich źródło. Zamiast tego mamy szereg opracowań i badań pseudonaukowych, które mają nagłośnić problem i zmusić system do działania. Jeśli przyjrzymy się modnym badaniom, dotyczącym stanu psychicznego młodzieży, dowiemy się, że główne ich przyczyny są trzy – szkoła, społeczeństwo i rodzina. Po stronie szkoły wskazywana jest presja, związana z realizacją programu nauczania i ocenny charakter systemu. Po stronie społeczeństwa są to patriarchalne wzorce kulturowe, które narzucają toksyczny wzorzec męskości i nie mają tolerancji dla indywidualności i odmienności. Po stronie rodziny specjaliści wykazują przemoc, przejawiającą się przez presję wychowawczą, zmuszanie do osiągnięć szkolnych oraz narzucanie własnych norm kulturowych. Wymienia się również wpływ technologii cyfrowych, ale ogranicza się go do zmęczenia ekranowego i presji grupy. Z takich przyczyn jednak wyciąga się wnioski, i są one jednoznaczne – należy stworzyć system wsparcia psychicznego i wbudować go w szkołę, a właściwie przebudować szkołę tak, aby cała stała się takim systemem, co jest zgodne z charakterem EOE. W tym systemie, obok tradycyjnych nauczycieli musi znaleźć się armia specjalistów psychologicznych, którzy będą zabiegać o dobrostan uczniów. Mają oni dwa główne obszary działań: szkołę i rodzinę. W szkole mają zmieniać jej klimat, czyli usuwać wszystkie elementy, zaburzające dobrostan, głównie nauczanie, wymogi i oceny. Co do rodziny, specjaliści mają rozpoznawać objawy przemocy, a w razie ich wykrycia podejmować interwencje, zarówno wewnątrz szkoły, jak i angażując instytucje zewnętrzne – opiekę społeczną, policję, sądy. Na początku 2024 r. w szkołach zaczęto przyjmować strategie ochrony małoletnich przed przemocą, co jest pokłosiem nowelizacji ustawy Kodeks rodzinny i opiekuńczy. Wykrywaniem przemocy mają zajmować się nie tylko specjaliści, ale też zwykli nauczyciele. O swoich podejrzeniach muszą informować specjalistów szkolnych, którzy obowiązani są zawiadamiać służby. Według specjalistów, prowadzących modne badania stanu psychicznego przemoc zyskała nowy wymiar. Poza tradycyjną przemocą fizyczną, która zostawia łatwe do identyfikacji ślady promuje się teraz przemoc psychiczną, która nie ma co prawda widocznych objawów, ale specjaliści są w stanie ją zdiagnozować, np. gdy uczennica uczy się dobrze i nie jest wyzywająco ubrana. Tak więc normalne cechy szkoły (nauczanie, wymaganie, ocenianie) i rodziny (dobre wychowanie) według specjalistów są przemocą wobec dzieci, którą należy ścigać. Jest to spójne z Oceną Funkcjonalną, która w ramach EOE ma wejść do wszystkich szkół i dla wszystkich uczniów. Dla porządku dodam, że większość opinii tzw. ekspertów, dotyczących przyczyn problemów psychicznych młodzieży jest błędna, a część nawet fałszywa.

Chaos zarządzany

W szkołach zapanował organizacyjny chaos, narzucany odgórnie w sposób, opisany powyżej. Razem z nim szkoły musiały przyjąć chaos, płynący z dołu – ze strony źle wychowanej młodzieży i ich rodziców. Nie chcą się przyłożyć własną pracą, ale mają roszczenia. Szkoła jednak została pozbawiona większości narzędzi, i to powoduje nieład i frustracje. W połączeniu z niskimi zarobkami w zawodzie skutkuje to brakami nauczycieli, szczególnie przedmiotów ścisłych i zawodowych. Kolejne ekipy rządowe nie zrobiły w tym kierunki niczego, natomiast obficie finansują przeróżne szkolenia i studia podyplomowe Edukacji Włączającej i innych unijno – globalnych projektów.

Pisaliśmy o zagrożeniach suwerenności narodowej:

Zagrożenia polskiej suwerenności-część II-globalizm

Po co nam własne państwo

Poważnymi atakami na polską szkołę były trzy wielkie wydarzenia – strajk nauczycieli, pandemiczne zamknięcie szkół i przyjęcie Ukraińców. Strajk wybuchł z powodów politycznych, a wymierne skutki łatwo wskazać: środowisko zostało podzielone i skłócone; podkopane zostało zaufanie społeczeństwa do instytucji szkoły i nauczycieli; sami nauczyciele poczuli się wykorzystani (bo tak było w istocie) i popadli w bierność. Dlatego teraz, gdy trzeba bronić szkoły przed Edukacją Włączającą i wrogim przejęciem przez Unię środowisko nauczycielskie w dużej mierze milczy. Drugim wydarzeniem było zamknięcie szkół podczas pandemii, co było decyzją całkowicie odgórną, podjętą na najwyższym, globalnym szczeblu. Spowodowało rozluźnienie dyscypliny, obniżenie gotowości szkolnej, problemy psychiczne młodych ludzi, wystawionych na oddziaływanie ekranów i oddzielonych od kontaktu fizycznego ze szkołą i rówieśnikami. Trzecim wydarzeniem było wprowadzenie do polskich szkół masy uczniów z Ukrainy i próba pod tym pretekstem zmiany naszej narodowej edukacji na wielokulturową. W dokumentach unijnych ta ludność z Ukrainy nie jest określana jako „refugees” – uchodźcy, tylko „displaced” – ludność przesiedlona, co wskazuje, iż proces ten mógł być w jakimś stopniu sterowany. Próba zmiany charakteru szkoły w ten sposób się nie powiodła, ale chaos się powiększył.

Krytyka obecnej szkoły płynie i z prawa, i z lewa, i od zwykłych ludzi. Tyle, że zazwyczaj nikt z krytyków nie wie, co krytykuje. Nie jest prawdą, że w szkole jest źle, bo są podstawy programowe, wymogi, obowiązki i oceny, bo właśnie to jest istotą szkoły. Problem polega na tym, że jest za mało realizacji podstawy programowej, za mało wymogów, a ocen albo nie ma, albo są opisowe, czyli niezrozumiałe, albo niesprawiedliwe, bo zawyżone. Problemem naszej oświaty nie jest to, że jest za mało nowoczesna, a za bardzo tradycyjna, tylko odwrotnie – na siłę stara się być nowoczesna i jest za mało tradycyjna, a dzieje się tak dlatego, że obcy mieszają się do naszych spraw i przekupują naszych decydentów.

Ciąg dalszy nastąpi.

Polub nasz profil na Facebooku i śledź naszą działalność na bieżąco.

Wesprzyj portal
Budujmy razem miejsce dla poważnej debaty o społeczeństwie i państwie polskim
Wesprzyj