Religia panująca Unii Europejskiej. Cz. I z II

25 września 2024

Obraz tytułowy: Joaquin Espalter, Mefistofeles, 1872 https://picryl.com/media/joaquin-espalter-mefistofeles-1872-7f7517

Unia Europejska nie jest jeszcze co prawda formalnie państwem, ale bardzo chce nim być, i faktycznie wiele atrybutów państwowych już posiada. Niezależnie od tego, czy upragnionym państwem w końcu się stanie, czy też nie, ma już swoją religię panującą, i zdołała ją narzucić państwom członkowskim, także III RP.

Oto część pierwsza z dwóch.

Kult ten ma charakter zarówno oficjalnego kultu państwowego, jak również wyznania obywateli, spełnia więc luterańską zasadę cuius regio, eius religio. Nie ma zasadniczej sprzeczności między religią państwową UE, a wiarą jej mieszkańców, dlatego wciąż istnieje ten twór i nikt się jeszcze nie kwapi, aby go obalić. Gdyby w Europie panowała inna religia, Europejczycy dawno już rozpędziliby UE na cztery wiatry, głównych winowajców karząc surowo, przykładnie i publicznie. Nie dzieje się tak, ponieważ Europejczycy w większości podzielają wiarę unijnych elit, z czego wynikają ich osobiste oczekiwania i aspiracje, póki co zbieżne z działaniami UE.

Zobacz też:

Dlaczego ludzie odchodzą od Kościoła i co z tego wynika

Utopia w praktyce, czyli totalitaryzm w walce z religią

Większość czytelników obruszy się zaraz, broniąc ateizmu tych ludzi, powołując się na oficjalną świeckość współczesnych państw i laickość społeczeństw Zachodu. Pozory jednak mylą, zarówno Unia Europejska, jak też państwa członkowskie i ich obywatele są podmiotami głęboko religijnymi i wyznają bardzo określony, spójny i konsekwentny system wierzeń. Oficjalne zapewnienia o sekularyzacji są tu na nic, to zwyczajna obłuda, tak samo publiczna, jak prywatna. Jest więc owa konfesja rzeczywistą oficjalną i nieoficjalną religią Zachodu, maskowaną kłamstwem, że nie ma jej wcale. Nie jest to oczywiście religia chrześcijańska, ani judaistyczna, ani muzułmańska. Nie jest nią także buddyzm (nie przez wszystkich uważany za religię), ani taoizm, shintoizm, hinduizm i inne znane religie teistyczne i nieteistyczne.

Zachód wyznaje obecnie piekielną triadę Lucyfera, złożoną z kultu trzech bóstw: Mefistofela, Mammona i Molocha. Omówimy po kolei każde z nich.

MEFISTOFEL

Mefistofel, Mefistofeles, Mefistophil – upadły anioł, którego imię tłumaczy się, w zależności, czy przyjmiemy źródłosłów hebrajski czy grecki jako kłamca, niszczyciel dobra, duch ciemności. Nie musimy wybierać z tych znaczeń, każde pasuje i uzupełnia się wzajemnie. Kult demona Mefistofelesa jest rzeczywistą postacią głównej religii osobistej ludzi Zachodu – Religii Lustra. Jest ona tak powszechna, że stała się niezauważalna, jak słoń w pokoju, tymczasem jest podstawowym warunkiem pozostałych dwóch kultów piekielnej triady, i zarazem głównym źródłem obecnego upadku świata białego człowieka

Rzecz w tym, że większość ludzi Zachodu była kiedyś chrześcijanami, i pomimo, że formalnie nadal nimi są, faktycznie odrzucili wiarę swoich przodków i dokonali masowej apostazji. Poszczególne przypadki zdarzały się przez całą historię chrześcijaństwa, ale nigdy zjawisko to nie wystąpiło na skalę tak masową, jak teraz. Trudno jest określić dokładny moment apostazji, gdyż jej charakterystycznym rysem jest procesualność i nieoznaczoność, to znaczy nie wymaga formalnego aktu, lecz dokonuje się per facta concludentia – przez faktyczny wybór sposobu myślenia i praktycznego życia. Większość ludzi Zachodu żyje dziś, jakby Boga nie było, Kościół nie interesuje ich wcale lub traktują go wrogo, i sami sobie tłumaczą, że nie mają żadnych potrzeb religijnych. Twierdzą, że wystarczą im uroki życia, materia, rozrywki, a sensu dostarczają im relacje międzyludzkie, przeżycia i własny dobrostan. Religia Lustra jest więc także religią dobrostanu.

Wybór kultu Mefistofelesa dokonuje się automatycznie, wówczas, gdy delikwent porzuca chrześcijaństwo i nie przyjmuje żadnej innej formalnej religii. Większość obecnych wyznawców Mefistofelesa przeszła na ten kult w ciągu ostatnich dwudziestu lat, na początku XXI w. Wcześniej trwały jeszcze wpływy chrześcijaństwa w ich osobistym życiu. Warunki środowiskowe, jakie umożliwiły triumf tej religii bardzo łatwo jest określić:

  1. Warunki materialne, umożliwiające wytwarzanie, akumulację i przemieszczane wielkich ilości energomaterii, w takiej ilości, która znacznie przekracza potrzeby bytowe ludzkości. Innymi słowy, powszechny dobrobyt i akumulacja dóbr, połączona z poczuciem bezpieczeństwa. Zgodnie ze staropolskim przysłowiem „jak trwoga to do Boga, jak bida to do Żyda”. Skoro więc nie ma trwogi, to Bóg ludziom niepotrzebny, a skoro bankierzy dają kredyt z długim terminem spłaty, to hulaj dusza, piekła nie ma, po nas choćby potop. Ludzie więc przestali dostrzegać i Boga, i swoich wierzycieli. Człowiek szybko przyzwyczaja się do dobrego, więc ludzie Zachodu, gdy osiągnęli powszechny dobrobyt prędko zapomnieli, skąd on się wziął, że wymaga codziennej pracy i starań, że osiągany jest dzięki rozsądnemu życiu i roztropnym decyzjom, że nie da się takiego życia prowadzić na skalę społeczną bez programu sterowania, i że tym właśnie programem jest etyka, której źródłem jest religia, którą lekkomyślnie porzucili. Zanim dobrobyt stał się powszechny i zanim narody zgromadziły zapasy dóbr, jakiekolwiek zaburzenia programu sterowania społecznego powodowały natychmiastowe konsekwencje, czyli chaos, brak bezpieczeństwa i głód. Teraz jednak istnieją zapasy, zgromadzone przez poprzednie pokolenia. Ludzie Zachodu uwierzyli, że dobrobyt, który otrzymali od swoich chrześcijańskich przodków jest ich prawem człowieka i istnieje sam z siebie. Skoro tak, przestali dokładać się do niego i skupili się na konsumpcji. Przejadają swój własny majątek, a nie widzą tego tylko dlatego, że żyją na kredyt, działa bowiem potężnie rozwinięta akcja pożyczkowa. Skoro jednak odrzucili religię przodków, odrzucili również ich mądrość i doświadczenie. Nie widzą więc Boga, ani tych bankierów, na których koszt żyją. W obecnych warunkach energomaterialnych te konsekwencje społeczne, które dawniej wystąpiłyby w ciągu jednego pokolenia, dają skutek, który da się obserwować w potocznej rzeczywistości dopiero po trzech pokoleniach. Tak duża odległość czasowa skutku od przyczyny powoduje jednak, że ci, których dotykają konsekwencje tego procesu nie potrafią ich połączyć. Dodatkowo występuje celowa dezinformacja, polegająca zarówno na ukrywaniu prawdy, o czym będzie w p.2, jak i celowym fałszu, co zostanie omówione w p.3.
  2. Zaprzestanie nauczania nauki katolickiej przez Kościół Katolicki po Soborze Watykańskim II i stopniowe przejście większości hierarchii na herezje modernizmu (w liczbie mnogiej – modernizm to nie jedna herezja, ale ściek wszystkich błędów, jak określił to zjawisko papież św. Pius X w encyklice Pascendi dominici gregis z 1907 r.), co jest główną przyczyną poważnego kryzysu Kościoła. Obecny pontyfikat Franciszka dąży do dopełnienia dzieła i podmiany Kościoła Katolickiego na kościół synodalny, który z katolicyzmem nic już nie będzie miał wspólnego. Proces ten nie był ani przypadkowy, ani samoistny. Został dokładnie zaplanowany krótko po Rewolucji Francuskiej i starannie przeprowadzony z zaangażowaniem wielkich środków i wielu agentów, wprowadzonych skrycie do wnętrza Kościoła. Wierni zostali pozbawienie prawdziwej i klarownej nauki, zamiast tego otrzymując kabalistyczną poezję, skrzętnie ukrywającą swoje znaczenie. Hierarchia Kościoła najpierw przestała głosić prawdę, której Kościół strzegł przez niemal 2000 lat, a potem zaczęła jawnie i oficjalnie głosić fałsz. Celowo rozróżniam hierarchię i Kościół, gdyż pomimo obiegowej opinii Kościół to Chrystus, hierarchia i wierni, tymczasem większość ludności myśląc: „Kościół” rozumie znaczenie: „hierarchia”. Ta świadomość powstała w efekcie działań samej hierarchii i wrogiej Kościołowi propagandy, a jej skutkiem jest rezygnacja przez wiernych z osobistej odpowiedzialności za Kościół i faktyczne z niego wystąpienie. Rezygnacja hierarchii Kościoła ze swojej misji ma też kluczowe znaczenie dla innych denominacji chrześcijańskich, nie mających łączności z Kościołem. Jego autorytet w kwestiach doktryny i moralności jest bowiem tak wielki, że promieniuje na inne wyznania, nie wyłączając agnostyków, ateistów, rządów państw i zarządów organizacji ponadnarodowych. Nie byłoby masowej apostazji i przyjęcia triady Lucyfera, gdyby hierarchia na to nie pozwoliła.
  3. Celowa dezinformacja pięcioelementowa. Ma dwa główne postulaty – pierwszy – sfałszować przyczyny, przebieg i skutki niektórych procesów, oraz drugi – ukryć istnienie procesów innych. Dzięki temu ich sprawcy mogą pozostać w ukryciu. Proces podmiany religii nie byłby bowiem możliwy bez działań hierarchii opisanej w p.2, a także bez dezinformacji pięcioelementowej. Zarówno jeden, jak i drugi proces ma tych samych twórców i moderatorów, którzy je zaplanowali i konsekwentnie prowadzą. Trudno wskazać ich z nazwisk, można jednak z łatwością opisać. To wąska, elitarna grupa zarządców globalnych przepływów kapitału, skupiona w kilkunastu do kilkudziesięciu rodach, w których pozycja jest dziedziczona. Ich działalność trwa nieprzerwanie od ponad 4000 lat, a cechą charakterystyczną jest używanie kabały i gnozy. Używam w stosunku do nich zamiennie pojęć gnostycy, GPT – Globalny Patriarchat Talmudyczny, globaliści. Jest też bardzo trafne określenie, wprowadzone do użytku w 1921 r. przez H.G.Wellsa, w książce The Salvaging of Civilisation – Mózg Świata. Ponieważ ten wybitny pisarz był rzecznikiem tej grupy, tak samo, jak dziś jest nim Yuval Harari, jest źródłem wiarygodnym i autentycznym. Celem tej grupy jest stworzenie Republiki Świata, którą Mózg Świata będzie zarządzał, a globalizm jest jej ideologią. Dezinformacja pięcioelementowa składa się z następujących członów, występujących pierwotnie kolejno, obecnie jednocześnie: 1.pokusa do czynienia zła, przedstawiona jako oferta rynkowa; 2.przyzwolenie na zło; 3.przekonanie, że czynienie zła jest zaspokajaniem uzasadnionych potrzeb; 4.namawianie do zła; 5.usprawiedliwianie zła. Pierwszy postulat główny dezinformacji pięcioelementowej realizuje się w tym, że ukrywa przed oszukanymi, iż zło, które popełniają będzie miało dla nich negatywne konsekwencje, zarówno w życiu osobistym, jak i społecznym. Drugi postulat główny spełnia się w tym, że oszukani nie wiedzą, że to, co wybierają jest złem. Jest tak, ponieważ odrzucili chrześcijaństwo, a wraz z nim system etyczny określający dobro i zło, oraz filozofię realistyczną, określającą prawdę i fałsz. Dzięki temu stają się łatwym celem gnostyków i ulegają dezinformacji pięcioelementowej. Prawdę mówiąc, łykają te kłamstwa jak pelikany i dają się oszukiwać jak naiwne dzieci. Sami siebie jednak uważają za wszechmądrych, chociaż z pokolenia na pokolenie są coraz głupsi. Tuby dezinformacji pięcioelementowej obecne są wszędzie – media, Internet, reklama, kultura masowa, literatura, kino, rozrywka, celebryci, światek naukowy, rządy, organizacje ponadnarodowe i pozarządowe, nie jest to katalog zamknięty. Szczególnym źródłem tej dezinformacji jest psychopeda – przemysł psychologiczno – pedagogiczny, całkowicie stworzony przez gnostyków, armia globalistów. Jej żołnierzami są specjaliści, zwani psychologami, co nie jest prawdą. Klasyczna psychologia jest wiedzą o tym, jak działa dusza człowieka, po to, by go lepiej zrozumieć. Psychopeda wypracowała wiedzę, jak przejąć kontrolę nad człowiekiem poprzez stępienie umysłu i spętanie woli, używając kabalistycznych sztuczek, stąd adekwatna nazwa to psychomagia i psychomagowie. Ludzie Zachodu po odrzuceniu chrześcijaństwa uzależnili się od psychomagów i ich terapii, co pogłębia ich przywiązanie do Religii Lustra.

Po przyjęciu Religii Lustra jej wyznawca staje przed taflą i przestaje dostrzegać cokolwiek innego. Traktuje sam siebie jako boga i cały świat zarazem. Następuje utożsamienie ja-świat-bóg. „Ja” staje się jedynym odniesieniem, wszystkie zjawiska odczytywane są przez pryzmat osobistych wrażeń, odczuć i interesów. Jednak samego siebie, owo boskie „Ja” wyznawca Religii Lustra może widzieć jedynie w lustrze, w którym jednak nie widzi samego siebie, ale odbicie swojej postaci. Wyznawca traktuje więc siebie samego jako świat i boga, ale jednocześnie może się obserwować jedynie na tafli. Dlatego odbicie, które widzi przed sobą postrzega jako siebie, świat i boga. Tymczasem lustro, przed którym stoi jest w rzeczywistości ekranem, za którym stoi jego własny Mefistofeles, oddelegowany, personalny diabeł – stróż. Demon widzi człowieka, człowiek demona przez taflę dostrzec nie może. Mefistofel przybiera postać człowieka przed lustrem i uczy się naśladować jego ruchy i miny. Dostraja się idealnie, i potrafi nie tylko wiernie naśladować poruszenia człowieka w czasie rzeczywistym, ale również przewidywać najczęściej powtarzające się sekwencje. W pewnym momencie zaczyna wykonywać własne ruchy, zrazu niewiele różniące się od ruchów człowieka, z czasem coraz bardziej. Człowiek patrzy na odbicie, które traktuje jak boga, i zaczyna dostrzegać różnice między ruchami swymi a postaci w lustrze. Ponieważ obraz na tafli, który traktuje jako swoje odbicie stał się już dla niego bardziej realnym bogiem, niż on sam jest realny dla siebie, sytuacja się odwraca i to człowiek zaczyna naśladować ruchy postaci w lustrze. Z czasem człowiek staje się niewolnikiem swojego własnego odbicia, które w rzeczywistości jest Mefistofelesem. Ta sytuacja ma doniosłe znaczenie dla życia wyznawcy Religii Lustra i całego społeczeństwa.

Konsekwencje osobiste Religii Lustra

Zniewolony człowiek robi wszystko, czego chce od niego diabeł, i nie podejmuje żadnej aktywności, aby się uwolnić, cały czas bowiem łudzi się, że to on sam się rusza i robi wszystko, co sam chce. Przyjmuje całą dezinformację pięcioelementową, ale traktuje ją jako swoje własne pragnienia, potrzeby, opinie, poglądy i wybory. Odrzuca prawdę o tej sytuacji, a gdy ktoś próbuje mu ją uświadomić, traktuje go jak wroga. Ulega pokusom, co prowadzi go do grzechów. W ten sposób niszczy relacje z otoczeniem, również z najbliższymi. Usprawiedliwia sam siebie z każdego grzechu, a jeśli spotykają go przykre konsekwencje, to albo wypiera ich świadomość, albo obarcza winą świat spoza lustra.

Przywiązanie do osobistego „Ja” prowadzi go do dbałości wyłącznie o własną korzyść i wygodę. Jego największym pragnieniem jest dobrostan, czyli stan psychofizycznego zadowolenia w danym momencie, tożsamy z hedonizmem. Nie zastanawia się, skąd ten stan się wziął, ani co będzie w przyszłości, ważne, że dobrze mu jest teraz. Z kolei orientacja wyłącznie na własną korzyść sprawia, że nie robi niczego bezinteresownie. Jego czas, zaangażowanie, uczucia wystawione zostają na sprzedaż. Człowiek dobrostanu sprzedaje się więc temu, od kogo uzyska największą korzyść. Sprzedaż obejmuje również to, co nie powinno być nigdy sprzedawane, ale ofiarowane w darze osobie wybranej, lub jakieś większej sprawie. Nie jest więc taki zdolny do poświęceń, wybiegających poza osobistą korzyść. Prowadzi to do przyjęcia postawy pasożytniczo – prostytucyjnej.

Jeśli taki człowiek ma potomstwo, traktuje tą relację jako osobistą samorealizację. Dziecko wtedy staje się przedłużeniem „Ja” i projekcją własnych wyobrażeń, sterowanych przez Mefistofelesa. Traktują wówczas swoje dziecko jako bożka, któremu bezkrytycznie oddają cześć, w ten sposób czcząc siebie samych. Wówczas wyznawca Religii Lustra staje się wyznawcą Religii Dziecka, która jest odgałęzieniem tej pierwszej. Ten system wierzeń ma również swoją własną, pajdocentryczną etykę wychowawczą, w której Dziecko jako bożek jest w centrum. Dziecko prowadzone jest w warunkach religijnego kultu, co przybiera postać chowu egotycznego. Jego efekt jest dwojaki – Królewna Świata i Piotruś Pan.

Stosunek wyznawcy Religii Lustra do dóbr wyższych – Kościoła i narodu jest negatywny. Kościół ze zrozumiałych względów, jako nośnik wrogiej religii. Naród odrzuca nieco dłuższą drogą. Człowiek Dobrostanu albo nie zakłada rodziny, albo się rozwodzi. Zwykle sam powoduje lub prowokuje swoje niepowodzenia rodzinne. Zawsze skutkuje to frustracjami, którymi obciąża ten byt społeczny, który z tą frustracją mu się kojarzy, czyli rodzinę jako instytucję społeczną. Dość szybko pojawia się osobiste zgorzknienie, a ponieważ cały świat postrzega przez pryzmat „Ja”, swoje własne negatywne doświadczenia przenosi na wszystko i wszystkich. Z czasem człowiek dobrostanu niszczy wszelkie relacje, które oparte są na normach etycznych. Naród, w szczególności polski jest wspólnotą, opartą właśnie na etyce. Wraz z porwaną rodziną wyznawca Religii Lustra odrzuca także naród. Pozostają mu tylko relacje, oparte na przymusie, który akceptuje, bo próba odrzucenia takich relacji ściągnęłaby na niego nieprzyjemności, których unika jako zakłócenia dobrostanu. Wyznawca Religii Lustra prędzej czy później odrzuci wiec rodzinę i naród, ale zaakceptuje państwo, które go zmusza.

Człowiek dobrostanu twierdzi, że najbardziej ceni swoją własną wolność. Jednocześnie cały czas ślepo poddaje się wszelkim ograniczeniom wolności, do których skłania go Mefistofeles, lub które wynikają z jego uzależnienia od dobrostanu. Dlatego poddaje się zaleceniom terapeutów, trenerów personalnych i dietetyków, dlatego ślepo słucha władzy i mediów, należących do dezinformacji pięcioelementowej. Nie zbuntuje się przeciwko tyranii, przeciwnie, będzie się jej poddawał, twierdząc jednocześnie, że to dla jego własnego dobra, zdrowia, bezpieczeństwa, spokoju i wolności. Niezależnie bowiem od wyznawanej religii istnieje mechanizm psychiczny, polegający na tym, że człowiek racjonalizuje swoje postępowanie. Jeśli więc coś robi, nawet wbrew sobie, nawet wiedząc, że jest to błędne lub niesłuszne, dorabia sobie uzasadnienie do swojego postępowania. Większości ludzi łatwiej przychodzi usprawiedliwić się samemu, wmówić sobie, że to, co robią jest słuszne lub że nie dało się inaczej, niż przyznać się do błędu. Dopóki ludzie wyznawali chrześcijaństwo, sumienie i nauka katolicka zmuszały ich do nawrócenia. Po apostazji wyznawca Religii Lustra nie musi przyznawać się do grzechu sam przed sobą, bo jako bóg sam decyduje, co jest grzechem, co cnotą. I zwykle wszystko, co ten człowiek robi, sam określa jako słuszne i prawdziwe. Dobitnie było to widoczne podczas pandemii, gdy większość ludzi dobrostanu zaakceptowała ograniczenia pandemiczne, wzięła szczepionki i dała się zamknąć w aresztach domowych.

Konsekwencje społeczne Religii Lustra

Jej wyznawcy nie są zdolni do stworzenia trwałych relacji międzyludzkich, w których łącznikiem jest etyka, ponieważ nie stosują jej wobec innych, za to domagają się stosowania wobec siebie. Nie są też w stanie zrozumieć sytuacji i punktu widzenia innych ludzi. Sprawami publicznymi interesują się tylko jako zewnętrzni krytycy. Nie angażują się w żadne działania wspólnotowe, chyba, że dla zysku. Próżno oczekiwać od nich empatii, wdzięczności, wierności i lojalności. Nie tworzą trwałych rodzin, co negatywnie wpływa na dzietność i jest jedną z głównych przyczyn kryzysu demograficznego. Nie czują też związku z narodem, poza niechęcią. Ponieważ są zorientowani na osobistą korzyść i dobrostan, pozwalają, aby ich naród i państwo upadły, a sferę publiczną zajęły obce siły.

Zobacz też:

Demostenes i Herostrates

Homo superbius, czyli krótki esej o nowym barbarzyńcy

Dzieci, wychowane w chowie egotycznym w krótkim czasie stają się neurotykami i obciążają innych ludzi swoimi problemami psychicznymi, w większości urojonymi. Nie nadają się do współpracy i do rodziny. Boją się wyzwań, nie podejmują działań altruistycznych. Naród, złożony z takich ludzi rozpada się na atomy, traci dzietność i wszelką odporność na atak. Z czasem upada i zostaje zniszczony lub pochłonięty przez prężniejsze grupy.

Tak, jak zachowują się poszczególni wyznawcy, tak postępują też tworzone przez nich wspólnoty. Nie są one oparte na etyce, ale na korzyści własnej lub wspólnym wrogu. Istnieją tak długo, jak to, co ich łączy. Najczęstszymi przedsięwzięciami wyznawców Religii Lustra są firmy, nastawione na zyski i partie polityczne, nastawione na zysk, władzę i wpływy. Obecnie w Europie innych partii nie ma prawie wcale.

Ciąg dalszy nastąpi.

Polub nasz profil na Facebooku i śledź naszą działalność na bieżąco.

Wesprzyj portal
Budujmy razem miejsce dla poważnej debaty o społeczeństwie i państwie polskim
Wesprzyj