Rewolucja czy kontrrewolucja?

8 marca 2023

Rewolucja czy kontrrewolucja? Czego tak naprawdę potrzebujemy by powstrzymać ideologiczne szaleństwo, którym opętany zdaje się być dzisiejszy świat Zachodu. W poszukiwaniu odpowiedzi na to pytanie sięgamy po intelektualny „testament” Plinio Corrêi de Oliveiry.

Plinio Corrêa de Oliveira żył w latach 1908–1995. Był to brazylijski intelektualista, katolicki tradycjonalista oraz działacz znany szerzej jako założyciel ruchu TFP (Tradição, Família, Propriedade Tradycja, Rodzina, Własność) zrzeszającego organizacje polityczne i społeczne o charakterze tradycjonalistycznym.

TFP powstało w roku 1960 – dwa lata przed rozpoczęciem Soboru watykańskiego II, którego Oliveira był zresztą zagorzałym przeciwnikiem. Powstanie tego ruchu w dużej mierze zainspirowane zostało wydaną rok wcześniej książką Oliveiry Rewolucja i Kontrrewolucja, będącą jednocześnie najlepiej znanym dziełem brazylijskiego myśliciela. To refleksja nad zawartością oraz przesłaniem właśnie tej książki stanowi punkt wyjścia dla niniejszego tekstu. Z jednej strony postaram się zaprezentować w jaki sposób Oliveira definiuje dwie siły ścierające się ze sobą na świecie, które stanowią o jego obliczu – rewolucję i kontrrewolucję. Z drugiej strony rozważania te postaram się przeanalizować z punktu widzenia dnia dzisiejszego – 63 lata po publikacji Rewolucji i Kontrrewolucji. Świat bowiem nie zastygł w miejscu, a procesy rewolucyjne, które przez długi czas po „upadku” komuny mogły wydawać się zawieszone czy też spowolnione, uderzają w nas niczym kolejna fala, z którą czeka nas nieuniknione starcie na przestrzeni nadchodzących dekad.

Rewolucja

Czytając Oliveirę można bez trudu dojść do wniosku, że świat dzieli się na dwa obozy, które w sposób symboliczny odzwierciedlają odwieczny podział na dobro i zło. Świat według Brazylijczyka dzieli się na Rewolucję i Kontrrewolucję. Nie ma nic pomiędzy – każdy bowiem kto nie potrafi jednoznacznie opowiedzieć się po stronie obozu kontrrewolucji (tzw. pół-kontrrewolucjonista) służy de facto za narzędzie w rękach rewolucji.

Zacznijmy od tego w jaki sposób Oliveira definiuje pojęcie Rewolucji. „Przez słowo ‘Rewolucja’ rozumiemy ruch, który zmierza do zniszczenia prawowitej władzy lub porządku i zastąpienia ich nieprawowitą władzą lub stanem rzeczy.” Pojęcia, które stanowią dla Rewolucji jej fundamentalne wartości to: absolutna równość i zupełna wolność, a to co najlepiej wartościom tym służy to pycha i zmysłowość.

Rewolucja to obóz, który bez końca dąży do zniszczenia porządku świata. Kolejne etapy rewolucji przyjmują inne maski, kładą nacisk na odmienne akcenty. Jednakże cel pozostaje zawsze ten sam, a jest nim ostateczne unicestwienie tradycyjnego ładu. Rewolucja osiągnęła według Oliveiry tak zaawansowane stadium rozwoju, że fakt jej zakorzenienia się w świecie na dobre jest niepodważalny. Świat przesiąknął rewolucją tak bardzo, że żyjący w nim ludzie, nawet ci o intencjach szlachetnych, nie potrafią często dostrzec, że sami rewolucji służą, będąc jej nieuświadomionymi dziećmi.

Zdaniem Oliveiry Rewolucja ma charakter trójwarstwowy. Ma ona miejsce w tendencjach, ideach oraz faktach. Jest z natury destrukcyjna, przepełniona namiętnościami, którymi się  karmi. Przerwy w rewolucji są tylko pozorne, „jednak te wyciszenia są zwyczajnymi metamorfozami rewolucji.” Rewolucja z czasem ulega bowiem udoskonaleniu. Nie oznacza to jednak, że Rewolucji zastopować się nie da. Oliveira zaznacza, że proces rewolucyjny nie ma charakteru niepowstrzymywalnego.

Rewolucja neguje grzech i odkupienie, a w konsekwencji rozróżnienie między dobrem a złem. Poprzez liberalizm wiąże się to z idealizacją jednostki, a poprzez socjalizm z idealizacją mas i państwa. Odkupienie ma przyjść poprzez naukę i technikę. Istotną rolę w procesie rewolucyjnym odgrywają kultura, sztuka i środowiska. Są one narzędziami w rękach rewolucjonistów do osłabiania obozu przeciwnego (pełniąc funkcję w pewnym sensie infiltrującą). Rewolucja ma też charakter antymilitarystyczny i pacyfistyczny (choć na marginesie warto zauważyć, że sama posługuje się przemocą). Wojny i konflikty ma wyeliminować postęp nauki, dlatego też siły zbrojne mają stać się bezużyteczne. Oliveira zwraca uwagę na to, że mundur sam w sobie jest dla rewolucji solą w oku, gdyż sama jego obecność jest potwierdzeniem istnienia wartości (wyższych niż życie) oraz moralności (pojęcie honoru, walka ze złem).

Kontrrewolucja

„Kontrrewolucja jest ‘re-akcją’, czyli jest ona działaniem skierowanym przeciwko innemu działaniu.” Szlachetność kontrrewolucji tkwi w samym fakcie jej oporu wobec siejącej zniszczenia Rewolucji. Opozycja wobec Kontrrewolucji jest zdaniem Oliveiry dobrowolnym „oddaniem świata pod panowanie Rewolucji.”

Kontrrewolucja musi podejmować działania konkretne. Wśród nich mieścić się mają działania zmierzające do zwalczenia rewolucyjnych idei, środowisk, sztuki czy kultury. Ma ona na celu zatrzymanie biegu Rewolucji. Czy oznacza to, że Kontrrewolucja jest konserwatywna? Z punktu widzenia zachowania tego co dobre – tak. Nie ma to jednak nic wspólnego z konserwowaniem tego co w teraźniejszości jest złe. Wniosek jest prosty – powstrzymanie rozwoju Rewolucji nie jest warunkiem wystarczającym do przywrócenia ładu.

„Skoro Rewolucja jest nieporządkiem, to Kontrrewolucja jest przywracaniem porządku. A przez porządek rozumiemy pokój Chrystusa pod panowaniem Chrystusa, a więc cywilizację chrześcijańską, surową i hierarchiczną, sakralną od podstaw, antyegalitarną i antyliberalną.”

Jak ma wyglądać zatem nowy, kontrrewolucyjny porządek? Jej „program” można streścić w następujących punktach:

Stąd też do podstawowych obowiązków obozu Kontrrewolucji należy jak najlepsze poznanie i zrozumienie Rewolucji, aby potrafić ustrzec się przed jej degenerującym wpływem, a także przeciwdziałać mu – czy to poprzez działalność ukrytą, czy też poprzez działalność otwartą. Zadaniem Kontrrewolucji jest bowiem przywrócenie porządku zrujnowanego na skutek oddziaływania Rewolucji.

Czytaj także:
Czy myśl Carla Schmitta jest aktualna? cz. I
Czy myśl Carla Schmitta jest aktualna? cz. II

Z perspektywy czasu

Bezkompromisowy sposób postrzegania kwestii rewolucji i kontrrewolucji przez Oliveirę oraz jednoznaczna krytyka podejścia „letniego” czy też „neutralnego”, wyrażona przez niego poprzez zdefiniowanie postawy tzw. pół-kontrrewolucjonistów, siłą rzeczy musiały wzbudzać duże kontrowersje w świecie, w którym już wkrótce pod hasłem aggiornamento rozpoczęło się z jednej strony stopniowe zrzeczenie się przez Kościół katolicki roli niezachwianego obrońcy tradycyjnych wartości, a z drugiej strony kolaboracja stronnictw chrześcijańsko-demokratycznych w całej Europie Zachodniej z siłami liberalno-lewicowymi.

W konsekwencji Kościół przeistoczył się z czasem w instytucję uwspółcześnioną w złym tego słowa znaczeniu, dopasowującą się do świata, dialogizującą i – co za tym idzie – rozmywającą swoje dziedzictwo. Polityczne ruchy o charakterze (niegdyś) chrześcijańskim stoją z kolei od lat w awangardzie antychrześcijańskich przemian społeczno-kulturowych, pełniąc w rękach sił lewicowo-liberalnych rolę pożytecznych idiotów, podpierających z pozycji pseudochrześcijańskich najbardziej radykalne nawet postulaty obozu rewolucji.

Choć z jednej strony podejście Oliveiry, które streścić moglibyśmy hasłem „kto nie z nami, ten przeciwko nam” wydaje się radykalne i wykluczające, z drugiej strony zdaje się z historycznego punktu widzenia całkowicie uzasadnione i powinniśmy z niego wyciągnąć wnioski. Wszelkie ruchy, które zawierały na przestrzeni ostatnich dekad kompromis z rewolucją stawały się jak to określał sam Oliveira „narzędziem” w rękach wroga.

Problem „neutralności” czy „kompromisowości” w czasach współczesnych jest widoczny aż nadto wyraźnie. Wielu ludzi o przekonaniach prawicowych woli trzymać się z dala od bezpośredniej konfrontacji i zająć swoje miejsce gdzieś „pomiędzy”, w wyimaginowanym centrum, nie rozumiejąc jednocześnie, że bierna postawa wobec procesów wyniszczających cywilizację i społeczeństwo jest ich akceptacją. Jean Raspail napisał kiedyś, że „dominujący podmuch wiatru to kompromis” i nic się w tej kwestii nie zmieniło. I nie zmieni się jeżeli społeczeństwa będą pozostawać w stanie hipnotycznego letargu podtrzymywanego przez znajdujący się prawie całkowicie i wyłącznie w rękach rewolucji przemysł medialno-rozrywkowy. Jedyna droga wyjścia z tego letargu prowadzi przez świadomość.

Jaka jest prawda o współczesnych mediach? Przeczytaj:
Cała prawda, całą dobę

Pogląd Oliveiry mówiący o zakorzenieniu się rewolucji w świecie do takiego stopnia, że jednostki szlachetne same nieświadomie ulegają jego destrukcyjnemu wpływowi, w połączeniu ze wspomnianym przez niego wykorzystaniem narzędzi takich jak kultura, sztuka i media przywołuje na myśl pojęcie szeroko rozumianej „antykultury”, którego często używa się zamiennie także pod hasłem marksizmu kulturowego lub postmodernizmu. Nie chcę się w tym momencie spierać w kwestii nazewnictwa tego zjawiska, które w swojej istocie jest jednak niewątpliwe. Stąd też posługiwał się będę pojęciem „antykultury”, gdyż wydaje mi się ono najlepiej oddawać jego sens w tym konkretnym kontekście.

Kultura współczesna ze swoim rynsztokowym, masowym, prymitywnym charakterem pełni rolę odwrotną od tej, którą prawdziwa kultura pełnić powinna. Zamiast podnosić społeczeństwo duchowo, moralnie i intelektualnie prowadzi je w całkowicie odwrotnym kierunku. Antykultura, czyli to co przedstawia się dziś za kulturę, a jest jej przeciwieństwem, jest narzędziem w rękach rewolucji służącym kontynuacji procesu degeneracji społeczeństw zachodnich, uwstecznienia intelektualno-moralnego oraz atomizacji i rozbicia społecznej jedności, „uwolnienia” jednostek od poczucia odpowiedzialności za innych, za naród oraz za państwo.

Bierność człowieka współczesnego, który z jednej strony potrafi dostrzec, że „coś jest nie tak”, ale nie potrafi się temu w żaden sposób przeciwstawić potęguje dziś terror poprawności politycznej, który prowadzi jednostki do autocenzurowania się, nieświadomego procesu powstrzymywania prawdziwych myśli i odczuć w obawie o popełnienie orwellowskiej myślozbrodni. Należy więc całkowicie odrzucić poprawność polityczną i walczyć z nią na każdym kroku, na każdy możliwy sposób. Poprawność polityczna, podobnie zresztą jak i pojęcie mowy nienawiści, które lewica próbuje od dawna ubrać w szaty prawne, jest to nic innego jak knebel wkładany w usta ludzi nieakceptujących lewackiego terroru i moralnego szantażu. Jest to wyrafinowana forma cenzury prewencyjnej.

Jak z drugiej strony zapatrywać się na oliveirańską kontrrewolucję, kiedy jej program i postulaty po 63 latach zdają się być wobec kapitulacji Kościoła – naturalnego zdawałoby się przywódcy kontrrewolucji – całkowicie zdezaktualizowane? Co więcej – czy w świecie, w którym procesy rewolucyjne posunęły się tak daleko, że rzeczywistość przesiąknęła nimi dogłębnie, a młodzież wychowywana (lub w ogóle niewychowywana) jest w warunkach totalnej dominacji antykultury, stara rewolucja nie stała się „nowym ładem”, do którego odsunięcia nie wystarczy być już tylko w kontrze? Jest to kwestia zdecydowanie bardziej dyskusyjna niż 63 lata temu i trudno pokusić się o jednoznaczny osąd. Niemniej jednak, przynajmniej w warunkach polskich, jest jeszcze czego bronić, gdyż w odróżnieniu od Europy Zachodniej, żniwo antykultury nie zebrało jeszcze w naszym kraju tak wielkiej ilości ofiar by procesu tego nie dało się zahamować i odwrócić. Doświadczenie historyczne pokazuje jednak, że za całkowicie nieskuteczne należy uznać kontrrewolucyjne urojenia tzw. konserwatystów. Nawet w Polsce tzw. konserwatyści (mam tutaj na myśli przede wszystkim konserwatystów „uroszczeniowo-bezobjawowych” ze środowisk pisowskich lub okołopisowskich) podnoszą często szumne hasło, że oto nastał czas „kontrrewolucji”. Nie potrafią jej jednak jednoznacznie zdefiniować ani stworzyć programu, który kontrrewolucję taką mógłby wprowadzić w życie. Kiedy z kolei przyjrzymy się temu w jaki sposób rządy w Europie na przestrzeni ostatnich kilku dekad sprawowali tzw. konserwatyści to nie ulega wątpliwości, że praktycznie we wszystkich krajach, w których byli oni u władzy nie potrafili nawet dobrze „zakonserwować” statusu quo, a co dopiero wyprowadzić ciosu wyprzedzającego, czyli zrealizować program realnej odnowy.

Rewolucja a kryzys współczesnego człowieka

Oliveira stawia tezę, że kryzys współczesności nie jest kryzysem, który obejmuje jedynie konkretne sfery rzeczywistości. „Kryzys państwa, rodziny, gospodarki, kultury itd. – nie są niczym innym jak tylko różnorakimi aspektami jednego fundamentalnego kryzysu, którego polem działania jest człowiek.”

Warto przyjrzeć się punktowi widzenia obranemu przez Oliveirę z perspektywy XXI wieku. Wydaje się, że środowiska, które w warunkach współczesności zwracają uwagę na kryzys i starają się go w jakiś sposób zdefiniować, a są to w zdecydowanej większości środowiska prawicowe, postrzegają go w sposób bardziej ogólny, bardziej „kolektywny”. Współczesna debata o kryzysie nie toczy się wokół jednostki. Kryzys postrzegany jest przede wszystkim jako zjawisko o charakterze cywilizacyjnym, kulturowym, społecznym.

Według Oliveiry to człowiek sam w sobie – nie państwo czy też kultura – stanowi źródło kryzysu. Intelektualista dodaje trafnie, że „przede wszystkim jest to kryzys człowieka Zachodu i chrześcijanina, tj. Europejczyków i ich potomków, mieszkańców Ameryki i Australii.”

Oliveira wyróżnia także pięć podstawowych cech kryzysu: 1) jest powszechny, 2) jest jednością, 3) jest totalny, 4) jest dominujący oraz 5) jest procesem. Kryzys jako proces sięga czasów rozkładu średniowiecza i potęgował się poprzez „pseudo-reformację” oraz renesans, rewolucję francuską i komunizm.

Wyszczególnia on zresztą kolejne rewolucje w sposób następujący:

Z naszego, XXI-wiecznego punktu widzenia należałoby zatem zapytać na jakim etapie rewolucyjnym znajdujemy się dziś. Oliveira bowiem z przyczyn oczywistych kolejnych rewolucji opisać nie był w stanie.

Niejeden z czytelników dostrzegając fakt, że „licznik” rewolucji Oliveiry zatrzymał się na numerze III, w sposób naturalny skojarzył zapewne motyw IV rewolucji z IV rewolucją przemysłową Klausa Schwaba. Jednakże muszę zaznaczyć, że sposoby historycznej interpretacji procesów rewolucyjnych Oliveiry oraz Schwaba są niemożliwymi do pogodzenia ze względu na użycie przez nich całkowicie odmiennych kryteriów.

Rewolucje Oliveiry mają charakter społeczno-duchowy. Schwab patrzy na pojęcie rewolucji oraz historyczny kontekst przez pryzmat ekonomiczny. W jego interpretacji pierwszą rewolucją była rewolucja agrarna mająca miejsce około 10 000 lat temu. Następnie wymienia on kolejne rewolucje przemysłowe, które następowały po sobie od drugiej połowy XVIII wieku (porzucenie pracy mięśni na rzecz pracy maszyn). Pierwsza rewolucja przemysłowa w jego interpretacji rozpoczęła się około 1760 i trwała do 1840. Istotną rolę odegrała w niej rewolucja w transporcie za sprawą budowy kolei oraz wynalezienie silnika parowego, które przyczyniło się do rozwoju produkcji mechanicznej. Następna rewolucja przemysłowa miała miejsce na przełomie XIX i XX wieku, a jej efektem była możliwość produkcji na masową skalę. Trzecia rewolucja przemysłowa to lata 60-te XX wieku. Była ona związana ściśle z przełomem w dziedzinie komputeryzacji i cyfryzacji.

Czwarta rewolucja przemysłowa według Schwaba rozpoczęła się rzekomo na przełomie wieków. Jak pisze w swojej książce, „charakteryzują ją coraz bardziej wszechobecny i mobilny internet, silniejsze a jednocześnie mniejsze i tańsze czujniki, wreszcie sztuczna inteligencja i uczące się maszyny.”

Dalej wskazuje on na rozprzestrzenienie się czwartej rewolucji na wiele innych dziedzin, spośród których wymienia m.in. sekwencjonowanie genów, nanotechnologię czy komputery kwantowe.

Do Schwaba i czwartej rewolucji przemysłowej bez wątpienia na naszym portalu powrócimy jeszcze niejednokrotnie. Wróćmy jednak do rozważań na temat ciągłości rewolucyjnej, która mogłaby być zgodna z linią interpretacyjną Oliveiry.

Patrząc na wyżej zdefiniowane przez Oliveirę rewolucje możemy wyciągnąć jeden konkretny wniosek: każda kolejna rewolucja obficie czerpała z dorobku poprzedniej. Nie byłoby rewolucji francuskiej gdyby nie poprzedził jej głęboki przewrót w postrzeganiu rzeczywistości za sprawą rozwoju nurtu humanistycznego i zdobycia przez niego dominacji w sferze intelektualnej (oraz wielu innych zjawisk o charakterze intelektualnym w okresie pre-rewolucyjnym). Nie rozprzestrzeniałaby się po Europie na tak ogromną skalę ideologia komunizmu, gdyby wcześniej destrukcji Ancien Régime nie dokonała rewolucja francuska, doprowadzając do galopującej demokratyzacji społeczeństw europejskich i otwierając jednocześnie drogę do dynamicznego rozwoju ruchom rewolucyjnym.

Wniosek jest prosty. Czymkolwiek są lub będą kolejne rewolucje, czerpać będą one z dziedzictwa tych poprzednich. Osobiście uzupełniłbym wykaz rewolucji Oliveiry o rewolucję seksualną, która na Zachodzie miała miejsce w latach 60-tych, a do nas dotarła z wyraźnym opóźnieniem i w pewnym sensie trwa do dziś, czego dowodem nieustanna obecność tematyki czteroliterowej w polskiej przestrzeni publicznej. Kiedy bowiem przyjrzymy się nadchodzącej rewolucji globalistyczno-transhumanistycznej, której medialno-intelektualną ekspozyturą są dzisiaj osobistości pokroju Klausa Schwaba czy Yuvala N. Harariego, bez trudu dostrzeżemy jak obficie czerpie ona dziś z dorobku rewolucji zarówno komunistycznej, jak i seksualnej.

Sam Oliveira przewidywał, że potencjał IV rewolucji kryje się w trybalizmie i pod pewnymi względami jego intuicje w dalekosiężnej perspektywie wydają się być słuszne. Pisał on, że „oczywista droga do tego plemiennego stanu rzeczy musi wieść przez wytępienie dawnych wzorów indywidualnej refleksji, chcenia i odczuwania. Będą one stopniowo zastępowane przez formy myślenia, decydowania i odczuwania, które staną się coraz bardziej kolektywne.”

Każdy kto w choć minimalnym stopniu zdążył się już zapoznać z neoideologiami globalizmu i transhumanizmu (co sam wolę określać po prostu jako schwabizm-hararizm) może bez trudu dostrzec w cytacie z Oliveiry przestrogę przed dokładnie tym samym co transhumaniści serwują nam dzisiaj w swoich „księgach” jako wzorzec postępu. Powrót ludzi do stanu pierwotnego z jednej strony, sprymityzowanie społeczne do poziomu nieróżniącego się w zasadzie niczym od stanu zezwierzęcenia, pokrywa się jednocześnie z transformacją Homo sapiens w Homo Deus (człowieka-boga) z drugiej. Jaki z tego wniosek? Do tego chyba każdy powinien dojść już sam.

Powrócę jednak do kwestii „odrodzenia” komunizmu pod postacią nowej rewolucji. Elementy ideologii komunistycznej stanowią dzisiaj bowiem o prawdziwym obliczu globalizmu. Słynne hasło „nie będziesz miał nic i będziesz szczęśliwy” promujące strategię tzw. „Wielkiego Resetu” Światowego Forum Ekonomicznego to nie odosobniony przypadek, który wskazywałby na to, że globaliści są głęboko zainspirowani komunistycznym postulatem likwidacji lub co najmniej drastycznego ograniczenia własności prywatnej.

Więcej na temat globalistów w naszych artykułach:
Mędrcy z Davos
Magowie z Czarodziejskiej Góry

W miejscu tym odsyłam do artykułu pod tytułem „Welcome To 2030: I Own Nothing, Have No Privacy And Life Has Never Been Better” autorstwa Idy Auken, byłej minister środowiska Danii. Tytuł tekstu w dosłownym tłumaczeniu na polski brzmi „Witaj w roku 2030: Niczego nie posiadam, nie mam prywatności, a życie nigdy nie było lepsze”. Każdy zainteresowany zawartość tego tekstu w języku polskim może znaleźć w internecie bez trudu, wystarczy jedynie skopiować jego tytuł. Ja ograniczę się jedynie do wzmianki o tym, że jest to wizja przyszłości napisana dla Światowego Forum Ekonomicznego, a później publikowana także we wpływowym magazynie Forbes. Pani Auken przekonuje swoimi wypocinami, że życie bez własności i prywatności, w gruncie rzeczy może być dla człowieka o wiele prostsze i wygodniejsze, a przy okazji korzystniejsze dla klimatu. Podobnie rzecz ma się jeśli chodzi o forsowanie tzw. postulatów równościowych (element m.in. Agendy 2030, polityki Komisji Europejskiej), a w koncepcjach stopniowego zrzekania się przez państwa narodowe swoich prerogatyw na rzecz instytucji ponadnarodowych (co niedawno próbowała już przeforsować m.in. WHO, a nieustannie robi Unia Europejska) trudno jest nie dostrzec zapędów skrajnie centralistycznych.

Ci, którzy uważają, że ideologia komunistyczna przestała oddziaływać na rzeczywistość wraz z upadkiem ZSRR powinni bardzo szybko zrewidować swoje skrajnie naiwne stanowisko zanim „nowego” komunizmu przyjdzie im doświadczyć na własnej skórze. Rewolucja trwa i po okresie względnego zastoju, trzydziestoletniej pieredyszki po „upadku” komuny, a właściwie jej przepoczwarzeniu się w nową, mylącą przeciwnika formę, znów nabiera rozpędu i przyjmuje nowe oblicze. Globalizm, ekologizm i transhumanizm to nurty ściśle ze sobą połączone i w swojej istocie równie antyludzkie i antycywilizacyjne. Pamiętajmy, że jak mógłby to ująć dziś Oliveira, będąc wobec tej rewolucji biernymi przykładamy do niej rękę.

Wesprzyj portal
Budujmy razem miejsce dla poważnej debaty o społeczeństwie i państwie polskim
Wesprzyj

Bibliografia:
Plinio Correa de Oliveira, Rewolucja i kontrrewolucja.    
Klaus Schwab, Czwarta rewolucja przemysłowa.