W erze globalizacji nauki o cywilizacjach zdają się nabierać znaczenia szczególnego. Wiedza o nich – w czasach gdy na Zachodzie przeprowadza się utopijne projekty budowy „nowego wspaniałego świata” scalającego ludzkość w jedną uniwersalną „cywilizację” – to jeden z kluczy do zrozumienia współczesnej rzeczywistości. Klucz ten zostawił nam w swoim dorobku wybitny polski uczony – Feliks Koneczny.
Feliks Koneczny urodził się 1 listopada 1862 roku. Jego rodzina trafiła do Polski z Moraw, pod koniec wieku XVII. Przez całe życie związany był z ziemią krakowską. Ukończył studia filozoficzne na Uniwersytecie Jagiellońskim zdobywając tytuł doktorski już w 1888 roku. Przed nastaniem odrodzonego państwa polskiego większość swojego życia zawodowego, bo aż 23 lata (1897–1920), spędził pracując w Bibliotece Jagiellońskiej. Jego kariera naukowa błyskawicznie rozwinęła się w wolnej Polsce – w 1919 roku rozpoczyna pracę na Uniwersytecie Stefana Batorego w Wilnie, gdzie w 1920 roku zostaje mianowany profesorem nadzwyczajnym, a w 1922 roku otrzymuje tytuł profesora zwyczajnego. Tam też pozostaje aż do roku 1929, kiedy to decyzją Ministerstwa Wyznań i Oświaty Publicznej zostaje przeniesiony w stan spoczynku. Decyzja ta miała zresztą najprawdopodbniej charakter polityczny, gdyż Koneczny zarzucał ówczesnemu sanacyjnemu obozowi rządzącemu oraz jego przywódcy Józefowi Piłsudskiemu turanizm. Koneczny powraca więc do Krakowa gdzie pozostaje aż do swojej śmierci 10 lutego 1949, przeżywając po drodze lata wojenne i niemiecką okupację.[1]
Dorobek Konecznego podzielić można według dwóch głównych obszarów jego zainteresowań – historycznych oraz cywilizacyjno-filozoficznych. Najbardziej znane dzieła historyczne Feliksa Konecznego to Dzieje Polski (1902), Dzieje Rosji (1917) oraz Dzieje Śląska (1897), lecz jego zainteresowania w tej dziedzinie były znacznie szersze niż historie poszczególnych państw czy obszarów o czym świadczą publikacje takie jak m.in. Geografia historyczna (1905) czy Święci w dziejach narodu polskiego (1937–1939).
Kompleksowe dzieła na temat cywilizacji Koneczny opublikował stosunkowo późno, bo dopiero w latach 30-tych, mając już lat ponad 70. Jedno z jego najważniejszych dzieł O wielości cywilizacji zostało wydane w roku 1935. Trzy lata później ukazała się kolejna bardzo ważna książka w jego dorobku – Rozwój moralności. Niezwykle wartościowe i łatwo dostępne w dniu dzisiejszym książki takie jak Cywilizacja bizantyńska, Cywilizacja żydowska, Państwo w cywilizacji łacińskiej, Prawa dziejowe czy O ład w historii po raz pierwszy zostały wydane po jego śmierci, dopiero w latach 70-tych i 80-tych w Londynie. Poza tym Koneczny był wytrawnym publicystą, a jego artykuły ukazywały się m.in. w Przeglądzie Powszechnym, Świecie Słowiańskim, Myśli Narodowej (lata 30-ste), a także w Tygodniku Warszawskim oraz Niedzieli bezpośrednio po II wojnie światowej (1946–1947). Koneczny nie pisał jednak wyłącznie o historii i cywilizacjach. We wcześniejsze fazie jego działalności intelektualnej interesowała go chociażby kwestia edukacji co dostrzec można w publikacjach takich jak Geneza pedagogiki (1889).
Według Konecznego cywilizacja to metoda ustroju życia zbiorowego. Gdybyśmy chcieli ująć tę samą definicję w prostszych słowach moglibyśmy powiedzieć, że cywilizacja to sposób w jaki zorganizowane jest życie społeczne na co składają się poszczególne elementy stanowiące o jego obliczu takie jak m.in.: państwo, gospodarka, edukacja, polityka czy religia. To jaki charakter ma dana cywilizacja jest według Konecznego zdefiniowane przez to co on sam określa jako quincunx – pięć fundamentalnych kategorii bytu: prawdę i dobro (kategorie duchowe), zdrowie i dobrobyt (kategorie materialne) oraz piękno (kategoria duchowo-materialną). Aby cywilizacja mogła funkcjonować harmonijnie, aby podtrzymywała swoją żywotność, kategorie te musi charakteryzować współmierność – sposoby ich definiowania czy też postrzegania nie mogą być względem siebie sprzeczne. Wówczas bowiem nieunikniony jest wewnątrz-cywilizacyjny chaos.[2]
Kwestią, która do dnia dzisiejszego pozostaje problematyczną w dyskusjach na temat cywilizacji jest kwestia rozróżnienia między pojęciami cywilizacji i kultury. Dla Konecznego kultura to po prostu odmiana, wariant lokalny danej cywilizacji.[3] Tak oto przykładowo cywilizacja łacińska składa się z kultur takich jak m.in. kultura polska, włoska, hiszpańska czy francuska.
Chaos pojęciowy bierze się z tego, że w wielu kręgach historiozoficznych – a przede wszystkim jest to tradycyjny sposób myślenia historiozofów niemieckich oraz angielskich – pojęcia kultury i cywilizacji stanowią albo pojęcia praktycznie nierozróżnialne albo na swój sposób ze sobą sprzeczne.
Jeżeli przyjmiemy pogląd, zgodnie z którym kulturę powinno definiować się jako całościowy dorobek dziejów ludzkości to samo pojęcie cywilizacji mieści się w ramach tak właśnie pojmowanej kultury. Z drugiej strony niektórzy badacze pojęcia te sobie przeciwstawiają – w takim przypadku pojęcie cywilizacji odnosi się do aspektów materialnych, a pojęcie kultury do aspektów o wymiarze duchowym.
Jeden z najbardziej znanych niemieckich historiozofów Oswald Spengler, autor słynnego dzieła Zmierzch Zachodu, cywilizacje postrzega w sposób, który można by określić biologicznym posługując się zresztą w swoich rozważaniach szeregiem pojęć charakterystycznych stricte dla nauk biologicznych. Według niego cywilizacje są niczym organizm – rodzą się, dojrzewają, przechodzą przez okres swojego szczytu rozwojowego, a następnie starzeją się i umierają (o podobnym kręgu rozwojowym cywilizacji pisze także Arnold Toynbee). Przeciętny cykl ich istnienia Spengler wyznacza na około 1000 lat. Teoriom Spenglera przypisuje się charakter mocno spekulatywny, a samemu autorowi aspiracje do pełnienia roli „proroka”. Podejście to stoi zresztą w sprzeczności ze stonowanym nastawieniem Konecznego, który w swoich badaniach bazował przede wszystkim na metodzie indukcyjnej.
Według Konecznego cywilizacje nie muszą wcale podążać taką samą drogą rozwoju jak organizm biologiczny, a co za tym idzie nie muszą umrzeć i w dowolnym momencie – jeżeli zostaną spełnione określone warunki, jeśli zostanie przywrócona harmonia i współmierność – mogą się odrodzić. Spójrzmy chociażby na przykłady cywilizacji chińskiej oraz cywilizacji żydowskiej. Pierwsza z nich to cywilizacja, która istnieje od kilku tysięcy lat lat. Zgodnie z poglądem Spenglera zniknąć z areny dziejów powinna już dawno temu. Tymczasem Chiny po ogromnym kryzysie cywilizacyjnym w wieku XIX i wielkim rewolucyjnym chaosie wieku XX wkraczają w erę, która już dziś daje im pozycję jednego z dwóch największych mocarstw świata, a wkrótce uzyskać mogą globalną hegemonię o jakiej przez czas swojego istnienia nie mogły nawet pomarzyć. Podobnie też cywilizacja żydowska, która istnieje od ponad 3000 lat przetrwała do dnia dzisiejszego i to pomimo niespotykanego w skali innych cywilizacji rozproszenia po świecie.
Różnice między Spenglerem a Konecznym uwidaczniają się także w ich sposobie postrzegania historii. Według Spenglera historia ma charakter liniowy – cywilizacje żyją obok siebie nie wchodząc sobie w drogę. Według Konecznego historia jest paralelna – różne cywilizacje są na różnym etapie swojej własnej historii i ścierają się, a w skrajnych przypadkach może między nimi dojść do walki na śmierć i życie (co kontrastuje się z teorią Spenglera, według której żyją one obok siebie nie wpływając na siebie wzajemnie). Pogląd ten w dzisiejszych czasach został zresztą spopularyzowany przez Huntingtona w dziele Zderzenie cywilizacji. Warto pamiętać jednak, że Koneczny pisał o tym kiedy Huntington był jeszcze małym chłopcem.
Tak jak wspomniałem już wcześniej, quincunx Konecznego składa się z pięciu kategorii bytu: prawdy i dobra (kategorie duchowe), zdrowia i dobrobytu (kategorie materialne) oraz piękna (kategoria duchowo-materialna). Sposób definiownia tych pięciu wyżej wymienionych pojęć decyduje o charakterze danej cywilizacji.
Warto przyjrzeć się kwestii quincunxu z punktu widzenia współczesnego kryzysu cywilizacji łacińskiej. Wielu krytyków teorii Konecznego twierdzi, że cywilizacji łacińskiej zwyczajnie już nie ma. Oczywiście jednoznaczne określenie stanu cywilizacyjnego współczesnej Europy wydaje się być dzisiaj wyzwaniem karkołomnym i potrzeba by umysłu co najmniej dorównującego umysłowi Konecznego by pokusić się o kompleksową analizę tego zagadnienia. Niemniej jednak to, że w dzisiejszych czasach praktycznie wszystkie z kategorii stanowiących quincunx Konecznego uległy w naszej cywilizacji wypaczeniu, że wewnątrz zbiorowości stanowiącej naszą cywilizację ludzie postrzegają te kategorie na rozmaite, często obce cywilizacyjnie sposoby, nie jest dowodem na to, że cywilizacja łacińska nie istnieje i odrodzić się nie może. Wręcz przeciwnie – to że nadal istnieje spora (choć malejąca) część zbiorowości, która pozostaje przy tradycyjnym dla naszej cywilizacji postrzeganiu kategorii prawdy, dobra, zdrowia, dobrobytu i piękna świadczy o tym, że cywilizacja ta pozostaje przy życiu – brakuje jej jednak od dłuższego czasu harmonijnego i współmiernego charakteru, przez co żyjemy w czasach permanentnego kryzysu cywilizacyjnego.
Spójrzmy chociażby na pojęcia takie jak prawda, dobro i piękno. W kręgach współczesnej lewicy dosyć popularną stała się teza o tym, że prawda nie istnieje. Jednocześnie zgodnie z dogmatem relatywistycznym twierdzi się, że prawd może być wiele – każdy bowiem ma swoją prawdę, która zależy od indywidualnego punktu widzenia (chaos pojęciowy to zresztą dla lewicy chleb powszedni i jedno z podstawowych narzędzi politycznego działania).
Nie jest istotne czy zgodzimy się z pierwszą czy drugą teorią – to co jest istotne to zaprzeczenie istnienia prawdy uniwersalnej.
Podobnie też podążając lewicowym tokiem myślenia nie istnieje żadna prawda historyczna – istnieją tylko narracje. Zastanawiam się jednak czy intelektualni troglodyci wygłaszający takie tezy mieliby podobną odwagę wygłaszania ich np. na kongresach poświęconych pamięci Holocaustu. Łatwo bowiem domyślić się co oznaczałoby przyjęcie dogmatu zgodnie, z którym prawdy historycznej nie ma. Można by wtedy przecież dowolnie twierdzić, że pewne wydarzenia historyczne w ogóle nie miały miejsca.
Pojęcie dobra w naszej cywilizacji, jak i cała jej etyka, ma swoje korzenie w Ewangelii. Twierdzenie, że cywilizacja łacińska nie istnieje w momencie, w którym przykładowo w obrębie kultury polskiej nadal etyka chrześcijańska stanowi etykę dominującą (nawet wśród wielu ateistów czy też zagorzałych wrogów chrześcijaństwa, którzy przyswoili ją sobie w procesie inkulturacji i choćby się tego wypierali nie zmieni to faktu, że zostali przez nią ukształtowani) zdaje się wynikać jedynie z przemądrzałości ludzi takie tezy głoszących. Choć widzimy w naszych czasach rozprzestrzenianie się pod wpływem ideologicznego prymatu liberalizmu bardzo prymitywnej w swoim charakterze etyki sytuacyjnej, charakterystycznej dla pewnych innych cywilizacji, nie jest to etyka w społeczeństwie dominująca.
Warto też przyjrzeć się wspomnianemu pojęciu piękna, którego dekonstrukcja przebiega w czasach współczesnych również w tempie bardzo szybkim. Tradycyjnie rozumiane pojęcie piękna pochodzące jeszcze z czasów starożytnej Grecji – utożsamiane z zachowaniem właściwych proporcji kształtów, harmonii barw i dźwięków – nie spełnia w dzisiejszych czasach wymagań politpoprawnego establishmentu. Dlaczego? Odrzuca się bowiem oczywistą prawdę w kwestii tego, że przeciwieństwem piękna jest coś co powszechnie określamy brzydotą. Współcześnie nie można przykładowo określić człowieka, który umyślnie oszpeci się do takiego stopnia, w którym przestaje przypominać istotę ludzką jako brzydkiego – w sposób ten wyrazilibyśmy bowiem swoją nietolerancję i brak akceptacji względem odmienności. Podobnie też według współczesnych rewolucjonistów pojęć i języka wyrazem największego artyzmu może być sprzedany za kilkadziesiąt milionów obraz przedstawiający fekalia, ponieważ jego piękno tkwić może w wyjątkowych walorach dostrzegalnych jedynie przez ich twórcę.
Wypaczone pojęcia prawdy, dobra i piękna rozprzestrzeniają się po Zachodzie w tempie zastraszającym, jednakże wewnętrzna walka o wartości, która nadal toczy się w niejednym państwie na kontynencie europejskim (czego Polska zdaje się być jednym z najbardziej wyrazistych przykładów) jest świadectwem tego, że na jego terytorium pozostają w dalszym ciągu pewne żywotne ośrodki cywilizacji łacińskiej. Jeżeli ośrodki te wytrzymają napór antycywilizacji i nie skapitulują w walce o wartości, w momencie wielkiego załamania, które nieuchronnie czeka zajmujący się intensywnie swoją własną autodestrukcją Zachód, ludy Europy poszukujące ładu, stabilizacji i normalności zwrócą swoje oczy w kierunku tego ośrodka, który podoła wyzwaniu i stanie się bastionem cywilizacji.
Koneczny w swoich pracach wyróżnia 22 cywilizacje historyczne. Z tych 22 cywilizacji do czasów współczesnych przetrwało 7: bramińska, żydowska, chińska, turańska – cywilizacje o rodowodzie starożytnym – oraz arabska, bizantyńska, łacińska – cywilizacje o rodowodzie średniowiecznym.
Cywilizacje różnią się między sobą na rozmaite sposoby. Istnieją dwie cywilizacje sakralne – żydowska i bramińska – w których quincunx definiowany jest w całości przez religie stanowiące ich fundament (judaizm i braminizm), jedna cywilizacja o charakterze półsakralnym – arabska (islam odgrywa w niej rolę fundamentalną, ale jak pokazuje przykład muzułmanów z Azji Środkowej przynależących do cywilizacji turańskiej, fakt bycia muzułmaninem nie jest równoznaczny z przynależnością do cywilizacji arabskiej w związku z czym nie jest to cywilizacja w pełni sakralna) oraz cywilizacje niesakralne: bizantyńska, łacińska, chińska i turańska.[4]
Warto w tym momencie wspomnieć o niewłaściwym sposobie posługiwania się powszechnie pojęciem cywilizacji chrześcijańskiej z punktu widzenia Konecznego. Nie ma bowiem i nie było nigdy jednej cywilizacji chrześcijańskiej, podobnie zresztą jak i jednej cywilizacji europejskiej. Elementy chrześcijańskie posiada zarówno cywilizacja łacińska, jak i bizantyńska, a na co zwraca uwagę sam Koneczny – co jest dziś faktem dość powszechnie zapomnianym – w czasach średniowiecza istotną siłę w cywilizacji turańskiej stanowili nestorianie (w odróżnieniu jednak od cywilizacji łacińskiej podporządkowali się cywilizacji, a nie cywilizację sobie w związku z czym nestorianizm już dawno przeszedł do historii, podczas gdy cywilizacja turańska trwa). Chrześcijaństwo jednak nie określa całościowo quincunxu cywilizacji łacińskiej czy bizantyńskiej tak jak ma to miejsce z judaizmem w cywilizacji żydowskiej. W cywilizacji łacińskiej elementem stricte chrześcijańskim jest jedynie dobro (wspomniana już wcześniej etyka chrześcijańska).[5]
Cywilizacja łacińska zbudowana jest bowiem na trzech filarach: etyce chrześcijańskiej, prawie rzymskim i greckiej filozofii. Według Konecznego jedną z najbardziej unikalnych cech tej cywilizacji jest niezależność władz kościelnych od władz świeckich. Jest to zresztą jeden z tych elementów, które stanowią o fundamentalnym rozróżnieniu między cywilizacją łacińską a bizantyńską, gdzie władza świecka stoi ponad władzą kościelną lub sama ją stanowi czego ukoronowaniem była średniowieczna idea cezaropapizmu.
W miejscu tym warto wspomnieć o jednej z najbardziej oryginalnych tez Konecznego, zgodnie z którą głównym rozsadnikiem cywilizacji bizantyńskiej na kontynencie europejskim stały się Niemcy, gdzie wpływy bizantyjskie zaczęły się zaznaczać już w X wieku, kiedy to cesarz Otton II poślubił bizantyjską księżniczkę Teofano. Później jeszcze silniejszym ogniwem cywilizacji bizantyńskiej wewnątrz świata niemieckiego mieli okazać się Krzyżacy, którzy elementy tejże cywilizacji przyswoili sobie już podczas działalności prowadzonej przez nich na terenach Bliskiego Wschodu. W przyszłości cywilizacyjna spuścizna pozostawiona przez Krzyżaków odrodzić się miała pod nową postacią w Królestwie Prus, które z perspektywy czasu można postrzegać jako państwo, w którym bizantynizm osiągnął swój cywilizacyjny szczyt.[6] W międzyczasie miała też miejsce w Niemczech rewolucja luterańska, która poszczególnym niemieckim książętom pozwoliła na przerwanie łacińskiej tamy poprzez zerwanie więzi z Rzymem i wdrożenie w życie klasycznego bizantyńskiego podejścia do spraw religii, które do historii przeszło pod hasłem cuius regio, eius religio. Protestantyzacja Niemiec miała zresztą także bardzo duży wpływ na „bizantynizację” kościoła katolickiego w tym kraju, który w XXI wieku odgrywa rolę największego mąciciela w świecie katolickim, a jego główną cechą charakterystyczną stała się uległość wobec dyktatu ideologicznego władzy świeckiej.
Koneczny pisał też, że o charakterze narodowym Niemców decyduje to jaki czynnik cywilizacyjny (łaciński czy bizantyński) jest w danym momencie czynnikiem w państwie niemieckim dominującym. Czynniki te można zresztą przedstawić na jeszcze jeden sposób – niemiecki oraz pruski.
Zdaje się, że to wraz ze wzrostem znaczenia politycznego Królestwa Prus zaznaczała się w obrębie kultury niemieckiej przewaga cywilizacji bizantyńskiej osiągając punkt kulminacyjny w czasach ery bismarckowskiej. Z punktu widzenia XXI wieku dla wielu ludzi postrzeganie kwestii charakteru narodowego Niemców przez ten pryzmat może wydawać się absurdalne z racji ostatecznej likwidacji państwa pruskiego ponad 100 lat temu. Jednakże duch pruski w narodzie niemieckim bez wątpienia całkowicie nie zanikł, a jeżeli spojrzymy na współczesne różnice w podejściu chociażby do kwestii takich jak państwo narodowe czy budowa europejskiego superpaństwa federalnego, które dość ostro zarysowują się między Niemcami a Polską, ich genezy możemy dopatrywać się właśnie w kategoriach konfliktu cywilizacyjnego.
Czytaj także: Zmierzch rasy panów, czyli koniec Herrenvolku
Argumentem przemawiającym za teorią bizantynizmu niemieckiego może być także fakt, że nie było na kontynencie europejskim państwa pozostającego w obrębie bezpośredniego oddziaływania cywilizacji łacińskiej, w którym tożsamość narodowa zrodziłaby się tak późno (według Konecznego na początku XIX wieku). Ma to znaczenie z tego względu, że według Konecznego tylko w cywilizacji łacińskiej wykształciło się w pełni pojęcie narodu (przenikając stąd później do innych cywilizacji), a jest to w linii prostej spuścizna jedynej cywilizacji starożytnej, którą charakteryzowała podobna cecha, czyli cywilizacji rzymskiej, z której wytworzył się naród rzymski. Chociaż Cesarstwo Bizantyjskie istniało przez ponad 1000 lat to przez cały ten czas nie wykształciły się w nim nawet zalążki narodu bizantyjskiego.
We współczesnych czasach jako Europejczycy często miewamy problemy ze zrozumieniem specyfiki państw afrykańskich, azjatyckich czy (w mniejszym stopniu) południowoamerykańskich gdzie pojęcie narodowości jest pojęciem relatywnie nowym (Afryka), pojęciem zupełnie inaczej definiowanym i rozumianym (Azja) lub pojęciem ciągle dojrzewającym (Ameryka Południowa).
Wynika to z faktu, że przyglądając się państwom, które ukształtowały się na wspomnianych kontynentach stosujemy do nich ściśle europejskie kryteria pojęciowe, których nie da się przełożyć w skali 1:1.
Byłoby absurdem określanie narodem w europejskim rozumieniu tego słowa Nigeryjczyków, gdyż populacja Nigerii składa się z ponad 250 grup etnicznych posługujących się ponad 500 językami i upłynie zapewne jeszcze bardzo dużo czasu nim tożsamość narodowa stanie się dla wszystkich tych grup etnicznych tożsamością stawianą wyżej od tożsamości plemiennej. Nie powinniśmy więc stosować uproszczeń wynikających z przyzwyczajenia do sytuacji, w której państwo = naród, gdyż poza kontynentem europejskim jest to w skali świata zjawisko stosunkowo rzadko spotykane.
Uzupełniając rozważania na temat bizantynizmu warto zaznaczyć, że posiada on wiele cech charakteryzujących także cywilizację turańską. To co łączy te cywilizacje to ich „gromadny” charakter oraz całkowite podporządkowanie społeczeństwa (jeśli można o nim mówić) państwu. W cywilizacji łacińskiej jest odwrotnie – to państwo oparte jest na społeczeństwie. Stąd też etatyzm stanowi jedną z najbardziej charakterystycznych cech bizantynizmu, a Koneczny dostrzega w nim także zalążki „państwa totalnego”.[7]
„Totalitarny” – jak określilibyśmy to używając współczesnych pojęć – wymiar jest też cechą charakterystyczną cywilizacji turańskiej. W turańszczyźnie nie możemy mówić o społeczeństwie w takich kategoriach do jakich na Zachodzie jesteśmy przyzwyczajeni – tam bowiem zbiorowość organizowana jest na wzór jednej wielkiej formacji militarnej kierowanej przez despotycznego jedynowładcę, a prawa jednostki nie mają żadnego znaczenia. W historii cywilizacja ta osiągała wielkie sukcesy za sprawą swojej niezrównanej sprawności militarnej, a jej szczytowym okresem był czas panowania nad Imperium mongolskim Czyngis-chana (1182–1237). Do czasów współczesnych na terytorium Europy turańszczyzna przetrwała na ziemiach rosyjskiej i ukraińskiej.
Musimy mieć jednak świadomość, że turańszczyzna słowiańska posiada swój wyjątkowy charakter ze względu na to, że przez wiele wieków pozostawała w bezpośrednim, bliskim kontakcie z cywilizacjami łacińską, bizantyńską i żydowską, które także w znaczącym stopniu na nią wpływały.
Nie możemy więc podchodzić do niej jako cywilizacji „prymitywnej” – jak często próbuje się to dziś robić pod wpływem emocji wojennych – bo taka nigdy nie wytworzyłaby umysłów pokroju Dostojewskiego czy Tołstoja. W dzisiejszych czasach szczególnie często słyszy się komentarze ludzi zdziwionych faktem, że Rosjanie „nie chcą demokracji” i „zgadzają się na wojnę Putina”. Niezrozumienie takiego stanu rzeczy wynika właśnie z tego, że ludzie, których to dziwi nie biorą pod uwagę kluczowego w tej kwestii czynnika, czyli mianowicie różnic cywilizacyjnych i wynikającego z nich odmiennego sposobu tradycyjnego pojmowania roli państwa, społeczeństwa czy też religii.
Czytaj także: Dugin kontra Putin
Na koniec tej części warto wspomnieć o tym, że Koneczny postrzegał Polskę, w której przyszło mu żyć (musimy pamiętać, że mówimy o wielonarodowej, wielokulturowej i niejednolitej pod względem wyznania II RP) jako państwo będące jednym z najbardziej niejednolitych cywilizacyjnie w ówczesnym świecie. II RP była państwem, na którego terytorium istniały równocześnie cywilizacje: łacińska, bizantyńska, turańska i żydowska. Myślę, że niecałe 100 lat później możemy zaryzykować stwierdzenie, że we współczesnej Polsce nadal ścierają się ze sobą elementy wszystkich tych cywilizacji, a uwidacznia to postępująca na wielu różnych płaszczyznach polaryzacja społeczeństwa – szczególnie w kwestiach światopoglądowych. Bez wątpienia zmieniły się jednak proporcje i siła wpływów wspomnianych cywilizacji ze względu zmiany w charakterze etnicznym państwa.
Żyjemy w czasach permanentnego chaosu cywilizacyjnego. Procesy globalizacji z jednej strony, oraz wewnętrznego rozkładu zachodnich kultur i społeczeństw z drugiej, postępują w tempie błyskawicznym. Sięgnięcie po Konecznego nie tylko pozwala nam lepiej poznać historię cywilizacji, ale wyposaża nas także w narzędzie ułatwiające nam lepsze zrozumienie tego dlaczego żyjemy w takim świecie w jakim żyjemy, dlaczego procesy gnilne mające miejsce od długiego już czasu wewnątrz naszej cywilizacji prowadzą nas w kierunku tak ponurym oraz dlaczego lewackie wizje „nowego wspaniałego multikulturowego świata” to niemożliwa do zrealizowania utopia, której realizacja może na dłuższą metę jedynie spotęgować kryzys cywilizacyjny.
Feliks Koneczny był bez wątpienia jednym z najwybitniejszych polskich umysłów XX wieku, a jednak dla zdecydowanej większości polskiego społeczeństwa pozostaje postacią kompletnie anonimową. Musimy to uczciwie zresztą przyznać, że nasze narodowe zaniedbania intelektualne sięgają znacznie dalej. System edukacji III RP nigdy nie podjął tak naprawdę próby odkurzenia prawdziwego intelektualnego dorobku wielkich polskich uczonych z czasów przedwojennych. Społeczeństwo wychowane przez III RP nie posiada praktycznie żadnej wiedzy o historycznym dorobku polskich nauk humanistycznych (włączając w to masy dyplomowanych matołów wyprodukowanych przez zdegenerowany system edukacji wyższej stojący na nieporównywalnie niższym poziomie niż ten przedwojenny).
Jednocześnie polska młodzież w zastraszającym tempie ulega procesowi kulturowej prymitywizacji związanej z nieograniczonym napływem rynsztokowej, masowej antykultury amerykańskiej spod znaku hamburgera i netflixa.
Czytaj także: Inżynierowie świata i ich pomysł na edukację
Tym bardziej należy więc docenić wytężone prace niektórych polskich wydawnictw, które na przestrzeni ostatnich kilku lat wypuściły na rynek niezliczoną ilość wartościowych nowych wydań dzieł wybitnych umysłów polskich czasów XX-lecia międzywojennego – w tym Feliksa Konecznego. Oby stały się one dla nas odtrutką na pseudointelektualny ściek produkowany współcześnie przez establishmentowych „wybrańców” III RP, którzy w swojej pysze i wyniosłości stawiają się dziś na piedestale, a przedwojennej – zasługującej na to miano – elicie intelektualnej, którą sami często pogardzają jako „średniowieczną” i „zacofaną”, nie sięgają nawet do pięt.
[1] Tadeusz Stanisław Grabowski, „Feliks Koneczny (Biografia) (1 XI 1862 – 10 II 1949)”. Kwartalnik Historyczny LVII. Warszawa 1949. W F. Koneczny, O ład w historii.
[2] Feliks Koneczny, O wielości cywilizacji.
[3] Feliks Koneczny, O ład w historii.
[4] ibidem.
[5] ibidem.
[6] Feliks Koneczny. Bizantynizm niemiecki.
[7] Feliks Koneczny. O ład w historii.
Źródło zdjęcia: https://pl.wikipedia.org/wiki/Feliks_Koneczny#/media/Plik:Feliks_Koneczny.JPG